Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Martin Coll
1
8,2/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Martin Coll - pisanie traktuje jak osobistą podróż. Refleksję nad tym, czego doświadcza w życiu, odmalowaną w formie mniej lub bardziej abstrakcyjnych metafor. Odbić rzeczywistości. Nierzadko w mocno pokrzywionym zwierciadle.
Pisanie to próba wniknięcia w wewnętrzny świat innych ludzi. Przywołania towarzyszących im emocji, smaku pierwszego pocałunku z goryczką obawy podszytej dziką radością. Dla autora zabawa w pisanie, to zabawa w zgadywanie, kim jesteśmy lub kim moglibyśmy być w zależności od okoliczności. W tym lub w każdym innym świecie.
Autor wiele podróżuje, poznając ludzi z różnych kultur. Nierzadko z trudną do wyobrażenia osobowością. Czuje niegasnącą potrzebę doświadczania życia we wszelkich jego formach. Budzących różne, najlepiej skrajne emocje. I dlatego bardzo ceni sobie prywatność. Dlatego również pisze pod pseudonimem. Z cichą nadzieją, że spotka się to ze zrozumieniem ze strony szanownych czytelniczek i czytelników.
Pisanie to próba wniknięcia w wewnętrzny świat innych ludzi. Przywołania towarzyszących im emocji, smaku pierwszego pocałunku z goryczką obawy podszytej dziką radością. Dla autora zabawa w pisanie, to zabawa w zgadywanie, kim jesteśmy lub kim moglibyśmy być w zależności od okoliczności. W tym lub w każdym innym świecie.
Autor wiele podróżuje, poznając ludzi z różnych kultur. Nierzadko z trudną do wyobrażenia osobowością. Czuje niegasnącą potrzebę doświadczania życia we wszelkich jego formach. Budzących różne, najlepiej skrajne emocje. I dlatego bardzo ceni sobie prywatność. Dlatego również pisze pod pseudonimem. Z cichą nadzieją, że spotka się to ze zrozumieniem ze strony szanownych czytelniczek i czytelników.
8,2/10średnia ocena książek autora
13 przeczytało książki autora
66 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Adria Martin Coll
8,2
Przenosimy się do czasów, kiedy to nie było samochodów, ani podobnych wynalazków cywilizacyjnych. Według autora właśnie w tych czasach funkcjonowały domy dla dzieci, które wcześniej zostały porzucone przez rodziców.
Mała Adria Arleto swoje pięcioletnie życie zaczyna od transportu starym wozem na siano wraz z innymi dziećmi. Ludzie mający nad nimi pieczę w czasie transportu są bez żadnych emocji. Ich oczy są jak puste tafle jeziora, w których widać tylko odbicie patrzącego. W czasie podróży do tajemniczego miejsca zaczynają się kłopoty. Popielatowłosa dziewczynka słyszy tylko rozmowę mężczyzn, później szczęk oręża, a na koniec widzi przez dziurę w sianie martwe ciało spadające w błoto.
Na miejscu, które wygląda, jak więzienie o zaostrzonym rygorze opiekę nad nieletnimi przejmuje człowiek o wielkiej bliźnie na policzku, który nie szczędzi na dzieciach swojego głosu. Po zdezynfekowaniu smrodu wsi i ciężkiej podróży cały oddział pięciolatków zostaje przekierowany na główny dziedziniec. Wysoka, kanciasta wieża wznosząca się aż do chmur nie zwiastuje dla dzieci dobrych przeżyć. Czeka tam na nich nadludzki wysiłek psychiczny i fizyczny.
Pewnego razu kiedy mała Adria dostała rozkaz aby w zimie myć mur na polu, zostaje wywołana do tajemniczego trenera będącego w pewnym sensie obojgiem rodziców dla dziewczynki.
Wyruszając z nim na akcję, dowiaduje się w jakim celu działa Organizacja i, że wśród rekrutów zdarzają się błędy, które trzeba szybko wyeliminować.
Co dziwniejsze, w budynku będącym domem już dla dziesięciolatków, nie używa się imion, są tylko numerki, a zasady są przestrzegane bardzo rygorystycznie, jak w wojsku.
Młodzi awansują na coraz to wyższe stopnie i tym samym są coraz lepsi w byciu zabójcami. Uczą się zabijać, rzucać nożami i znajdować słabe punkty przeciwnika.
Jednak, kiedy Adria już kończy swoją edukację w Organizacji, dowiaduje się, że szybkie gojenie ran na swoim ciele, brak płaczu, nie są wcale przypadkowe. Dziewczyna pochodzi ze starego ludu, który był na ziemi jeszcze przed ludźmi.
Kim jest Adria ?
Książka, która na początku wydaje się typowo młodzieżowa i która ma dotyczyć miłości. Jednak nie o to tu chodzi. Autor postanowił napisać o pięciolatkach, którzy nie mieli tak naprawdę prawdziwego dzieciństwa. Tyko katusze, wysiłek fizyczny i krew. Co najbardziej mnie zaskoczyło, to to kiedy pięciolatka swoje myślenie i zachowanie przekierowała na tok dorosłego człowieka. Podobno Adria ma dorosnąć dwa razy.
W książce również przejawia się pewien wątek miłosny, który niestety na pewną część fabuły tragicznie się urywa i potem wraca w pewnym momencie. Oczywiście w fabule nie zabrakło krwawych scen i trupów. Bardzo się cieszę, że autor dał mi szansę przeczytać tę historię i bardzo się cieszę z jego autografu.
