Jesteśmy społecznością, która kocha książki

W poszczególnych rozdziałach śledzimy pozornie niezwiązane ze sobą losy osób, które postanowiły wyrwać się z systemu. Żyją bowiem w nieokreślonym państwie przyszłości, które w pełni inwigiluje swoich obywateli i trzyma kontrolę nad płatnościami, edukacją, karierą. Jak może się wydawać z początku te przejawy buntu z góry skazane są na niepowodzenie. System wydaje się być wszechobecny i odporny za indywidualizm. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem pojawia się nadzieja by skruszyć przysłowiowy mur. Losy bohaterów zaczynają się ze sobą zazębiać, aby w wielkim finale spleść się w jedną całość. Z początku historia wydaje się być lekko oklepanym zbiorem historyjek o walce z systemem. Z każdą stroną fabuła się jednak rozkręca i doprowadza do zapadającego w pamięć finału. Do tego komiksu zachęciła mnie osoba scenarzysty. Stoi za nią nie kto inny jak mistrz Jean Van Hamme. Ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu scenariusz powstał blisko 40 lat temu! Autor takich klasyków jak "XIII" czy "Thorgal" z niebywałą wręcz dokładnością przewidział nadchodzące skutki globalizacji i tego jak system wkradnie się w naszą rzeczywistość. Van Hamme brutalnie daje nadzieję, aby za chwilę ją odebrać. Stawia pytanie o istotę i sens wszelkich rewolucji. No, ale w końcu czy nie jest jak w piosence T.Love, że "każda rewolucja jest dobra tylko na początku drogi, bo potem wszystko zamienia się w system i są potrzebne rewolucje nowe"? Warto mieć ten komiks na swojej półce.