rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zgodnie ze wstępem książki, jest ona oparta na rozmowach z jednym z szejków, który zlecił napisanie wspomnień, ale ze zmienioną chronologią oraz imionami. Bardzo wątpię w to, że książka jest oparta na faktach - nie ma śladu zdarzeń z książki w necie, wydarzenia, które raczej nie mogły mieć miejsca (nie dlatego, że są niewiarygodne, ale są po prostu do porzygu podobne do filmów pokroju Pretty Woman), miałem wrażenie, że niektóre arabskie zwroty użyte zostały nieprawidłowo.
W sumie jedynym co przemawia za tym, że ktoś rzeczywiście zlecił książkę są peany i nieustanne podkreślanie, że szejk to taki równy gościu, którego hajs nie zmienił.

W sumie oprócz jednej historii nie było nic co mnie zszokowało i czego bym się nie domyślał. Książka z bardzo drewnianymi dialogami, ckliwo-infantylnymi przemyśleniami. Autor pisze w konwencji: rozmowa z szejkiem, przerwa (i oh jak autor cierpi, że musi czekać), "budowania napięcia" między kolejnym spotkaniem (w trakcie tego budowania napięcia już się domyślałem, co się wydarzy), rozmowa z szejkiem itd.
Plusem jest dość wiarygodnie opisany mechanizm rekrutowania dziewczyn, ale historia solidarności "modelek" razem z ich burdelmamą doszczętnie tę wiarygodność mi zniszczyły.

Zgodnie ze wstępem książki, jest ona oparta na rozmowach z jednym z szejków, który zlecił napisanie wspomnień, ale ze zmienioną chronologią oraz imionami. Bardzo wątpię w to, że książka jest oparta na faktach - nie ma śladu zdarzeń z książki w necie, wydarzenia, które raczej nie mogły mieć miejsca (nie dlatego, że są niewiarygodne, ale są po prostu do porzygu podobne do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Masa o kobietach polskiej mafii Artur Górski, Jarosław Sokołowski
Ocena 5,7
Masa o kobieta... Artur Górski, Jaros...

Na półkach:

Warto się zapoznać, ale trzeba się zastanowić czy warto wspierać autora kupując ją.
Facet, który chwali się o tym jak bejzbolem rozwalał łby dłużnikom, który opowiada jak gwałcił striptizerki, które "tylko udawały, że nie chcą" jest niewarty dotowania.

Warto się zapoznać, ale trzeba się zastanowić czy warto wspierać autora kupując ją.
Facet, który chwali się o tym jak bejzbolem rozwalał łby dłużnikom, który opowiada jak gwałcił striptizerki, które "tylko udawały, że nie chcą" jest niewarty dotowania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby nie zoofilia, zabijanie niewinnych osób, pastwienie się nad ofiarami, to nadawałaby się do czytania dzieciom... nie że gdy będę miał własne, nie będę tego im właśnie czytał [;->

Gdyby nie zoofilia, zabijanie niewinnych osób, pastwienie się nad ofiarami, to nadawałaby się do czytania dzieciom... nie że gdy będę miał własne, nie będę tego im właśnie czytał [;->

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobrze napisana pozycja, starająca się być obiektywna. Ciekawa tym bardziej, bo napisana z pozycji prawicowych i otwarcie antykomunistycznych. Raziła trochę często powtarzana opinia, którą można skrócić w "ofiary nie kłamią, to oprawcy mają tendencję do kłamania". Ofiary mają też skłonność do kłamstw, więc nie mogę się z tym zgodzić.
Raziła i nużyła mnie bardzo ostatnia część książki, jak to Zychowicz cierpi za prawdę od prawicy i hurra patriotów - których nazywa niepoprawnie "nacjonalistami" (przecież to dzięki tym środowiskom stał się popularny, więc ich działania były mu tylko na rękę), zupełne bzdury o tym, że "kurła kiedyś (w XIX w.) było lepiej, kiedyś to kurła była wolność słowa i myśli, ale przyszedł bolszewizm i już nie ma jak kiedyś".

Całkowicie zbędne tłumaczenie po co napisał książkę przyprawione w jakieś moralizatorstwo i pouczanie Polaków, żeby byli bardziej "otwarci na obiektywizm" przy jednoczesnym, wyciąganiu jednostkowych przypadków z życia autora, kiedy ktoś mu coś niepochlebnego powiedział.
Hurra patriota i lewak znajdą tu coś dla siebie - nacjonalista daje mocne 8/10.

