rozwiń zwiń

Wychodzę poza schematy – wywiad z Kasią Bulicz-Kasprzak

LubimyCzytać LubimyCzytać
08.07.2019

„Jestem fascynatką słowa” – mówi Kasia Bulicz-Kasprzak. Autorka poczytnych książek obyczajowych przyznaje, że na literackiej mapie odnalazłaby się w województwie cynizmu i nad rzeką pozytywnych zakończeń. Najlepszym na to przykładem jest jej najnowsza książka, zatytułowana „Muszę wiedzieć”.

Wychodzę poza schematy – wywiad z Kasią Bulicz-Kasprzak

Matka, córka i wnuczka: Halina, Dominika, Patrycja – trzy bliskie sobie, nieznające się kobiety.
Halina – twierdzi, że urodziła się tylko dlatego, że po śmierci Stalina została ogłoszona amnestia. Wtedy jej przyszły ojciec wyszedł z więzienia i poznał matkę Haliny. Przygnieciona ciężarem lat, wdowieństwem i utratą tych, których kochała, po wyjątkowo przygnębiającej, spędzonej w samotności Wigilii traci ochotę do życia.
Patrycja – młoda, pełna wigoru i energii, z mnóstwem planów na przyszłość, studentka lingwistyki. Ma oddanych przyjaciół, na których zawsze może liczyć, ale czuje, że w jej życiu czegoś zabrakło.

Te dwie kobiety spotykają się przypadkiem, choć powinny od dawna być razem. Nie wiedząc, czy coś je łączy, ruszają we wspólną podróż, by poznać historię utkaną z kłamstw, półprawd i niedopowiedzeń, ale przede wszystkim by stworzyć własną opowieść, która, choć o tym nie wiedzą, zmieni ich życie na zawsze, zbliży do poznania prawdy o nieobecnej, lecz pozostającej zawsze w centrum uwagi Dominice – zagadce dla swojej matki i córki.

Dominika Tarczoń*: Czy proza obyczajowa może jeszcze zaskoczyć Polaków?

Kasia Bulicz-Kasprzak: Literatura po to jest, by zaskakiwać, emocjonować, wzruszać, otwierać oczy, poruszać, koić. Ze wszystkich gatunków literackich to właśnie proza obyczajowa stoi najbliżej czytelnika. To ona pokazuje otaczający nas świat najdokładniej, najbardziej realistycznie. Jest tym zwierciadłem, które przechadza się po ulicach, stanowi również dokument czasów.

Skończyłaś studium w Warszawskiej Szkole Filmowej. Marzyłaś o pracy scenarzystki?

Nie. Choć uwielbiam filmy i seriale, zdaję sobie sprawę, że to nie jest medium, przez które chciałabym opowiadać swoje historie. Jestem fascynatką słowa, które w filmie odgrywa drugoplanową rolę, tam rządzi obraz. Natomiast ja, nawet gdy widzę scenę, która szczególnie mnie zachwyca, od razu przekładam ją na opis. Do studium poszłam po to, by wzbogacić swój warsztat pisarski o narzędzia, które stosują scenariopisarze. Było warto.

W swojej najnowszej powieści, „Muszę wiedzieć”, która miała premierę 4 lipca, wykorzystałaś sztuczki scenopisarskie. Możesz uchylić rąbka tajemnicy, bez zdradzania fabuły?

Chciałam opowiedzieć historię o tym, że czasem członkowie rodziny są dla siebie wzajemnie tajemnicą. Zbudowałam trzy postacie kobiece, których losy się splatają. Choć są to matka, córka i wnuczka, to nie znają prawdy o sobie. Chciałam, by dla czytelnika to też była zagadka, by razem z moimi bohaterami dążył on do poznania prawdy. Dlatego wykorzystałam sposób prowadzenia opowieści, który został użyty w filmie „Obywatel Kane”.

„Muszę wiedzieć” to książka wyjątkowa, która zrywa ze stereotypem obyczaju jako lekkiej, niezaangażowanej literatury. Jak wygląda wychodzenie poza schematy literatury obyczajowej?

