Literatura wybitnie kobieca. Trochę płytka i powierzchowna opowieść o kobiecie "żyjącej pod prąd". Ktoś napisałby odważnej i łamiącej zasady - ok - zgoda, ale to trąci banałem. I taka jest ta opowieść - przewidywalna i z happy endem gdzieś w tle. Co nie zmienia rzeczy, ze Indie lat 50tych przedstawione są barwnie, sugestywnie, wyjątkowo ciekawie. Słychać szum wielkiego miasta, widać gamę kolorów, małych bosonogich chłopców i eleganckich kobiet w przepięknych sari, czuć aromat gotowanych potraw, niemal ich smak na języku, zapach biednych dzielnic i splendor posiadłości wyższych klas (kast). Nieznane, egzotyczne zwyczaje w zasięgu ręki (oczu). Anglicy i Hindusi. Przeszłość i teraźniejszość (lat 50tych). Mocno zakorzenione tradycje i nadchodzące zmiany. Czyta się przyjemnie.
Też macie wrażenie, że czasem to książka wybiera kiedy mamy ją przeczytać?
Tak właśnie miałam z powieścią "Malowane henną".
Mamy rok 1955. Indie, które wyzwoliły się spod władzy Brytyjczyków.
Główną bohaterką jest Lakszmi. Kobieta, która uciekła od męża kata, by znaleźć lepsze życie.
Dzięki teściowej poznała tajniki ziołolecznictwa, a po ucieczce poznaje sztukę malowania henną.
Z małą pomocą trafia w końcu do Dźajpuru, gdzie zaczyna zdobywać posłuch u kobiet z wyższych sfer. Dzięki swemu talentowi do malowania pięknych wzorów oraz wiedzy z ziołolecznictwa ma coraz więcej klientek.
Niestety wszystko zmienia pojawienie się męża oraz młodszej siostry, o której nie miała pojęcia.
"Malowane henną" to opowieść o podziale klasowym, o tym jak plotki mogą zniszczyć cudze życie. Możemy również zobaczyć jak tradycja miesza się z kulturą Zachodu.
Dzięki tej książce mogłam zagłębić się w kulturę Indii, lepiej poznać trudy podziału na kasty i przypisane role.
Jeśli interesujecie się kulturą Indii lub chcecie ją poznać to sięgnięcie po "Malowane henną" będzie świetnym wyborem.