rozwiń zwiń

Zbrodnia jaka jest, każdy widzi — rozmowa z Piotrem Kościelnym

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
26.04.2022

Prywatny detektyw został… prywatnym pisarzem. Piotr Kościelny, choć ma już na koncie dziewięć powieści, nie ujawnił jeszcze czytelnikom swojej twarzy. Czy doczekamy się tego przy okazji premiery jego najnowszej książki? „Dom”, nowy, bezkompromisowy thriller dolnośląskiego autora, trafi na półki już 27 kwietnia. Z Piotrem Kościelnym rozmawiamy o literaturze, zbrodni i zbrodni w literaturze.

Zbrodnia jaka jest, każdy widzi — rozmowa z Piotrem Kościelnym

[Opis wydawcy] Wschowa to spokojne, niewielkie miasto, którego sielankę przerywają dwie zagadkowe śmierci. Na swoje życie targnęli się były nauczyciel i ksiądz miejscowej parafii. Ich sprawy prowadzi komisarz Marta Lipowicz – policjantka od niedawna służąca w lokalnej komendzie. Intuicja podpowiada jej, że samobójstwa były upozorowane, a w mieście pojawił się mściciel wyrównujący rachunki. Klucz do rozwiązania zagadki może tkwić w przeszłości, o której mieszkańcy Wschowy nie chcą mówić. Lipowicz podejrzewa, że zabójstwa mają związek z miejscowym domem dziecka, skrywającym wiele mrocznych tajemnic. Czy policjantka zdoła odkryć prawdę i powstrzymać mordercę, zanim ten zabije kolejne osoby? Czy może podda się naciskom przełożonych i odpuści?

Bartek Czartoryski: Podejrzewam, że odpowiadał pan na to pytanie już niejeden raz, ale jak to się stało, że prywatny detektyw został pisarzem? Czy to była dla pana niejako naturalna konsekwencja wyboru zawodowego, wynikająca z osobistych zainteresowań, czy też, dajmy na to, próba odreagowania tego, co pan doświadcza na co dzień?

Piotr Kościelny: To zbieg kilku okoliczności sprawił, że odkryłem w sobie pasję pisania. Kiedyś prowadziłem wiele szkoleń z zakresu bezpieczeństwa osobistego, zgromadziłem sporo ciekawych materiałów na ten temat i uznałem, że warto byłoby je opublikować w postaci poradnika. Okazało się, że pisanie przychodzi mi z dużą łatwością, a że zawsze lubiłem czytać i oglądać różne kryminalne historie, to naturalną konsekwencją było to, że spróbowałem swoich sił w beletrystyce. I zaiskrzyło. Poradnik schowałem do szuflady (gdzie leży do dziś), a teraz na koncie łącznie z „Domem” mam już dziewięć powieści. Dziesięć lat temu nawet do głowy by mi nie przyszło, że zostanę pisarzem, a moje książki zdobędą liczne grono czytelników. Początkowo pisanie było fajną odskocznią od codzienności, a dzisiaj nie dość, że nadal sprawia mi ogromną frajdę, to jest jeszcze moim zawodem i źródłem utrzymania.

Pański swoisty brak wizerunku jest wizerunkiem samym w sobie, lecz czy jest to wynik świadomej kreacji, czy raczej profesjonalna konieczność?

Gdy zacząłem pisać powieści, nie miałem pojęcia, jak potoczy się moja pisarska kariera. Raczej zakładałem, że będzie to zajęcie hobbystyczne, a zawodowo będę jeszcze długo związany z detektywistyką. I pomimo iż niektórzy detektywi bardzo lubią rozgłos, bycie w centrum uwagi, występy w telewizjach śniadaniowych, to ja do dziś uważam, że dobry detektyw powinien lubić ciszę, wtapiać się w tłum, nie wzbudzać wokół siebie sensacji, a jego twarz nie powinna być rozpoznawana przez ludzi na ulicy. Zatem tak – zdecydowanie na początku nieujawnianie mojego wizerunku uznawałem za profesjonalną konieczność i nie było w tym grama świadomego kreowania Piotra Kościelnego jako „pisarza, który nie ujawnia swej twarzy”. Z czasem okazało się, że z zawodem detektywa przyszła pora się pożegnać. W końcu się ujawnię, bo bardzo chciałbym móc normalnie, bezpośrednio spotykać się z czytelnikami choćby podczas spotkań autorskich. Nie chcę jednak, by ten moment był dziełem przypadku.