Dobrze napisana pozycja, starająca się być obiektywna. Ciekawa tym bardziej, bo napisana z pozycji prawicowych i otwarcie antykomunistycznych. Raziła trochę często powtarzana opinia, którą można skrócić w "ofiary nie kłamią, to oprawcy mają tendencję do kłamania". Ofiary mają też skłonność do kłamstw, więc nie mogę się z tym zgodzić.
Raziła i nużyła mnie bardzo ostatnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z pewnością ciekawa pozycja, w zasadzie nie miałem zastrzeżeń co do samej treści aczkolwiek Davies nie skorzystał z przysługującego historykom "prawa do milczenia" dotyczącego teraźniejszości. Nie wiem po co pisząc o Gdańsku wspomniał o Wałęsie, którego legenda jest atakowana kalumniami przez Kaczyńskich i o "sympatycznym premierze" Kaszubie Tusku (książka z 2009 r.). Biorąc pod uwagę dokumenty odnalezione w domu Marii Kiszczak, to jednak "oszczerstwa" okazały się być prawdziwe... Podobne odczucia miałem przy opisie Włoch.

Z racji tego, że słuchałem audiobooka to miałem trudności z rozpoznaniem struktury książki, często myliły mi się wątki (np. niewiele zrozumiałem z rozdziału poświęconemu Burgundii), ale sądzę, że czytając papierową wersję nie miałbym takich problemów, dlatego polecam jednak tę II opcję.

Drażniło mnie również opisywanie tworów państwowych, które z pewnością "zaginionymi królestwami" nie były (ZSRR, Gdańsk, Estonia itd.), ale w zakończeniu autor trochę się wybronił. Moim zdaniem N. Davies trochę za bardzo popłynął we współczesność, ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób będzie to atutem.

Ocena byłaby o jedną/dwie gwiazdki wyższa, gdyby nie bawienie się w politykę i dodawanie zbędnych wątków.

Z pewnością ciekawa pozycja, w zasadzie nie miałem zastrzeżeń co do samej treści aczkolwiek Davies nie skorzystał z przysługującego historykom "prawa do milczenia" dotyczącego teraźniejszości. Nie wiem po co pisząc o Gdańsku wspomniał o Wałęsie, którego legenda jest atakowana kalumniami przez Kaczyńskich i o "sympatycznym premierze" Kaszubie Tusku (książka z 2009 r.)....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Młot na czarownice Heinrich Kramer, Jacob Sprenger
Ocena 6,6
Młot na czarow... Heinrich Kramer, Ja...

Na półkach: , ,

Nie chce mi się komentować tej nędznej książki, ale po przeczytaniu opinii osób, które "brylują" wiedzą na jej temat i które odmieniają przez różne przypadki "Kościół katolicki", "średniowiecze", "najpopularniejsza książka po Biblii" i tym podobnego naciągactwa historycznego polecam wszystkim przeczytać przed lekturą coś traktującego o tym po co została powołana inkwizycja, w jaki sposób działała i dlaczego ta książka wcale nie była tak popularna jak twierdzi wydawca.

Skrótowo:
1. Książka pochodzi z samego schyłku średniowiecza, w zasadzie w Niemczech wtedy można mówić o renesansie... bajdurzenie o "ciemnych wiekach" serio można sobie darować.
2. Owszem była wydawana i często wznawiana, ale sam Kościół wpisał ją na indeks ksiąg zakazanych, uważając ją zwyczajnie ze niebezpieczną.
3. Popularniejsza była w krajach protestanckich
4. To w tych krajach głównie polowano na czarownice, a nie w katolickich, gdzie jakoby panoszyło się święte oficjum (które swoją drogą walało walczyć z herezją a nie z babami, które zakopywały martwe gady sąsiadom przy drzwiach)
5. Mit o tym jaki to niby był bestseller powstał za czasów Oświecenia, które lubowało się w upokarzaniu średniowiecza (mimo że jak już wspomniałem historycznie był to już raczej renesans)... a współcześnie wydawca chce podbić sprzedaż ;]


