rozwiń zwiń

Uwielbiam słuchać ludzi – wywiad z Jakubem Ćwiekiem

AMisz AMisz
26.11.2015

Z Jakubem Ćwiekiem spotkałam się w poznańskim Empiku w minioną środę w związku z premierą jego książki Chłopcy 4. Największa z przygód. Podczas spotkania opowiadał, w sposób niezwykle malowniczy dlaczego Kędzior tak pięknie przeklina, jakie książki o Chłopcach planuje jeszcze napisać, co to są Stany POPświadomości i dlaczego Stephen King nie wziął jego kurtki. Zapraszam do lektury!

Uwielbiam słuchać ludzi – wywiad z Jakubem Ćwiekiem

Do Empiku przyszłam pieszo, choć próbowałam namówić któregokolwiek z moich motocyklowych znajomych, aby pożyczył mi motor po to, aby wjechać na spotkanie z rykiem silnika, hukiem wystrzałów i głośnym BANGARANG! Niestety okazało się, że fakt, iż nie posiadam prawa jazdy dla większości z nich był wystarczającym powodem, aby mi tego motocykla nie pożyczyć. Jak się okazało Jakub Ćwiek również na spotkanie przybył pieszo, ale z trochę innego powodu...

Jakub Ćwiek: Wędrowanie po Poznaniu to teraz prawie jak wędrówka po Skrócie.

Anna Misztak: To nie było szczególnie miłe. Czyżbyś próbował się przedostać przez Rondo Kaponiera?

Poważnie! Odkąd tutaj przyjeżdżam, czyli mniej więcej od dziesięciu lat – dwa, trzy razy do roku, jeszcze się nie zdarzyło, aby udało mi się przejechać normalnie przez to miasto, bez całego szeregu dziwacznych utrudnień.

Czy coś cię próbowało zaatakować?

Nie... Ale dzisiaj przejeżdżałem przez taki kamienny, dziwaczny przesmyk ustawiony na jezdni i nie wiem, jak udało mi się w nim zmieścić. Na motocyklu byłoby zdecydowanie łatwiej, chociaż może nie przy tej pogodzie...

Zostawmy może pogodę i środki lokomocji i przejdźmy do samych książek. Kiedy je czytałam, to pierwsze co się rzuciło się w oczy i co zostało w głowie na dłużej to przekleństwa...

Jeśli mogę się tutaj wtrącić. To mam krótką anegdotę!

Oczywiście. Anegdoty zawsze mile widziane.

Jacek Rozenek – czyli lektor audiobooków, przy okazji premiery trzeciego tomu „Zguba” przyszedł na spotkanie do Empiku i został poproszony, aby na żywo przeczytał fragment książki. Jacek stwierdził, że oczywiście, nie ma sprawy, zaraz znajdę odpowiedni cytat bez seksu i wulgaryzmów. I tak przewraca kolejne kartki, przewraca, przewraca i przewraca. Po dłuższej chwili znajduje fragment, który zdaje się spełniać te dwa warunki. Cytat był krotki, ale na końcu i tak pojawiła się scena erotyczna...

Fakt. Znalezienie w twoich książkach dłuższego fragmentu bez seksu i wulgaryzmów jest prawdziwym cudem. Czytając czwarty tom przypomniał mi się cytat z innej książki, wydanej przez Czarne w ubiegłym roku „Zapomniane słowa”, która jest zbiorem osobistych skojarzeń, anegdot i refleksji znanych pisarzy, ludzi kultury etc. Między innym związany z Poznaniem profesor Czapliński napisał esej o wulgaryzmach, który zaczyna od takich słów: Jeśli powiem, że znikają z języka słowa obelżywe, usłyszę w odpowiedzi, że coś mi się, kurwa, pomyliło. Sporo z Twoich wulgaryzmów to naprawdę wyrafinowane konstrukcje. Powiedz mi, skąd czerpiesz natchnienie do ich tworzenia? Czy to są wulgaryzmy, które sam stosujesz, które usłyszałeś na ulicy, w knajpie, pubie czy może je po prostu tworzysz na zawołanie?