Nie kryje pan, że pisze sugestywnie, bezkompromisowo i nie bacząc na literackie konwenanse, nawet czyni z tego atut. Ba, nową powieść otworzył pan cytatem z Alberta Fisha. Czy jednak nie obawia się pan, że dosłownie przedstawiona przemoc może stać się nie środkiem, a celem?

Nie. Nie opisuję zbrodni emocjonalnie, co mogłoby w jakiś sposób, w mojej ocenie, wzbudzić chore zainteresowanie przemocą. Zdążyłem wypracować już swój własny styl pisania; jak to określił jeden z moich kolegów po piórze – piszę kryminały reportażowe. I myślę, że to dobrze oddaje sposób, w jaki przedstawiam morderstwa. Moje powieści wykazują raczej podobieństwo do rekonstrukcji wydarzeń. Opisy bardziej przypominają protokoły, policyjne notatki – które choć są i muszą być szczegółowe, to nie są nacechowane emocjami. Stwierdzają suche fakty. Owszem, niektórzy zarzucają mi, że moje powieści są wulgarne i brutalne. Ale każda zbrodnia dokonywana przez psychopatę jest brutalna, okrutna i bezsensowna. A ja nie zaklinam rzeczywistości.

Ojciec kiedyś powiedział jej mądrą rzecz: „Nie można zmienić tego, co inni czują i myślą o tobie, więc nawet nie próbuj. Po prostu żyj swoim życiem i rób swoje.

Piotr Kościelny, „Dom”

Pochodzi pan z Dolnego Śląska, tam też osadza pan zwykle swoje powieści, często na prowincji. Czy poza samym faktem, że to pańskie strony, jest w tym regionie coś, co czyni u pana te miasta i miasteczka istnym polskim biegunem zbrodni?

Powód, dla którego umieszczam akcję moich powieści w tym regionie, jest bardzo prozaiczny – lubię opisywać miejsca, które znam. Nie muszę się zastanawiać, jak one wyglądają. Nie muszę przeprowadzać szczegółowego researchu, aby nie popełnić pomyłki. Jeśli przykładowo piszę, że zwłoki zostały znalezione w windzie, to wiem, że ta winda rzeczywiście w danym miejscu jest. Lubię opisywać swoisty klimat panujący na danym osiedlu, prawa, jakimi rządzą się konkretne miejsca, oddawać charakter lokalnej społeczności. A mogę to zrobić właśnie dlatego, że jestem dobrym obserwatorem i doświadczyłem w swoim życiu tych miejsc i ludzi. Poza tym czytelnicy uwielbiają odnajdywać na kartach powieści znane im ulice, podwórka, lokale. Chwalą realizm, z jakim zostały opisane. Myślę, że gdybym umieścił akcję powieści w fikcyjnym miejscu, wymyślonym mieście – książka wiele by straciła.

Bohaterką „Domu” jest komisarz Marta Lipowicz, a do tej pory pisał pan raczej o mężczyznach. Czy ta swoista zmiana perspektywy wymagała od pana przemyślenia warsztatu pisarskiego?

To fakt, do tej pory w moich powieściach głównymi bohaterami byli mężczyźni. Ale to, że w końcu przyszła pora na kobietę prowadzącą śledztwo, nie zmieniło niczego w moim warsztacie – pisałem tak samo jak wcześniej, nie robiłem jakiejś dogłębnej analizy, jak dane zdarzenia wyglądają z punktu widzenia kobiety. Nawet nie próbowałem się na to silić, bo uważam, że bym poległ. Dla mnie Marta Lipowicz jest po prostu funkcjonariuszem policji i w zasadzie akcja powieści wyglądałaby bardzo podobnie, gdyby zamiast niej był na przykład Krzysztof Lipowicz.