To dopiero pierwsza część opowieści i z niecierpliwością będę czekała na następne tomy.
Ocena: 10/10
Adria Martin Coll
8,2
„Adria” jest debiutem literackim bardzo tajemniczego autora o pseudonimie Martin Coll. Równie tajemnicza jest fabuła tego debiutu, bowiem mimo że z tyłu książki znajduje się dosyć obszerny opis, to nie zdradza on zbyt wiele – książka jest jedną wielką zagadką, nawet podczas samej lektury. Jak możecie zauważyć, okładka również nie naprowadza nas na żaden konkretny trop – możemy się jedynie domyślać, że będzie to przemiana małego kociątka w walecznego tygrysa. I po części jest to dobry kierunek rozmyślań.
Adria to imię małej dziewczynki, którą poznajemy w wieku zaledwie 5 lat. Podobnie jak jej dwóch towarzyszy, którzy zostają zabrani z sierocińca i trafiają do Organizacji, która ma ich wyszkolić na zabójców doskonałych. Szkolenie rozpoczyna się w bardzo młodym wieku – Adria, Mark i Rede spotykają swoich rówieśników i wraz z nimi przystępują do ciężkich, morderczych treningów. W tym miejscu nie ma litości dla nikogo, mistrzowie są bezwzględni i bezlitośni. Dla nich wiek tych dzieci nie ma znaczenia – najważniejszy jest cel szkolenia.
Przyznaję, że gdy tylko dowiedziałam się, w jakim wieku jest główna bohaterka tej powieści, poczułam się lekko zdezorientowana. Zupełnie nie tego się spodziewałam, chociaż trzeba przyznać, że sam pomysł autora na zaprezentowanie metamorfozy zachodzącej w Adrii był udany. Na naszych oczach przemienia się w młodą kobietę, a my widzimy, jaki wpływ na jej charakter wywarło cale szkolenie. Mimo że w wielu momentach zachowanie i sposób wysławiania się Adrii oraz jej małych towarzyszy zupełnie nie przypominał mi małych dzieci, to można by się pokusić o domysł, że o to właśnie chodziło – o wyolbrzymienie tego, co morderczy trening potrafi zrobić z dziećmi. Przemienić je w bezlitosne narzędzia, które są zmuszone szybciej dojrzeć, ale nie znają czegoś takiego jak emocje i współczucie.
Książka obfituje w dokładne i szczegółowe opisy treningów i szkoleń z różnych dziedzin. Nie chodzi o samą walkę i uniki, bowiem perfekcyjny zabójca musi się nauczyć o wiele więcej. Nie brak tutaj trupów i sekcji zwłok, które mają nauczyć młodych adeptów anatomii ludzkiego ciała, nie brak sytuacji, które mają ich pozbawić jakiegokolwiek współczucia i oporów przed zabiciem drugiego człowieka, czasami aż ciężko uwierzyć w to, że małym dzieciom można zagwarantować coś takiego. Jednakże mistrzowie są profesjonalistami i trzeba przyznać, że mimo całego swojego okrucieństwa i zimna, które od nich emanuje, są takie chwile, w których można zauważyć ich opiekuńczość. Cóż, chyba nikogo nie da się pozbawić całkowicie człowieczeństwa… Sama kreacja poszczególnych bohaterów mogłaby być nieco lepsza, ale nie jest najgorzej.
Martin Coll świetnie operuje językiem i jego debiut czyta się naprawdę lekko i przyjemnie. Fabuła jest dosyć prosta, a akcja ograniczona w dużej mierze tylko do jednego miejsca, ale coś czuję, że stało się tak dlatego, że to zaledwie pierwszy tom cyklu, który autor ma w planach. Stanowi świetne i na swój sposób intrygujące wprowadzenie, które ma na celu przybliżenie nam postaci Adrii i zrozumienie, co ukształtowało jej charakter. Myślę, że to wręcz taki prequel i przedsmak tego, co nas czeka – a przynajmniej na to wskazuje zakończenie. W trakcie czytania pojawia się bardzo tajemniczy wątek związany z pochodzeniem Adrii, ale autor nie ujawnia tego sekretu, nawet na sam koniec – odpowiedź na pytanie kim naprawdę jest główna bohaterka zapewne otrzymamy nieco później. Przypomina to nieco historię Celaeny Sardothien…
„Adria” jest naprawdę dobrym i na swój sposób oryginalnym debiutem, który ma w sobie sporo rzeczy godnych uwagi. Przyznaję, że historia nie wciągnęła mnie aż tak mocno, jakbym chciała, ale ostatnimi czasy rzadko której powieści się to udaje. Jednak z pewnością zapowiada ona coś bardzo obiecującego! Książka jest dopracowana i dobrze się ją czyta, a Martin Coll przedstawia swoją wizję w sposób logiczny i sensowny. Jestem przekonana, że w jego głowie jest jeszcze wiele ciekawych pomysłów i o ile rozwiną się one w dobrym kierunku, to może z tego wyjść godny uwagi cykl. Jeżeli autor poradzi sobie z wykreowaniem wspaniałego świata i dodanie bohaterce przysłowiowego pazura, a do tego w ciekawy sposób rozwinie rozpoczętą historię, to ma szansę odnieść spory sukces!
www.bookeaterreality.blogspot.com