Obietnica raju Robert Browne 6,5
ocenił(a) na 89 lata temu Z twórczością tego autora spotykam się po raz pierwszy i czuję się miło zaskoczona, bo wybór książki był równie spontaniczny jak jej zakup.
Z opisu książki niewiele możemy dowiedzieć o fabule książki. Z jednej strony jest to dobre, ale z drugiej nie koniecznie. I zaczynając czytać nie miałam pojęcia o czym to dokładnie będzie. Jedyne co wiedziałam to, to że będzie to o aniołach i demonach co bardzo mnie kręci w powieściach.
W dziwnych okolicznościach ginie piosenkarka muzyki chrześcijańskiego popu. Śledztwem zajmuje się agentka Bernadette Callahan, a pomaga jej w tym Sebastian LaLaurie - ekspert od okultyzmu. Dziwne poszlaki prowadzą ich do tajemniczych Custodes Sacri. Od tamtego momentu już oni sami nie są bezpieczni. A upadłe anioły, które pragną powrotu swojego króla, rozpętają piekło na ziemi.
Pierwsze rozdziały to była dla mnie jakaś czarna magia. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Wszystko LaLaurie był ciągle podekscytowany odkrywanymi rzeczami, a Callahan wręcz przeciwnie, podchodziła do wszystkiego sceptycznie i to było dla mnie bardzo naturalne zachowanie. Nutka tajemnicy jaka wystąpiła w powieści jeszcze bardziej zachęcała mnie do czytania i czasami nie mogłam się wręcz oderwać. Dało się zauważyć, że autor inspirował się Rajem utraconym i myślę, że nikt nie mu tego za złe. Z resztą przy każdym nowym dziale umieszczał cytat właśnie z tej księgi. Znalazłam w niej też wiele odwołań do religii. Koniecznie muszę wspomnieć o świetnych opisach akcji, jak i miejsc. Jednym z opisanych miejsc były Zaświaty. Tak super mi się to czytało. Ogólnie lubię czytać czyjeś wyobrażenia tego jak wygląda niebo, piekło czy zaświaty. Jak dla mnie najlepszymi bohaterami były najwyższe w hierarchii Upadłe Anioły. No postacie cudownie skonstruowane. Czasami jednak śmieszyło mnie to jak LaLaurie i Callahan uciekali z opresji, a myślę że normalnie nie mieli by szans w większości przypadków.
tak się szybko zmieniało, że nie sposób byłoby to ogarnąć. Jak dla mnie ciągle pojawiający się nowi bohaterowie to lekka przesada. Ale dalej dałam się wciągnąć i wszystko szło jak należy.
Powiem szczerze, że okładka urzekła mnie spoją prostotą. Ciemne niebo, spadający z nieba, prawdopodobnie Lucyfer. I czego chcieć więcej w projekcie?
Podsumowując, polecam książkę każdemu. Jestem nią zaskoczona, bo nie spodziewałam się takiego czegoś. Sądzę, że powieść oczaruje każdego kto interesuje się, może nie tyle co religią, ale niebem i piekłem.