Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kiedyś to się pisało sf...

Nienawidzę grubych książek i niech się walą wszelkie sagi po pierdylion tomów każda. I właśnie dlatego uwielbiam starą dobrą fantastykę. Jedna powieść, jeden strzał i pozamiatane.

Dick tak właśnie pisze. Mimo że wciąż i wciąż eksploruje kilka swoich pomysłów, naświetla je z różnych stron, to nie ma nudy i ziewania. Jest radocha.

Ziemia w przyszłości jest kontrolowana przez Obcych (może teraz też jest?) i ci podli obcy wpadają na pomysł, by o prawach własności (i innych dziedzinach życia) decydowała gra przypominająca "Monopoly."

Główny bohater, facet o potrzaskanej psychice, marzy o popełnieniu samobójstwa, bo może ono rozwiązać kilka jego problemów. Definitywnie rozwiązać.

No i ten nasz desperat jest jedyną osobą na świecie, która może naszych Obcych ograć...

Nikt nie wiem, kto kim jest, bo Obcy mogą zmieniać swoje kształty. Dużo latających samochodów, gadatliwych sprzętów domowych.

Szaleństwo nieprzewidywalności.

Krótkotrwałe, bo to krótka książka.

Mówiłem już, że nie lubię długich powieści?

Kiedyś to się pisało sf...

Nienawidzę grubych książek i niech się walą wszelkie sagi po pierdylion tomów każda. I właśnie dlatego uwielbiam starą dobrą fantastykę. Jedna powieść, jeden strzał i pozamiatane.

Dick tak właśnie pisze. Mimo że wciąż i wciąż eksploruje kilka swoich pomysłów, naświetla je z różnych stron, to nie ma nudy i ziewania. Jest radocha.

Ziemia w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemna lektura. Autor nie odkrywa Ameryki, ani Marsa, ale jest OK.

Słuszna linia fabularna. Prosto i do celu. Stare dobre schizy kolonizatorów. Klaustrofobia i dragi jako lekarstwo na wszystko.

Dużo cyberpunkowego sznytu. Dużo thrillera i naukowych spekulacji.

Kłania się Dick, kłaniają się inni wielcy.

Daje radę ta powieść.

Przyjemna lektura. Autor nie odkrywa Ameryki, ani Marsa, ale jest OK.

Słuszna linia fabularna. Prosto i do celu. Stare dobre schizy kolonizatorów. Klaustrofobia i dragi jako lekarstwo na wszystko.

Dużo cyberpunkowego sznytu. Dużo thrillera i naukowych spekulacji.

Kłania się Dick, kłaniają się inni wielcy.

Daje radę ta powieść.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zajdel jak zwykle mistrzowsko. Rewelacyjny, z miłą dla oka okładką, zbiór opowiadań maestra. Celnie, prosto do celu, nierzadko przewrotnie. Pomysły momentami proste i genialne w swojej prostocie. Uczta dla mnie i każdego fana polskiego s-f.

Można psioczyć, że elementy scenografii tych tekstów już się przejadły, ale w niczym to nie przeszkadza czytelnikom. A nawet odwrotnie. Opowiadania te zamieszczone są w jakimś wiecznym "jutro" i dzięki temu są zawsze czytelne i czasem aktualne.

Polecam najgoręcej.

Zajdel jak zwykle mistrzowsko. Rewelacyjny, z miłą dla oka okładką, zbiór opowiadań maestra. Celnie, prosto do celu, nierzadko przewrotnie. Pomysły momentami proste i genialne w swojej prostocie. Uczta dla mnie i każdego fana polskiego s-f.

Można psioczyć, że elementy scenografii tych tekstów już się przejadły, ale w niczym to nie przeszkadza czytelnikom. A nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to zdecydowanie jedna z najbardziej dziwnych książek, jakie czytałem.

Autorowi się chciało na nowo, po swojemu, rozegrać partię kartami, którymi grało już przed nim ze stu albo dwustu pisarzy. No bo wymyślić coś nowego to się raczej nie uda. Można tylko na nowo poukładać klocki, poustawiać je pod innym kątem. Może wtedy się da coś innego powiedzieć.

Nie da się tej książki streścić, a łatwo można sprawdzić, co oferuje ona na poziomie fabuły. Natomiast na poziomie budowy powieści obserwowałem coś, co przypomina klasyczny kolaż. Tekst na rożnych pasmach się przesuwa. Raz zwalnia, raz przyspiesza. Jedno pasmo znika, inne się pojawia. Niby bez celu.
Przyzwyczajeni do typowych opowieści czytelnicy będą kręcić nosami. E tam, o co chodzi? Jaki tu bałagan. Ja jednak lubię eksperymenty. Nawet jeśli nie są do końca udane.

A język powieści? Naczytałem się dosyć słabej literatury w liceum i na studiach teraz. Słabej, napisanej na żenującym poziomie językowym. Fijałkowski operuje językiem tak plastycznym, rozbudowanym, że buduje niemal trójwymiarowy świat. Co z tego, że opisuje on opowieść o mieście, które wyskakuje nam jak Filip z konopi? Dobrze, gładko się czyta. Czuć, że autor (jak czytałem) był kiedyś poetą.

Polecam tym, którzy lubią eksperymenty, dziwne podróże, zagadki. Fantastyki też tutaj sporo, ale mam wrażenie, że nie ona jest tu najważniejsza.

Czekam na ciąg dalszy.

Jest to zdecydowanie jedna z najbardziej dziwnych książek, jakie czytałem.

Autorowi się chciało na nowo, po swojemu, rozegrać partię kartami, którymi grało już przed nim ze stu albo dwustu pisarzy. No bo wymyślić coś nowego to się raczej nie uda. Można tylko na nowo poukładać klocki, poustawiać je pod innym kątem. Może wtedy się da coś innego powiedzieć.

Nie da się tej...

więcej Pokaż mimo to