PS. Uprzedzając komentarze:
1. nie, nie jestem katolikiem, ale robienie z Kościoła średniowiecznego NKWD serio jest śmieszne.
2. Inkwizycja sama w sobie była organizacją zbrodniczą, ale jej rola jest przeceniana.
3. Chciałem dać tutaj cytat Andrzeja Sapkowskiego z trylogii huscyckiej o tym, że kiedyś będzie się pamiętało tylko o bestialstwach inkwizycji, zapominając o ich wkładzie w dbaniu o porządek społeczny, ale nie mogłem znaleźć, więc musicie mi uwierzyć, że taki był xD

Nie chce mi się komentować tej nędznej książki, ale po przeczytaniu opinii osób, które "brylują" wiedzą na jej temat i które odmieniają przez różne przypadki "Kościół katolicki", "średniowiecze", "najpopularniejsza książka po Biblii" i tym podobnego naciągactwa historycznego polecam wszystkim przeczytać przed lekturą coś traktującego o tym po co została powołana inkwizycja,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna bardzo dobra książka Grzegorza Motyki, która powinna być lekturą obowiązkową dla wszelkiego rodzaju gimbopatriotów, którzy zalewają swymi "mądrościami" każdy zakątek internetu, gdzie chociaż napomknie się o Ukrainie. Niestety objętość tej książki sprawi, że niewiele po nią sięgnie (dużo łatwiejsze do przełknięcia są przecież internetowe filmy na yt, czy komentarze kolegów na fb, a to chyba są główne źródła wiedzy o wydarzeniach na Wołyniu i Galicji osób komentujących w internecie).Z II strony zawsze można prz*pierdolić takim tomiszczem w pusty szowinistyczny łeb ];-> (zwracam uwagę, że jestem nacjonalistą)
Motyka nie wybiela ani Polaków, ani tym bardziej ciężko mu zarzucić obronę działań UPA (przez co czystą aberracją jest nazywanie go "banderowcem", a to niestety czasami przewija się w komentarzach internetowych). Nie ma u niego nacji, której by nie wytykał zbrodni,kolaboracji z sowietami (tutaj kilka "niepopularnych" w głównym nurcie przykładów działań narodu wybranego) oraz Niemcami. Co ważne, nie zapomniał jednak o heroicznych walkach obu stron, temat dla wielu osób nie do przyjęcia - bohaterzy popełniający zbrodnie. Kilka stron poświęcono również Ukraińcom, którzy nieśli pomoc Polakom oraz przedstawicielom elit, którzy próbowali powstrzymać rozlew krwi.

Z minusów wypada wymienić pewną "powtarzalność" tematów, źródeł itp., które pojawiają się we wszystkich książkach u Motyki. Jest to oczywiście rzecz, której nie da się uniknąć, co zauważa w przedmowie sam autor, aczkolwiek czytelnik czytając któryś raz np. o przebiegu akcji w Hrubieszowie może się znudzić, gdyż nie dowiaduje się niczego nowego.
Drugi minus dotyczy przypisów końcowych zamiast dolnych. Jest to rzecz, która powinna zostać absolutnie zakazana w pozycjach historycznych i ścigana z odpowiedniego paragrafu ;) Co do treści merytorycznej to nie mam większych zastrzeżeń.

Kolejna bardzo dobra książka Grzegorza Motyki, która powinna być lekturą obowiązkową dla wszelkiego rodzaju gimbopatriotów, którzy zalewają swymi "mądrościami" każdy zakątek internetu, gdzie chociaż napomknie się o Ukrainie. Niestety objętość tej książki sprawi, że niewiele po nią sięgnie (dużo łatwiejsze do przełknięcia są przecież internetowe filmy na yt, czy komentarze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka porusza dość ciekawą i trudną tematykę ochotników w Waffen SS. Struktura na I rzut oka wydaje się dość przejrzysta - najpierw autor opisuje ochotników ze względu na pochodzenie etniczne/kraj pochodzenia, później przechodzi do opisu poszczególnych dywizji a na końcu do brygad, niestety w praktyce oznacza to, że autor pisze kilka razy to samo. Np. informacja o tym, że SS-mani od Dirlewangera i Kamińskiego, byli najokrutniejszymi żołnierzami wśród Waffen SS przewija się kilka razy (sam opis śmierci tego I pojawia się chyba w 4 miejscach książki). Trochę za mało informacji nt. samych ochotników (na miejscu autora wzbogaciłbym książkę cytatami żołnierzy), przez co książka chwilami nuży. Niewątpliwym plusem jest to, że autor nie raczy nas moralizatorstwem podając zasługi żołnierzy na froncie oraz wymienia miejsca, gdzie wykazali się tchórzostwem/barbarzyństwem, pozostawiając te informacje bez własnych komentarzy. Minusem jest objętość książki - 190 stron, z których trzeba odjąć przypisy, indeksy, tabelki z nazwiskami dowódców i przede wszystkim całą masę zdjęć, co akurat jestem w stanie wybaczyć, bo zdjęcia dodały klimatu książce, nie zmienia to faktu, że jest to za mała objętość na tak szeroki temat.

