cytaty z książek autora "Kerry Fisher"
Zazwyczaj beztrosko przepuszczamy czas przez palce, czekając na Boże Narodzenie, wakacje, na koniec, początek , na jakiś moment, w którym jak sądzimy, będziemy szczęśliwi.
Sprawa stara jak świat, nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz".
Czułabym się milej widziana, śpiewając karaoke w klasztorze u zakonnic przestrzegających reguły milczenia.
Dziecko jest wielkim skarbem.
Taka miłość nie ma sobie równych.
Wstrzymałam oddech. Gdyby była tu moja matka, zbeształaby mnie, że go "pozbawiłam męskości", jakby samo posiadanie penisa równało się prawu do prowadzenia.
Moja matka zawsze mówiła, że szukam powodów żeby być nieszczęśliwa, co brzmiało śmiesznie w ustach osoby, która wybrała się latem na rejs i narzekała, że nie lubi być otoczona wodą.
Wąskie białe pudełko, a w środku szczotka klozetowa. Aczkolwiek designerska szczotka klozetowa, którą pokazałam Jackowi w jednym z katalogów wnętrzarskich, regularnie lądujących w naszej skrzynce. Spojrzał wtedy jednym okiem i stwierdził: "Siedemdziesiąt pięć funtów, żeby wyczyścić ślady po gównie? Bez jaj!".
Za każdym razem, kiedy wyjeżdżałam służbowo, bałam się, że łącząca mnie z Chrisem nić - czy może raczej gumka - znów trochę się rozciągnie, aż pewnego dnia nasz związek podzieli los starego bikini, zbyt workowatego, by mogło wrócić do poprzedniego kształtu.
I tak po prostu z żony przeżywającej problemy małżeńskie stałam się kobietą, która nie była pewna, czy może liczyć na to, że ma męża.
Wstał. Nie pamiętałam, że był taki wysoki. Nie wiedziałam, czy mam mu podać rękę, pocałować w policzek, czy stać przy drzwiach jak cholerna butelka mleka. Alex, promieniując ciepłem, przytulił mnie na niedźwiedzia.
Chciałam, żeby wszedł. Nie chciałam, żeby wchodził. Nie chciałam się angażować. Chciałam się czuć tak jak teraz - to podniecenie, porozumienie, poczucie, że komuś się podobam, ta ja, którą byłam teraz.
Rodzicom udało się, na swój prymitywny sposób, podtrzymać mnie na duchu, przekonać, że w każdym małżeństwie zdarzają się "głupie burze w szklance wody", ale cała ta otucha, którą we mnie wlali, już się ulatniała.
Mój Boże. Miałam syna, który za chwilę obroni dyplom inżyniera, ale postanowił zostać kurą domową. Córkę, która ledwo potrafiła wymienić główkę w elektrycznej szczoteczce do zębów, a uczyła się na hydrauliczkę. I męża, o którym myślałam, że jest szychą w biznesie, ale najwyraźniej był tylko złodziejem.
Nikt z nas nie wie, do czego jesteśmy zdolni, kiedy spotyka nas najgorsze.
Szliśmy wzdłuż brzegu, trzymając się za ręce. Po Oskarze nie śmiałam wyobrażać sobie, że kiedyś znów tego doświadczę, że moja dłoń spokojnie wtuli się w inną dłoń i będziemy porozumiewać się bez słowa, że taki prosty gest może mieć w sobie tyle optymizmu.
Wszyscy dajemy się wciągnąć w to udawanie, że każdy ma idealną rodzinę, wspaniałe wakacje, piękny dom. Nic dziwnego, że bez przerwy czujemy się jak jedna wielka chodząca porażka. Ze mną włącznie.
Niekiedy za pięknymi obrazkami ukrywają się brudne kłamstwa. A za zamkniętymi drzwiami nowego domu mroczne lęki i tajemnice przeszłości.
Ma serce na właściwym miejscu, skarbie, jest tylko trochę postrzelony. Wyrośnie z tego.
Wyglądał jak kot, który uderza łapą ćmę, niepewny, czy już ją zabić, czy jeszcze się trochę pobawić.
Za każdym razem, kiedy myśłałam, że zdążyłam poznać moją nową rodzinę, natykałam się na kolejnego cholernego trupa w szafie.
Miała szczególny talent do podchodzenia do życia jak do diabelnie trudnej krzyżowki.
Chciałam chociaż raz w życiu poddać się romantycznej wizji miłości, uwierzyć, że to wyjątkowe uzucie mieni sie cudownym blaskiem, a nie jest czymś, z powodu czegopatrzysz w lustroi dziwisz się własnej głupocie.
Miałam nadzieję, że oficjalne przypieczętowanie naszej miłościskłoni ich do niecgetnej, ale jednak radości z tego, że Nico odzyskał szczęście i spokój po tym, co przeszedl. Tym czesem wnosząc po nastroju pasujacym w sali ślubów, można by pomyśleć, że zebraliśmy się tu na zbiorową kolonoskopię.
....Śledzenie życia sąsiadek na Facebooku podziałało jak potrząsanie marakasami i obudziło we mnie osobę, którą kiedyś byłam. Tę, która wyciągała Oskara na parkiet, wymyślała nowe drinki, a najszczęśliwsza była, kiedy zbierał się u nas tłum ludzi na moje legendarne pierogi......
Chociaż wychowywałam ją sama, nie odziedziczyła po mnie tendencji do oglądania się za siebie, rozpamiętywania, życia przeszłością.
Uświadomiłam sobie, że zamiast radosnego podniecenia wzbiera we mnie irytacja, a iluzja szczęśliwej rodziny biorącej wspólnie odpowiedzialność za urządzenie domu rozwiewa się jak poranna mgła.
Tylko pragnienie uniknięcia karczemnej awantury tuż przed pojawieniem się gości powstrzymało mnie od stanowczej reakcji na rodzinną legendę głosząca, jakoby Jack zapieprzał, podczas gdy ja chodziłam sobie na pedikiur i lanczyki.
Nie rozumiałam kobiet, które uważały, że ich mężowie są idealni. Po to chyba ma się męża, żeby móc zwalić na kogoś winę, kiedy coś pójdzie nie tak?
Ze wszystkich emocji, które czułam, wchodząc do nowego domu, najbardziej niespodziewana była nadzieja. A jednak się pojawiła, na tle świeżej farby - błysk przekonania, że tym razem, w pierwszym lokum, które kupiłam, odkąd wszystko poszło nie tak, czekają nas z Daisy dobre czasy.