rozwiń zwiń

O life hamletingu - #2 Nieindyferentne Think Different

Ahsan Ahsan
16.07.2017

O Boże! Ja mógłbym zamknąć się w orzechowej łupinie i uważać się za króla nieskończonych przestrzeni, bylem tylko snów złych nie miewał.

O life hamletingu - #2 Nieindyferentne Think Different

Na początku było słowo. Wpisane w wyszukiwarkę. A wyszukiwarka, jak to wyszukiwarka po raz kolejny mnie zawiodła i nie chciała współpracować. Zamiast znaleźć słowo właściwe, potwierdzić mnie w przekonaniu o istnieniu tego konkretnego wyrażenia, to, co kilka moich nerwowych stuknięć w klawiaturę (a znajdowałem się w bardzo nerwowej, potliwej wręcz sytuacji egzystencjalnej), maszyna wyświetlała komunikat: czy chodziło ci o…?, i podpowiadała uprzejmie inne wyrażenie, poprawiała jak dobrotliwa, acz stanowcza nauczycielka z Prus. Przestawiała literki i dyktowała jak mam myśleć. Miałem tego dość. Cisnąłem kubkiem z kawą o ścianę, chlusło, chrupło i chlapło. Załamany, osunąłem się w otchłań fotela obrotowego.

Na początek śpieszę z wyjaśnieniem okoliczności mojego wzburzenia. Jak co wieczór beztrosko uprawiałem sztukę erystyki, szkoliłem się w rzemiośle prowadzenia sporów. W tym celu wszedłem na losowo wybrany portal informacyjny, kliknąłem w temat najbardziej konfliktogenny (szczepienia małych dzieci), a następnie, bez zapoznawania się z treścią artykułu, zescrollowałem w dół, do działu: komentarze. Tętno przyśpieszyło, oczy zaświeciły. Oblizałem się, wybrałem przeciwnika, po czym wstąpiłem na ring. Nie doceniłem antagonisty. Po mniej więcej trzeciej godzinie żądlenia i wzmożonego trollingu, słaniając się na nogach, ledwo widząc na oczy, zrozumiałem, że tej walki nie wygram na punkty. Pozostał jedynie nokaut. Chciałem zmiażdżyć mojego wroga, przemienić go w Gregora Samsę, potem w robaka, a następnie rozdeptać obcasem. Nie interesowało mnie, czy po drugiej stronie ekranu siedzi pryszczaty licealista, stary degenerat, lekarz, prawnik, kot, polityk, czy wyładowująca frustracje całego dnia młoda, kochająca swoje dzieci, jogę i Wszechświat matka. Szukałem soczystej inwektywy, która posprząta całą dyskusję (rozmowa, rzecz jasna, już nic nie miała wspólnego ze szczepieniem latorośli). Niestety. Wszystkie wulgaryzmy wydawały mi się zbyt proste, mało wyszukane. Dlatego postanowiłem wymyślić swój. I tutaj pojawił się mur, a raczej algorytm wyszukiwarki, który totalnie nie dysponował wyobraźnią i prostował mnie na każdym kroku (powinienem wytłumaczyć, że wymyślanie inwektywy to nie taka prosta zabawa, a wręcz kabalistyczno trudna sztuka alchemiczna, przy mieszaniu w tej kadzi z błotem należy trzymać się pewnych pryncypiów, a jednym z nich jest potwierdzenie prawdopodobieństwa istnienia w przestrzeni słownej nowego wulgaryzmu, poprzez chociażby częściowe zrozumienie kontekstu przez podmiot obrażany. Słowem: druga strona musi domyślać się, że nie prawię jej komplementu. Żywotność nowego bluzgu należy ustalić przez potwierdzenie przez inną osobę, że rozumie wulgarny kontekst, a przy braku osoby – przez inną, niż ludzka inteligencję. Padło na komputer, a ten, jak kiedyś zauważył Picasso, jest nudny, bo jedyne, co potrafi, to udzielać odpowiedzi. I z pewnością nie posiada inteligencji pojęciowej, a co dopiero pojęciowo-wulgarnej). W każdym razie nie mogłem uzyskać aprobaty, ani nawet prostego komunikatu: to słowo posiada pejoratywne konotacje, strzeż się, albo: jeżeli chodziło ci o [słowo podpowiedzi], to wiedz, że jest wulgaryzmem, głupcze! Padłem na deski ringu i miotnąłem kubkiem. Wydawało się, że nie ma dla mnie ratunku.