Książka porusza dość ciekawą i trudną tematykę ochotników w Waffen SS. Struktura na I rzut oka wydaje się dość przejrzysta - najpierw autor opisuje ochotników ze względu na pochodzenie etniczne/kraj pochodzenia, później przechodzi do opisu poszczególnych dywizji a na końcu do brygad, niestety w praktyce oznacza to, że autor pisze kilka razy to samo. Np. informacja o tym, że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pany i rezuny. Współpraca AK-WiN i UPA 1945-1947 Grzegorz Motyka, Rafał Wnuk
Ocena 7,4
Pany i rezuny.... Grzegorz Motyka, Ra...

Na półkach: ,

Wbrew nazwie książki mało tutaj przykładów współpracy, a więcej prób szukania takiego porozumienia oraz starań co bardziej rozgarniętych działaczy obu organizacji (lub szeregu organizacji biorąc pod uwagę rozdrobnienie polskiej partyzantki) do ograniczenia rozlewu krwi, zwłaszcza wśród ludności cywilnej. Z jednej strony pozostawia to pewien niedosyt, ale z drugiej strony dowodzi, że autorzy nie poszli na łatwiznę i nie usiłowali za wszelką cenę udowodnić tezy naginając fakty. Wręcz przeciwnie - obalono kilka komunistycznych paszkwili nt. współpracy NSZ z UPA oraz wytknięto naruszenia ustalonych porozumień przez obie ze stron. Moim zdaniem jest to porządna książka, którą polecam zwłaszcza ogarniętym ukrainofobią histerykom, którzy mogliby dzięki tej książce spojrzeć szerzej na relacje polsko-ukraińskie, a nie tylko z perspektywy wydarzeń na Wołyniu i Galicji Wschodniej. Autorzy z pewnością wykazali się obiektywizmem i nie usprawiedliwiają ani Ukraińców ani Polaków. Wbrew opinii wielu Polaków nasi partyzanci nie byli aniołkami, ale ludźmi z krwi i kości, którzy dzięki wojnie byli zdolni do poświęceń i bohaterstwa jak i najbardziej odrażających czynów, takich jak gwałty, morderstwa dzieci i starców oraz tortury. Niewątpliwą wadą książki jest, to że jest za krótka przez co obraz tamtych wydarzeń wydaje się być niepełny.

Wbrew nazwie książki mało tutaj przykładów współpracy, a więcej prób szukania takiego porozumienia oraz starań co bardziej rozgarniętych działaczy obu organizacji (lub szeregu organizacji biorąc pod uwagę rozdrobnienie polskiej partyzantki) do ograniczenia rozlewu krwi, zwłaszcza wśród ludności cywilnej. Z jednej strony pozostawia to pewien niedosyt, ale z drugiej strony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jest to książka, którą wypełniają ciekawostki z życia przedwojennych Wszechpolaków a raczej faktografia - bogata w daty, nazwiska itp. Zainteresuje raczej najtwardszych entuzjastów historii ruchu narodowego. Dla mnie była za "sucha", ale autor wykonał kawał solidnej roboty, którą podparł bogactwem źródeł. Z pewnością polecam osobom piszącym prace dyplomowe/artykuły o historii rn oraz MW.