Chyba po części każda z tych odpowiedzi jest prawdziwa. Ja uwielbiam wulgaryzmy. I szlag mnie trafia (mówiąc bardzo delikatnie), gdy widzę jak się ich używa. Wulgaryzmy są po to, żeby w odpowiedni sposób, w odpowiednim momencie – wypuścić parę w gwizdek. Są po to, żeby coś z siebie wyrzucić, żeby wyrazić jakąś skrajną emocję – czasami jest to zachwyt, czasami rozczarowanie albo oczywiście gniew. Uważam, że my Polacy mamy jedne z najładniejszych wulgaryzmów na świecie – przede wszystkim ze względu na to, jak one się ślicznie fonetycznie układają. Te wszystkie zlepki „r”, „w”, „s”, „k” - to wszystko sprawia, że jak to mówimy, to całe nasze ciało zaczyna wibrować i ta nagromadzona energia z nas uchodzi. Jeśli ktoś używa wulgaryzmów jako znaku przestankowego, albo ma takie braki w słowniku, że wariacja słowa „zajebiste” jest jedynym, czego może w danej chwili użyć – to jest to straszliwe marnotrawienie potencjału. Kiedyś, wspólnie z grupą znajomych, organizowaliśmy – kpiąc niejako z wszystkim młodych neo-poetów – slamy wulgarne, w czasie których trzeba było przez jak najdłuższy czas wygłaszać spójny tekst składający się z wulgaryzmów, pomiędzy którymi można było umieścić maksymalnie trzy inne słowa. Poniekąd w tych slamach mają swoje źródło wiązanki Kędziora.

Wiązanki Kędziora najlepiej wypadają w dialogach z Milczkiem. Czasami odnosiłam wrażenie, że Milczek jest najbardziej wygadanym spośród wszystkich Chłopców...

Gdy zagrałem go w słuchowisku, to reżyser powiedział mi, że to rola stworzona dla mnie (śmiech).

A propos reżyserii, to masz na swoim koncie reżyserowanie sztuk teatralnych. Myślałeś może o filmach? Może na podstawie „Chłopców” właśnie? Z pewnością mógłbyś pisać dialogi – to, co mi najbardziej przeszkadza w polskich filmach i serialach, to właśnie kompletne oderwanie dialogów od rzeczywistości. Nie rozumiem jak np. bohater po upuszczeniu butelki wódki może powiedzieć „o rany”! Ty miałbyś ten problem z głowy.

Nie za bardzo. W większości polskich telewizji nic innego by nie przeszło, nastąpiłaby kastracja. Może HBO by coś takiego mogła zaakceptować. Największym jednak problemem osób piszących scenariusze, i to nie tylko w Polsce, bo w wielkich hollywoodzkich produkcjach też to widać, jest to, że oni nie słuchają innych ludzi. Nie słuchają w jaki sposób ludzie rozmawiają, nie słuchają o czym mówią. Przykładem niech będzie Quentin Tarantino, chociaż nie uważam go za mistrza dialogów, ale on potrafi słuchać. I potrafi dialogiem, zwyczajną rozmową, która toczy się przy kawie, opowiedzieć całą historię. On wie, że coś, co nam wpajają na lekcjach języka polskiego, czyli „mów pełnym zdaniem” to najdurniejsza formuła, jaką można przyjąć. To po prostu marnowanie czasu! Mówienie pełnym zdaniem zmusza nas to powtórzenia, w większości przypadków, połowy zdania, które było w pytaniu, tylko w innych szyku. Jest to kompletnie niepotrzebne i właściwie totalnie nienaturalne.

Marcin Wroński, który redagował moje książki, powiedział mi kiedyś, gdy mu dziękowałem za to, co dla mnie przez te wszystkie lata zrobił, że mam wyjątkowe szczęście, bo on jest polonistą, a poloniści, jak wiadomo, to ludzie, którzy nie powinni redagować i pisać książek, bo mają tak wiele zbędnych formułek nawbijane do głowy. I te formułki sprawiają, że ich język zatraca naturalność. Ja uwielbiam pisać dialogi, bo uwielbiam słuchać ludzi. Podłapuję rozmowy, które są prowadzone obok mnie, żeby je potem wykorzystać.

Wracając do startowego pytania o reżyserię. Kiedy reżyserowałem te wszystkie teatralne rzeczy, to było to trochę z pułapu amatorskiego. Robiłem to podpatrując innych twórców i jakoś sobie z tym radziłem. Reżyseria filmowa to zupełnie inna bajka – tam rezyser musi ogarnąć więcej rzeczy naraz. Nie tylko musi się skupić na tym, co się aktualnie dzieje przed nim, ale także potem musi posiedzieć z montażystą, dobrać oświetlenie, barwę etc. Na scenie to wszystko jest ogarniane jednocześnie, reżyser widzi to w całości, a w filmie reżyser widzi tylko fragmenty i musi to sobie poskładać w całość w głowie – musi mieć w głowie cały film od początku pracy nad nim.

