Zostałem poprowadzony przez Amundsena

Diana Chmiel Diana Chmiel
05.05.2018

Zapraszamy do lektury wywiadu ze Stephenem Bownem, autorem książki „Amundsen. Ostatni wiking”, która 9 maja ukaże się nakładem wydawnictwa Czwarta Strona. 

Zostałem poprowadzony przez Amundsena

Dzień dobry, drogi Lindstrømie. Przygotowałeś dla nas jakąś kawę? Tymi słowami miał przywitać Roald Amundsen zaskoczonego kucharza po trzech miesiącach wyczerpującej wyprawy (1300 km!) rankiem 26 stycznia 1912 roku. Wyprawy, której efektem było pierwsze zdobycie bieguna południowego. Amundsen, ambitny Norweg, o włos wygrał wyścig z tragiczną ekspedycją brytyjską dowodzoną przez porucznika Roberta Falcona Scotta.

Amundsen. Ostatni wiking ukazuje życie człowieka, który bił na głowę tych, którzy ścigali się, by nanieść na mapę świata ostatnie nieznane zakątki: Przejście Południowo-Zachodnie, Przejście Południowo-Wschodnie i biegun południowy. Prawdziwy północny wojownik, który już za życia stał się legendą. Ścigany przez wierzycieli. Uwielbiany przez kobiety. Należał do epoki wypraw badawczych, która niebawem miała dobiec końca za sprawą technologii, handlu i reklamy.

Jego nazwisko nosi część Oceanu Spokojnego, lodowiec i stacja badawcza Amundsen-Scott na Antarktydzie. „Amundsen. Ostatni Viking” to zarówno ekscytująca biografia literacka, jak i wspaniała opowieść.

Diana Chmiel: Jesteś autorem dziesięciu świetnych książek. Piszesz o wyprawach, ekspedycjach, odkryciach i odkrywcach. Jak wybierasz swoich bohaterów i tematy, o których piszesz?

Stephen Bown: Zawsze szukam jakiejś mniejszej osobistej historii osadzonej w większym okresie historycznym lub wydarzeniu. Najważniejsi są ludzie, historia jest niczym bez interesujących i dynamicznych bohaterów, mierzących się ze skomplikowanymi wyzwaniami. Dlatego najpierw szukam dzienników kluczowych postaci, które były częścią danej przygody, a potem wielu innych informacji pomocniczych i krótszych relacji czy sprawozdań. Bez takich osobistych relacji opowieść nie będzie żywa i ciekawa. Trzeba pokazywać, jak życie było przeżywane i jak na to życie wpływały wszelkie ograniczenia i okoliczności historyczne.

Piszesz książki na bardzo różne tematy, ale jednak większość z nich ma element wspólny - wodę i żeglugę. Przypadek czy Twój świadomy wybór?

W dawnych czasach oceany były wielkimi nieodkrytymi strefami planety. Jednym z moich długoletnich zainteresowań jest sposób, w jaki ludzie reagują na nagłe i dramatyczne zmiany, które dotykają ich bezpośrednio, zwłaszcza różnego rodzaju klęski i katastrofy. Żegluga tworzyła odosobnione środowiska dla bohaterów. W momencie, kiedy ludzie na statku tracili z oczu ląd, byli całkowicie zdani na siebie, sami musieli rozwiązywać wszelkie problemy. Nie mogli zadzwonić po pomoc, a społeczne wsparcie i normy postępowania, które rządziły nimi w domu, były całkowicie bezużyteczne. Osobiście nie przepadam za żeglowaniem czy statkami. Po prostu intryguje mnie fakt, jak prymitywne technologie i żeglowanie statkami stworzyły idealne sytuacje do przeżywania przygód i wielu fascynujących, osobistych historii.

Masz wśród historii, które opisałeś, swoją ulubioną?

Mam kilka takich historii, „Ostatni wiking" jest jedną z nich. Amundsen był bardzo intrygującą postacią i osiągnął znacznie więcej niż jakikolwiek inny odkrywca swojej epoki. Wcześniej większość uwagi biografów była skierowana na kapitana Scotta, który zmarł na Antarktyce po tym, jak Amundsen pokonał go na biegunie południowym. Scott był fantastycznym pisarzem, a jego porywająca relacja z przygód i ostatnich dni zapewnia doskonałą lekturę. Dla Amundsena angielski był drugim językiem a jego opublikowane teksty były nieco nudne i mało odkrywcze. Był znakomitym i żywym mówcą, a wywiady i transkrypcje z jego przemówień z Timesa ujawniły nową stronę jego osobowości. To pomogło mi pokazać Amundsena jako człowieka, nie tylko wielkiego odkrywcę.

