Natala

Profil użytkownika: Natala

Nie podano miasta Kobieta
Status Oficjalna recenzentka
Aktywność 1 rok temu
42
Przeczytanych
książek
60
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
50
Polubień
opinii
1
recenzji
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Recenzje

Okładka książki Bob. Przyjaźń to magia, która nie przemija Nicholas Gannon, Wendy Mass, Rebecca Stead
Ocena 7,5
Recenzja Opowieść o małych zielonych stworkach i o tym, czy naprawdę istnieją

„Płakałem. Ale tylko raz. Codziennie (…) Zastanawiałem się, dlaczego po mnie nie wróciła”. Akcja książki osadzona jest w Australii, ale nie to jest ważne – równie dobrze mogłaby się toczyć w Anglii, Rosji, a nawet w kosmosie. Najistotniejsze jest to, dlaczego Livy – główna bohaterka...

Avatar
Natala Tynină Czytaj więcej

Opinie


Na półkach:

Mamy rok 2018, a ja mam nadzieję, że 113 letni Allan Karlsson żyje i nadal ma się dobrze! – Nawet jeśli nigdy nie istniał.

O książce „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” usłyszałam w radiu, kiedy było o niej głośno. Cztery lata mijaliśmy się, aż w końcu jeden z egzemplarzy wpadł w moje ręce i pomyślałam: „hej, w sumie czemu nie?”
Autor tej (nie bójmy się użyć tego słowa) fenomenalnej powieści przez przeszło dwadzieścia lat kariery był ściśle związany z mediami, aby w końcu rzucić to wszystko i zabrać się za serwowanie czytelnikom takiej porządnej porcji rozrywki, jaką jest między innymi „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”. I chociaż to rzadkie zjawisko, powieści innej niż anglojęzyczna udało się przebić na polski rynek i podbić serca czytelników.

Książkowy Allan – wokół którego kręci się cała opowieść – jest mężczyzną w już sędziwym wieku i w dni setnych urodzin, postanawia ruszyć w swoją (być może już ostatnią) podróż. W końcu jak mówi blurb z tyłu książki „Człowiek, który jadł kolację z przyszłym prezydentem, pił wódkę ze Stalinem i znał Mao Zedonga, nie może tak po prostu zdmuchnąć świeczek na torcie.”

I tak fenomenalny narrator zabiera nas razem z Allanem w podróż… ale nie tylko tę ostatnią, ale i w podróż przez całe życie Allana. Życie barwne, zaskakujące i pełne przezabawnych zbiegów okoliczności oraz zwrotów akcji. W tym miejscu należy pochwalić narrację, która sama w sobie jest przezabawna i nadaje powieści wyjątkowego klimatu.

Jonas Jonasson wybitnie posługuje się zabiegiem Strzelby Czechowa, zdaje się, że żadna scena nie pojawiła się w tekście ot tak i ten ciąg przyczynowo–skutkowy, pełen czasem niedorzecznych zbiegów okoliczności buduje klimat, który mi się bardzo podobał, bo nie raz uśmiechnęłam się pod nosem gdy coś, co miało miejsce dziesięć, piętnaście lat wstecz, teraz ratuje głównemu bohaterowi życie, albo przeciwnie – wpędza go w niezłe kłopoty.

W dodatku autor w wielu momentach puszcza do czytelnika oczko, tłumacząc na łamach swojej powieści, dlaczego dzisiejszy świat wygląda, jak wygląda i jaki Allan Karlsson miał w tym udział. Atutem jest również to, że sam tekst zachęca do zapoznania się z prawdziwą historią, a nawet sporym jej kawałkiem, bo przecież mówimy o stuleciu.

Jeśli chodzi o samych bohaterów, wszyscy (istotni) są bardzo dobrze przemyślani i rozpisani, każdy jest na swój sposób charakterystyczny i nie sposób pomylić go z kimkolwiek innym.
Allan jest przesympatycznym dziadziusiem, który zwykle nie martwi się na przyszłość i podchodzi do życia z rezerwą, niezależnie od tego, co go spotka. Niepoprawny optymista. Ale chyba ciężko martwić się przyszłością, kiedy ma się sto lat i właściwie nie wiadomo, ile tej przyszłości jeszcze zostało. „Jest, jak jest, i będzie, co będzie”

Tak jak wspomniałam wyżej, w tej książce wydaje się, że nic nie było przypadkowe i widać, że autor od początku do końca miał na nią pomysł. Nie ma żadnego chodzenia na skróty, luk fabularnych i magicznych furtek, pojawiających się, gdy niewiadomo, co dalej, jak wybrnąć.

