Reinhold Messner – człowiek, który zawsze dawał z siebie 110%

LubimyCzytać LubimyCzytać
31.08.2018

Istnieje tyle dróg życiowych, ilu ludzi na świecie. A prawdziwą sztuką jest znalezienie własnej. Reinhold Messner w książce o zwykłym człowieku, który zdobył wiele.

Reinhold Messner – człowiek, który zawsze dawał z siebie 110%

Usiądźcie dzieci wokół mnie i posłuchajcie. – zarządził z typową dla tego wieku pewnością
w głosie dziarski dziadek – wszak wiele już przeżył i drugie tyle widział na własne oczy. Cała dziatwa prędko otoczyła go, bujającego się na fotelu przy rozpalonym kominku. – O czym nam dziś opowiesz? – zakrzyknęli wszyscy zgodnie. – O człowieku, który wyprzedził wszystkich o epokę. O mężczyźnie, który jako pierwszy zdobył to, co było marzeniem wielu innych ludzi.

Tak mogłaby zaczynać się niemal każda bajka, jaką dziadkowie opowiadają swoim wnukom. Jest w niej bowiem garść niepewności, herozimu, bohaterstwa i dramaturgii. Gdyby Reinhold Messner zasiadł w takim fotelu i chciał opowiedzieć w ten sposób własną historię, nikt nie mógłby mu zarzucić, że ją koloryzuje. Książka „O życiu” nie jest jednak jego autobiografią, raczej komentarzem do własnych przeżyć.

Urodzony w południowym Tyrolu alpinista, himalaista i podróżnik skończy w tym roku, w zasadzie już za moment, 74 lata, ale z każdym dniem udowadnia, że wiek to tylko liczba. Messner znany jest w środowisku górskim przede wszystkim z tego, że jako pierwszy człowiek zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, czyli wszystkie czternaście ośmiotysięczników na świecie. W ciągu 16 lat tylko podsycał swój apetyt i zdobywał kolejne wejścia, aż w końcu w 1986 roku postawił stopę na ostatnim szczycie, jaki obrał sobie za cel – Lhotse. Tym samym, na którym swoje życie stracił Jerzy Kukuczka.

Jednak ta historia mogła skończyć się równie szybko, jak się zaczęła. W czerwcu 1970 roku podczas wyprawy inaugurującej jego drogę na szczyt świata – Nangę Parbat – zginął jego brat. Śmierć kogoś bliskiego dla wielu jest ciosem, po którym ciężko się podnieść. Jednak on, choć zmuszony był wrócić do bazy samotnie, stanął twardo na nogach i wspinał się dalej.

Messner tą wyprawą podzielił środowisko – po dziś dzień powstają teorie o tym, czy mógł wówczas pomóc swojemu bratu – nie tylko zginął bowiem członek jego rodziny, ale zarzucano mu, że pozostawił towarzysza wędrówki, co w górach uchodzi za największą zbrodnię.

Po wielogodzinnych poszukiwaniach i kolejnej nocy pod gołym niebem ledwie żywy wlokłem się w dół doliny. Jak w transie. Brat zginął, zasypany przez lawinę, uwolniony od cierpienia. Ale ja nie mogłem umrzeć, nie mogłem tam zostać. Musiałem dotrzeć z powrotem, do domu. Męczyły mnie halucynacje. Coraz to wydawało mi się, że z przeciwka zbliżają się ludzie: pieszo, konno. Widziałem pasterzy i ich zwierzęta. Wszystkie te obrazy, które wydawały mi się rzeczywistością, okazywały się urojeniami.

Teraz na wszystkie te zarzuty patrzy z góry – poniekąd tak jak i jego brat, z którym, jak mówił w jednym z wywiadów lata temu, wciąż łączy się w snach i są w nich najlepszymi wspinaczami w Europie.

Messner ma za sobą bogatą karierę polityczną i całą masę napisanych książek. Od 2006 roku kieruje też muzeum górskim własnego imienia – choć, jak sam twierdzi, nadal nie potrafi sobie wyobrazić siebie w regularnej pracy. Zapewne w tej wewnętrznej walce z samym sobą pomaga mu lokalizacja. Południowy Tyrol, północne Włochy – czyż istnieje lepsze miejsce, aby się zestarzeć?