Ja się zamierzam zabrać za produkcje filmowe, to jest mój plan na nadchodzący rok – kilka miniatur filmowych. Ale z pewnością nie będę tego robił sam. Planuję te główne rzeczy robić z Patrykiem Jurkiem, który jest operatorem, reżyserem i który jest perfekcyjny w tym wszystkim, w czym ja nie jestem. A ja będę nadrabiał ideowo.

Czy któraś z tych planowanych miniatur będzie osadzona w uniwersum Chłopców?

Będą to zupełnie nowe historie. Jedną mam już w zasadzie zaplanowaną – chciałbym za pomocą 30-minutowego filmu wprowadzić nowego bohatera. Zależy mi, żeby to była postać od początku multimedialna. Kłamca zaczął od książek, później wchodził w multimedia. Ta postać ma zacząć od multimediów – jednocześnie będą o niej opowiadania, komiksy etc.

Co do Chłopców – ja opowiedziałem tę historię. Teraz niech inni się trochę z nimi pomęczą. Może w formie jakiejś ekranizacji.

Czyli to jest już zamknięty rozdział.

Cykl o Chłopcach tak. Ale mam dwie książki, które będę chciał osadzić w tym uniwersum. Jedna z nich będzie dotyczyła Kościeja i jego ukraińskiej grupy, którzy pierwszy raz pojawili się w drugim tomie podczas zlotu. To bardzo ciekawa ekipa – z jednej strony są w tym uniwersum, a z drugiej, to zupełnie inna bajka. Samo imię „Kościej” nawiązuje do innych podań, innych legend. W pewnym momencie w ostatnim tomie pojawia się informacja, gdy Dzwoneczek próbuje wszystkich zgromadzić, że grupy Kościeja nie ma, że słuch po nich zaginął. No i mam pomysł, co było powodem tego zaginięcia. Chciałbym w jednym tomie wyjaśnić co się stało, że ich nie ma. I czy faktycznie ich nie ma, bo to jest dość istotne. Ta książka powstanie – jeszcze nie teraz, bo teraz chciałbym się zająć innymi projektami, ale mam już nawet napisane jakieś 20 stron. Druga książka, to oczywiście książka o Skrócie i o tym, jak on działa na zupełnie przypadkowych ludzi, którzy do niego trafiają. Jeśli pojawią się jakieś znane wcześniej postaci, to tylko gdzieś w komentarzach, na poboczu. Może za wyjątkiem Pana Propera, bo z nim nigdy nic nie wiadomo. To będzie horror czystej wody.

#####

Skoro o horrorach mowa, to czy ta kurtka, którą masz na sobie to ta, którą chciałeś dać Stephenowi Kingowi?

Tak. I nie chciałem mu jej dać (śmiech) to taki pierwszy odruch był. Miałem nadzieję, że nastąpi rytualna wymiana kurtek...

Nie chciał?

Nie. Stephen King ma wkodowane to, że jego fani to psychfani i że im odbija, gdy go widzą. Ma w związku z tym pełną świadomość tego, że byłoby to z jego strony straszliwe wykorzystywanie okazji. Ja wiem, że to jest świetna kurtka, ale nie mógł sobie na to pozwolić, bo czułby się potem z tym głupio, że tak mnie wykorzystał. Jestem przekonany, że to z tego powodu. (śmiech).

No dobra – jakim jesteś w takim razie czytelnikiem? Jesteś w stanie koczować całą listopadową noc przed księgarnią w Paryżu, aby spotkać się z Kingiem, ale to pewnie nie jedyny pisarz, którego cenisz?

Obecnie, jestem czytelnikiem leniwym. Najwięcej książek przyjmuję w drodze, w formie audiobooków. Po pierwsze staram się trzymać rękę na pulsie i być na bieżąco z tym, co się wokół mnie dzieje. Ale staram się też łapać autorów z polecanek. Najfajniejsze w byciu fanem Stephena Kinga jest to, że to jest facet, który czyta niesamowite ilości książek i cały czas się dzieli informacjami na ten temat. Poleca zarówno klasykę, jak i zupełne nowości. Nie zawsze się z nim zgadzam np. „Dziewczyna z pociągu” to nie jest dobra książka, przy której zarwałbym noc. Nie przekonała mnie do siebie – widziałem „Diabolique”, wcześniejsze „Widmo” z lat 50. Jak się tę historię widziało raz, czy drugi to gadżet w postaci pociągu podmiejskiego niespecjalnie działa.

