rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Sprawiedliwość" Michaela J. Sandela może spodobać się tym, którzy podzielają moje dotychczasowe frustracje książkami o podstawach filozofii prawa.

Z książkami tego rodzaju spotkałem się kilka razy w trakcie studiów prawniczych. Ich autorzy stawiają sobie za cel zapoznanie czytelnika z najważniejszymi teoriami sprawiedliwości. Cel ten realizują w najbardziej oczywisty sposób: opisują teorie w kolejności w jakiej powstawały, począwszy od starożytności i Platona, po postmodernizm i Derridę. Wybór trafnej teorii zawsze pozostawiano czytelnikowi, o ile nie sugerowano, że wybór ten nie jest w ogóle możliwy.

Czytałem więc pierwsze rozdziały tych książek i z aprobatą kiwałem głową. Argumentacja opisanych tam filozofów wydawała mi się rozsądna. Potem przechodziłem do kolejnego rozdziału, który opisywał teorię burzącą poprzednią i natychmiast stawałem się jej fanem. Potem znowu to samo. I jeszcze raz. Koniec końców byłem stronnikiem i Rawlsa, i Nozicka. Absurd.

Sandel jest najwyraźniej świadomy niebezpieczeństwa takiego zagubienia się czytelnika. Inaczej więc zaplanował swoją książkę. Po pierwsze, nie opisuje poszczególnych teorii w porządku chronologicznym. Zamiast tego zaczyna od teorii najłatwiejszej do zrozumienia przez laika i intuicyjnie najrozsądniejszej - od utylitaryzmu. Potem przechodzi do teorii coraz bardziej zniuansowanych, które jednak powstały na różnych etapach ludzkich rozważań nad sprawiedliwością.

Po drugie, autor opisuje zarówno zalety, jak i wady każdej z teorii. Co więcej, czyni to posługując się barwnymi, praktycznymi przykładami z życia społecznego (choć dość amerykocentrycznymi).

Po trzecie, i najważniejsze, Sandel nie rozkłada przed czytelnikiem rąk i nie wmawia mu, że znalezienie właściwej odpowiedzi na pytanie czym jest sprawiedliwość nigdy nie będzie możliwe. Profesor ma wyraziste poglądy, choć wyraża się o nich z pokorą i z szacunkiem dla tych, z którymi się nie zgadza. I do tego sprowadza się główne przesłanie książki: chowanie głowy w piasek przed zagadnieniami dotyczącymi moralności i próby pozostawienia ich sumieniu każdego człowieka są bardzo krótkowzroczną strategią. To, że są to rzeczy trudne, nie znaczy, że nie powinniśmy dążyć do wyrobienia sobie o nich zdania, a potem wyrażania go w debacie publicznej.

Na koniec kilka słów o trudności właśnie. "Sprawiedliwość" opisuje zagadnienia teorii sprawiedliwości w chyba najbardziej przystępny z możliwych sposobów. Nie oznacza to jednak, że to lektura łatwa jak kryminał-czytadło. Pewne zagadnienia są po prostu skomplikowane ze swojej natury i wymagają od czytelnika, który się z nimi zapoznaje, pewnego zaangażowania.

"Sprawiedliwość" Michaela J. Sandela może spodobać się tym, którzy podzielają moje dotychczasowe frustracje książkami o podstawach filozofii prawa.

Z książkami tego rodzaju spotkałem się kilka razy w trakcie studiów prawniczych. Ich autorzy stawiają sobie za cel zapoznanie czytelnika z najważniejszymi teoriami sprawiedliwości. Cel ten realizują w najbardziej oczywisty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzetelna, ciekawa biografia. Autor jest życzliwy Brzezińskiemu, ale bez czołobitności - nie boi się poruszać tematów dla jego bohatera trudnych, przede wszystkim kwestii Iranu i radykalnego Islamu na Bliskim Wschodzie. Zainteresowanym geopolityką i najnowszą historią "Zbiga" nie trzeba polecać, pozostali dzięki niej mogą łatwo zrozumieć czemu Brzeziński "wielkim Polakiem był". Końcowe wnioski są też szczególnie interesujące z perspektywy niedawnej wygranej w wyborach Donalda Trumpa (książka była pisana jeszcze za prezydentury Obamy). Nie warto zrażać się nieco chaotycznym prologiem.

Co wyniosłem z lektury dla siebie? Żeby odnieść sukces tak jak Brzeziński trzeba być nie tylko piekielnie dobrym w swojej dziedzinie, ale też być w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Nie zaszkodzi też znajomość odpowiednich osób. A to nie tylko kwestia szczęścia.