Skoro przy perspektywach jesteśmy, prowadzi pan w „Domu” narrację nie tylko na dwóch płaszczyznach czasowych, ale i z dwóch punktów widzenia. Czy mógłby pan opowiedzieć, skąd ta decyzja i jakie ma znaczenie fabularne i narracyjne?

W większości moich powieści czytelnik śledzi akcję zarówno z punktu widzenia zabójcy, jak i policjanta starającego się go powstrzymać. U mnie sprawca jest znany od początku. Czytelnik nie musi się zastanawiać, kto morduje, tylko obserwuje przebieg śledztwa i swoistej gry pomiędzy organami ścigania a przestępcą. Za to różne perspektywy czasowe służą głównie wyjaśnieniu motywacji, jakimi kierują się bohaterowie moich książek. To pozwala dostrzec, że bardzo często kat sam jest ofiarą. W „Domu” czytelnicy również śledzą akcję z perspektywy Marty Lipowicz i zabójcy. Widzą nie tylko przebieg aktualnych wydarzeń, ale i poznają zdarzenia sprzed kilkudziesięciu lat, które tak mocno wpłynęły na to, co zadziało się teraz.

Nikt z bidula nie mógł powiedzieć, że potrafi ułożyć sobie życie. Każdy miał problemy, z którymi nie potrafił sobie poradzić.

Jedni popełniali samobójstwo. Kolejni wpadali w alkoholizm i przepijali swoje życie. Inni zaczynali się znęcać nad słabszymi. Kto był bity, będzie bił. Taka jest zasada.

Piotr Kościelny, „Dom”

Istny popkulturowy kult samej figury seryjnego mordercy to dziś domena nie tylko amerykańskiej sztuki masowej. Jak jednak z perspektywy pisarza uniknąć pułapki uromantycznienia zbrodni?

Przede wszystkim opisywać zbrodnię taką, jaką jest. Nie idealizować zarówno jej, jak i mordercy. Niestety przyjęło się, że ludzie źli są pokazywani w korzystnym świetle. Robin Hood pokazany jest jako fajny banita, który rabował bogatych i pomagał biednym. Janosik to zbójnik, który pomagał biednym i ciemiężonym góralom. Gangsterzy z mafii pruszkowskiej pokazywani są jako młodzi ludzie potrafiący korzystać z życia, otoczeni przez ładne dziewczyny, jeżdżący fajnymi brykami, mający kupę kasy. Niestety Robin Hood nie był fajnym kolesiem, Janosik miał na koncie kilka głów, a chłopcy z Pruszkowa przyczynili się do wielu tragedii. Do tej pory w bazach zaginionych widnieją osoby, które odważyły się wejść im w drogę. Wiele ciał jest zakopanych w lasach, a bliscy ofiar czekają na jakikolwiek ślad mogący pomóc w ustaleniu ich losu. U mnie czytelnik może zobaczyć, że ten zabójca jest, wydawałoby się, zwykłym, normalnym człowiekiem. Ma żonę, dzieci, chodzi do pracy. Nie jest idealizowany, ale nie jest też przedstawiany jako diabeł wcielony. Takich ludzi możemy mijać na ulicy, nie zdając sobie sprawy, co kryje w sobie ten z pozoru szary człowiek. Tu nie ma romantyzmu.

Jakkolwiek lekko to zabrzmi, jest to pytanie cokolwiek poważne: ma pan swoją ulubioną rodzimą sprawę kryminalną, która nadal pana frapuje?