Stereotyp to bardzo dobre słowo. Wokół literatury obyczajowej narosło mnóstwo stereotypów. Od jakiegoś czasu obserwuję niepokojące zjawisko deprecjonowania tego gatunku. Mówi się o nim w najlepszym wypadku „kobieca”, w gorszym „książki dla kur domowych”. W obyczaju, podobnie jak w romansie, kryminale czy fantasy, są książki dobre, złe, wybitne i przeciętne. Przynależność gatunkowa nie czyni automatycznie powieści dobrą. Moim zdaniem to, co najlepsze w każdym gatunku literackim, znaleźć można na jego obrzeżach. W nieoczywistych realizacjach, które przed pisarzem rozwijają nowe możliwości, a czytelnikowi dostarczają nowych wrażeń. Wychodzenie poza schematy z punktu widzenia twórczego jest czymś niesamowicie fajnym, kreatywnym. Choć jednocześnie pojawia się strach, jak na to zareagują odbiorcy. Na szczęście na czytelnikach zawsze mogę polegać. Dlatego dalej będę eksperymentować.

Czy napisałaś tę książkę z myślą o jakiejś szczególnej osobie, grupie?

Kiedyś wydawało mi się, że znam mojego czytelnika. Jednak spotkania autorskie, listy i rozmowy z osobami, które czytały moje książki, uświadomiły mi, jak różni to są ludzie. Trzynastolatka z małej miejscowości i sześćdziesięciolatek z dużego miasta proszą mnie o autograf w tej samej książce, obydwojgu się podobała, obydwoje znaleźli tam coś dla siebie. Żadnego z nich nie brałam pod uwagę, pisząc tamtą powieść. Dlatego teraz patrzę na grupę odbiorców inaczej, szerzej. W „Muszę wiedzieć” poruszam kwestię relacji międzyludzkich i myślę, że każdy, dla kogo ten temat jest ważny, będzie usatysfakcjonowany lekturą. Nie ma tu znaczenia ani wiek, ani płeć.

Jak przygotowywałaś się do napisania powieści o tak trudnych relacjach, w jakie uwikłane są twoje bohaterki?

Obserwowałam ludzi, rozmawiałam z nimi. Rozmawiałam również z psycholog, która zajmuje się relacjami rodzinnymi. Bardzo mi zależało, żeby moje bohaterki cechowała jak największa wiarygodność, a to, co je spotkało, żeby było dla czytelnika wstrząsające.

Ile w „Muszę wiedzieć” jest doświadczeń Kasi, a ile czystej fikcji?

Na jednym ze spotkań autorskich pewna czytelniczka wypytywała mnie o wątek Wandy z „Domu na skraju”. Była przekonana, że przy pisaniu opierałam się na własnych doświadczeniach, bo było to tak realistyczne. Kiedy usłyszała, że wszystko wymyśliłam, powiedziała: „W takim razie musi być pani bardzo wnikliwą obserwatorką życia”. Podobnie ma się sprawa z „Muszę wiedzieć”. W mojej rodzinie między matkami i córkami były zawsze dobre relacje, ale widziałam wokół siebie wiele innych – trudnych, pogmatwanych, toksycznych. I to one stanowiły inspirację dla „Muszę wiedzieć”.

Na co dzień prowadzisz warsztaty pisarskie, podczas których uczestnicy zmagają się z różnymi formami i gatunkami. W jakim miejscu na mapie literackiej się odnajdujesz? W czym się czujesz najlepiej?

Właśnie wyobraziłam sobie taką mapę, podobną do geograficznej, na której państwa gatunków poprzecinane są rzekami nurtów literackich, pofałdowane górami sposobów prowadzenia fabuły. Tu miasto stylizacji, tam gmina małej formy. Gdyby taka mapa istniała, musiałabym wbić w nią swoją szpileczkę gdzieś na obrzeżach obyczaju, w województwie cynizmu, nad rzeką pozytywnych zakończeń. Natomiast to, co w tym pytaniu dla mnie najistotniejsze, to owe warsztaty. Zachęcam ludzi, by pisali. I wcale nie po to, by wydawać. Pisanie jest dla człowieka równie ważne, co czytanie. W pewien sposób może nawet ważniejsze, bo jednocześnie jest terapeutyczne i kreacyjne. Pozwala zajrzeć w głąb siebie, zmusza do przemyśleń, spojrzenia na świat z innej perspektywy. Ludzie, którzy piszą, to zawsze ludzie bardzo wrażliwi. A wrażliwość to nasz jedyny sposób na lepszy świat.

Jesteś związana z Dolnym Śląskiem i Zamojszczyzną. Myślisz czasem, żeby udać się tam w twórczą podróż?

