cytaty z książek autora "Maciej Jarkowiec"
Toczę samotną wojnę niemal cały czas. Mym polem bitwy jest świat a wrogami durnie.
- Gutzon Borglum.
Po latach pisał: "Ludzie nie mogli się doczekać fajrantu. Nienawidzili roboty i ciągle o tym mówili. Gdzie bym nie pracował, prawie wszyscy jedynie wyczekiwali na czek, na weekend, na wakacje. Myślałem: »Co to za życie?«. Później starzy indiańscy nauczyciele wytłumaczyli mi, że Indianie nie potrafią zaakceptować »etatu«, wymuszonej pracy, z której nie masz radości. Nie rozumiemy też wakacji. Czas wolny od czegoś, co masz robić, to nie jest nasz styl życia. To szaleństwo i chaos. Nasze życie jest jednym zadaniem - bez podziału na »pracę« i »wolne«. Przyjmujemy je z otwartym sercem, nie walczymy z nim."
Ale wtedy jeszcze tego nie wiedział. Był ćmą barową, bez celu.
Największym problemem w tym kraju jest programowana od najmłodszych lat ignorancja. Nie uczą cię prawdy o holokauście Indian, o tym, że ojcowie założyciele mieli niewolników, ani o zbrodniach, jakich dokonujemy do dziś. Ja patriotyzm, dzięki Bogu, mam już za sobą. To czysta indoktrynacja. Wiem, bo byłem w środku.
W zimnowojennej erze wzmożonego patriotyzmu i cementowania amerykańskiej tożsamości od narodów indiańskich rząd oczekiwał czegoś przeciwnego – że swoją tożsamość porzucą i przestaną być narodami. Rozpuszczą się w Ameryce jak łyżeczka brązowego cukru w szklance czystej wody.
W wyciszonym telewizorze bez przerwy leci Trump. – Pan głosuje? – pytam wodza przed wyjściem. – Nie. Jestem założycielem i dyrektorem Ruchu Amerykańskich Indian. Nie ma w naszym świecie wyższego stanowiska. Prezydent Stanów Zjednoczonych jest z innego świata, nie ma z nami nic wspólnego. Mam nadzieję, że biali polecą wreszcie na Marsa i znajdą tam złoto. Wtedy odejdą i zostawią nas w spokoju.
Bezludzia. Zanim dotarliśmy tutaj my, biali ludzie, nie było tu nic. Ten kraj potem i krwią zbudowali osadnicy. Imigranci. Pionierzy. Nowy Świat. Raj na bożym sprawstwem odkrytej przez nas ziemi.
Żeby opowiedzieć taką wersję historii, musimy wymazać tych, którzy byli tu przed nami.
Robią to przez dekady nasi historycy.
Preria włazi we mnie, gdy jeżdżę godzinami podrzędnymi drogami Środkowego Zachodu przez pusty krajobraz bez domów, zagród, ludzi.
Wszystko już ma się wtedy przemyślane, wszystko do siebie samego powiedziane, wszystkie stacje radiowe przesłuchane i tylko się marzy, żeby już wreszcie była jakaś cywilizacja.
Problem z Indianami jest taki, że nie szanują własności prywatnej. Minęło 150 lat, odkąd ich podbiliśmy. Powinni się czegoś nauczyć.
Tam za domami, za budynkami rady i biura, za martwym, wyschniętym parkiem, w którym drzewa pomalowane są sprejem, a na ławeczkach przesiadują starzy, zapici Indianie niepamiętający żadnych lepszych czasów, daleko za tym wszystkim pod szarym niebem wczesnej jesieni leży preria. Kiedyś nieskończona, dziś już tylko zimna.
Uważaj. Uważaj, o co pytasz. Otworzysz pudełka z historiami, które nie chcą być otwierane.
Opresja, opresja. Byłam nastolatką, miałam tyle cierpliwości co brudu za paznokciem, a on ciągle swoje. Nie mogłam tego słuchać, myślałam, że ma hopla na punkcie białego człowieka. Aż raz mi powiedział, że gdy się zamknie wilczycę w klatce, jest wściekła, miota się i chce uciec. Ale kiedy urodzi w klatce młode, przestaje się szamotać. Wtedy zrozumiałam, co to jest ta opresja.