Nie jest to książka, którą wypełniają ciekawostki z życia przedwojennych Wszechpolaków a raczej faktografia - bogata w daty, nazwiska itp. Zainteresuje raczej najtwardszych entuzjastów historii ruchu narodowego. Dla mnie była za "sucha", ale autor wykonał kawał solidnej roboty, którą podparł bogactwem źródeł. Z pewnością polecam osobom piszącym prace dyplomowe/artykuły o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po latach po obejrzeniu filmu Trainspotting we telewizji zmotywowałem siem i sięgłem po ksionżke. Zgadzam siem z opinią jednego z bohaterów, że „Ksionżki som dla pedałów, co przechwalajom sie tym, ile przeczytali.”, ale nie mogłem siem powstrzymać i czytałem jom najczenściej podróżując właśnie pociongiem, przez co ludzie musieli uważać mnie za jakomś pizde bez manier.

To co od pierwszych chwil rzuca siem w oczy, to dziwaczny jenzyk i błendy ortograficzne. W zależności od sytuacji niektórzy bohaterowie posługują się poprawnym i wysublimowanym językiem, by nastempnie zaczonć mówić jak jakiś piździelec.

Chociaż bohaterami są w przeważającej większości narkomani, nie rozpatrywałbym tematyki tej książki, jako skoncentrowanej tylko na problemie narkomanii. Oprócz fanów różnych używek („hera, koka, hasz, lsd”), występują tutaj kryminaliści, prostytutki, osoby zarażone HIV-em oraz włoski gej molestujący śpiących widzów w kinie porno. Ogółem można uznać, że są to osoby z marginesu społecznego.Zwykłych, praworządnych obywateli jest tutaj mało, są to najczęściej turyści, osoby spotkane w pociągu albo rodziny głównych bohaterów. Raczej nie są przedstawieni w korzystnym świetle.

Oprócz barwnego języka i jeszcze bardziej barwnych historii (liczba mnoga użyta nieprzypadkowo, gdyż każdy rozdział jest w zasadzie niepowiązany z poprzednim) znajdziemy tutaj przemyślenia postaci, które nieraz zaskakują swoją głębią. Zdecydowanie nie jest to głupkowate powieścidło napisane, tylko po to by szokować wulgarnością. Na początku każdy z bohaterów jest dla czytelnika ćpunem i przedstawicielem patologii (nie bezpodstawnie), ale w miarę zagłębiania się w lekturę coraz lepiej rozumiałem oryginalność każdej postaci: Czynsz - najinteligentniejszy z paczki o poglądach nieco anarchizujących; Franco – tępy brutal, który nie znosi jakiegokolwiek sprzeciwu, ale również szukający atencji u innych (chyba najbardziej polubiłem tę postać ); Kartofel – prostoduszny obrońca „wewórki” oraz „piękna” i „wolności”, którego reprezentantem jest właśnie rude stworzonko.

Znalazłem w tej pozycji zarówno „chamską” jak i nieco bardziej „głęboką” rozrywkę, dlatego zdecydowanie polecam wszystkim, którym wulgarna treść nie przysłania bogatszej treści... w każdym razie, jak jakomś faszystowską pizde razi słowo „pizda”, to niech nie czyta, bo to literatura nie dla niego. Mi, jak to siem mówi człowieku, bardzo przypadł do gustu ten jenzyk.
.
.
.
Zagrzeję.

Po latach po obejrzeniu filmu Trainspotting we telewizji zmotywowałem siem i sięgłem po ksionżke. Zgadzam siem z opinią jednego z bohaterów, że „Ksionżki som dla pedałów, co przechwalajom sie tym, ile przeczytali.”, ale nie mogłem siem powstrzymać i czytałem jom najczenściej podróżując właśnie pociongiem, przez co ludzie musieli uważać mnie za jakomś pizde bez manier.

To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zabierając się za tę pozycję miałem nadzieję, że poszerzę swoją wiedzę nt. metod przetrwania apokalipsy zombie, z bólem muszę stwierdzić, że książka nie spełniła pokładanych w niej nadziei i tylko w kilku kwestiach znalazłem cenne rady, których nie było w innych źródłach.

Max Brooks jest pisarzem sf/horroru i to niestety widać. Na każdym kroku objawia się jego ignorancja w kwestiach survivalu, psychologii tłumu, spraw dotyczących uzbrojenia, czy istoty problemu czyli zombie. Patrząc na życiorys tego człowieka trudno się zresztą dziwić. Na Wikipedii brak jakiejkolwiek wzmianki o jego służbie wojskowej, ekstremalnych podróżach czy jakichkolwiek osiągnięciach naukowych pozwalających mu na zabieranie głosu w kwestii zombie survivalu. Czytając poradnik miałem nieodparte wrażenie, że... autor NIGDY nie miał styczności z zombie, a całą swoją wiedzę opiera jedynie na relacjach innych.