Siedząc tak, zmęczony i poskładany, z fantomowymi bólami mojej fantomowej rzeźby boksera, zacząłem psioczyć, na czym to Internet stoi. A stoi na maszynowym mózgu, na algorytmach i sztucznej inteligencji, która już taka inteligentna mi się nie jawiła. Nawet taki turbo-inteligentny produkt od Apple’a. Think different, głosiło hasło reklamowe srebrnej maszyny, a wszyscy dobrze wiemy, że nie chodzi ani o inaczej, ani tym bardziej o myślenie, chyba, że ukierunkowane na akcję: jak mnie kupisz, wtedy zaczniesz myśleć i to inaczej, niż wszyscy. Ale najpierw zapłać.

Zacząłem zastanawiać się nad myśleniem inaczej, na czym ono właściwie polega. Rzecz jasna chodzi o to, by neurony, wyładowania elektryczne w mózgu, synapsy i inne elementy produkowały myśli, które poruszają się w przestrzeni poza, tak zwanym, schematem. No dobrze, prowadziłem dialog wewnętrzny, ale z takiego postępowania przecież nigdy nic dobrego nie wychodzi. I od razu zacząłem argumentować sobie swoje stanowisko konkretnym przykładem (widać, stan walki w sieci, krok od porażki i chęć odwetu przeniosły się na ring rozważań wewnętrznych). Otóż całkiem niedawno temu znajdowałem się w Galerii Krakowskiej (nie pamiętam, dlaczego wkroczyłem do zakupowego molocha, nie przepadam za centrami handlowymi. Powód, choć wtedy zapewne istotny, teraz możemy zwyczajnie zignorować). Kiedy mijałem śpieszące się gdzieś tłumy wpatrzone w telefony i wsłuchane w dźwięki płynące z różnokolorowych kabelków dopadło mnie uczucie dojmującej samotności. Ot tak zatrzymałem się pośrodku tej ludzkiej rzeki, tego Gangesu-masy! i posmutniałem z miejsca. Pod supermarketem. Z tej rozpaczy wyrwał mnie, a jakże!, telefon. Odebrałem ucieszony, z myślą: ho, ho, kto to może być?, ale po drugiej stronie słuchawki automat. No, może nie automat, ale dziewczyna, która mówiła tonem i formułą automatu, w stylu: czy jestem ten i ten i czy może chcę kupić super turbo, nieziemska technologia, szmery bajery, te sprawy, mówiła, mówiła, mówiła. Kiedy wyrzucała z siebie marketingowe zaklęcia, urzekał mnie ton jej głosu, a był melancholijny, jak myśl o roztrzaskanej wiolonczeli na kocich łbach paryskiego zaułka, przez który akurat zataczał się Baudelaire. Pomyślałem, że musi być równie samotna jak ja i być może chciałaby wyskoczyć na kawę albo nocą, ze szczytu Kopca Krakusa czytać przyszłość z gwiazd, gdy wtem zakończyła słowem: garnek. Nie, odpowiedziałem, dziękuję ci pięknie, ale czy nie zechcesz… I rozłączyła się (zapewne dzwoniąc do kolejnego potencjalnego nabywcy rondli z kosmosu). Ze złamanym sercem wszedłem do najbliższego sklepu celem kupna wódki, celem upicia, celem zapomnienia, ale przy kasie ujrzałem komplet innych melancholijnych oczu. Możecie wierzyć lub nie, ale zakochałem się z miejsca. Kiedy ona: czterdzieści złotych, ja (płacąc): ucieknijmy stąd, kiedy ona: potwierdzenie?, ja: tak poproszę, zabiorę cię gdzie tylko chcesz, a kiedy wyszedłem z ostateczną propozycją (co tu dużo mówić, oszalałem dla niej z miłości!) i spytałem: wyjdziesz za mnie?, ona: następny! i zostałem wypchnięty ze sklepu przez stalowy wózek i trzymającą go jak oręż groźną babę.

