rozwiń zwiń

„Ale, you see, zawsze muszę o czymś marzyć”. O listach Tove Jansson

Zofia Karaszewska Zofia Karaszewska
17.03.2016

Listy pisała ręcznie, nigdy na maszynie, czasami ozdabiała je ilustracjami. O miłości, sztuce, polityce i literaturze. Adresatami była rodzina, przyjaciele i jej miłości. Legenda mówi, że odpisywała na każdy list. Mądre, przenikliwe, zadziwiająco literackie, Tove Jansson wykreowała w nich swój manifest artystyczny i życiowy. Mama Muminków byłaby zachwycona, gdyby poznała swoją tłumaczkę, bo Justyna Czechowska to pełna energii, odważna w sądach i zakochana w twórczości Janssonn propagatorka skandynawskiej literatury.

„Ale, you see, zawsze muszę o czymś marzyć”. O listach Tove Jansson

Przeczytajcie, z jaką pasją zachęca do czytania Listów, które właśnie się ukazały nakładem wydawnictwa Marginesy pod patronatem lubimyczytać.pl.

 

Zofia Karaszewska: Tove Jansson dla dorosłych - to chyba wciąż dla wielu jej miłośników brzmi jakoś nieprawdopodobnie.

Justyna Czechowska: Jeszcze nie tak dawno tak rzeczywiście było, bo Tove Jansson była znana w Polsce głównie z serii o Muminkach, ale ponieważ rok temu ukazał się tom opowiadań „Wiadomość”, w tym roku wznowiona została „Córka rzeźbiarza”, a za moment ukażą się „Listy”, myślę, że nie jest już kojarzona wyłącznie z twórczością dla dzieci. Wcześniej tak, bo Muminki to był niebywały sukces komercyjny, który przyniósł jej sławę na całym świecie.

Tove nie mogła się z tego sukcesu wyzwolić, tłamsił ją.

No bo wszyscy zamawiali u niej tylko Muminki: teksty, rysunki, projekty zabawek czy ozdób choinkowych w kształcie Muminków, a ona sama zawsze marzyła o powrocie do malarstwa. Jednak Muminki ją na długo wręcz zniewoliły - wróciła do malowania dopiero w dwóch ostatnich dekadach swojego życia.

Fakt, mówiła o sobie, że jest malarką.

Bo była przede wszystkim malarką, tej roli nie można jej odebrać. Malarstwo studiowała i tak siebie postrzegała. Jako malarka debiutowała w latach 30., zaś jako pisarka dopiero dekadę później, a należy pamiętać, że tworzyła również ilustracje i okładki. Dorastała w artystycznym domu, ojciec był rzeźbiarzem, a mama ilustratorką. Rok temu miałam okazję zobaczyć wystawę zorganizowaną w Helsinkach z okazji 100-lecia urodzin Tove Jansson, wtedy po raz pierwszy zobaczyłam te obrazy na żywo. To było prawdziwe przeżycie…

#####

Nie sądzi Pani, że można zauważyć nową falę popularności Tove?

Myślę, że tak. Przede wszystkim dlatego, że poznajemy zupełnie inne teksty. Biografia „mamy Muminków” autorstwa Boel Westin jako pierwsza pokazała rzeczywistą twarz Tove Jansson. Bardzo szczegółowo opowiedziała jej życie, z fragmentami z dzienników, listów oraz historię jej rodziny, której nie znaliśmy wcześniej.

Jest Pani tylko tłumaczką czy teraz już także ekspertką od pisarstwa Tove Jansson?

Jestem absolutnie zakochana w jej twórczości, a uważam przy tym, że jeżeli ktokolwiek może być uważny za eksperta od jakiegoś pisarza, to bez wątpienia może nim być w pierwszej kolejności tłumacz właśnie. Przecież ja jej  „Listy” przeczytałam już przynajmniej cztery razy.

W tych listach kreuje się jej manifest artystyczny i życiowy. Deklaruje się jako feministka i osoba, która będzie walczyć o równość.

Tove była prawdziwą dokumentalistką, czego możemy dowiedzieć się, czytając jej korespondencję?