Rzetelna, ciekawa biografia. Autor jest życzliwy Brzezińskiemu, ale bez czołobitności - nie boi się poruszać tematów dla jego bohatera trudnych, przede wszystkim kwestii Iranu i radykalnego Islamu na Bliskim Wschodzie. Zainteresowanym geopolityką i najnowszą historią "Zbiga" nie trzeba polecać, pozostali dzięki niej mogą łatwo zrozumieć czemu Brzeziński "wielkim Polakiem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sztuka szybszego biegania. Technika, trening, taktyka Julian Goater, Don Melvin
Ocena 6,9
Sztuka szybsze... Julian Goater, Don ...

Na półkach:

Z miejsca przepraszam za użycie oklepanego zwrotu, ale ta książka jest naprawdę wartościowa dla biegaczy na różnych poziomach zaawansowania.

Dla początkujących jest wręcz obowiązkowa, bo nie zawiera wyjątkowo trywialnych porad typu kiedy założyć kurteczkę, a kiedy czapeczkę, ale daje solidne podstawy do biegania nastawionego na określony wynik. Zaawansowani dzięki tej książce raczej nie przemodelują swojego planu treningowego, ale mogą uzupełnić go o kilka wartościowych elementów (fartlek, różne rodzaje podbiegów i zbiegów, dwa biegi dziennie, praca rąk, kadencja, długość kroku, taktyka w zawodach). Co istotne, są to elementy, o których w Biblii biegaczy - "Biegania metodą Danielsa" - co najwyżej się wspomina. Z drugiej strony, ze "Sztuki szybszego biegania" nie dowiemy się na czym polegają biegi powtórzeniowe, interwały, progowe, w tempie maratońskim i co to jest pułap tlenowy. Podsumowując, obie książki dobrze się uzupełniają: lektura "Danielsa" jest jak pełna naukowego żargonu rozmowa z trenerem w laboratorium, a "Goatera" - jak rozmowa ze starszym kolegą z drużyny przy piwie po treningu.

Z miejsca przepraszam za użycie oklepanego zwrotu, ale ta książka jest naprawdę wartościowa dla biegaczy na różnych poziomach zaawansowania.

Dla początkujących jest wręcz obowiązkowa, bo nie zawiera wyjątkowo trywialnych porad typu kiedy założyć kurteczkę, a kiedy czapeczkę, ale daje solidne podstawy do biegania nastawionego na określony wynik. Zaawansowani dzięki tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeden z recenzentów poniżej był zdziwiony, że - jeżeli wierzyć stronie tytułowej książki - Jornetowi nie pomagał w jej napisaniu żaden ghostwriter. Nie podzielam tego dziwienia. Poziom warsztatu sportowego autora jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu jego warsztatu pisarskiego.

Na samym początku uprzedzę wszystkich, którzy zastanawiają się czy sięgnąć po tę książkę z tego powodu, dla którego ja to zrobiłem - nie, nie znajdziecie tu prawie nic o treningu Jorneta, jego taktyce na zawodach, sposobu planowania sezonu, technice (choć zapewnia, że uwielbia planować). No, chyba że zadowolą was długie opisy tego co czuł w poszczególnych biegach, w których brał udział - ale na Boga, na ile sposobów można pisać, że bieg w czołówce prestiżowych zawodów jest bardzo męczący? Jeżeli kogoś interesują techniczne aspekty biegów długodystansowych, ale podane w przystępnej, biograficznej formie, polecam np. "Jedz i biegaj" Scotta Jurka i Steve'a Freidmana (akurat w tym przypadku sportowiec słusznie skorzystał z pomocy ghostwritera).

W "Biec albo umrzeć" nie znajdziemy też interesujących opisów filozofii Jorneta - odpowiedzi co nim kieruje, gdy przesuwa granice możliwości ludzkiego ciała i jaka w jakim stopniu jest to zasługą talentu, a w jakim ciężkiej pracy. Owszem, autor zdaje się zmierzać w tym kierunku, a tego typu rozmyślania zajmują znaczną część książki. Problem w tym, że trzeba je nazwać "strumieniem świadomości", terminem obecnie często używanym jako usprawiedliwienie treści chaotycznych, nieprzemyślanych i nienoszących ze sobą głębszego przesłania. W pewnym momencie, pod koniec książki, Jornet wręcz kapituluje przed czytelnikiem pisząc, że nie wie, czemu robi to, co robi. A co do sugestii, że dopiero bieganiem w zawodach liniowych jest w stanie wyrazić swoją kreatywność - przepraszam, ale kompletnie tego nie kupuję.

Jestem introwertykiem, przez co za bardziej interesujące od ludzi uważam ich idee. Dlatego do "Biec albo umrzeć" nie wrócę prawdopodobnie już nigdy, a do "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" wracam cały czas, choć Kilian Hornet jest najwybitniejszym biegaczem górskim w historii, a Haruki Murakami co najwyżej zaawansowanym biegaczem-amatorem. Ale czytając dzieło tego drugiego wiem, że autor napracował się nad swoją filozofią, a także na tym, by trafić do swojego czytelnika. Nawet jeżeli jego konkluzje są proste.