Dolny Śląsk od samego początku jest obecny w moich książkach. Akcja wielu z nich właśnie tam się dzieje. W „Muszę wiedzieć” zabieram czytelników do Wrocławia. Gdziekolwiek jestem, jest to dla mnie „twórcza podróż”, bo wszystko jest inspirujące, nawet rozmowa dwóch nastolatków w pociągu podmiejskim. Dolny Śląsk zachwyca mnie swoją historią, mam plany na powieść, która będzie nią przesycona, ale to jeszcze nie teraz. W tej chwili pracuję nad czymś, w czym będzie bardzo dużo Zamojszczyzny, ale nie chcę o tym mówić. Jakoś tak ze mną jest, że lubię zachowywać sekret dotyczący mojej pracy tak długo, jak to tylko możliwe.

Na koniec powiedz, proszę, jakie są twoje ulubione książki i ostatnie zachwyty literackie?

Lista ulubionych książek w moim wypadku jest bardzo długa. Zaczynając od Szekspira, którego zaczęłam czytać, gdy miałam dwanaście lat, i do którego wciąż wracam. Jakiś czas temu przeczytałam wszystkie sztuki chronologicznie. Teraz zastanawiam się, czy nie podejść do spuścizny Barda ze Stratfordu tematycznie. Lubię analizować sposób, w jaki przedstawia on ludzką naturę w działaniu. Dalej znajduje się cała literatura polskiego pozytywizmu, wciąż wprawiająca mnie z zachwyt. Wśród współczesnych pisarzy ulubienicami są: Iris Murdoch, Margaret Atwood i Connie Willis. Powieść „Przejście” tej ostatniej jest najlepszą książką, jaką czytałam. Lubię też Lisę Jewell – z przyjemnością obserwuję jej przejście z literatury obyczajowej do thrillerów. Z niecierpliwością czekam na nowe książki Gillian Flynn, Donny Tartt czy Pauli Hawkins. Jestem wielką fascynatką literatury fantastycznej, zwłaszcza polskiej, od Stanisława Lema po Jakuba Ćwieka, ze szczególnym miejscem dla Janusza Zajdla i jego „Limes inferior”. Bardzo lubię książki Amélie Nothomb, Erle’a Stanleya Gardnera, Bena Eltona. W mojej biblioteczce szczególne miejsce zajmuje „Autostopem przez galaktykę” – nie wiem nawet, ile razy ją czytałam. Niezwykle ważną książką jest dla mnie „Alicja w Krainie Czarów”. Od lat zbieram różne wydania polskie i zagraniczne. Jestem świeżo po lekturze „Billy'ego Milligana”. Niezwykła książka, ujął mnie zwłaszcza prosty, oszczędny styl Daniela Keyesa. Teraz czytam „Ostatnią arystokratkę”, a w kolejce czeka „Stare jest piękne” Davida Brina i „Legenda”, której autorką jest moja przyjaciółka, Grażyna Jeromin-Gałuszka.

* Dominika Tarczoń – działaczka fandomu od 2012 roku. Od 2013 współtworzy Post-Apokalipsa Polska, największy w Europie serwis poświęcony postapokalipsie, gdzie szefuje działowi Literatura. Jako blogerka wypromowała już niemal setkę książek, imprez i twórców w estetyce postapo. Debiutowała w dwumiesięczniku „Fantom” opowiadaniem „Filtr”. W lutym 2019 roku ukazała się jej pierwsza powieść, „Pieśń o Warszawie” (wyd. Skarpa Warszawska). Zawodowo zajmuje się tworzeniem treści i marketingiem. Obecnie związana z wydawnictwem Prószyński i S-ka.

Artykuł sponsorowany


komentarze [7]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Larysa 09.07.2019 10:58
Czytelniczka

Czytałam tylko jedną książkę pani Kasi - "Spadek", którą dostałam w prezencie. Mogę ją polecić osobom szukającym lekkiej i przyjemnej lektury, choć przyznaję, że po jej przeczytaniu czuję lekki niedosyt ;)
Zastanawiam się tylko, czemu autorka nie korzysta z formy imienia "Katarzyna", tylko wszędzie, nawet na okładkach książek jest forma zdrobniała...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
czytamcałyczas 08.07.2019 17:47
Czytelnik

Mnie to robi się źle,jak ktoś mówi takie be słowa.Że obyczajówki są słabe,ja uwielbiam.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
allison 09.07.2019 07:36
Czytelniczka

Powieść obyczajowa - jak każda inna - może być napisana i na bardzo wysokim, i na niskim poziomie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 08.07.2019 16:09
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post