Nie było dla mnie ratunku, ciężar podwójnego odrzucenia całkowicie mnie zmiażdżył. Szukałem pocieszenia, próbowałem znaleźć człowieka, porozmawiać o mojej niedoli i żałobie, podzielić się niespodziewanie toksycznym doświadczeniem, ale co przechodzień, co podróżny, co nastolatek, co armia pracowników obsługi klienta punktów telefonii komórkowych, sieciówek ubraniowych, gastronomii, to odmowa. Uprzejma, acz stanowcza. Czując się jak ostatni człowiek na Ziemi, samotna wysepka w oceanie otaczającej mnie otchłani, postanowiłem się zabić. Szybko przypomniałem sobie o wódce, więc odroczyłem samobójstwo i zacząłem spożywać. I wtedy zjawił się pierwszy człowiek, któremu mój los nie był obojętny. Menel uprzejmie wyjaśnił mi, że pan kierownik nie może pić w Galerii, bo zaraz wyrzucą na łeb, na pysk, na torowisko. Na szczęście zna odpowiednie miejsce. Coż miałem uczynić? Ufnie poszedłem za moim zbawcą. Zaprowadził mnie do Parku Strzeleckiego tuż za Galerią, poczęstował się szlugiem, nalał sobie, potem mi, potem sobie, sobie, sobie wódki, wysłuchał historii, a na koniec powiedział, że dla kobiet nie warto się zabijać, a jak będę czuł się samotny, żebym zaglądnął. Na pożegnanie spytał, czy mam dwa złote. Odpowiedziałem, że niestety posiadam tylko kartę. Wtem… Cała uprzejmość i serdeczny blask na twarzy mojego wybawiciela zniknęły. Splunął, mruknął coś pod nosem i oddalił się. Nie zrozumiałem słów, brzmiały gardłowo i nie kojarzyły mi się z żadnym istniejącym językiem – może poza orczym z „Władcy Pierścieni”.

Myśl o tamtym wydarzeniu podsunęła mi pewien pomysł. Think different, pomyślałem, po czym, obchodząc wszelkie zasady tworzenia poprawnych wulgaryzmów, w kuźni mojego umysłu stworzyłem znamienity oręż forumowego trolla. Inwektywa Doskonała. Nie potrzebowałem potwierdzenia inteligencji komputera. Podniosłem się z desek, pośpiesznie wpisałem pod postem mojego wroga i czekałem. Nic. Więcej nie odpisał. Uśmiechnąłem się pod nosem, rozparłem wygodnie w fotelu. Mogłem zasnąć spokojnie.


komentarze [19]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
ad00 18.08.2017 13:12
Czytelniczka

Podejrzewam, że autor tekstu popełnił błąd, bo w szkole był krytykowany w taki sam sposób jak na tym forum, czyli: "Jedynka, siadaj!". Błędy popełniają wszyscy i trzeba o nich mówić, ale nie uważam, że należy mieszać kogoś z błotem tylko dlatego, iż stworzył zdanie typu: "Wyszedłszy z domu, zaczął padać deszcz" w tekście opublikowanym w Internecie. Poprawiania innych też...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika 19.08.2017 11:40
Czytelnik

Czuję się wywołana do odpowiedzi.

Jak to: w tekście opublikowanym w internecie? To znaczy, że gdzieś indziej uznałabyś taki błąd za karygodny, ale w internecie dopuszczasz? W książce nie można, ale w internecie przymknijmy oko? Nie rozumiem. Przecież to nie jest byle post pisany w pośpiechu niemalże w tempie wymyślania, forumowy odpowiednik spontanicznej wypowiedzi...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
ad00 21.08.2017 12:01
Czytelniczka

Błąd jest błędem, gdziekolwiek się go popełni. W mojej wypowiedzi nie namawiałam do lekceważenia błędów. Po prostu uważam, że sposób, w jaki autor artykułu został skrytykowany w komentarzach, jest nieadekwatny do popełnionego przez niego błędu. To wszystko.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Ahsan 19.07.2017 09:43
Autor/Redaktor

Wyłonię się w komentarzu (choć lubię obserwować, jak toczą się podobne dyskusje, szczególnie, kiedy odcinek dotyczy takiej, a nie innej tematyki). Punktowo, w żołnierskich słowach:
1) Literówki, lapsusy linguae i calami zdarzają się każdemu. Zadaniem autora jest dostarczenie dobrego tekstu, rzecz jasna z jak najmniejszą ilością takich kwiatków. Niemniej, gdyby coś autorowi...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika 22.07.2017 04:39
Czytelnik

Nie chciałam odpowiadać, starałam się powstrzymać od nadmiernej krytyki, ale jak spojrzałam na listę popieraczy i zobaczyłam, że sam siebie pan Autor popiera, to nie wytrzymałam.

