Najnowsze artykuły
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
- ArtykułyBracia Grimm w Poznaniu. Rozmawiamy z autorkami najważniejszego literackiego odkrycia tego rokuKonrad Wrzesiński2
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać5
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Wiesława Śmiałkowska
1
7,5/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,5/10średnia ocena książek autora
2 przeczytało książki autora
0 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Biuro matrymonialne czyli o Wandzie, która chciała Niemca
Wiesława Śmiałkowska
7,5 z 2 ocen
2 czytelników 1 opinia
2002
Najnowsze opinie o książkach autora
Biuro matrymonialne czyli o Wandzie, która chciała Niemca Wiesława Śmiałkowska
7,5
Niepozorna, mała książeczka, lekka, nieco ponad 100 stron. Stosunkowo trudno dostępna na rynku jako takim, ale za to jest w mojej uczelnianej bibliotece.
Książka jest retrospekcją działalności autorki jako swatki w biurze matrymonialnym. Pierwsza część to opowiadanie o tym, jak w ogóle doszło do założenia przez nią takiej działalności, pierwsze doświadczenia w tej dziedzinie. Pierwsze strony tej części delikatnie mnie rozczarowały. Spodziewałam się czegoś innego, choć czego dokładnie, to sama nie wiem. Ale czytało się lekko, bez oporów, więc czytałam dalej. I dobrze. Po 40 stronach krótka opowieść o początkach się kończy i zaczynają się raz dłuższe a raz krótsze rozdziały o kilku klientach i klientkach biura. I to już czyta się dużo przyjemniej niż pierwszą część, pewnie dlatego, że raczej właśnie takich historii człowiek się spodziewa, kiedy sięga po tę pozycje, a nie z racji tego, że ten początek jest jakiś "gorszy". On jest potrzebny, szczególnie że błahość tego, jak doszło do założenia biura, może zadziwić i zmusza do zmiany oczekiwań wobec tej pozycji. Od strony technicznej – irytują błędy w tekście. O ile na spację między słowem a przecinkiem można jeszcze przymknąć oko, to źle przeniesiony do nowej linijki lub niepoprawnie odmieniony wyraz jest już irytujący. Na szczęście nie ma tego aż tak dużo, choć zdecydowanie za dużo na pozycje, która ma ledwo 130 stron.
Próby swatania, jak można się spodziewać, raz kończą się dobrze, innym razem źle, choć wyraźna była tendencja do tego, by z każdym kolejnym rozdziałem pokazać coraz trudniejsze, nawet skrajne, historie. I to ma swoje plusy i minusy, bo o ile pokazanie, że nie zawsze jest pięknie i można się nieźle przejechać, jest też potrzebne, to niestety przez to, że te ciemne przypadki dominują w drugiej połowie książki, zapominam się o tych dobrych.
Przez rozpoczęciem lektury i w trakcie, nurtowało mnie pytanie, czy opowiedziane tu historie i punkt widzenia są aktualne. Bo przecież historie pochodzą z czasów wprawdzie nie tak odległych, ale jeszcze tych, kiedy w Niemczech walutą była marka, Polski nie było w Unii, a i członkiem NATO była ledwo 3 lata i na wielkiej arenie międzynarodowej w sumie dopiero raczkowała. I nie można oczekiwać, że nie miało to wpływu na relacje i stosunek Niemców i Polaków do siebie nawzajem, co zresztą widać. Panowie z Niemiec uważają, że tylko polska żona może im dać to, czego potrzebują, bo jest dobrą gospodynią i "nie jest tak wyemancypowana jak ich krajanki", a Polki, w bardzo różnym wieku, szukają Niemca na męża, by się wyrwać z biednej ojczyzny, a jak naprawdę połączy je z kimś miłość, to czemu by nie?
Książka pokazuje główną wadę biur matrymonialnych z tamtego okresu – pośpiech. Podkreślane jest, że w tym, czy ludzie się sobie spodobają, biuro już nie pomoże i nie należy się spieszyć, a jednak panie z Polski przyjeżdżają od razu do domów panów, zostają tam na tydzień i właściwie podejmują decyzję – tak / nie. Wymagania jednej i drugiej strony? Często nie do spełnienia i dobrze kończące się historie odebrałam raczej jak fart, fuks właścicielki biura niż jej faktyczną pracę w dobieraniu do siebie partnerów. Być może to dlatego, że o samych procedurach doboru od strony technicznej napisano niewiele. Głównie pokazana jest relacja swatki z klientami, opowiedziane są historie klientów, pokazane to, jak wszystko swatka czasem przeżywa. Trochę jak ckliwe romansidło, tylko że tu swatka "romansuje" z klientami…
Jednak to chyba tak naprawdę nie jest ważne. Liczy się bardziej pokazanie ludzi, dwóch narodów żyjących obok siebie od stuleci.
Jak te relacje Polek z Niemcami są opisane? Tak, jak można by się tego spodziewać. Po prostu po ludzku. Raz jeden Niemiec jest taki, drugi zupełnie inny. Jedna Polska wierzy, że za Odrą znajdzie swoją wielką miłość, inna jest oszustką i chce wycyckać bogatego Niemiaszka z kasy. Tutaj tak naprawdę nie ma dwóch narodów. Są ludzie – kobiety i mężczyźni, którzy chcieli spróbować szczęścia w biurze matrymonialnym. Bo czemu nie? Kto miałby im zabronić szukać szczęścia, niezależnie jaką formę w ich definicji miałoby ono przyjąć?
Czy do opisanych historii pasują tu słowa "typowy Niemiec", "typowa Polka"? Jeżeli trzymamy się stereotypów, to w sporej mierze tak. Tylko na czym miały się opierać oczekiwania tych ludzi w tamtym czasie, jeśli nie na tym, co się o tej drugiej zasłyszało, co sobie człowiek wyobrażał, dopowiedział? Nie było otwartych granic, nie jeżdżono przez granicę od tak, na urlop. Ze Wschodu jechano na Zachód do pracy, do walki o lepsze jutro, a z Zachodu na Wschód… albo jak się miało polskie korzenie albo jak już się miało polską żonę. I czy kogokolwiek można tu za cokolwiek winić? No nie.
Emocje, uczucia, skrajności, dziwactwa ludzkie, naiwności, fakt, że ludzie są po prostu różni i wpisana w ich dowodach narodowość nie definiuje ich jako człowieka, pozostają aktualne i ponadczasowe.
Wzajemne wyobrażenie Niemców jako narodu o Polakach jako o narodzie i odwrotne jest, mam szczerą nadzieję (a i na szczęście moje doświadczenia też to potwierdzają),już nieaktualne i z minionej epoki, kiedy to dzieliły nas granice trudne do przekroczenia, a które przez ten czas od 2002 do 2016 już zdołaliśmy przekroczyć i zlikwidować, a które dotyczyły nie tylko kwestii kontroli paszportowej na namacalnej granicy.