rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie mogę pojąć, dlaczego ta książka zdobyła taki rozgłos, nie potrafię zrozumieć czemu tyle nastolatek pokochało Gusa. ( No, ale w sumie tyle 20-, 30-latek jest zachwyconych Greyem. ;-P ) A teraz lista powodów:

1) Główni bohaterowie: Hazel i Gus są jednowymiarowymi klonami. Nudni i pretensjonalni. W zamiarze autora najprawdopodobniej mieli być postrzegani jako dojrzali młodzi dorosli, poważnie myślący o egzystencji, a zamiast tego są wkurzającymi nadętymi idiotami kreującymi się na filozofów. Oto moje perełki:
"- Dlaczego właściwie menu śniadaniowe jest śniadaniowe? - zapytałam ich. - Dlaczego nie możemy zjeść curry na śniadanie?
[...]
- Trzeba wybierać swoje życiowe batalie, Hazel - odezwała się mama. - Ale jeśli to jest kwestia, o która zamierzasz walczyć, będziemy stać za tobą murem.
- Spory kawałek za tobą - dodał tato, a mama wybuchnęła śmiechem."
Przyklasnąć rodzicom, bo dobrze mówią;-) A tak serio, to brzmi jak rozmyślania mojego trzyletniego kuzyna.

"Jeśli nieatrakcyjny chłopak uporczywie się w ciebie wgapia, to w najlepszym wypadku uznajesz jego zachowanie za krępujące, a w najgorszym za formę napastowania. Ale przystojny chłopak... no cóż." - taa, jeśli ktoś cię stalkuje albo gwałci wszystko jest w porządku dopóki ON JEST PRZYSTOJNY. Jakie to głębokie.

[A] "Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje." - jakim trzeba być zadurzonym w sobie bufonem, ażeby swoje nieskładne myśli porównywać do gwiazd.

[B]"Niektóre nieskończoności są większe niż inne." Serio?

"Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz [...] A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał." -> dlatego geniusz, żeby nie było wątpliwości, że jest totalnie odmóżdżony, wspiera przemysł tytoniowy wydając dolce na paczki petów, których nie pali.

Nie chcę tu mnożyć cytatów, ale wypowiedź Gusa o koszykówce - ręce opadają.

Jak wcześniej wspomniałam bohaterowie to KLONY. Mówią tak samo, myślą tak samo, są tak samo powierzchowni, nudni, wymądrzający się i przekonani o swej wyjątkowości. Weźmy dwa wcześniejsze cytaty [A] i [B]-nie pamiętam kogo to wynurzenia, i nie potrafię zidentyfikować, a skończyłam czytać wczoraj, co najlepiej dowodzi, że nie są RÓŻNYMI postaciami. Dwie kolejne perełki:

"Kocham cię i wiem, że miłość jest tylko wołaniem w próżni, a zapomnienia nie da się uniknąć, że wszyscy jesteśmy skazani i nadejdzie dzień, kiedy cały nasz wysiłek obróci się w pył, wiem, że słońce pochłonie jedyną ziemię, jaką mamy, a ja cię kocham"

"Nie pozostanie nikt, kto by pamiętał Arystotelesa lub Kleopatrę, a co dopiero ciebie. Wszystko, co zrobiliśmy, zbudowaliśmy, napisaliśmy, wymyśliliśmy albo odkryliśmy, pójdzie w zapomnienie, a to [..] zupełnie straci sens. (...) Nie myśl o tym, że zapomnienie jest nieuniknione. Wierz mi, że wszyscy tak robią."

Hazel i Gus byli tak płascy, nijacy, pretensjonalni, a ich wypowiedzi tak absurdalne, że to prowadzi do punktu

2) Styl i pisanie:
Pompatyczne, pseudofilozoficzne, odmóżdżające, bezsensowne, sztywne dialogi i wypowiedzi (patrz perełki wyżej), dużo utartych frazesów. Albo takie idiotyzmy:
"Prawdziwi bohaterowie to nie są ludzie, którzy robią różne rzeczy. Prawdziwi bohaterowie ZAUWAŻAJĄ różne rzeczy, zwracają na nie uwagę." - taa, czyli bohaterem jest człowiek, który ZAUWAŻY, że ktoś napadł i pobił biedną staruszkę, ale ten kto jej udzieli pomocy i/lub powstrzyma sprawcę już nie.

"Tak to jest z bólem. [...] Domaga się, byśmy go odczuwali." -> a mój kwiatek domaga się, abym go podlewała 3 razy w tygodniu.

