cytaty z książki "Colas Breugnon"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Musisz przyznać, Panie Boże, że ci pokoju nijak nie zakłócam, i proszę tylko, byś mi taką samą miarką odpłacił.
Jedynie pierwsza miłość jest prawdziwa, piękna, słuszna. Niebo ją zsyła, by zaspokoić palące nas pragnienie. I może dlatego, że nie wychyliłem jej do dna, łaknę wciąż i tak już będzie do końca życia.
Słyszałem raz, że pewnego dnia Pan Bóg (o, Stworzycielu, ciągle dziś gadam o tobie!) przechadzając się ze św. Piotrem po Betlejem (to przedmieście Clamecy) zobaczył siedzącą na progu domu kobietę, która była wielce znudzona i smutna. Dobry Stwórca, współczuciem tknięty, sięgnął do kieszeni, wyjął całą garść (około stu) wszy, rzucił jej na kolana i powiedział: „Oto zabawka dla ciebie, droga córko moja!" Kobiecina ocknęła się z odrętwienia i zaczęła polowanie. Ile razy udało jej się schwycić i zamordować zwierzątko, wybuchała wesołym śmiechem. Widać, że wojna to taki sam dowód współczucia boskiego. Chcąc dostarczyć nam rozrywki niebiosa zesłały nam na kark dwunożne wszy, byśmy się mogli czochrać i oganiać; śmiejmyż się tedy wesoło. Robactwo jest, jak mówią, znakiem świętości (robaki to nasi ostatni władcy). Radujmyż się tedy w Panu, bracia moi, bo nikt pod tym względem nie jest od nas lepiej zaprowiantowany. A teraz powiem wam (na ucho): cierpliwości! Jesteśmy na dobrej drodze. Mrozy i śniegi nie trwają długo, kanalie wojenne i dworskie pójdą sobie precz! Zostanie poczciwa ziemia i my zostaniemy... a to grunt! Będzie rodziła dalej, po staremu.
Był zdania, że świat to materac, w którym każdy ma swój wyleżany dołek. Leżał w swoim dołku i nie lubił, by trzepano materac.
Przyznaję wam obu rację i jeszcze kilku innym, którzy by twierdzili coś wprost przeciwnego. Nie ma o czym gadać. Moi drodzy, chcąc się przekonać, co się posiada, trzeba spisać na papierze wszystkie pozycje i dodać do siebie. Niech każdy zgłosi swe poglądy, a razem dadzą może prawdę. Prawda pokazuje wam figę, ile razy chcecie ją pochwycić, drwi sobie z was. Świat, moje dzieci, można wytłumaczyć na różne sposoby, bo każdy sposób oświetla go tylko z jednej strony. Wierzę we wszystkie wasze bożki pogańskie i chrześcijańskie oraz w dodatku w boga rozumu ludzkiego.
Dam sobie uciąć rękę, jeśli się mylę, ale twierdzę, że za jakieś czterysta lat wnuki i prawnuki nasze, z takim samym upodobaniem jak my dziś, będą sobie zdzierać skórę z grzbietu i obcinać nosy. Myślę nawet, że dojdą do większej doskonałości i wynajdą co najmniej czterdzieści nowych sposobów przenoszenia się wzajem na tamten świat. Ale wiem i twierdzę stanowczo, że nikt nie wynajdzie nowej, lepszej metody picia, i nie wierzę, by ci następcy nasi umieli to czynić lepiej ode mnie.
Mowy patetyczne, wiersze na poczekaniu, pomysły karkołomne, oto co ci do smaku! To ludzi rozpłomienia i palą się na obu końcach. Ale my... my kładziemy na stos tylko suche konary, grube zaś drzewo mamy porządnie poskładane na zimę pod dachem. Fantazja daje ucieszne widowiska rozumowi, który siedzi sobie w wygodnym fotelu i kiwa uprzejmie głową. Wszystko mnie bawi. Teatr mój to świat cały. Z fotela śledzę przebieg komedii, oklaskując uciesznych śmiałków; biorę udział w igrzyskach rycerskich i królewskich fetach i krzyczę bis tym, którzy karki kręcą na scenie. Czasem dla zwiększenia przyjemności udaję, że biorę to wszystko na serio, i staję się na chwilę aktorem. Ale nie tracę nigdy świadomości, iż to tylko farsa.
Naucz mnie, kosie, twojej sztuczki odradzania się o brzasku każdego dnia wciąż z jednakową wiarą.
Zbyt często bywałem w teatrze i dlatego byle głupstwa traktować serio nie umiem.
