Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Grzegorz Suder
1
7,1/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
43 przeczytało książki autora
69 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Sprint Piotr Kuzio
7,1
Na początku warto zaznaczyć, że powieść napisali informatycy, realia są więc wiarygodne. Co zresztą widać. Nawet niektóre rozmowy pracowników są autentyczne. Zatem ogromny plus za podejście do tematu – bycie w swoim żywiole i pisanie, o czym się wie.
Książka grzeszy objętością, bo ma aż 758 stron (na moich ustawieniach),jednak czyta się ją szybko, głównie dlatego, że jest bardzo dużo dialogów, a mało opisów. Akcja rozgrywa się przeważnie w wielkiej korporacji-biurowcu, gdzie pracuje ponad dwa tysiące osób (o ile dobrze pamiętam),ale fabuła skupia się na ludziach z jednego działu. Nie są podane lokalizacje czy miasta, a nazwiska świadczą o multikulturowych pracownikach, co jest dobrym polem dla wyobraźni czytelnika. W budynku zostają znalezione zwłoki młodego pracownika; obrażenia, ułożenie i obecność nietypowych przedmiotów obok świadczą o tym, że nie był to raczej wypadek. Od tej pory zaczyna się śledztwo policji, przeplatane z pracą w korporacji, prokuraturze, innych firmach informatycznych i prasie. Akcja toczy się wolno, jednak ostatnie 100 stron to mamy trzymający w napięciu film akcji.
Książka ukazuje, co naprawdę obecnie dzieje się w wielkich korporacjach, gdzie człowieka traktuje się jako resources. Zabójstwo jest smutne, ale nie dlatego, że nie ma już pracownika, lecz oznaczać to będzie opóźnienie w projektach. Trwa wyścig szczurów, nieuczciwa konkurencja. Pracownicy są zmuszani nawet do zabaw przedszkolnych, co według kołczów i speców od psychologii ma integrować zespół. Często można zapomnieć, że mamy do czynienia z kryminałem, bo pojawiają się kolejne spiski i zmowy pracowników, mające na celu wywalenie kogoś z pracy czy nawet wsadzenie do więzienia.
Tekst pisało kilka osób, jednak nie jest to wyczuwane – redakcja dobrze ujednoliciła style. Bardzo podobał mi się poważny, analityczny charakter. Informacji pojawia się dużo, więc po drodze jest zadanie dla czytelnika, by i on mógł sobie wytypować mordercę. Łatwe wcale to nie jest, bo ślady wskazują na inne osoby. Pod koniec pojawi się więc zaskoczenie.
Dużym plusem jest dla mnie to, że nie ma tu żadnych romansów, seksów i miłostek, jedynie wzmianki, że ktoś tam zdradza żonę z osobą z pracy.
Ogólnie powieść ma poważny charakter, ale pojawiają się też sceny komiczne, jak z walką pracowników z automatyczną ubikacją ;).
To teraz trochę o tym, co mi nie podpadło.
Było nieco zbędnych, krótkich scen, nieistotnych fabularnie, które miały chyba na celu pokazanie życia prywatnego bohaterów, może zbudowanie klimatu.
Większość bohaterów (a mamy ich sporo) nie jest szczególnie wyróżniająca się, przez to długo się gubiłam i musiałam zaglądać do ściągi na początku, gdzie podany jest wykres ze strukturą działu i nazwiskami. Zapamiętałam jedynie osoby charakterystyczne, jak „krasnoluda”, pracownika latającego z aeroklubu, policjanta-pijaka czy miłośnika ultramaratonów pieszych.
Pod koniec książki, gdy akcja nabiera tempa, obie strony zaczynają popełniać podstawowe błędy, jak wpinanie komórki do ładowarki w aucie i pokazywanie policji, jakiego auta się używa i gdzie się przebywa, czy zostawianie groźnego przestępcy samego w pomieszczeniu z ubikacjami przez mundurowych.
W epilogu jeden z wątków mógł zostać skrócony, bo powtarzane są te same informacje, które czytelnik zna z fabuły.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z książki, było to wiele dni dobrej i inteligentnej lektury.
Polecam każdemu, kto lubi kryminały przemysłowe, anglicyzmy, terminologię IT (zwłaszcza dotyczącą bezpieczeństwa w sieci) i nie chciałby czytać o wątkach miłosnych.