Nie będę streszczał wszystkich wad i nieścisłości tej książki, dość powiedzieć, że autor zamiast skupiać się na naprawdę ważnych kwestiach survivalowych zapełnia książkę zupełnie zbędnymi informacjami. Przykładowo w rozdziale dotyczącym broni znajduje się wzmianka o broni nanotechnologicznej (niby w fazie testów, ale coś mi się nie wydaje, żeby prowadzono takie badania) i radioaktywnej - rozumiem, że autor chciał błysnąć inteligencją, ale do takich środków w razie pandemii wirusa Solanum nie będzie miał dostępu żaden prosty obywatel. Te kilka stron można było zapełnić fachowym opisem narzędzi, które realnie mogą się przydać w czasie apokalipsy zombie np. zupełnie pominięta saperka, która jest chyba najlepszym narzędziem podwójnego przeznaczenia (do dzisiaj w wielu armiach świata szkoli się żołnierzy w walce jej użyciem, przykładem może być rosyjski Specnaz).

Jako karygodne uważam zbywanie kwestii ochronnej odzieży twierdząc, że jest niepraktyczna. Jako "dowód" tej niepraktyczności podaje przykłady średniowieczną zbroi i... kombinezonu rekinoodpornego. Biorąc pod uwagę, że obok wzmianki o kombinezonie pojawia się rysunek faceta z maską i płetwami ciężko nie przyznać autorowi racji, że na taki bal ta kreacja nie pasuje. Autor zupełnie się nie przejął faktem, że człowiek stosuje cały szereg materiałów, których ludzka szczęka nie jest w stanie przegryźć - od tworzyw sztucznych po zwierzęcą skórę, z której robi się kurtki m.in. zapewniające ochronę motocyklistom. Czemu zamiast zbroi/stroju płetwonurka nie wymienił kombinezonu motocyklisty, skórzanej kurtki modnej wśród rockmanów itp.? Ale myliłby się ten kto by twierdził, że Brooks zupełnie pomija kwestię ochrony, gdyż w rozdziale poświęconym środkom transportu stwierdza „ Nie pozwól by prędkość i mobilność roweru uderzyła ci do głowy. Zawsze noś kask ochronny i kieruj się zdrowym rozsądkiem”... dzięki Max. Podobnych groteskowych fragmentów jest w tej książce kilka.

Nie mogę oczywiście odmówić autorowi kilku ciekawych spostrzeżeń, wśród nich warto wymienić wpływ jęków zombiaków na psychikę ludzką, ale są to raczej wyjątki niż reguła. Ciekawym (chociaż niezwiązanym stricte z przetrwaniem) fragmentem książki jest ostatni rozdział poświęcony wypadkom zombie apokalipsy na przestrzeni dziejów – od czasów prehistorycznych po bardzo bliską współczesność. Widać, że autor dokładnie zbadał problem i w przeciwieństwie do poprzednich rozdziałów, wyczuwalny jest większy profesjonalizm do istoty problemu.

A tak na poważnie, ja się trochę męczyłem przy tej książeczce, ale w sumie można przeczytać, jak ktoś jest fanem tych klimatów. Generalnie ja się nie zgadzałem z autorem w wielu kwestiach, ale po tylu rozkminach ze znajomymi miałem już dość dobrze wyklarowany obraz co trzeba robić :D Na pewno odradzam kupowanie na allegro tej książki za bajońskie kwoty, które pojawiają się ilekroć w sklepach brakuje nakładu.

Zabierając się za tę pozycję miałem nadzieję, że poszerzę swoją wiedzę nt. metod przetrwania apokalipsy zombie, z bólem muszę stwierdzić, że książka nie spełniła pokładanych w niej nadziei i tylko w kilku kwestiach znalazłem cenne rady, których nie było w innych źródłach.