Jeden z recenzentów poniżej był zdziwiony, że - jeżeli wierzyć stronie tytułowej książki - Jornetowi nie pomagał w jej napisaniu żaden ghostwriter. Nie podzielam tego dziwienia. Poziom warsztatu sportowego autora jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu jego warsztatu pisarskiego.

Na samym początku uprzedzę wszystkich, którzy zastanawiają się czy sięgnąć po tę książkę z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moją opinię o książce najlepiej podsumowuje anglojęzyczne zdanie, które kiedyś usłyszałem, a które trudno mi przetłumaczyć na polski: "It's a good storytelling but not a good story".

Sposób, w jaki w jaki autorka opowiada historię, zważywszy że jest to jej debiut, jest całkiem imponujący. Perspektywa kilku postaci to nic nowego, ale w tym przypadku zostało bardzo dobrze zrealizowane i miało swoje uzasadnienie. Pamiętam przyjemne zaskoczenie, gdy natknąłem się na pierwszy fragment pisany z perspektywy Anny, którą już zdążyłem zaszufladkować jako nudną i dwuwymiarową postać w tle. Połączenie się perspektyw Anny i Rachel pod koniec książki było trafne. Podobało mi się też, że autorka kreśliła portrety każdej z bohaterek (zwłaszcza Rachel) posługując się wydarzeniami, które im się przytrafiały, dzięki czemu kilka razy zostałem zaskoczony (np. gdy dowiedzieliśmy się, że Rachel nie jeździ do Londynu do pracy). Akcja toczy się wartko, a książka jest napisana językiem prostym. Niby jest to podstawa warsztatu powieściopisarza, ale warto docenić w dobie zalewu bylejakością.

Niestety, na nic jest warsztat, gdy służy do opowiedzenia nieciekawej historii. Wydarzenie, które jest momentem zapalnym dla fabuły (dostrzeżenie przez Rachel pocałunku), na końcu okazuje się nie mieć nic wspólnego z rozwiązaniem zagadki, podobnie jak tajemnicze wydarzenia pod wiaduktem, które przez całą książkę zdawały się być kluczem do wszystkiego. Można oczywiście powiedzieć, że dodaje to książce realizmu, ale powiedzmy sobie szczerze: kto czyta tego typu książki dla realistycznego doświadczenia, a nie dla przyjemności z zaskakującego, wszystko wyjaśniającego końca?

No i jeszcze ten mało subtelny symbolizm zabicia Toma korkociągiem...

Podsumowując, thiller, jakich rokrocznie dostarczają do księgarń tony, który stał się bestsellerem dzięki nieodgadnionym mechanizmom psychologii tłumu. (Może dzięki temu, że historia autorki, którą do napisania powieści zainspirowała rutyna codziennego dojeżdżania do pracy, jest tak romantyczna?) Za kilka lat pewnie zobaczymy ekranizację, a potem zapomnimy o "Dziewczynie z pociągu", tak samo jak zapominamy o rzeczywistych dziewczynach z pociągu.

Moją opinię o książce najlepiej podsumowuje anglojęzyczne zdanie, które kiedyś usłyszałem, a które trudno mi przetłumaczyć na polski: "It's a good storytelling but not a good story".

Sposób, w jaki w jaki autorka opowiada historię, zważywszy że jest to jej debiut, jest całkiem imponujący. Perspektywa kilku postaci to nic nowego, ale w tym przypadku zostało bardzo dobrze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Eco w jednym z wywiadów powiedział, że to prawdopodobnie jego ostatnia powieść - czuł, że zostało mu niewiele lat życia, za mało by zebrać materiały i ukończyć jeszcze jedno dzieło; wolał ten czas poświecić na literaturę faktu. Jest to o tyle istotne, że podkreśla kiepski styl, w jakim pożegnał się z czytelnikami.

"Temat na pierwszą stronę" jest w gruncie rzeczy "Wahadłem Foucaulta" a rebours. W tej ostatniej powieści Eco dowodził, że największą tajemnicą świata jest to, że nie ma on żadnych tajemnic. W "Temacie" zdaje się nieco łagodzić swoje stanowisko i przyznaje, że choć ogromna większość teorii spiskowych nie jest nic warta, czasami ktoś może wpaść na trop czegoś rzeczywistego.

Przesłanie jest ciekawe, ale sposób jego przekazania niestety już nie. W zasadzie jest tu wszystko, za co czytelnicy pokochali "Imię róży" czy "Wahadło": wielowątkowość, odniesienia kulturowe, wyrafinowany i jednocześnie zrozumiały język, ironię - ale z jakiegoś powodu w "Temacie" to irytuje i sprawia, że ta krótka książką strasznie się dłuży i zostawia czytelnika zastanawiającego się co w zasadzie ma z niej wynieść.

