Najnowsze artykuły
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant1
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
- ArtykułyByliśmy na premierze „Prostej sprawy”. Rozmowa z Wojciechem ChmielarzemKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyStrefa mrokuchybarecenzent0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Władimir Dajnes
1
6,8/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
8 przeczytało książki autora
41 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Bataliony karne i oddziały zaporowe Armii Czerwonej
Władimir Dajnes
6,8 z 6 ocen
49 czytelników 3 opinie
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Bataliony karne i oddziały zaporowe Armii Czerwonej Władimir Dajnes
6,8
Postaram się krótko, jeżeli mi się uda :) Dajnes na pewno plusuje tym, że wziął się za temat na który niestety powstało niewiele prac, a który gdzieś w głowie każdego kojarzy się z morderczymi komando stojącymi za plecami żołnierzy i strzelającymi do nich celem zainicjowania ataku na wroga. Jak mało o formacjach zaporowych wiedziałem i jak bzdurne miałem przekonania, mogłem odkryć po lekturze tej książki. Oddziały zaporowe były tworzone w ilości ok. 3-5 w każdej armii (średnio było ich w sumie w całych siłach zbrojnych ok. 200). Liczyły one po ok. 200 żołnierzy. Oddziały te jak się okazuje, w większości przypadków ulokowane były na tyłach frontu, przy stacjach, drogach i wyłapywały dezerterów. Analiza statystyk przywoływanych przez Dajnesa pokazuje, że mały procent złapanych był rozstrzeliwany, natomiast w większości przypadków żołnierzy odsyłano do jednostek, ewentualnie stawiano przed Radami Wojskowymi i skazywano na odbycie służby w karnej kompanii. Dajnes posiłkuje się szeregiem wspomnień i rozkazów dot. tych formacji. Opisuje też ich początki w okresie wojny domowej i zarządzanie tymi formacjami przez Trockiego. Mamy tutaj także przytoczony słynny rozkaz Nr 227 podpisany przez Stalina, z jego omówieniem i analizą wpływu jaki wywarł na postępowanie oddziałów zaporowych. Druga część książki koncentruje się na karnych batalionach i karnych kompaniach (pierwsze dla podoficerów i oficerów, drugie dla szeregowców). Tutaj mamy również dziesiątki wspomnień i obraz żołnierzy rzucanych w pierwszej linii na jednostki wroga. Dajnes tłumaczy kto trafiał do tych batalionów, jak ryzykowna była tutaj służba, gdzie śmiertelność ponad 3-krotnie przekraczała śmiertelność w innych oddziałach piechoty, pokazuje schemat służby 1-3 miesiące, ale również podkreśla, że rana jaką żołnierz otrzymał w czasie ataku zmywała karę, przywracała stopnie wojskowe i przywracała żołnierza do swojej jednostki. Mówi również o tym, że wysługa w karnej kompanii liczyła się w schemacie 1 miesiąc w karnej kompanii = 6 miesięcy służby, że po odsłużeniu zasądzonej kary żołnierzy przywracano do jednostek macierzystych. Wiadomym jest, że służba ta była bardzo niebezpieczna i wielu żołnierzy zginęło w atakach na okopy przeciwnika, ale książka pokazuje, że żołnierzy wcale nie popychano do tych ataków strzałami w plecy. Szereg wspomnień odsłania chęć zmazania win przez żołnierzy karnych kompanii, zmazania np. winy ciążącej za ucieczkę z pola walki. Są oczywiście omówione przypadki, że rzeczywiście żołnierzy traktowano źle, że czasem strzelano im nad głowami żeby pchnąć ich do ataku, ale z książki wynika, że to były raczej mało liczne przypadki. Także zestawienie, że przez jednostki karne przewinęło się ok. 427 tys. żołnierzy, co w skali blisko 34,5 mln ogółem powołanych w II wojnie światowej żołnierzy radzieckich było niewielkim odsetkiem (ok. 1,2%) pokazuje, że skala tego zjawiska nie była duża. Co jednak sprawiło, że dałem tylko 6 gwiazdek? Przede wszystkim ciężki styl. Pierwsza połowa książki to wręcz katorga. Czytanie dziesiątków rozkazów cytowanych przez Autora po pewnym czasie nuży. Za dużo mamy również wspomnień, a za mało komentarzy, analiz, podsumowań. Niemalże zupełnie nie ma tematu formowania oddziałów zaporowych, a to co jest, to jak na taką pracę jest zbyt mało. Poza tym wydanie jest średnie, nie ma zupełnie map i zdjęć. Chwali się jednak unikalność podjętej tematyki.
Bataliony karne i oddziały zaporowe Armii Czerwonej Władimir Dajnes
6,8
Nie zależnie od sentymentów, chęci albo niechęci do narodu rosyjskiego jedno trzeba przyznać. Front wschodni, w nazewnictwie rosyjskim nazywany Wielką Wojną Ojczyźnianą, był najbardziej krwawym teatrem działań jeżeli chodzi o II wojnę światową. Książka w względnie wyczerpujący sposób pokazuje historie sztrafbatów. Jak i biurokracje w RKKA, za małą drobnostkę już czekał Sztrafbat, ewentualnie pluton egzekucyjny, Kołyma. Cała książka jest przyrównana do chyba najsłynniejszego serialu o tematyce frontu wschodniego. Sam go widziałem parę razy, i przez pewien czas właśnie miałem takie wyobrażenie sztrafników. Rozstrzelania i owszem zdarzały się, ale na tyłach frontu przed resztą jednostki, a później ponownie posyłano żołnierzy do walki. Niema co kwestionować tego, jest wojna, a na wojnie trzeba sobie jakoś radzić. Dobrze, że teraz jest trochę lepiej. W dobie armii zawodowej i względnego pokoju nikt nie dezerteruje. To co mnie zaciekawiło, to fakt, że wcześniej też tworzono jakieś jednostki karne, oddziały zaporowe. Najciekawiej, i chyba najbardziej absurdalnie karanie żołnierzy wychodziło podczas wojny domowej. Jak już przytoczył autor, zawieszanie kary śmierci nie przynosiło skutków. Prędzej czy później ten człowiek i tak umarł. Jak nie na wojnie, to w latach 30, albo podczas kolektywizacji.