Zawsze cenił sobie bycie w centrum uwagi, dlatego nie dziwi, że znów pojawia się na rynku literackim, by opowiedzieć „O życiu”. Choć jego żywot zawrzeć można w 74 rozdziałach, najnowsza książka wydawnictwa Agora zawiera ich o cztery mniej. To swego rodzaju rozliczenie głównego bohatera z przeszłością – dzieciństwem, narodzinami górskiej pasji, sensem wspinania samym w sobie – czy przedstawienie wartości, którymi kierował się w życiu. To bardzo ludzka opowieść o zwykłym człowieku, który zdobył wiele.

Messner zawsze był trochę dziki, związany z naturą, która w swojej pierwotnej formie bezpowrotnie znika i której współczesny człowiek już nie ma gdzie doświadczać. On sam przyznaje, że jego człowieczeństwo ukształtowały wyprawy, obrazując jednocześnie problemy i absurdy nowożytnych cywilizacji:

– To głównie przeżyte niebezpieczeństwa wzbogacały moje życie. Zurbanizowana kultura zapewniła sobie wprawdzie – dzięki przewadze technologicznej, politycznej i militarnej – dominującą pozycję w świecie, nowoczesne społeczeństwa industrialne nie posiadają jednak przewagi, jeśli chodzi o metody funkcjonowania życia społecznego, równe traktowanie czy sprawiedliwość społeczną.

Jednocześnie neguje wartość komercyjnych wypraw, ubolewając nad tym, że góry nie są otaczane już taką troską jak kiedyś. Chciałby, aby zachowały swoją magię. Od zawsze zmuszały nas do uczenia się, podporządkowania, kreatywności, radzenia sobie z samotnością, odczekiwania, szukania dróg, obejścia czy nieprzekraczania miary w naszej arogancji wobec natury. Góry, które każdy może zdobyć za pieniądze, tracą dla niego swoją tożsamość.

Książka „O życiu” ma charakter bardzo osobisty i potraktować ją można jako swego rodzaju rozliczenie autora z życiem. Na kolejnych kartach Messner wykłada czytelnikowi swój pogląd na ważne dla niego tematy. Rozprawia m.in. o polityce, w której mocno się udzielał i o której nie ma najlepszego zdania – jak i o większości spraw związanych z nowoczesnością: Mnie interesuje człowiek jako indywiduum, a takich ludzi spotykam już tylko w nielicznych zakątkach naszego zurbanizowanego świata, do których nie dotarła jeszcze ani religia, ani polityka, ani technika i informatyka.

Messner w tej książce to filozof, erudyta, który nie wchodzi w polemikę, lecz przedstawia swój punkt widzenia, nie zważając na to, co mogą o nim pomyśleć inni. Jest pewien wartości, którym hołduje i które stara się pielęgnować na każdym kroku. Autor często w tej książce analizuje obawę, strach, panikę, realne i urojone ryzyko, od którego nie stronił w życiu, a dziś zastanawia się, czy zawsze było potrzebne.

Teraz, po ponad pół wieku, wie, że istnieje tyle dróg życiowych, ilu ludzi na świecie. A prawdziwą sztuką jest znalezienie własnej.

Messner w życiu często dawał z siebie 110%, a to miało swoją cenę. Robił wszystko, aby doprowadzić rozpoczęte przedsięwzięcia do końca – w przeciwnym razie przeżywał osobistą porażkę. A przy ich realizacji zawsze pamiętał o jednym: nie wolno mu umrzeć...

– No już, już. Do spania, wszyscy. Koniec bajki. Może Wam coś jeszcze kiedyś opowiem, ale dziś już jestem zmęczony.

Autor tekstu: Krzysztof Baranowski, Sportowa Książka Roku

Książka wychodzi pod patronatem serwisu lubimyczytac.pl i jest do zakupienia tutaj.

artykuł sponsorowany


komentarze [4]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
TamGdzieMatka MówiDobranoc - awatar
Czytelniczka

Przeczytana :) momentami naprawdę pasjonująca, choć w tych 70 rozdziałach (wiem, że symboliczne)autor lekko się co jakiś czas powtarza. Tytuł jednak zobowiązuje, więc można się z tym godzić - to jego przemyślenia. Zachwycałam się więc miejscami :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Moni  - awatar
Moni 31.08.2018 16:18
Czytelniczka

Ciekawy człowiek i książka z całą pewnością inspirująca. Mój plan na jesień.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Rick Deckard - awatar
Rick Deckard 31.08.2018 15:13
Czytelnik

Chętnie przeczytam historię człowieka, z którym wyścig o prym w rankingu światowego himalaizmu przegrał nasz tytan Kukuczka. Osobiście jednak uważam że laur pierwszeństwa powinien trafić do Polaka.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 31.08.2018 09:17
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post