Dzięki Kingowi odkryłem Jacka Ketchuma – to dość zabawna historia jest. Jacka Ketchuma poznałem dzięki Kingowi, który gdzieś, kiedyś polecił „Dziewczynę z sąsiedztwa”, a podczas mojego ostatniego pobytu w Stanach spędziłem mnóstwo czasu z Ketchumem, bo Bartek Czartoryski, który jest jego tłumaczem i się z nim przyjaźni, był z nami. Siedzieliśmy sobie w knajpie z Ketchumem i mówimy, że jedziemy do Bangor w Main. A Jack na to, że co prawda spotkania z Kingiem nam nie może załatwić – bo to taka niepisana zasada jest, że takich rzeczy się przyjaciołom nie robi – ale może nam załatwić wizytę w biurze Stephena Kinga, które nie jest dostępne dla zwykłych śmiertelników. Zadzwonił, umówił nas i pojechaliśmy.

Uwielbiam Steinbecka, Kerouaca, uwielbiam książki o podróżach. Ale nie książki podróżnicze sensu stricte, bo zazwyczaj miejsca, które są odwiedzane i opisywane nie specjalnie mnie kręcą. Bardziej fascynuje mnie spotykanie w dziwnych miejscach dziwnych ludzi i ich niesamowite historie.

Fascynuje mnie to jak Steinbeck opowiada o swoim kraju, o podróżach, o byciu w ruchu. „Podróże z Charleyem. W poszukiwaniu Ameryki”, gdy on wraca i jedzie ponownie trasą z „Gron gniewu”, aby zobaczyć jak zmienił się jego kraj, są nieprawdopodobną historią. To w jaki sposób Kerouac opisuje swoje podróże autostopem sprawiło, że chciałem jeździć – non stop! Jak Stephen King w „Wielkim marszu” opisywał, jak ludzie maszerują – to nieważne dla mnie było, że oni tam z tego powodu giną – ja nagle zapragnąłem chodzić i poczuć, co to znaczy iść do absolutnego wycieńczenia.

Lubię autorów, którzy wpadają na pomysł ciekawego wykpienia rzeczywistości. Chuck Palahniuk dajmy na to. Jego książka „Rozbitek” jest jedną z moich ulubionych. Lubię bardzo „Fight Club” ponieważ jest taką fajną drwiną z tego dlaczego prawdziwi macho nie mogą się odnaleźć w dzisiejszym świecie. A teraz moim odkryciem jest autorka, która zasłynęła swoją ostatnią, ale wcale nie najlepszą powieścią, czyli Gillian Flynn. „Zaginiona dziewczyna” jest dobrą książką, ale w jej dorobku moim zdaniem najsłabszą. Najciekawszy jest jej debiut, czyli „Ostre przedmioty”.

Nad czym obecnie pracujesz?

Mam rozgrzebanych kilka projektów, ale te najważniejsze to: Grimm City – zapowiadane już od jakiegoś czasu. Połączenie baśni, nie tylko baśni braci Grimm, z diselpunkiem i mrocznym, brutalnym noir. Całą mafijną historię, która jest tam opisana opieram na początkach Ala Capone i tym, jak kształtowało się jego imperium i zaraz potem imperium Lucky'ego Luciano i to wszystko w lekko baśniowej konwencji. Chciałbym, żeby to była mocna historia.

Moim najważniejszym obecnie projektem jest Przez Stany POPświadomości. Efekty tego wypadu do Stanów będziecie mogli zobaczyć w przyszłym roku. To moja pierwsza, nazwijmy to, książka podróżnicza. Ale pokazująca te miejsca, które zawsze chciałem zobaczyć: schody z filmu „Rocky”, schody z „Egzorcysty”, miasteczko, w którym od paru lat żyją same żywe trupy, czyli Senoia, które najpierw służyło za Woodbury, a teraz za Alexandrię w „The Walking Dead”. Jako voodooista nie mogłem sobie odpuścić Nowego Orleanu. Byliśmy też w Atlantic City, u Świętych w Bostonie.

