Piotr Wróblewski – na co dzień pracuje jako dziennikarz internetowy, prasowy i radiowy. Od 2015 roku związany z Polska Press. Pisze o nowych inwestycjach i sprawach Warszawy dla portalu warszawa.naszemiasto.pl. Poza tym przeprowadza rozmowy dla gazety „Polska Metropolia Warszawska”, w tym do weekendowych wydań magazynowych. W przeszłości pracował również dla Radia Kolor i Radia Warszawa. Pochodzi z Pomorza, z Redy.
Najlepszy reportaż, jaki przeczytałam w tym roku - o tym jak blisko, a zarazem jak daleko, byliśmy od uruchomienia w Polsce pierwszej elektrowni atomowej, która powinna działać już od 30 lat. Zrealizowany w konwencji reportażu śledczego, podbudowany źródłami (w tym odtajnionymj aktami SB),okraszony ciekawostkami i pełen rozmów z osobami bezpośrednio zaangażowanymi w przedsięwzięcie (zarówno pro jak i kontra),jest dynamiczną i wciągającą lekturą dla szerokiego grona odbiorców - ja sięgnęłam po niego jako fascynat historii atomowej Czarnobyla, a przy tym inżynier i mieszkanka okolic Bełchatowa, największej elektrowni w Polsce, która zapewne za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat stanie się elektrownią jądrową.
P.S. To także uniwersalna historia o Polakach i przestroga w obliczu decyzji o (kolejnej) budowie pierwszej polskiej "atomówki".
Reportaż Piotra Wróblewskiego przypomniał mi o dzieciństwie oraz żywych dyskusjach przy rodzinnym stole o nieudanej budowie elektrowni jądrowej „Żarnowiec”, a także o szkolnych pogadankach na temat historii regionalnej. Urodziłem się w Wejherowie i dorastałem w Lęborku. Obu miejscowości nie ominęły zmiany budowlane z ubiegłego stulecia, które miały przybliżyć Polskę Ludową do realizacji atomowych planów na wzór Związku Radzieckiego. Piotr Wróblewski przedstawia historię jednego z największych, a zarazem najkosztowniejszych przedsięwzięć energetycznych w kraju od chwili powzięcia decyzji o jego realizacji, aż do momentu likwidacji tego, co udało się posadowić na terenie zlikwidowanego Kartoszyna. Przez cały okres budowy żarnowska elektrownia była kością niezgody pomiędzy specjalistami ze świata polskiej nauki, partyjnymi towarzyszami, lokalną społecznością oraz aktywistami na rzecz bezpieczeństwa ekologicznego. Piotr Wróblewski prowadzi z nimi liczne rozmowy o niespełnionych nadziejach albo o poczuciu ulgi z powodu porzucenia pomysłu realizacji atomowego snu. Autor nie opowiada się po stronie przeciwników i zwolenników nieudanego przedsięwzięcia jądrowego, lecz na podstawie zgromadzonych informacji z najróżniejszych źródeł, stara się z kilku perspektyw wyjaśnić przyczyny niepowodzenia w posadowieniu oraz uruchomieniu reaktorów jądrowych nad Jeziorem Żarnowieckim. Tworzy reportaż śledczy i dąży do uzyskania odpowiedzi na stawiane przez siebie pytania o powody zaprzestania budowy obiektu po 1989 roku. W wielu fragmentach zaskakuje dynamiką zdarzeń wokół przyszłej elektrowni oraz związanych z nią ludzi. „Żarnowiec” przypomina powieść, w której do samego końca ważą się losy atomowego snu w polskim wydaniu. Traktuję tę pozycję bardzo osobiście i dziękuję autorowi za poświęcony trud. W trakcie tej nostalgicznej podróży w czasie, uświadomiłem sobie wielość zmian, jakie przyniosła na Pomorzu elektrownia jądrowa, której przecież nigdy nie wybudowano.