Jak wyglądał proces pisania o Amundsenie? Co było najważniejsze?

W przypadku Amundesna najciekawsze było odnalezienie około 350 wcześniej nieznanych relacji prasowych z USA, które pokazały, że Amundsen mieszkał w Nowym Jorku, a nie w Norwegii. W Stanach Amundsen był gwiazdą, zawsze na świeczniku, w nieprzerwanym kręgu wykładów. Te artykuły pokazały, że jest prawdziwą postacią, zabawnym gawędziarzem i wielkim marzycielem. Ale zdobycie tych informacji to była ciężka praca. Moje biuro było pokryte dokumentami - dosłownie! Wszędzie miałem stosy papierów, które starałem się zorganizować według tematu i czasu. Fakt znalezienia tych artykułów był chyba najbardziej niezwykłą rzeczą w pisaniu Ostatniego wikinga.

Czy jest jakaś historia, którą bardzo chciałbyś opisać, a jeszcze tego nie zrobiłeś?

Oczywiście! Zawsze interesowałem się Walterem Savage Landorem, zwariowanym angielskim odkrywcą i podróżnikiem z końca XIX wieku. Ale nigdy nie udało mi się zlokalizować żadnych prywatnych dokumentów, które pozwoliłyby mi na opisanie osobistych aspektów jego życia.

A gdybym Cię zapytała o  jednego pioniera i odkrywcę, który inspiruje Cię najbardziej?

Byłby to zdecydowanie Ferdynand Magellan. Jego całe życie i podróże wydają mi się całkowicie zwariowane - wypłynął z Hiszpanii i opłynął całą Ziemię na początku XVI wieku. Nie miał żadnych map, żadnego pojęcia o wiatrach, prądach, pogodzie czy ludziach, których mógłby napotkać na swojej drodze. To wydaje się zbyt szalone, by ktokolwiek chciał to zrobić! Oczywiście, zginął po drodze, więc nie polecam jego stylu życia. Niemniej jest to wspaniała opowieść.

Na Twojej stronie internetowej przeczytamy, że wykorzystujesz biograficzne i narracyjne podejście do swojego pisania, używając technik pisania fikcji. Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?

Zawsze zaczynam pracę od dokładnego zapoznania się z tłem historycznym, żeby dobrze rozumieć kontekst wydarzeń. Sprawdzam też, czy istnieją dzienniki czy pamiętniki ludzi biorących udział w historii. Kiedy czytam, robię notatki i zauważam wszystkie rzeczy, które wydają się interesujące, wnikliwe lub oburzające - rzeczy, które sprawiają, że postaci historyczne wydają się być żyjącymi ludźmi. Potem, kiedy piszę, robię co w mojej mocy, żeby to wszystko zmieścić. Zasadniczo szukam dobrych części i buduję całą historię wokół nich. To wszystko, co jest interesujące w ludziach, staje się szkieletem, na którym wisi wszystko inne. Ważne są też te inne, bardziej namacalne rzeczy - opisy scenerii, zapach i smak jedzenia, dźwięki zwierząt i tak dalej. Wszytko, co powoduje, że wierzymy w to, że historia wydarzyła się w prawdziwym świecie, z jego wszystkimi codziennymi zdarzeniami, a nie była tylko wielką, poważną historią pełną dat i historycznych konsekwencji.

Dlaczego to Amundsen stał się bohaterem jednej z Twoich książek?

Bo był największy!

Nie stały za tym jakieś specjalne uczucie do regionów polarnych?

Byłem tam, ale myślę, że moje zainteresowanie wynika głównie z faktu, że regiony te są tak odległe i surowe.  Jeśli coś pójdzie nie tak na wyprawie, spowoduje to katastrofę. Katastrofa z kolei powoduje wielki dramat ludzki - napięcie, stres, osobiste kłótnie i to, że tak wiele zależy od małych decyzji.

Znalazłeś  w tej historii coś, czego nie chciałeś wykorzystać? Coś, co nie pasowało, albo pisanie o tym byłoby nie w porządku Twoim zdaniem?