„Listy” to jest oczywiście wybór, wybór dokonany przez znawczynię życia i twórczości Tove, a mianowicie Boel Westin i jej wieloletnią redaktorkę Helen Svensson. Spośród olbrzymiej korespondencji Tove Jansson wybrane zostały listy, które kierowała do rodziców, rodziny i wielkiej miłości swojego życia Tuulikki Pietilä, ale również do  przyjaciół. Listy są ułożone chronologicznie i ukazują stosunek autorki do konkretnych osób, ale przede wszystkim do życia i do świata. Najpierw są to listy do rodziców; potem, w pierwszych latach wojny wyjeżdża jej przyjaciółka fotografka Eva Konikoff i do niej będzie pisała „dokument Helsinek” i swojego życia przez całą wojnę; wtedy też dojrzewa jako artystka. W tych listach kreuje się jej manifest artystyczny i życiowy. Deklaruje się jako feministka i osoba, która będzie walczyć o równość. To tu także opowie o swoich homoseksualnych miłościach.

Listy, a czyta się je trochę jak literaturę.

Tak, bo listy to dla niej swoista rozmowa, traktuje je jako szansę, żeby oderwać się od sytuacji codziennej i w ciszy i spokoju porozmawiać z jedną ważną dla niej osobą. Tove Jansson była niezwykle towarzyską osobą i wyobrażam sobie, że dla niej bycie choćby tylko na moment ze swoimi myślami, jest momentem najgłębszej refleksji. Jest w listach fantastyczną dokumentalistką! Te listy są dokumentem wielkiego części historii XX w. w bardzo konkretnym miejscu. Dowiadujemy się, co się w Finlandii działo, jakie były nastroje, jak trudno było w czasie wojny, ale też ile kosztowało płótno czy farby. Tove Jansson wiosną 1939 roku odbywa samotną podróż przez Włochy i w listach opisuje tamtejsze nastroje. Jest to więc wspaniała lektura również pod względem dokumentalnym.

#####

Czy to prawda, że odpowiadała na wszystkie listy, które pisali do niej czytelnicy?

Tak się mówi. Mam nawet dwóch znajomych, do których odpisała. Jeden z nich to Remigiusz Grzela, który jako chłopak zafascynowany Muminkami napisał do niej list i dostał odpowiedź. Drugą osobą jest pisarz z Helsinek Philip Teir, który zresztą napisał wstęp do nowego wydania „Wiadomości”. Z tego wynika, że ta legenda musi mieć w sobie dużo prawdy.

Wiemy już, że Tove była wyjątkowa, ale co ceni sobie w niej Pani najbardziej?

Chciałabym znać taką osobę, wyobrażam sobie, że cudownie by nam się rozmawiało. Wyobrażam sobie ją jako osobę ceniącą każde spotkanie, z wielkim zainteresowaniem podchodzącą do każdego napotkanego człowieka. Była wierną przyjaciółką. Fascynuje mnie jej pracowitość, cenię ją za to i nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że tylko kobieta potrafi być tak pracowita…

Cenię też w niej wielką odwagę cywilną, jaką się wykazała, przyznając się do homoseksualizmu. W Finlandii do 1971 roku był karalny.

Cenię też w niej wielką odwagę. Miała różne związki, z kobietami i z mężczyznami, ale kiedy spotkała Tuulikki Pietilä, miłość swojego życia, postanowiła, jak sama to określiła, „przejść na stronę duchów”. Panie spotkały się w latach 50., kiedy związek dwóch kobiet był tematem tabu, a w Finlandii do 1971 roku homoseksualizm był karalny. Tove Jansson miała ogromną odwagę cywilną, przyznając się do niego. W czasie swoich podróży, również służbowych, panie pojawiały się razem zupełnie jawnie jako partnerki, co mogło budzić niechęć.

Rozmawiamy w Dzień Kobiet, jaką więc kobietą, tak na co dzień,  była Tove?

To była drobna i szczuplusieńka osoba, ale jednocześnie budowała domy, rąbała drewno, nosiła kamienie. Fantastyczna osobowość! Wydaje mi się, że gdyby była mężczyzną, byłaby niezwykle zadufana, jak to z facetami bywa, ale ponieważ była kobietą, do końca życia nie straciła skromności.

Żyła tak, jak chciała?

Tak, a w tych czasach to był wyraz wielkiej odwagi.

Na ekslibrisie Tove był napis: „labora et amare”. To było jej życiowe motto?

To życiowe motto przyjęła bardzo wcześnie. Już jako nastolatka wiedziała, że praca  i miłość, to są dwie najważniejsze siły, które będą ją prowadzić.

Które fragmenty „Listów” sprawiły Pani największą trudność, a które dały najwięcej przyjemności?