Idea, która stała za tą książką była taka, żeby poszukać opowieści w tle opowieści. Żeby spotkać ludzi, na których dana historia (filmowa, książkowa etc.) wpłynęła bezpośrednio. Interesowało nas jak się czują ludzie mieszkający w najbardziej przerażającym mieście w Stanach, czyli Bangor w Maine, czy ludzie w Providence wiedzą kim jest Lovecraft (gwoli ścisłości – nie wiedzą). Byliśmy w miejscu, w którym został odnaleziony Edgar Allan Poe oraz sprawdziliśmy jak daleko jest to od murzyńskich dzielnic znanych nam z serialu „Prawo ulicy”, czy można wejść do dzielnicy, do której nie wolno wejść białym. Można!

I jak widać można wyjść...

Tak, można. (śmiech) Zawsze jak wyruszam w takie podróże to myślę sobie, że jestem otwarty na ludzi, chcę posłuchać ich historii, poznać jak najwięcej ciekawych osób. W ten sposób zupełnym przypadkiem poznaliśmy pewnego dnia w metrze człowieka, który jest odpowiedzialny za wypromowanie Eminema, Jaya Z, Wu-Tang Clan – a to tylko dlatego, że jego matka jest Polką i usłyszała jak rozmawiamy między sobą po polsku i do nas zagadała. Wywiad z nim będzie w książce.

Bywały takie sytuacje, że konkretne miejsce, konkretna sytuacja wywołała we mnie jakieś skojarzenie i z tego skojarzenia rodziła się potrzeba napisania opowiadania, które stanowi integralną częścią tej historii. Dlatego książka będzie miała taka strukturę – jest rozdział o konkretnym miejscu, uzasadnienie skąd się wzięło opowiadania i sam tekst opowiadania. Takich rozdziałów z opowiadaniami będzie około dziesięciu. Będzie całe mnóstwo anegdotycznego gadania – i to jest książka, którą ja chciałem napisać, A teraz pytanie – co chciałby czytelnik? Czytelnik pewnie chciałaby przewodnik w stylu: Najfajniejsze miejsca filmowe w Nowym Jorku oraz fajne zdjęcia. Stwierdziłem, że przewodników pisać nie umiem, relacji z podróży pisać nie mogę, bo zawsze dryfuję w stronę anegdot, zdjęć robić nie umiem – muszę więc zebrać grupę profesjonalistów i zabrać ich ze sobą w podróż. Byli ze mną wspomniany już Bartek Czartoryski – rewelacyjny dziennikarz i znawca popkultury; Radek Teklak – świetny bloger, który był blogerem zanim stało się to modne i który umie bardzo dobrze pisać oraz Agata Kreska Krajewska, która jest fotografem i ma podobny do mojego magnes do przyciągania wszelakiej maści świrów, a to w takim podróżach bardzo się przydaje i przywołany również wcześniej Patryk Jurek, który robi materiały video do książki. Wszystkie te materiały złożyliśmy w jedno i wydajemy to w Sine Qua Non w przyszłym roku.

A potem będą kolejne podróże?

Taki jest plan. Wszystkie pieniądze jakie uzyskamy ze sprzedaży Przez Stany POPświadomości zostaną przeznaczone na podróż po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych: Los Angeles, San Francisco, Pasadena. A jeśli sprzedaż drugiej części też pójdzie dobrze, to naszym celem jest Australia i ruszenie w madmaxowym stylu przez pustynie!


komentarze [7]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Lookanio 27.11.2015 17:11
Czytelnik

Świetny wywiad. B. ciekawa osobowość. Słucha/czyta się ją z wlk. zainteresowaniem. Zajawka "Przez stany..." na tyle mnie zaintrygowała, że na pewno przeczytam. Zresztą niektóre rekomendacje Ćwieka także wylądowały na odpowiedniej liście :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Batalia 27.11.2015 16:33
Czytelniczka

A jak sprzedaż madmaxowej części pójdzie zajebiście to ruszymy śladami bohaterów Interstellar :P

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas 27.11.2015 10:23
Czytelnik

Lubię tego autora.Kłamca,Liżąć Ostrze,Ofensywa Szulerów.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jagoda 27.11.2015 02:22
Czytelniczka

Dawno nic Ćwieka nie czytałam ale każdy wywiad z nim zawsze chętnie. Uwielbiam tę jego otwartość na ludzi, tę sympatię którą zdaje się obdarzać wszystkich. Także i ten wywiad przeczytałam z przyjemnością. I czekam na tę książkę podróżniczą. Już z góry ją lubię :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Beremis 26.11.2015 23:36
Czytelnik

Oby te plany się ziściły i jeszcze co nie co więcej wyszło :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
26.11.2015 22:24
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

AMisz 26.11.2015 16:32
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post