Frid Ingulstad (ur. 4 września 1935 w Oslo) – norweska powieściopisarka. W 2006 roku sprzedała 420,000 książek w Norwegii, co sprawiło, że uzyskała największe wyniki sprzedaży swoich dzieł w kraju. Swoją pierwszą powieść napisała w wieku 29 lat. Uwielbia bajki, zarówno czytać jak i pisać, chętnie opowiada je wnukom. Wybrana bibliografia: - "Cecilia" - "Kristina" - "Królewna Kristin" - "Przeklęte srebro" - "Mnich" - saga "Królowe Wikingów" - saga "Wiatr Nadziei" - saga "Przepowiednia księżyca"http://www.ingulstad.no/
Miałam przymusowy dłuższy postój, więc żeby się nie nudzić sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę, które wożę ze sobą w razie takich sytuacji. Po zapoznaniu się z opisem książki stwierdziłam, że może to być ciekawa historia.
Pewnego letniego dnia 1256 roku Audun, młody zakonnik, tuż przy budowanej wówczas wspaniałej katedrze w Nidaros spotyka córkę jednego z rzeźbiarzy, piękną jasnowłosą Ingeborg. Od pierwszej chwili rodzi się między nimi więź, która z czasem przekształca się we wzajemne zauroczenie, a później w prawdziwą miłość. Choć Audun nie z własnej woli wybrał życie w klasztorze, jako mnich ma obowiązek poddać się surowej zakonnej regule. Nie potrafi jednak stłumić gwałtownej namiętności, a kiedy okazuje się, że jego ukochaną interesuje się również okrutny
i żądny władzy przeor klasztoru, dochodzi do tragedii. Mimo że od tamtych wydarzeń minęło już wiele stuleci, w murach starej katedry wciąż rozbrzmiewa ich echo.
Zdecydowanie nie jest to jakieś ckliwe romansidło. I czyta się dość ciężko. Ale to chyba ze względu na całą historię. Powieść zaczyna się ciekawie. Młoda dziewczyna na wykładzie słyszy wzmiankę o duchu w katedrze w Nidaros. Niedługo potem od swojej gospodyni dostaje materiały dotyczące ducha tajemniczego mnicha. Oczywiście cała ta historia wciąga ją ale na tym koniec. Więcej jej nie widzimy.
Auduna poznajemy jako dziecko, które przez przypadek dowiaduje się, ze już w kołysce został przeznaczony do klasztoru. Tak niestety było w zamierzchłych czasach. Ziemi było mało, więc żeby nie rozdrabniać i tak niewielkich majątków wszystko dziedziczył najstarszy syn. Młodsi mogli ewentualnie szukać szczęścia
w wojaczce lub tak jak Audun przeznaczani byli do stanu duchowego. Który zresztą na wyższych szczeblach był bardzo dochodowy. Jednak nasz bohater trafia do klasztoru benedyktynów o zaostrzonej klauzuli a do tego jego przeor jest człowiekiem pozbawionym wszelkich skrupułów. Przez cały czas szkoda mi było chłopaka, który zdecydowanie nie nadawał się do tego typu życia. A jakby tego było mało zakochuje się w dziewczynie, która ma mroczny sekret. Od samego początku miałam wrażenie, że cała ta historia źle się skończy. Mimo, że los wydawał się uśmiechnąć w końcu do bohaterów książki. Niestety, moje przeczucia sprawdziły się. Zakończenie nie spodobało się mi zdecydowanie. Inna rzecz, że autorka nie wróciła do wątku Linn, młodej studentki, którą poznajemy na początku.
Po skończeniu książki miałam jakiś niedosyt. Byłam nastawiona na to, że mam w ręku romansidło a okazało się, że to dramat w czystej postaci. Jednak nie w tym rzecz. Odniosłam wrażenie, że autorka wprowadziła kilka wątków pobocznych, których nie pociągnęła dalej. Samo zakończenie jest... Sama nie wiem jakie mam odczucia wobec tej książki. Myślę, że każdy powinien przebrną przez nią sam, nie sugerując się niczyją opinią.
Saemundgård spłonął i wszyscy mieszkańcy stracili dach nad głową. Ponadto w okolicy zaczyna się szerzyć nowa zaraza. Ingebjørg z mężem planowali zamknąć drzwi gospodarstwa, nikomu nie otwierać i w ten sposób uchronić wszystkich przez zarażeniem. Niestety wszystko spłonęło i oboje zdają sobie sprawę, że cała rodzina powinna uciekać ale sami nie wiedzą dokąd?
Dalsze losy pięknej Ingebjorg, wciągnęły mnie tak jak poprzednie tomy. Przyznaję, bywały momenty, że byłam już zmęczona tą ilością nieszczęść jakie spadały na główną bohaterkę. Mimo to czytałam dalej i zawsze znalazło się coś co mnie zaskoczyło i czytałam do późnych godzin nocnych bo byłam ciekawa co będzie dalej.