Być Włoch odbierze tę książkę lepiej; w odróżnieniu od innych powieści Eco, opierających się na motywach uniwersalnych w skali europejskiej (ruch zakonny w "Imieniu róży", Templariusze w "Wahadle", krucjaty w "Baudolino", antysemityzm w "Cmentarzu w Pradze"), "Temat" jest bardzo italocentryczny. Przeciętnemu, polskiemu czytelnikowi nie będą szczególnie znajome nazwiska takie jako Aldo Moro, Gulio Andreotti, Roberto Calvi, czy nazwy jak Loggia P2, Czerwone Brygady lub Demokracja Chrześcijańska. Z drugiej jednak strony Paolo Sorrentino udało się nakręcić rewelacyjny film "Il Divo" ("Boski") na tych samych motywach, doceniany przez odbiorców na całym świecie. Kinematografia wygrywa więc w tej bitwie z literaturą.

Eco w jednym z wywiadów powiedział, że to prawdopodobnie jego ostatnia powieść - czuł, że zostało mu niewiele lat życia, za mało by zebrać materiały i ukończyć jeszcze jedno dzieło; wolał ten czas poświecić na literaturę faktu. Jest to o tyle istotne, że podkreśla kiepski styl, w jakim pożegnał się z czytelnikami.

"Temat na pierwszą stronę" jest w gruncie rzeczy "Wahadłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prawdopodobnie podobnie jak wiele innych, obecnych tu osób, po "Tajemną historię" sięgnąłem po przeczytaniu "Szczygła". Ta ostatnia powieść nie zachwyciła mnie tak jak większość czytelników, ale czas (długi) nad nią spędzony nie uważam też za całkiem zmarnowany; po prostu uważam, że autorka mogła częściej częściej używać kosza. Byłem więc ciekaw, czy jej debiutancka powieść, prawie dwukrotnie krótsza okaże się pod tym względem lepsza.

Tak niestety nie było. Sięgając po książkę tego samego autora oczywiście nie możemy oczekiwać zupełnie innego doświadczenia, ale "Tajemna historia" to w zasadzie "Szczygieł v. 0.5": takie samo zawiązanie fabuły, problemy głównego bohatera, kulminacja w stylu dość taniego kina sensacyjno-obyczajowego, umyślne (jak sądzę) pozostawienie czytelnika z niedosytem przez pozostawianie pewnych wątków otwartych. (To ostatnie udało się akurat lepiej niż w "Szczygle").

Oczywiście jest i druga strona medalu: w "Tajemnej historii" znajdziemy także i to, co w "Szczygle" było dobre, przede wszystkim ujmujący klimat intelektualnej podróży. Niestety, ginie on w szumie.

Rzadko czytam ponownie powieści; cały czas jest tyle nowych lub starych, ale dopiero co odkrytych, rzeczy do przeczytania. Jeżeli podzielasz moją filozofię i czytałeś już "Szczygła", sugeruję darować sobie "Tajemną historię".

Prawdopodobnie podobnie jak wiele innych, obecnych tu osób, po "Tajemną historię" sięgnąłem po przeczytaniu "Szczygła". Ta ostatnia powieść nie zachwyciła mnie tak jak większość czytelników, ale czas (długi) nad nią spędzony nie uważam też za całkiem zmarnowany; po prostu uważam, że autorka mogła częściej częściej używać kosza. Byłem więc ciekaw, czy jej debiutancka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z niewielu popularnonaukowych książek o prawdopodobieństwie i predykcji na polskim rynku. Jako jej czytelnik warto zrobić to, co powinien był zrobić jej autor - czyli podchodzić selektywnie do treści. Książka zawiera rozdziały ważne i interesujące (dotyczące prognozowanie pogody, pojedynek Garry'ego Kasparowa z Deep Blue, przewidywanie trzęsień ziemi i kryzysów ekonomicznych), jak i mało interesujące dla przeciętnego, polskiego czytelnika (dotyczące pokera czy baseball). Szczęśliwie owe przegadane rozdziały łatwo ominąć, a istotnych treści na tyle dużo, że książka jest warta swojej ceny. Plus za bardzo przystępne wytłumaczenie zasad i istotności twierdzenia Bayesa.

Jedna z niewielu popularnonaukowych książek o prawdopodobieństwie i predykcji na polskim rynku. Jako jej czytelnik warto zrobić to, co powinien był zrobić jej autor - czyli podchodzić selektywnie do treści. Książka zawiera rozdziały ważne i interesujące (dotyczące prognozowanie pogody, pojedynek Garry'ego Kasparowa z Deep Blue, przewidywanie trzęsień ziemi i kryzysów...

więcej Pokaż mimo to