Dla mnie tłumaczenie tej książki było trochę jak rozmawianie z nią. To nie było trudne, bo to było jak zwykła babska rozmowa. Ja jestem rozkochana w jej twórczości, również w tej korespondencji, i tak jak w każdej miłości bywają trudne momenty, tak i podczas pracy. Pewne dziedziny jej życia są mi mniej znane, więc wymagały większych poszukiwań, np. fragmenty związane z wyspą, budową domu, pogodą, chmurami czy sztormami. Polska literatura i język nie są tak bardzo z morzem związane.

#####

Jak Pani o tym opowiada, to wydaje się, że praca tłumacza to ciągłe doszkalanie się w różnych dziedzinach?

Bo tak właśnie jest.

Czy zawód tłumacza to praca dla samotników?

Najważniejszy moment tłumaczenia to ten, kiedy siedzi się w czterech ścianach i szuka, zgłębia, czyta na głos, sprawdzając, czy słowa dobrze brzmią, więc jest to praca przede wszystkim dla samotników.

Najważniejszy moment tłumaczenia to ten, kiedy siedzi się w czterech ścianach i szuka, zgłębia, czyta na głos, sprawdzając, czy słowa dobrze brzmią, więc jest to praca przede wszystkim dla samotników. Ja akurat mam dwie natury, lubię sama siedzieć z tekstem, ale jestem też osobą towarzyską, która lubi spotykać się z ludźmi i konsultować. Ten socjalny aspekt mojej osobowości wdziera się również w tłumaczenie - nigdy nie jestem samotna, bo po drugiej stronie siedzi autor, a tak się zdarzyło do tej pory, że zawsze był to ktoś niezwykle interesujący.

Czy tłumacz zostawia na tłumaczonym tekście jakiś ślad siebie?

Jest współautorem. Zdarza się, że tłumacz zna książkę lepiej niż sam autor! Przecież tłumaczenie literatury to nie przepisywanie tekstu za pomocą słownika, to bardzo dokładne czytanie, interpretowanie, szukanie i odnajdywanie. Bywają książki, w które tłumacz wkłada całego siebie, z pewnością jest tak w przypadku poezji. Znam ludzi, którzy twierdzą, że poezji nie da się tłumaczyć, po prostu pisze się nowy wiersz.

Postrzegany jest jednak dość często na marginesie dzieła, to jest krzywdzące?

Walczymy! Spotykam osoby, które uważają, że tłumacz powinien być całkowicie przezroczysty. Fakt, że się o tłumaczu nie wspomina w recenzji, świadczy o tym, że jest to dobre tłumaczenie. Ja uważam, że nie ma czegoś takiego, jak przezroczyste tłumaczenie, bo tekst jest przecież napisany w zupełnie innym języku, tłumacza. To, że punktem wyjścia jest gotowy tekst, nie znaczy, że nasza praca jest łatwiejsza niż praca autora.

W 2010 roku wspólnie z kolegami i koleżankami tłumaczami założyłam Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury. Za główny cel postawiliśmy sobie promowanie naszego fachu, zwracanie na niego uwagi. To praca często niewdzięczna, bo jesteśmy zmuszeni upominać w szczególności najróżniejsze media, że omawiając książkę tłumaczoną i cytując jej fragmenty MUSZĄ podpisywać tekst nazwiskiem tłumacza. To się powolutku zmienia. Od kilku lat organizujemy Międzynarodowy Dzień Tłumacza, podczas którego w liceach prowadzone są lekcje prowadzone przez samych tłumaczy. W ten sposób uświadamiamy młodszych czytelników, jak ważna jest nasza praca.

#####

Nie tylko tłumaczy Pani literaturę skandynawską, ale też ją promuje. Skąd to zamiłowanie?

Zanim zaczęłam tłumaczyć na dobre, pracowałam w kilku międzynarodowych instytucjach kultury. W pierwszej pracy zajmowałam się promowaniem kultury szwedzkiej, później pracowałam w Duńskim Instytucie Kultury, teraz poprzez Tove Jansson doszła do tego Finlandia. Zresztą od zawsze w wolnych chwilach promowałam Skandynawię. Fascynuje mnie spotkanie nie tylko literatury z nowym czytelnikiem, ale też autorów i w ogóle ludzi, a co za tym idzie idei z różnych kultur. Od paru lat kultura i literatura ze Skandynawii jest mocno obecna w polskim dyskursie, ale z drugiej strony grozi to tworzeniu się stereotypów, które należy zwalczać.

Czekam na powieści obyczajowe współczesnej Skandynawii. „Moja Walka” Knausgårda jest taka, ale to męski punkt widzenia, tymczasem w Szwecji jest wiele świetnych autorek piszących z perspektywy kobiecej wspaniałe książki obyczajowe.