Nie, ale były rzeczy, które po prostu się nie zmieściły. Dużą częścią życia Amundsena był tak zwany wyścig na biegun południowy, który właściwie nie był żadnym wyścigiem i był tak nazwany przez amerykańską prasę po fakcie. Byli po prostu na tym samym kontynencie w tym samym czasie i każdy z nich był świadomy obecności tego drugiego. Ale ponieważ  Ostatni wiking był biografią, nie miałem możliwości pełnego poznania roli innych odkrywców, takich jak Scott. Przypuszczam, że kiedyś mógłbym do tego wrócić.

Czy miałeś konkretny pomysł na tę książkę od samego początku, czy dałeś się poprowadzić Amundsenowi?

Zdecydowanie zostałem poprowadzony przez Amundsena. Był tak intrygującą postacią i tak ekstrawaganckim i rozmownym bohaterem, że łatwo było pozwolić na to, by zapis jego życia był całą historią. Oczywiście dodałem spostrzeżenia, uwagi, spekulacje i interpretacje - ale całość opowieści oparta jest o nienasyconą pogoń Amundsena za przygodą

Lubisz Amundsena? Tak prywatnie? Zaprzyjaźniłbyś się z nim?

Gdybym wybierał się na ekspedycję, chciałbym, żeby to on był przywódcą i organizatorem. Dokumentacja mówi sama za siebie - pomimo tego, że całe życie angażował się w najbardziej niebezpieczne działania możliwe na początku XX wieku, na jego wyprawach zmarło jedynie dwóch ludzi. Ich śmierć nie była jednak spowodowana niepowodzeniami wyprawy, a chorobą. Z drugiej strony wielu ludzi twierdziło, że Amundsen był bardzo trudnym człowiekiem - i w pracy, i w życiu. Był bardzo wymagający i kiedy podjął jakąś decyzję, nie akceptował odmiennych opinii. Myślę, że jest to też przyczyna jego samotności przez większość część życia i pewnego zgorzknienia. Zawsze był na wyprawie albo w trasie promocyjnej, na której zbierał pieniądze na następne wyprawy. Nie zostawiało mu to wiele czasu, by zbudować stabilne, rodzinne życie czy grupę przyjaciół. Ja mógłbym się z nim przyjaźnić, ale nie jestem pewien, czy on mógłby ze mną,

Czy trzeba lubić swojego bohatera żeby napisać dobrą biografię?

Nie, niezupełnie. Żeby zrozumieć kogoś w pełni, trzeba zdać sobie sprawę z tego, że nikt nie jest bohaterem w każdym znaczeniu tego słowa. Z drugiej strony, nie mógłbym napisać biografii kogoś odpychającego, podłego albo ekstremalnie agresywnego. Nie chciałabym spędzać tak wiele czasu w swoim życiu na poznawaniu takiej osoby. W bohaterach, którzy mnie pociągają musi być coś godnego podziwu - ale nie wszystko, bo byłoby po prostu nudno.

Co w ogóle znaczy dobra biografia? Jest jakaś definicja? Przepis?

Myślę o tym naprawdę sporo. Zwłaszcza o pytaniu, czym jest życie danej osoby? Są rzeczy oczywiste - urodziny, małżeństwo, dzieci, kariera, osiągnięcia i tak dalej. Równie ważne są wydarzenia, nad którymi nie mamy kontroli, na przykład to jak, gdzie i przez kogo zostaniemy wychowani albo gdzie pójdziemy do szkoły. Są kaprysy losu, takie jak choroby, wypadki i obrażenia, ale także szczęście. Są ważne decyzje, które podejmujemy w kluczowych momentach swojego życia. W pracy biografa to, jak dana osoba reaguje na niepowodzenie lub sukces, jest równie ważne i interesujące, jak samo wydarzenie.

Ale to przecież nie wszystko. Każdy wpływa na życie swojej rodziny i przyjaciół oraz to, jak postrzegają nas osoby nie związane z nami blisko. To, jak dana osoba jest pamiętana przez innych, często różni się - a czasami bardzo różni - od tego, jak sama postrzega siebie. Osoba może czuć, że desperacko walczy o spełnienie wielkich ambicji, podczas gdy inni widzą zadowolonego, dobrze przystosowanego członka społeczeństwa. Życie jest również przeżywane w kontekście historycznym: wyzwania, przed którymi stoją ludzie,  decyzje, które podejmują, są związane z możliwościami ekonomicznymi i kulturowymi obyczajami ich epoki.

Pisanie biografii jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać...