Sprint Piotr Kuzio
7,1
Szczerze mówiąc, po tytule spodziewałam się zupełnie innej tematyki, ale kiedy zapoznałam się z opisem, poczułam dreszczyk emocji. Fabuła wplata się w moje zainteresowania zawodowe. Nie wiem, jak Wy, ale ja chętnie sięgam po książki, które gdzieś tam oscylują wokół tego, co robię na co dzień, bo nawet kiedy to jest czysta fikcja, to i tak czuję, że jestem w samym środku akcji.
O czym właściwie jest "Sprint"? O firmie RCUS. Tajemnicza nazwa, za którą skrywa się potentat na rynku informatycznym, który wedle wszelkich doniesień zatrudnia tylko najlepszych i właśnie ci najlepsi marzą o pracy u niego. Przede wszystkim chwali się tym, iż jego pracownicy są zadowoleni i bezpieczni. Ale jak to, bezpieczni? To może się coś stać poza przypadkowymi wypadkami w pracy? Lub takimi, za którymi stoi nieprzestrzeganie zasad BHP?
Tutaj ujawnia się kryminalny charakter powieści, ponieważ zostaje znalezione ciało mężczyzny. Okazuje się, że został on zamordowany, a na miejsce zostają wezwani dwaj policjanci, którzy są przekonani o tym, że znalezienie sprawcy to pestka, bo przecież w tejże firmie wszystko jest monitorowane, kamery są dosłownie wszędzie, a już na pewno w laboratorium, gdzie zostało znalezione ciało. Wszystko wydaje się zbyt proste, zbyt oczywiste. Czy policjanci znajdą mordercę? A może sami znajdą się w ogromnym niebezpieczeństwie pośród nieznanej im technologi?
I tak oto, stworzona została historia, w której autorzy pokazują, że kamery, monitoring, karty identyfikacyjne przypisane do konkretnych pracowników wcale nie oznaczają, że człowiek jest w stu procentach bezpieczny i nie jest w stanie się do niego dostać ktoś obcy, a jeśli już coś takiego się wydarzy, to bardzo łatwo tego kogoś zlokalizować i zidentyfikować. W tym wszystkim wątek kryminalny, gdzie prowadzone jest śledztwo dodaje smaczku, bo podinspektor Skalski i komisarz Walczak nie tylko muszą znaleźć mordercę, ale również poradzić sobie ze nowoczesnymi systemami informatycznymi. A w tym będzie miał za zadanie im pomóc spec od komputerów, czyli aspirant Czerski. Standardowo, jak to bywa przy takich sprawach, któryś z policjantów uwielbia sięgnąć po... piersiówkę. Takie to typowe, że już chyba nie dziwi, ale jednocześnie nieco podkręca wyrazistość postaci. Przecież nie muszą być idealne, żeby się je lubiło, prawda? Ja tych dwóch polubiłam niemal od razu.
I jak to w kryminale bywa, tak i tutaj w RCUS poczuć można przez papier atmosferę duszności, niedomówień, pytań bez odpowiedzi i wszechobecnego braku zaufania. Natomiast mam jedno poważne "ale". Nie do końca panowie zrobili porządny research. Fajnie, że rzucane są terminy stricte informatyczne, które pewnie będą większość czytelników tylko irytować (niestety, wiem o tym z realnego życia, rzadko ktoś ogarnia co do niego mówię jak rzucę jakimś terminem, który dla mnie jest oczywisty, bo używam go na co dzień. Pewnie ja czułabym się podobnie gdyby ktoś zaczął mi tłumaczyć chemiczne metody wytwarzania pewnych substancji). I to śledztwo, tak mam wrażenie, że pociągnięte według własnych odczuć i ustaleń na podstawie seriali typu "kryminalne zagadki los Angeles", bo gdyby poczytali nasze rodzime kryminały, gdzie autorzy rozmawiają ze specjalistami, zagłębiają się w śledztwa, to by to wyglądało zupełnie inaczej.
Podsumowując, czyta się bardzo dobrze, pod warunkiem, że przymyka się oko na pewne elementy i nieścisłości. Niestety, kolejny raz, kiedy sięgam po książkę, która jest dziełem kilku osób i mam wrażenie, że każdy próbował na siłę dodać coś od siebie. Zdecydowanie lepiej jest, kiedy ktoś sam tworzy historię po swojemu.
Ostatecznie ode mnie 5/10 gwiazdek i choć czytałam ekstremalnie szybko, to pewnie wynikało to również z tego, że jest to połączenie dwóch dziedzin, które absolutnie kocham, czyli kryminału i IT. Spodziewałam się czegoś lepszego, ale tragedii też nie ma.
Wydawnictwu Zysk i S-ka serdecznie dziękuję za egzemplarz!