Max Brooks jest pisarzem sf/horroru i to niestety widać. Na każdym kroku objawia się jego ignorancja w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezła książka, która w przekonywujący sposób obala mity na temat fajtłapowatych i tchórzliwych Włochów, których za każdym razem musieli ratować niemieccy sojusznicy. Taki krzywdzący wizerunek, wkradł się nie tylko do popkultury (czego sztandarowym przykładem może być postać, skądinąd świetna, kapitana Alberto Bertorelli w serialu Allo Allo), ale również do publikacji naukowych i z całą pewnością zasłużył na sprostowanie, chociażby przez szacunek dla prostych żołnierzy.

Autor wymienia szereg problemów,które wpłynęły na możliwości bojowe Włochów, a z którymi nie musiały zmagać się wojska niemieckie czy alianckie. Wśród nich szczególnie ważną rolę odegrały niedostatki surowców (flota Włoch była zmuszona wycofać część statków ze względu na brak ropy) oraz konflikt w siłach zbrojnych na linii frakcji rojalistycznej i partyjnej, który często przybierał postać podkopywania autorytetu duce w strukturach armijnych a nawet rozmyślnego torpedowania prób modernizacji armii(rzecz nie do pomyślenia w III Rzeszy czy w ZSRR).

Wśród tego oceanu problemów trapiących włoską armię autor podaje szereg zwycięstw włoskiego oręża oraz interesujących świadectw poświęcenia żołnierzy - od włoskich lotników walczących w Bitwie o Anglię, którzy swoim wyszkoleniem i umiejętnościami przewyższali Brytyjczyków, poprzez marynarzy Regio Marina, prawdopodobnie najlepiej reprezentujący "włoskiego ducha walki" (kapitanowie i marynarze, którzy odmawiali poddania się aliantom walcząc do końca, lub wysadzali swoje jednostki), aż po Republikę Salo, czyli ostatnie desperackie próby armii lądowej na odparcie najeźdźcy.

Niestety moje pozytywne wrażenie o tym dziele, nie może wpłynąć na brak wyszczególnienia kilku mankamentów. Po pierwsze bibliografia wydawała się dość uboga zarówno pod względem ilościowym jak i jakościowym. Biorąc pod uwagę fakt, że autorzy przeważnie dodają do swoich spisów pozycje, z których korzystali tylko pobieżnie (albo w ogóle), to wydaje się, że ilość materiału źródłowego jest niewystarczająca. Na domiar złego autor kilkukrotnie powoływał się na Wikipedia, albo strony internetowe o podobnie wątpliwej reputacji. Kolejną kwestią jest brak obiektywizmu, ze strony autora, który próbuje wmówić czytelnikowi, że Mussolini nie dążył do wojny i w zasadzie był do niej zmuszony przez okoliczności geopolityczne (ignorując świadectwa ambicji imperialnych duce). Jednak najbardziej rażące błędy książki wytyka autorowi sam polski wydawca, który w przypisach nieustannie poprawia Franka Josepha w kwestiach dotyczących uzbrojenia, nazw modeli samolotów/jednostek Regia Marina i wielu innych kwestiach, które każdy szanujący się specjalista powinien sprawdzić zanim zdecyduje się na opublikowanie swojego dzieła.

Tym niemniej uważam tę książka za godną polecenia dla wszystkich, którzy pragną spojrzeć na II wojnę światową z zupełnie innej perspektywy. Z pewnością nie jest to pozycja, która nie wymaga krytycznego spojrzenia (zwłaszcza biorąc pod uwagę interesującą przeszłość autora, o której wydawca jakoś nie wspomniał), ale nie jest to też wymuszone silenie się na udowodnienie bzdurnej tezy. Również podanie nieprecyzyjnych informacji dotyczących liczebności poległych, kalibru dział, wyprodukowanych samolotów itp., nie mogą przesłonić przedstawianego w tej pozycji klarownego obrazu II wojny światowej, w której Włosi dorównywali, a niekiedy dominowali nad swoimi rywalami w wielu dziedzinach wojny.
.
.
.
.
Credere! Obbedire! Combattere!

Niezła książka, która w przekonywujący sposób obala mity na temat fajtłapowatych i tchórzliwych Włochów, których za każdym razem musieli ratować niemieccy sojusznicy. Taki krzywdzący wizerunek, wkradł się nie tylko do popkultury (czego sztandarowym przykładem może być postać, skądinąd świetna, kapitana Alberto Bertorelli w serialu Allo Allo), ale również do publikacji...

więcej Pokaż mimo to