1. Literówki - zgoda. I ortograf może się niekiedy trafić, i można mieć dys-cośtam, i przecinki to normalka. Przejęzyczenia bywają. Ale gramatykę znacząco kaleczyć? Przecież po napisaniu i przed...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika 22.07.2017 04:50
Czytelnik

O, a lapsus clavis (kto dziś lapsus calami popełnia?) to wyszedł powyżej, z pisakownicą zamiast piaskownicy, zwykła literówka, a pisak się wkradł miast krzemionki. Przyznaję, mało zabawne to wyszło, ale zostawię ku uciesze mniej wybrednych.
To przykład tylko jednego z możliwych rodzajów lapsusów, ale lapsusy to właśnie takie małe pomyłki, jakoś nie widzę wśród nich miejsca...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ahsan 22.07.2017 09:13
Autor/Redaktor

Pani Moniko, dziękuję bardzo za bardzo krytyczne podejście do tworzonych przeze mnie tekstów.
W kwestii poparcia własnej wypowiedzi - zrobiłem to dla tak zwanej "beki". Być może termin jest Pani bliski.
Serdeczności!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
malena 19.07.2017 08:21
Czytelniczka

A cóż było robić, kiedy wszyscy dyskutanci błędy zarzucają i to błędy typowo szkolne? Trzeba było usunąć, coby w oczy innych nie kłuły. W tłumaczenie, że to niby zamierzone i tak nikt by nie uwierzył (tak większość się tłumaczy, gdy zdarzy im się strzelić byka). Szkoda, że Autor nie skomentował tego w swój typowy sposób, tym bardziej że "tym, co scala jego pisanie jest...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika 21.07.2017 02:40
Czytelnik

Błędy zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać. Errare humanum est, ignoscere humanum est. Nic nie jest nikomu dane odgórnie, wiedza absolutna tym bardziej, poza tym pośpiech, niedopatrzenie i o pomyłkę nietrudno. Gdyby każdego pisarza cechowała poprawność językowa, to korektorzy nie mieliby na chleb.
Ośmielę się nie zgodzić z takim usprawiedliwianiem występowania...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
malena 21.07.2017 09:50
Czytelniczka

@Moniko, wprawdzie częściowo kierujesz tę wypowiedź do mnie, ale odpowiem, mimo iż autor nie cieszy się moją czytelniczą sympatią. No ale... A więc kolejno:
Ale niepoprawna gramatycznie konstrukcja zdania, błąd szkolny w konstrukcji tegoż zdania - to już nie jest drobna pomyłka, to zdanie powstało w umyśle autora, on tak pomyślał, takimi słowami i taką konstrukcją - to...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika 22.07.2017 04:22
Czytelnik

Chciałabyś, aby wszelkiej maści ludzi "chwytających za pióro" cechowała ponadprzeciętna lub choćby przeciętna poprawność językowa.
A pewnie! Lecz zdaję sobie sprawę z tego, że to nierealne :(

W takiej sytuacji pisać mogliby jedynie ci, stricte związani ze swoim wykształceniem.
A co ma wykształcenie do poprawnego używania języka ojczystego? Przecież zdecydowana większość ma...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
malena 22.07.2017 10:38
Czytelniczka

Poszerzam słownik, odkrywam ciekawą frazeologię, ciągle się czegoś uczę, ale gramatyki nauczyłam się dawno temu i nic nowego mnie na tym polu nie czeka, żadne studia językoznawcze nie otworzą mi nagle oczu, nie przebudują całej mojej znajomości języka i nie naprawią wieloletnich zaniedbań wcześniejszych szkół, nie uzupełnią niepełnego programu, w którym zabrakło miejsca na...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika 26.07.2017 16:40
Czytelnik

Względem moich doświadczeń szkolnych i mojego przekonania o poziomie szkolnictwa:
To nie o to chodzi, że ja miałam dobrych nauczycieli i że w mojej szkole dobrze uczyli. Bardzo źle nie było, przyznaję, ale nie było też bardzo dobrze. Na dodatek moja klasa miała pecha i przez te kilka lat języka polskiego uczyło nas kolejno chyba pięć lub sześć różnych nauczycielek, w tym co...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Legeriusz 18.07.2017 21:05
Czytelnik

Przykra sprawa. Tym razem mamy przerost formy nad formatem. Już tytuł straszy, a o czym tyle wyrazów, za bardz się n ie ch c e ... chrrr

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Monika 16.07.2017 11:51
Czytelnik

Potwierdzić to można co najwyżej czyjeś przekonanie, ale kogoś w jego przekonaniu to się utwierdza.

Mijając śpieszące się gdzieś tłumy wpatrzone w telefony i wsłuchane w dźwięki płynące z różnokolorowych kabelków dopadło mnie uczucie dojmującej samotności.
Dobrze rozumiem, że to wredne uczucie samotności mijało tłumy i właśnie mijając je, niegodne pewnie jego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ahsan 14.07.2017 10:42
Autor/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post