A to jeszcze nie koniec! Przy tworzeniu portretu biograficznego ważne są również dostępne źródła i waga, jaką nadaje im biograf. Istnieją własne wspomnienia badanego, korespondencja z przyjaciółmi i kolegami, relacje z gazet i wspomnienia innych. Część z nich jest wewnętrzna, intymna, tak jak myśli czy pomysły zawarte w pamiętnikach czy listach, część jest zewnętrzna, dostępna w oficjalnych publikacjach. Oba są bardzo odkrywcze, zwłaszcza, jeśli istnieje rozbieżność między nimi.

Czy można powiedzieć, że któreś źródła są ważniejsze?

Czasami historycy i biografowie uważają osobiste dzienniki lub listy za czystsze lub zapewniające lepszy wgląd w osobowość lub motywy jednostki, niż na przykład wspomnienia innych osób czy współczesne relacje prasowe. Ja tak nie myślę. Oczywiście, jeśli powstają teksty publiczne, takie jak książka, które mają określoną i zamierzoną grupę odbiorców, są do tej grupy dostosowane i pokazują, w jaki sposób autor chce być odbierany. Ale prywatne dzienniki również mają zamierzoną publiczność. Taką publicznością może być sama osoba pisząca, jeśli rzeczywiście jest to prywatny dziennik - ludzie często piszą w dziennikach, by rozładować złość na kimś lub przepracować własne, osobiste dylematy. Pamiętnik czy dziennik odzwierciedla myśli piszącego w tym jednym konkretnym momencie, nie zawsze są to odczucia czy opinie, które trwają przez dłuższy okres czasu. Moment gniewu wyrażony w dzienniku, ten błysk temperamentu, który nie jest typowy dla czyjegoś codziennego zachowania, może dać zniekształcony obraz osobowości, jeśli zostanie mu przypisane zbyt duże znaczenie. I odwrotnie.

Czy źródłom można bezwzględnie wierzyć? Wydaje się, że nie ma lepszego sposobu poznania przeszłości, niż czytać pamiętniki tych, o których piszemy?

Z jednej strony tak, ale trzeba też pamiętać o tym, że sławni ludzie mogą pisać swoje prywatne dzienniki ze świadomością, że pewnego dnia mogą stać się publiczne. Autor może celowo wskazywać uzasadnienia i racjonalizacje swoich działań i zachowań pod płaszczykiem prywatności  i w ten sposób być może kształtować własną spuściznę historyczną. A co, jeśli prywatny pamiętnik zaprzecza publicznemu opisowi tych samych wydarzeń? Albo zaprzecza relacjom innych ludzi? Tak naprawdę nie ma materiałów źródłowych, które można uznać za absolutną prawdę.

Co najbardziej w takim razie lubisz w pracy biografa? 

Jednym z największych wyzwań i największych przyjemności biograficznego i narracyjnego historycznego pisarstwa jest poznawanie konkurujących ze sobą źródeł i decydowanie o tym, w jaki sposób przedstawię to, co uważam za najbardziej prawdziwą wersję wydarzeń. To również niezbędny składnik dobrej biografii. Nie da się takiej napisać na podstawie tylko jednego źródła.

Wracając do Twoich bohaterów. Czy myślisz, że w dzisiejszych czasach są możliwe tak spektakularne odkrycia? Biorąc pod uwagę rozwój nauki, wydaje się to trudne.

W zakresie geografii niewiele pozostaje do zbadania. Jednak myślę, że największą rzeczą, z jaką odkrywca powraca, są nowe pomysły i idee - albo o sobie, albo o świecie. Jeśli ktoś wyrusza na wyprawę, nie sądzę, aby miało to znaczenie dla świata, gdzie pojechali i co zrobili. Ale to, co myśleli o sobie lub świecie, może wciąż być niezwykle cenne.

Najbardziej zaskakującą rzeczą z Twojej książki były same wyprawy. Większość osób wyobraża sobie takie odkrycia jako łatwe - pojechali, odkryli, wrócili. A to przecież wyglądało zupełnie inaczej - musieli czekać latami na morzu na odpowiednie warunki, albo czekać aż lód stopnieje. Wydaje się absolutnie niewiarygodne, jak żmudne były takie odkrycia.