Zdecydowanie powieść polecam wszystkim – i tym starszym, i tym najmłodszym, bo jestem przekonana, że Allan Karlsson jest takim bohaterem, którego polubi każdy.

Mamy rok 2018, a ja mam nadzieję, że 113 letni Allan Karlsson żyje i nadal ma się dobrze! – Nawet jeśli nigdy nie istniał.

O książce „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” usłyszałam w radiu, kiedy było o niej głośno. Cztery lata mijaliśmy się, aż w końcu jeden z egzemplarzy wpadł w moje ręce i pomyślałam: „hej, w sumie czemu nie?”
Autor tej (nie bójmy się użyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem fajnie napisana powieść, łącząca w sobie wszystkie popularne ostatnimi czasy tematy wśród literatury młodzieżowej, dzięki czemu nie można oprzeć się wrażeniu "gdzieś to już widziałam".
Fajna młodzieżówka do poczytania na kilka dni, można się wciągnąć i gdy przed snem chcesz przeczytać sobie jeden szybki rozdział, okazuje się, że przeleciałaś 70 stron.

Książkę szczególnie polecam na prezent dla młodzieży (zarówno tej starszej jak i młodszej), która ogólnie nie czyta, żeby zachęcić takiego delikwenta do czytania, ponieważ nie uraczy wrażenia powtarzalności wątków, a historia sama w sobie jest ciekawa i lekka.

Jeśli zainteresowała Cię ta pozycja i zastanawiasz się, czy warto po nią sięgnąć - to odpiwadam: warto. Nie jest wybitna, ale przyjemna.

Całkiem fajnie napisana powieść, łącząca w sobie wszystkie popularne ostatnimi czasy tematy wśród literatury młodzieżowej, dzięki czemu nie można oprzeć się wrażeniu "gdzieś to już widziałam".
Fajna młodzieżówka do poczytania na kilka dni, można się wciągnąć i gdy przed snem chcesz przeczytać sobie jeden szybki rozdział, okazuje się, że przeleciałaś 70 stron.

Książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brakowało mi kilku złotych do darmowej wysyłki i padło debiutancką powieść Andrzeja Wardziaka – Infekcja: Genesis, a małoznanym polskim autorom należy dawać szanse! Niestety, tym razem nie było to odkrycie, a raczej rozczarowanie.
Akcja książki dzieje się w Warszawie, co dodatkowo zachęcało do sięgnięcie po tę pozycję – wow, początek apokalipsy zombie w Polsce? Jestem za! Lecz po otwarciu pierwszej strony zapał minął.
Ponad czterystustronicowa książka przedstawia kilka pierwszych dni apokalipsy, podczas których właściwie nie dzieje się absolutnie nic.
Akcja jest przedstawiona z bodaj… pięciu perspektyw różnych bohaterów, którzy różnią się jedynie imionami i wiekiem. Zachowaniem różnią się niespecjalnie i w ogóle nie czuć tego, że właśnie towarzyszymy innej postaci. Kreacja bohaterów leży, czytelnika zupełnie nie interesują ich losy, co się z nimi stanie. Niech kopną w kalendarz, albo przeżyją – mam to gdzieś, tak bardzo nie wywołują, żadnych uczuć, są jedynie literami na papierze.
Książka może nie mieć fabuły, może mieć ślimaczą akcję, ale musi mieć chociaż jednego bohatera, który przeprowadzi czytelnika przez świat!
Genesis zupełnie nie zachęciło mnie do sięgnięcia po drugi tom Infekcji i chociaż nie jestem za tym, aby krytykować debiutantów, to ta pozycja nie ma nic ciekawego do zaoferowania.
I chociaż to jest już kwestią gustu, to styl pana Wardziaka jest bardzo toporny i tekst nie ma tej tak zwanej lekkości, dzięki któremu książkę połyka się w kilka wieczorów, nawet jeśli jest o niczym.
Brak bohaterów, brak akcji, brak pomysłu i brak warsztatu. Jedynym plusem książki jest okładka, ale to chyba nie jest zasługa autora, a grafika.
Zdecydowanie nie polecam.

Brakowało mi kilku złotych do darmowej wysyłki i padło debiutancką powieść Andrzeja Wardziaka – Infekcja: Genesis, a małoznanym polskim autorom należy dawać szanse! Niestety, tym razem nie było to odkrycie, a raczej rozczarowanie.
Akcja książki dzieje się w Warszawie, co dodatkowo zachęcało do sięgnięcie po tę pozycję – wow, początek apokalipsy zombie w Polsce? Jestem za!...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Natala Tynină

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
42
książki
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
50
razy
W sumie
wystawione
40
ocen ze średnią 5,3

Spędzone
na czytaniu
207
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]