"Myślę, że wszechświat jest bardzo ukierunkowany na świadomość, że nagradza inteligencję po części dlatego, że lubi, gdy ktoś docenia jego elegancję. A kimże jestem ja, jakiś epizod w dziejach, by mówić wszechświatowi, że on - albo moje postrzeganie go - jest tymczasowe?" -> WTF, dostaję od tego migreny.

3) Fabuła.
Książka nudna, przewidywalna, mamy motyw miłości od pierwszego wejrzenia, choroby nowotworowej oraz podróży.
Bohaterowie zakochują się w sobie ledwo położą na sobie oczy, chociaż ja nie czułam, ze oni darzą się głębokim uczuciem. Ot, popatrzyli na siebie i kabum. Dla mnie wiało od tego zwykłym pożądaniem, desperacją i ciekawością. Żeby kogoś pokochać trzeba go poznać, w innym przypadku to można kochać swoje wyobrażenie o kimś. To co mnie bardzo zdenerwowało to umizgi bohaterów w domu Anny Frank. Jak mam sympatyzować z parą nastolatków (przypadkiem chorych na raka), którzy nie mogą powstrzymać swej chuci (tak, tak, trzeba nazwać rzecz po imieniu) w miejscu refleksji nad Holocaustem? A później pocą się wygłaszając te *strasznie mądre* gadki. Dlatego nie obeszło mnie czy Gus umarł, nie współczułam Hazel po stracie 'ukochanego', jedyną osobą, której ból i zachowanie było dla mnie autentyczne był Peter van Houten.

A na koniec, to co w opisie książki zachęciło mnie w końcu do jej przeczytania:

"Wnikliwa, odważna, humorystyczna i ostra książka to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena, zdobywcy wielu nagród literackich. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia ekscytującą, zabawną, a równocześnie tragiczną kwestię życia i miłości."

Co wnikliwego, ostrego, wybitnego w tej to nie mam pojęcia. Drugiego zdania nawet nie mam siły komentować, bo po ocenzurowaniu zostało by tylko *******.
Także szczerze nie polecam, książka w bibliotece na szczęście pożyczona, a w kinie nie byłam, więc kasy nie zmarnowałam chociaż.

Nie mogę pojąć, dlaczego ta książka zdobyła taki rozgłos, nie potrafię zrozumieć czemu tyle nastolatek pokochało Gusa. ( No, ale w sumie tyle 20-, 30-latek jest zachwyconych Greyem. ;-P ) A teraz lista powodów:

1) Główni bohaterowie: Hazel i Gus są jednowymiarowymi klonami. Nudni i pretensjonalni. W zamiarze autora najprawdopodobniej mieli być postrzegani jako dojrzali...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka mnie rozczarowała. W porównaniu z "Zaczekaj na mnie" wypada blado. Zarówno Teresa jak i Jace nie wzbudzili we mnie sympatii, w odróżnieniu od Avery i Cama, których pokochałam od samego początku.

Teresa zachowuje się jak zadurzona piętnastolatka, na dodatek niby jest taka cuuudowna, ale gdy widzi, że jej współlokatorka przechodzi przez to samo piekło co ona, totalnie to olewa (przez pierwsze pół książki) i tylko ubolewa nad tym w myślach (sic!). Jace to druga para kaloszy, sam nie wie czego od Tess chce, dla mnie motywy nim kierujące są strasznie naciągane.

Wg mnie książka może się podobać młodszym osobom, ale raczej nie 18-22latkom, bo Tess mentalnie jest 14-16latką (to jak rozpamiętuje pocałunki), a wątki są rodem z harlekina. A jeśli ktoś chciałby poczytać o tkwieniu w związku z damskim bokserem w nastoletnim wydaniu, i radzeniu sobie po zerwaniu niech sięgnie np. po Sarę Dessen, bo w tej książce, mówi się tylko, że to nie była wina Tess, że nie była głupia, bo była młoda, nie ma głębszych rozmyślań.

Książka mnie rozczarowała. W porównaniu z "Zaczekaj na mnie" wypada blado. Zarówno Teresa jak i Jace nie wzbudzili we mnie sympatii, w odróżnieniu od Avery i Cama, których pokochałam od samego początku.

Teresa zachowuje się jak zadurzona piętnastolatka, na dodatek niby jest taka cuuudowna, ale gdy widzi, że jej współlokatorka przechodzi przez to samo piekło co ona,...

więcej Pokaż mimo to