Tak, to prawda. Pisząc książkę o ekspedycji skondensowałbym nudne części w jak najkrótszą część. Kto chciałby czytać o tych żmudnych miesiącach czekania w zimnej, odosobnionej chacie na właściwe warunki pogodowe, by w ogóle coś zrobić? Podsumowałbym to szybko i przeszedłbym do tych ekscytujących części. Ale dla wielu poszukiwaczy przygód nudne planowanie i czekanie - na stopienie śniegu, na przybycie jedzenia, na naprawienie statku i tak dalej, pochłaniało więcej czasu niż sama przygoda i właściwe odkrycie. Być może fajniej jest czytać o wyprawie, niż być na niej.

Na koniec chciałabym Cię zapytać jeszcze o techniczne szczegóły? Jak wygląda Twój proces pisania? Masz jakieś nawyki, przesądy, ulubione miejsca?

Nie, nic takiego. Jestem nudny i przewidywalny. Piszę w swoim biurze z oknem wychodzącym na mały park. Moje papiery i książki są ułożone w stosy, które są wszędzie, więc jest ogromny bałagan. Siedzę tam, kiedy moje dzieci są w szkole i pracuję przez większość dnia. Nie zawsze udaje mi się napisać tyle samo, ale lubię sam proces pisania.

Co najbardziej lubisz w byciu pisarzem?

Pieniądze! Żartuję, biografowie skandynawskich odkrywców raczej nie wzbogacają się na swojej pracy. To, co naprawdę lubię to elastyczność i wolność - mogę na przykład pojeździć na rowerze w środku dnia. Lubię też moment, kiedy kończę książkę i mogę ją zobaczyć już wydaną. Dodatkowo ekscytujące są zagraniczne wydania, tak jak to polskie. Ostatni wiking to moja pierwsza książka przetłumaczona na język polski, ale kolejna już się tłumaczy. Będzie to Island of the Blue Foxes: Disaster and Triumph on the World’s Greatest Scientific Expedition. Wspaniała opowieść o przygodzie, katastrofach i przetrwaniu.

Czy mógłbyś polecić nam swoją ulubioną książkę? Taką, którą musimy przeczytać?

Niech to będzie książka Davida Quammena ”Monster of God: The Man-Eating Predator in the Jungles of History and in the Mind”. To starsza książka (z 2003 roku), która ma świetną okładkę (wielki tygrys z otwartą szczęką). To, co wyróżnia tę książkę z grona innych to niezwykle żywy język i mieszanka historycznych opowieści o zachowaniu, polowaniach a nawet kulcie tygrysów, lwów, niedźwiedzi, aligatorów, krokodyli itp. z omówieniem współczesnych przekonań filozoficznych, religijnych, ekonomicznych i naukowych otaczających te niebezpieczne, ale prawie wymarłe stworzenia. Niebezpieczni drapieżcy, Quammen pisze w jednym rozdziale, niezależnie od gatunku, są łatwiej podziwiani z daleka ... praktyczny humanista mógłby twierdzić, że eksterminacja wszystkich alfa-drapieżników jest podstawą dla przedsięwzięcia cywilizacyjnego, i że tylko obłudni sentymentaliści (tacy jak ty i ja) mogą twierdzić inaczej. To poważny pogląd, który należy wysłuchać i rozwiązać. Następnie rozpoczyna dyskusję, dlaczego nie wszyscy są zawsze przychylni zachowaniom i ochronie dzikich zwierząt. Zazwyczaj jest to społeczność wiejska, która ponosi największy ciężar negatywnych konsekwencji posiadania śmiertelnie niebezpiecznych drapieżników na swoich podwórkach. Ta książka prezentuje świetne pomysły, narrację i dyskusję, poruszając skomplikowane zagadnienia i nie dając łatwych odpowiedzi.

Ostatnie pytanie - jesteś poszukiwaczem przygód? Gdybyś mógł wziąć udział w ekspedycji Amundsena, zrobiłbyś to?

Nigdy! Zdecydowanie bardziej bawi mnie pisanie o tych niesamowitych przygodach, niż ich przeżywanie. Przecież ekspedycje to tyle nudy i cierpienia! Wybieram dobrą kawę i spacer w parku. Ale lubię podróżować, jeździć na nartach, rowerze górskim, wędrować po górach - po prostu nie chcę głodować ani zamarzać, kiedy to robię. Lubię małe przygody, które są zabawne i nowe, nie te śmiertelne i nudne.


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
06.05.2018 12:57
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

konto usunięte
06.05.2018 06:56
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

MacStu 05.05.2018 23:36
Czytelnik

Uprzejmie proponuję, żeby uzupełnić dane dotyczące książki o nazwisko tłumacza na polski, Krzysztofa Cieślika.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Diana 02.05.2018 10:06
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post