W drodze do siebie Izabella Drozd 8,3
ocenił(a) na 628 tyg. temu Zimno i ponuro, listopad nie jest moim ulubionym miesiącem. Świat tonie we łzach deszczu i błota, wiatr targa wszystko sprawiając, że dni wydają się jeszcze zimniejsze. Do tego szybko zapadająca ciemność, mam ochotę na miesiąc urlopu, zakopać się w kocyk i przetrwać. A co zrobię? Będę morsowała, maszerowała z gołymi nogami (rajtom nadal mówię nie),nosiła kolorowe sukienki i na przekór wszystkim depresyjnym zjawiskom śmiała się w głos.
Pomagają mi zawsze książki, mój port spokoju, ciszy i ogromu emocji. Tym razem trafiłam na powieść #wdrodzedosiebie i nie była to podróż oczywista. Porusza ważny temat handlu ludźmi, ucieczki do innego kraju, poszukiwaniu miejsca dla siebie – obecnie jest to bardzo często opisywany proceder, przestaje być tematem tabu, a przytrafić może się każdemu, najlepszym przykładem Romina. Emigranci, uchodźcy, poszukiwacze pracy i niebieskie ptaki, ludzie oczekujący lepszego życia w nowym otoczeniu. Młode dziewczyny odzierane z godności, podstępem zachęcane do podejmowania decyzji o pracy gdzieś dalej za duże pieniądze, zarobione w łatwy sposób, bo praca czeka… oj czeka.
Wprawdzie nie złapałam wspólnego rytmu z bohaterką, uwierała mnie, coś zgrzytało w naszej relacji od początku, jednak temat i płynność historii tak zaciekawiła, że przymknęłam oko na drobiazgi. W opisie, na okładce zawarto za dużo odpowiedzi, wiem, miały zaciekawić, ostatecznie podpowiadały, a szkoda, bardziej enigmatyczna zachęta byłaby stosowniejsza i zwracała uwagę na zawartość książki. Na szczęście słowo pisane zawsze można skorygować.
Autorka ma niewątpliwy talent do snucia opowieści, płynnego rozpisania, gładko przechodzi z jednego wątku, w kolejny. Używa „barwnych” słów, wersy brzmią kwieciście, wręcz, jak muzyka, pomimo że dotyczą spraw mrocznych.
„Uczucie jest jak słoneczne ciepło dla serca. Zgaszone cierpieniem już nigdy nie zapłonie tym samym blaskiem”.