Zaczynałam z dużym apetytem, skończyłam z małą niestrawnością.
A przepadam za ilustracjami tego typu. Szczegóły, detaliki, małe elementy od zawsze mnie uwodziły. U Perriota jest ich całkiem sporo i to w połączeniu z przemyślaną paletą kolorów, która zmienia się rytmicznie przy przewracaniu kartek.
Lubię też złowieszcze komiksy o świecie wyniszczonym działalnością człowieka, gdzie deficyt zasobów i nierówności społeczne rzucają cień na całą planetę.
Ale ta historia po prostu się zmarnowała. Nie mogłam znieść zbyt prostych, nagłych i płytkich rozwiązań fabularnych. Zalała mnie fala naiwności, rozczarowały zwroty akcji, przytłoczyły nieciekawe pomysły. Szkoda, bo miałam większe oczekiwania po pierwszym na polskim rynku komiksie nagradzanego we Francji autora.
Wciągająca przygodówka science fiction o pasterzu Jarrim, który na skutek eksperymentów klimatycznych stracił swoje stado dinozaurów, dorobek życia, którym przodkowie zajmowali się od pokoleń. Akcja toczy się w epoce Wielkich pustyń, a światem rządzi sztuczna inteligencja zwana Siecią. Bohater kierowany rządzą zemsty, wyrusza do Stacji 3703 w poszukiwaniu sprawcy i tam przygoda się zaczyna.
Świetny komiks w pięknym wydaniu.
Połączenie prehistorii z przyszłością.
Ostra kreska idealnie pasuje do klimatu science fiction, a ilustracje są bogate w szczegóły.
Kilka wątków można przypisać do sytuacji, jaka obecnie dzieję się na świecie i jest to lekko przerażająca wizja :D