Zacznę od tego, że oficjalna recenzja tej książki na LC jest do bani...
Miałam momenty zwątpienia w trakcie czytania tej książki, ale czytam ją z Fantastycznego DKK i musiałam skończyć całość. Nie żałuję. O ile początek był taki sobie, to później już wciągnęłam tę książkę nosem. Podobał mi się powolny rozpad postaci Sticklanda - i nie chodzi mi tu tylko o palce. Ja rozumiem dokładnie motywy tej postaci. Poznając jego historię zaczynamy rozumieć jego dążenie do absolutnej kontroli.
Z początku szokowało mnie swoiste zestawienie sacrum z profanum - bo tak odebrałam zabieg opisów prawie że mistycznych z brutalnymi zbrodniami, czy rażącymi nadużyciami, nietolerancją, rasizmem, wykorzystywaniem seksualnym.
Z tego co pamiętam to film miał więcej tej baśniowości, ale nie był taki brutalny. W sumie porównywanie książka-film zawsze jest krzywdzące w stosunku, do którejś z form.
Wczoraj późnym wieczorem zacząłem czytać Żywe Trupy. Więc na razie ocena początku. Wrócę z kompletną opinią, na pewno. Czyta się to rewelacyjnie. Wnikliwe opisy, które doskonale opisują początek pandemii, reakcje umarłych, ponownie ożywionych oraz ludzi, którzy doświadczyli tego bezpośrednio. Na razie nie napiszę nic więcej, bo jestem zaledwie gdzieś na 1/7, czyli na początku. W każdym razie polecam już teraz. Być może wiele opisów na mnie już nie robi takiego wrażenia, ale dla kogoś wrażliwszego, z pewnością będzie to bardzo mocne przeżycie. Nie ukrywam, że nawet mi czasami zjeżyły się włosy na ciele. I nie chodzi tylko o trupy, ale przede wszystkim o styl autorów i ich tendencję do skupiania się na rzeczach, czasami dla nas bardzo nieoczywistych. Początek, to z pewnością dobry wstęp ukazujący charaktery bohaterów, ich obsesję, ich pracę i co z tego wynika. Taka, trochę intryga narracyjna, która zmierza do pierwszego kontaktu z truposzem. Z każdą kolejną stroną jest tylko lepiej.