Nie żałuj niczego, droga łasiczko! Pamiętaj, że czyśmy się kochali, czy nie, to teraz rzecz bez znaczenia. Minęło, przeszło... a to, co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr.
Popić przed pracą, popić po pracy – piękne życie. Widzę wkoło siebie ludzi gniewnych i słyszę wyrzekania. Wypominają mi, żem się nie w porę wybrał ze śpiewaniem w tak smutny czas. Nie ma żadnego smutnego czasu, są tylko smutni ludzie. Nie zaliczam się do tej bandy, Bogu dzięki!
Jeśli tylko wierzysz, zobaczysz wszystko, co chcesz widzieć
Wiedziony zarówno poczuciem sprawiedliwości, jak i wrodzoną przekorą, stwierdziłem, że należałoby karać obu jednako; słuchając zaś tego, co gadają ludzie, można by sądzić, że jedyne nieszczęście, jakie nas gnębi, to plaga włoska, a przecież nie brak nam ani klęsk innych, ani domowych łobuzów. Wszyscy orzekli zgodnie po moim wywodzie, że jeden łobuz włoski wart trzech naszych, a trzech uczciwych Włochów (o ile się tylu znajdzie w ogóle) niewartych trzeciej części jednego porządnego Francuza. Zauważyłem, że ludzie wszędzie są ludźmi, świnie zaś świniami i że należy kochać każdego porządnego człowieka, nawet choćby był Włochem. Rzucili się na mnie wszyscy i oświadczyli, że moja opinia ich wcale nie dziwi, albowiem znany jestem jako stary osioł, czerwona gęba, wiercipięta, wagabunda i włóczęga po wszystkich gościńcach.
Przyjacielu, nie odkładaj nic na godzinę szczęścia, bo szczęście pije się na gorąco.
Ach, jakże serdecznie współczuję z wydziedziczonymi, którzy nie znają rozkoszy czytania!
Jestem prawicą Boga, a jeśli mnie zabraknie, Pan Bóg zostanie mańkutem.
Trzeba bowiem kochać dzieło sztuki tak, jak kocha się kochankę: całą namiętnością, duszą i ciałem.
Zacząłem przeglądać książkę z miną łaskawą, wodząc spojrzeniem po wierszach, niby po smudze rzeki. I nagle… nagle wzięło mnie, powiadam wam, moi państwo… co za połów!
Jakżem bogaty! Każda opowieść to karawana przywożąca mi z Indyj czy Dalekiego Wschodu drogocenne metale, ogromne beczki starego wina, dziwaczne zwierzęta i branki wojenne. Śliczne, szelmy! Co za piersi, biodra, uda, zady! A wszystko to moje. Mocarstwa powstawały, kwitły i zamierały dla mojej wyłącznej rozrywki.
Poczciwi to ludzie, gotowi zawsze przyjść z pomocą człowiekowi, gdy wiedzie zacięty bój z dzbanem.
Wszyscy przybyli, jak i ja, chcąc się napatrzyć do syta, nasłuchać, napić opowiadań tak, by można powtarzać to, czego się nie widziało.
Gdy jednak sprawa dotyczy życia, mylę się niemal zawsze. Życie drwi z naszych forteli, a wyobraźnia jego przekracza o wiele naszą. To zajadła kumoszka! Pod jednym jeno względem nie wysila się na wielkie urozmaicenie historyjki, a mianowicie jej końca. Wojny, miłostki, facecje – wszystko to kończy się nurkiem w dziurę znaną dobrze. Pod tym względem życie powtarza się do niemożliwości.
Wszak małżeństwa nie kojarzą się dla zabawy. Każdy to wie, ale nie wszyscy wyciągają praktyczne wnioski! – mawiała. – Trzeba mieć rozsądek. Szukać miłości u męża to takie samo głupstwo jak chcieć czerpać wodę przetakiem. Nie jestem głupia, przeto nie pożądam rzeczy, które są niemożliwe do osiągnięcia. Zadowalam się tym, co posiadam, nie żałuję niczego.
Nie można żądać od kobiety, by podzielała nasze marzenia. Kobieta to połowica mężczyzny. Tak, ale która połowa? Górna czy może dolna? To tylko pewne, że nie można się z nią porozumiewać mózgiem. Każda z połówek ma własną szkatułkę z szaleństwami. Z babą można się porozumieć jeno sercem. Bardzo mi to łatwo przychodzi.
W pewnym wieku można zakochać się w miotle ubranej w spódnicę.