Ten autor książki o grzybach pozwolił im wyrosnąć na własnej publikacji. Następnie sam je zjadł
Niektórzy autorzy i ich wydawnictwa do celów marketingowych zatrudniają wielkie korporacje. Płacą im niebotyczną gażę, wymyślają całe strategie marketingowe. Na inny pomysł wpadł Merlin Sheldrake, autor książki dotyczącej grzybów. Postanowił w głównych rolach swojego filmu promocyjnego obsadzić swoich książkowych bohaterów – boczniaki.
„Entangled Life. How Fungi Make Our Worlds, Change Our Minds & Shape Our Futures” to podróż do świata grzybów. Publikację tę stworzył Merlin Sheldrake, biolog, specjalista w zakresie grzybów, który doktoryzował się na Uniwersytecie Cambridge w zakresie podziemnych sieci grzybnych w lasach tropikalnych Panamy. W swojej książce autor opisuje nie tylko te grzyby, które znamy z widzenia, lecz także zajmuje się przede wszystkim tymi, które umykają naszemu wzrokowi. Sheldrake wspomina zarówno o drożdżach, jak i o grzybach, które mają właściwości psychodeliczne. Niektóre z nich żyją pod ziemią i są jednymi z największych ziemskich organizmów, inne pasożytują na innych roślinach i zwierzętach. Genialnie przystosowują się do warunków i są kluczowymi graczami w większości procesów życiowych innych organizmów.
Boczniak książkożerca
Aby pokazać, jakie możliwości drzemią w tych niedocenianych przez większość ludzkości organizmach –a także by wypromować swoją książkę – naukowiec z Cambridge wziął do ręki kamerę. Skierował ją na jednego ze swoich literackich bohaterów: boczniaka. Aby zaprezentować możliwości adaptacyjne grzyba z rodziny boczniakowatych, zaszczepił go na własnej publikacji. Warto bowiem zauważyć, że boczniak jest saprotrofem, którego funkcja polega na rozkładaniu martwego drewna. Papierowa książka okazała się być dla niego wystarczającym podłożem.
A co zrobić z tak wyhodowanym książkożercą? Wystarczy, tak jak Sheldrake, dodać odrobinę oleju i czosnku, podgrzać na patelni i… zjeść. Co prawda my wolimy „pożerać” książki w bardziej konwencjonalny sposób, ale samym boczniakiem nie pogardzimy. W końcu oprócz walorów smakowych, znajdziemy w nim również mnóstwo minerałów i cennych dla zdrowia enzymów.
Jak sądzicie, które jeszcze książki zasługują na równie nietypowe działania promocyjne?
[aj]
komentarze [12]
Co prawda grzyby, które wyrosły na książce nie wyglądały dla mnie zbyt apetycznie ;) to pomysł jak i jego autor fenomenalny :D
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAż nabrałem ochoty na boczniaki. Gratulacja za pomysłowość :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAutor tej książki musi być fascynującym człowiekiem! Na dodatek przypomina mi hobbita :D
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPomysł obiektywnie bardzo fajny - ale ja, przepojony szacunkiem dla książek, wzdragam się na samą myśl...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJuż wiem co zrobię z książkami których nie czytam i nie potrzebuję - grzybnią w nie! Grzybnią! A potem smacznego!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPopieram. Skończy się narzekanie na nadmiar książek, z którymi nie ma co zrobić. I jaki to dobry argument przeciwko tym, którzy mówią, że z czytania książek nie ma żadnego namacalnego pożytku. Nie tylko spędzisz miło czas, ale jeszcze najeść się można. XD
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDlaczego nie widzę,grzybów jak jestem w lesie ?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postMam :-) ja w lesie widzę tylko drzewa.A inni całe kosze grzybów wynoszą.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postHa, to ten sam gość, który pojawia się w "Podziemiach" Roberta Macfarlane'a jako jeden z rozmówców! :) Tak myślałam, czytając "Podziemia", że jeszcze kiedyś będzie o nim głośno!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post