Jakiego nurtu literatury skandynawskiej brakuje na polskim rynku?

Jestem wielką fanką współczesnej młodej poezji szwedzkiej. Te niewielkie próby pokazania jej polskiemu czytelnikowi, jakie czyniłam, okazały się trafione. Więc marzyłabym o tym, by przełożyć więcej poezji. Czekam poza tym na powieści obyczajowe współczesnej Skandynawii. „Moja Walka” Knausgårda jest taka, ale to męski punkt widzenia, tymczasem w Szwecji jest wiele świetnych autorek piszących z perspektywy kobiecej wspaniałe książki obyczajowe.

Czy jest jakaś konkretna autorka? Może zachęcimy wydawnictwa do tłumaczeń.

Poleciłabym bardzo Åsę Linderborg i Kristinę Sandberg.

Czym jest projekt „Odnalezione w tłumaczeniu” i dlaczego postanowiła się Pani w to zaangażować?

Jest to festiwal wymyślony przez tłumaczy, o tłumaczach i tłumaczeniu, ale nie tylko dla tłumaczy, lecz dla szerokiego grona miłośników literatury światowej. Tłumacze bardzo dobrze znają literaturę i najpiękniej o niej opowiadają. Festiwal odbywa się w Gdańsku co dwa lata i jest organizowany przez Instytut Kultury Miejskiej. Za każdym razem przyświeca mu inna myśl, w przyszłym roku będą to mniejsze literatury i języki mniejszości.

Myśleliśmy, że to będzie festiwal niszowy, a okazał się bardzo potrzebny i został doceniony. Odbywają się debaty, rozmowy czy sparing tłumaczy – taka sceniczna gra, bitwa na rozwiązania translatorskie. Ponadto od drugiej edycji podczas festiwalu przyznawana jest nagroda za przekład literacki im. Boya-Żeleńskiego. Kolejny festiwal odbędzie się w kwietniu 2017 roku. A zaangażowałam się weń, ponieważ tu spotykają się dwie moje natury: ta samotnicza spośród czterech ścian z tą towarzyską.

Nad czym teraz Pani pracuje?

Właśnie ukazały się dwie książki w moim przekładzie, oprócz „Listów” Tove, niewielka, ale przepiękna książka „Poleciały w kosmos” Idy Linde. Jestem zaangażowana w ich promowanie, więc bardzo trudno mi teraz znaleźć czas na kolejną książkę, ale już za chwilę siądę do powieści autorki, o której tłumaczeniu marzyłam od lat, Agnety Pleijel. Niedawno skończyłam tłumaczyć powieść Tove Jansson, która ukaże się w Marginesach jeszcze w tym roku. „Słoneczne miasto” to opowieść o grupie staruszków, którzy dożywają swoich ostatnich dni w miasteczku na Florydzie, mają różne przygody i w specyficzny sposób podchodzą do rzeczywistości.

Brzmi ciekawie, ale pewnie to historia bardzo nostalgiczna?

Ależ skąd! To jest najśmieszniejsza rzecz, jaką do tej pory tłumaczyłam.

 

Książka „Listy” Tove Jansson ukazała się pod patronatem lubimyczytać.pl.


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna 30.03.2016 14:31
Czytelniczka

Wywiad jest ciekawy. Osoba Tove Jansson ujmuje swoim innym wizerunkiem. Dzieci lubią czytać jej książki. Bajka, którą lubiłam wspomniane przez Was " Muminki" mają dużo w sobie ciepła.
W książce pojawia się i samotność, ale dzięki optymizmowi płynącemu z krainy Muminków nie czuje się samotności.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Halina Wiśniewska 17.03.2016 12:44
Czytelniczka

Fascynująca kobieta i ciekawy wywiad!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
allison 17.03.2016 09:29
Czytelniczka

Bardzo ciekawy wywiad - gratuluję:).

Cieszy mnie, że dzięki różnym publikacjom z ostatnich lat Tove Jansson została nam pokazana nie tylko jako autorka "Muminków".
Takie niespodzianki zawsze intrygują.

Podobnie rzecz ma się z Astrid Lindgren - zawsze kojarzyła mi się z postacią Pippi, z dziećmi z Bullerbyn, Karlsonem z dachu i właściwie tylko z literaturą dla dzieci. A...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Dzienniki z lat wojny 1939-1945
Zofia 16.03.2016 15:25
Autorka/Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post