rozwiń zwiń

Rodzina z gatunków mieszanych – wywiad z Ewą Nowak

LubimyCzytać LubimyCzytać
31.01.2019

Cyrk, fermy lisów, pomieszczenia bez dostępu światła słonecznego i świeżego powietrza – ludzie potrafią zgotować zwierzętom piekło. Ale są też tacy, którzy ratują ich zdrowie i godność. „A niektórzy protestują, np. przechodząc na weganizm” – mówi Ewa Nowak w rozmowie o swojej najnowszej powieści Dzień wszystkiego.

Rodzina z gatunków mieszanych – wywiad z Ewą Nowak

Czternastoletnia Majka cierpi na chorobliwe zadręczanie się. Mimo tego, że jak ognia unika wszystkiego, co niebezpieczne, przypadkowo zostaje dotkliwie pogryziona przez cyrkową małpkę. Przez to już nigdy nie odzyska pełnej sprawności dłoni, a w dodatku utraciła radość życia i zaufanie do zwierząt. Szczęściem w nieszczęściu spotyka swoje alter ego – dziewczynę, którą chciałaby być, tylko nie ma na to odwagi. Ta znajomość wydobędzie z Majki wszystko, co najlepsze. 

Okaże się, że prawdziwa przyjaźń może przenosić góry, a już na pewno pomóc dręczonej przez złych ludzi małpce kapucynce. Jeśli kochasz zwierzęta, wierzysz w przyjaźń między dziewczynami i lubisz się pośmiać – ta powieść jest dla ciebie.

Magdalena Walusiak*: W Pani powieściach najważniejsze są zwykle relacje między ludźmi oraz człowieka z samym sobą. W „Dniu wszystkiego” jednym z głównych tematów uczyniła Pani relacje między ludźmi a zwierzętami. Skąd franciszkański duch w tej powieści?

Ewa Nowak: Młode pokolenie jest znacznie bardziej wrażliwe na los zwierząt niż moje czy moich rodziców. Kilka pań bibliotekarek zwróciło mi uwagę, że brakuje literatury młodzieżowej traktującej o relacjach międzygatunkowych.

Czy w dzieciństwie chodziła Pani z rodzicami do cyrku?

Moi rodzice nie byli fanami cyrku. Stawiali na czytanie i swobodną, hałaśliwą zabawę bez opieki dorosłych. Podobno byłam w cyrku raz. Pamiętam tylko jazdę tramwajem, samego występu już nie.

Gdzie szukała Pani informacji o traktowaniu zwierząt w cyrkach, przygotowując się do napisania powieści? Czy poznała Pani jakiś cyrk od środka?

Zbieram materiały do książek przede wszystkim od ludzi, którzy chcą mi oddać swoją historię. Czytam gazety, zaglądam w różne kąty. W cyrku też byłam. To było koszmarne doświadczenie. Wyparłam je z pamięci, bo bym napisała horror, a nie powieść obyczajową.

A jak to było w przypadku kliniki weterynaryjnej?

Przypadkowo nawiązałam kontakt z doktor Kasią, prowadzącą całodobową klinikę VETKA przy ulicy Modlińskiej w Warszawie. Doktor Kasia dała mi swobodę w podglądaniu pracy lekarzy. To znakomita klinika, nic więc dziwnego, że Kasia nie miała nic przeciwko opisaniu jej. Spędziłam tam kilka dni, towarzysząc lekarzom podczas wizyt i zabiegów chirurgicznych. Każda klinka weterynaryjna ma gigantyczny potencjał narracyjny. Niczego nie musiałam wymyślać. Dostałam dziesiątki historii od lekarzy i opiekunów zwierząt. Widziałam najróżniejsze postawy, a co najważniejsze, zobaczyłam, jak wiele osób przyprowadza tam nie swoje zwierzęta, tylko najbliższe im osoby. Śpiewający psu policjant z mojej powieści jest postacią autentyczną.

Czy Pani empatia wobec zwierząt zmieniała się z czasem? Pamięta Pani jakieś ważne wydarzenia lub etapy tej ewolucji?

Trzy lata temu stałam w jeziorze po kolana i kontemplowałam niebo, gdy z szuwarów wypłynął ogromny, połyskujący złotem karp królewski. Był majestatyczny, skupiony i piękny. Stałam nieruchomo, po uda w wodzie, a on żerował koło moich stóp. Tego dnia kolega kupił na targu całego łososia na grilla. To był dla mnie wstrząs. Od tamtego dnia nie jestem w stanie zjeść żadnego zwierzaka, zwłaszcza ryby. W naszym domu mieszkają dwa koty.

Jak Pani ocenia, czy empatia ludzi wobec zwierząt zwiększyła się w ostatnim czasie? Czy literatura, a szerzej kultura, może mieć wpływ na społeczną wrażliwość i rozwój empatii?