Nie mam takiej sprawy. Jest mnóstwo niewyjaśnionych tragedii, i to nie tylko tych nagłaśnianych przez media. Nieraz jako detektyw miałem styczność ze sprawami, również tego ciężkiego kalibru, które zostały w mojej ocenie zamiecione pod dywan, potraktowane w sposób niezrozumiale niedbały. Uważam, że jest wokół nas mnóstwo zdarzeń o podłożu kryminalnym, które nie znalazły i nie znajdą z różnych powodów sprawiedliwego wyjaśnienia, osądzenia. To przykra perspektywa. Przyjąłem jednak, że trzeba się z tym pogodzić, bo świat nie był, nie jest i nie będzie sprawiedliwy. Podziwiam jednak ludzi, którzy nie dają za wygraną i często latami dociekają prawdy, drążą, analizują, skarżą zaniedbania służb i organów właśnie po to, by doprowadzić sprawy do właściwego końca.

„– Facet, którego zatrzymałaś, ma nieposzlakowaną opinię. A Janek to utrapienie Wschowy, zwykły menel. – Szot stanął na wprost Marty. Patrzył jej teraz prosto w twarz.
– I to oznacza, że trzeba go traktować jak śmiecia? – prychnęła. – Dziwne masz podejście do ludzi.
– Ludzi? Do ludzi mam normalne podejście. Ale Janek jest inny. Nic do niego nie mam, nawet szacunku.
Lipowicz zmrużyła powieki.
– Pewnie żałujesz, że tak późno się urodziłeś, co?
– Nie rozumiem.
– Sprawdziłbyś się w gestapo albo ubecji.
Szot poczerwieniał. Zacisnął pięść. Lipowicz widziała, że walczy ze sobą. Że ma ochotę ją uderzyć.
– Spróbuj tylko, to zobaczysz, jak bije baba – wycedziła.
Odwrócił się i podszedł do swojego biurka.”

Piotr Kościelny, „Dom”

Pańskie doświadczenie detektywistyczne na pewno pomaga panu w pracy pisarskiej, ale czy działa to również w drugą stronę? Bywało, że literacki research przydał się panu jako detektywowi?

Piszę o tym, co znam. A co za tym idzie – praktycznie nie robię researchu. Dlatego też piszę tak szybko i sprawnie. Nie pokusiłbym się o napisanie powieści, której akcja toczy się w jakimś obcym dla mnie otoczeniu, kraju czy okolicznościach. Nie miałbym do tego cierpliwości. Mam mnóstwo pomysłów na powieści, które tylko czekają, bym przelał je na papier. Męczyłbym się, gdybym przez długi czas musiał zbierać materiały do książki po to, by jak najlepiej odzwierciedlała ona obce dla mnie dotąd realia. To po pierwsze. Po drugie – po sukcesie „Zwierza” sprawy potoczyły się bardzo szybko. Zawód detektywa bardzo płynnie ustąpił zawodowi pisarza. Przyjmowałem coraz mniej zleceń, by w końcu całkowicie poświęcić się pisaniu. Dlatego też myślę, że moje literackie doświadczenia nie miały żadnego wpływu na moje doświadczenie jako detektywa.

Piotr Kościelny (ur. 1978 r.) – pisarz, prywatny detektyw, specjalista ds. bezpieczeństwa i windykacji terenowej. Instruktor samoobrony. Prowadzi biuro detektywistyczne na terenie Wrocławia i Głogowa. Autor powieści z pogranicza kryminału, thrillera i sensacji, ceniony przez czytelników za mocne pióro i realizm. Miłośnik zwierząt, posiada trzy koty i psa rasy bokser.

Przeczytaj fragment książki:

Dom

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Dom” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Yunia 03.06.2022 23:02
Czytelnik

Właśnie skończyłam czytać książkę "Dom"… dla mnie to pierwsze spotkanie z twórczością pana Piotra. Książka mnie wciągnęła, chociaż temat trudny. Mimo, że dość szybko wiadomo, kto zabija to zakończenie było zaskakujące... Przyznaję, że mam żal do autora za to zakończenie, najpierw się wkurzylam a potem było mi smutno.. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas 26.04.2022 20:10
Czytelnik

Bardzo lubię książki Pana Piotra 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Piotr 28.04.2022 11:19
Bibliotekarz

Dziękuję i pozdrawiam 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bartek Czartoryski 26.04.2022 17:00
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post