Piszę jak wszyscy – na bliskie sobie tematy. Nie jestem wyjątkiem w metamorfozie stosunku do zwierząt. Musiałam przejść przemianę psychiczną, bo przecież nie jest mi obca psychoza braku białka odzwierzęcego. Młode pokolenie ma inaczej. O ile tylko dowiaduje się, jak traktowane są zwierzęta hodowlane – laboratoryjne czy pracujące dla ludzi – protestuje, np. przechodząc na weganizm. To obecnie popularna postawa wśród młodych ludzi. Myślę, że warto, aby literatura pokazywała, co nowego dzieje się wśród ludzi. Literatura młodzieżowa nie od dziś jest pierwszym frontem przemian. Dziś coraz więcej nastolatków woli chodzić w podartej niemodnej kurtce, niż mieć przy kapturze futerko z lisa. Ja po prostu pokazałam jedną z możliwych dróg dochodzenia do świadomości tego, co robimy naszym braciom mniejszym.

Jedna z głównych bohaterek, Maja, zmienia się pod wpływem przyjaźni, pracy, nowych znajomości i kontaktów ze zwierzętami. W pewnym momencie zaczyna też zmieniać się jej język. W jakim stopniu sposób mówienia wpływa na nasz sposób myślenia o zwierzętach?

W ogromnym. Mowa determinuje nasz sposób myślenia. Wystarczy zacząć inaczej formułować zdania, np. mówić „jestem opiekunem”, a nie „jestem właścicielem”, żeby inaczej traktować podopiecznego. Nie: „moja własność”, ale: „towarzysz”.

Czy nasz sposób wyrażania się ma także wpływ na kształtowanie naszego podejścia do przyjaźni, rodziny i generalnie kontaktów z innymi ludźmi? Czy zmiana języka w stosunku do siebie może pomóc np. w nabraniu śmiałości i uwierzeniu we własne możliwości?

Z całą pewnością. Ponieważ każdy z nas nieustannie toczy ze sobą wewnętrzny dialog, jego język jest kluczowy dla sposobu, w jaki postrzegamy siebie. Jeśli zacznę w wewnętrznej mowie być dla siebie przyjazna, nie ma takiej możliwości, żeby to nie przełożyło się na stan mojego ducha.

Czy można powiedzieć, że „Dzień wszystkiego” jest przede wszystkim powieścią o rodzinie?

Tak, jak najbardziej. To ksiażka o tym, że często nasi przyjaciele, z którymi tworzymy silne związki, są nam bliżsi niż własna rodzina, co jeszcze dwa pokolenie temu było tematem tabu. Jednak temat rodziny nie kończy się na ludziach. Widziałam wiele wspaniałych, czułych, oddanych, kochający się, nietoksycznych i harmonijnych rodzin złożonych z gatunków mieszanych: psów i ludzi, kotów i ludzi, ptaków, świnek. Rodzina to myślenie: „Za niego oddałbym życie”. Do tej pory śmialiśmy się z samotnych ludzi, którzy nie posiadając krewnych, zajmują się psami i kotami. Dziś wiemy, że często dobrze na tym wychodzą. Dwudziesty pierwszy wiek przyniósł nam ogromną zmianę w postrzeganiu miejsca człowieka w świecie i miejsca zwierząt w rodzinie.

---

* Magdalena Walusiak – dziennikarka, pisarka, poetka i slamerka. Autorka wielu wywiadów z ludźmi kultury, wywiadu rzeki z Ireną Jarocką „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej”, librett musicali i tekstów piosenek (m.in. „Ifigenia” i „Sobowtóry”). Na co dzień prowadzi spotkania z autorami książek i opracowuje materiały do serwisów internetowych.


komentarze [7]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
KenG 01.02.2019 10:33
Czytelniczka

Nastolatką byłam trochę temu, ale chętnie przeczytałabym tę książkę :) Tak pomyślałam o tej zmianie mentalności i języka... Działa to powolutku, ale działa, np. jeśli chodzi o sformułowanie "zwierzę zdycha". Coraz więcej osób ogarnia, że to brzmi idiotycznie i nie ma kompletnie sensu. Śmierć to śmierć, jest taka sama, nie da się jej umniejszyć.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Maria 01.02.2019 19:03
Czytelnik

I tu się zgodzę - moje zwierzęta umierały. Nigdy mi to koszmarne "zdechł" przez gardło nie przeszło.

Nie ulegam również powszechnej modzie i tępię zbędne zdrobnienia. Suczka - tak, bo pieszczotliwie, ale wróciłyśmy ze spaceru;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Maria 01.02.2019 00:46
Czytelnik

Również nie jestem nastolatką od bardzo dawna, a co gorsza nie byłam i nie zamierzam być wegetarianką. O dziwo w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało mi to być miłośniczką zwierząt i otaczać się nimi od najmłodszych lat. O zgrozo, wszystkie okoliczne psiaki zawsze lgnęły do mnie, najwyraźniej zatracając instynkt samozachowawczy i jakoś nie przewidując zakończenia...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
KenG 01.02.2019 10:23
Czytelniczka

Napisała, co wiedziała ;) Miłego spacerku zatem :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
HermionaGranger 31.01.2019 20:56
Czytelnik

Świetny wywiad! Pani Ewo uwielbiam pani książki:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gosia_7 31.01.2019 16:33
Czytelniczka

Ja co prawda nastolatką nie jestem już od dawna, ale też chodzę w niemodnych, starych ubraniach i jestem wegetarianką od ponad 14 lat. Mam 2 kochane psy i jest mi wspaniale. :) A książkę pani Nowak kupię na prezent dla siostrzenicy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 30.01.2019 17:03
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post