rozwiń zwiń
marcia

Profil użytkownika: marcia

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
44
Przeczytanych
książek
44
Książek
w biblioteczce
13
Opinii
70
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Czytałam tę książkę długo jak na jej długość, ale to nie wina autora, tylko bardziej moja, bo zamykały mi się oczy ze zmęczenia. "Rybacy" co prawda zaczynają się spokojnie, wręcz monotonnie powiedziałabym, ale Obioma po prostu spacerkiem podprowadza nas pod najbardziej ekstremalną karuzelę w swoim wesołym miasteczku. Potem już tylko trzeba mocno się trzymać, żeby nie wypaść, bo nikomu nie daje odetchnąć. Główny bohater to chłopiec zaledwie dziesięcioletni już pod koniec powieści, ale narratorem jest wdzięcznym, solidnym, wtrącającym humorystyczne wstawki bez sztuczności i braku wyczucia. Otaczają go postacie, które nie zlewają się w jedno, a charakterystyczne, łatwe do zapamiętania, polubienia czy wręcz przeciwnie - znienawidzenia. Tak jest z jego starszymi braćmi - Ikenną, Boją i Obembe - rodzicami, czy miejscowym prorokiem-dziwakiem - Abulu, o którym bym coś napisała, ale to SPOJLER. A przecież polecam tę książkę. To bardzo przystępne, przyjemne wejrzenie w obcą kulturę, bo autor zaprasza nas małymi kroczkami, żeby nie pogubić czytelnika wśród faktów historycznych i obco brzmiących imion.

Czytałam tę książkę długo jak na jej długość, ale to nie wina autora, tylko bardziej moja, bo zamykały mi się oczy ze zmęczenia. "Rybacy" co prawda zaczynają się spokojnie, wręcz monotonnie powiedziałabym, ale Obioma po prostu spacerkiem podprowadza nas pod najbardziej ekstremalną karuzelę w swoim wesołym miasteczku. Potem już tylko trzeba mocno się trzymać, żeby nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie lubię fantastyki. Myślę, że to idealne rozpoczęcie tej recenzji. Nie lubię fantastyki, ale rzucono mi wyzwanie tą książką na 2022, więc się go podjęłam, no bo co, nie jestem jakąś pizdą, która ucieka przed długimi książkami. Ale nie lubię fantastyki, dlatego zaczynałam lekturę pełna obaw. Słusznie zresztą.
Od początku autor wrzuca czytelnika w świat, którego ekspozycja brzmi bardziej jak powtórka materiału przed kolokwium niż odkrywanie kart mające wzbudzić ciekawość. Islington pisze tak, jakby wychodził z założenia, że ja już Ż Y J Ę w jego świecie i nie musi nic tłumaczyć, a jak już tłumaczy, ma to poziom notatki z wikipedii. Do samego końca pewne kwestie dotyczące świata były dla mnie niejasne, a pójście dalej, bo może coś zrozumiem potem, tylko mnożyło znaki zapytania. Jeśli konceptu książki nie jesteś w stanie wyjaśnić max. dwoma zdaniami, to chyba najebałeś za dużo i autor tak zrobił. Plot wychodzi z jednego punktu, a potem zaczyna skakać między trzema innymi, urywając na zasadzie "potem zrozumiesz, bo ja tu mam trzy tomy, a to jest dopiero pierwszy". Typku, żebym przeczytała te dwa pozostałe barachła, zachęć mnie pierwszym może?
Postacie zlewały mi się w jedno. W jeden papier przeznaczony co najwyżej na makulaturę. Główny bohater miał absolutnie zerowy charakter, a później autor zrzucał na niego bomby, żeby zmusić go do rozwoju i próbował mnie przekonać, że coś z tego wyszło. Nope. Jego najlepszy przyjaciel w połowie zmienia imię, inne postacie tymi imionami żonglują jak im wygodnie, a mi chwilę zawsze zajmowało, żeby się zorientować, o kim mowa. Bo niestety, Wirr/Torin również nie ma za bardzo charakteru, choć i tak więcej niż Davian. Swoją drogą, rymuje się z Pawian i czasem tak czytałam, co dawało mi największą frajdę przy lekturze.
Zostając przy postaciach, wspomnieć muszę o tym, co mnie najmocniej zirytowało, a mianowicie: obraz kobiet w tej książce. Na pierwszym planie są dwie i obie dostają po dupie, by akcja poszła do przodu. Karaliene dodatkowo jest napastowana, żeby rozpocząć truelove wątek, wspaniale, romantycznie, porzygałam się <3. Ashalia jest wyjątkowa i niesamowita, Islington nie daje nam o tym zapomnieć, szkoda tylko, że tego za bardzo nie widać. Przypomina to upgrade postaci na kodach, gdzie masz ograniczoną ilość punktów, ale oszukujesz, żeby mieć ich więcej, więc zaczynasz wciskać na siłę. Ashalia pod koniec tomu jest już trochę jak samochody na koniec odcinka "Odpicuj mi brykę".
Mówienie o innych postaciach nie ma sensu, bo od reszty odróżniałam tylko rudego, co miał amnezję, ale nie będę się tu rozwijać, bo to jednak spojler (nawet jeśli kiepski, bo oczy mi się na tym wątku zamykały i to nie kwestia niewyspania).
O, a w ogóle tytułowy Licanius to MIECZ. Na szczęście nie ma kwestii mówionych, bo też by mi się zaczął zlewać z postaciami.
Nie pomaga styl książki. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy Islington pisze tak bez polotu. Postacie wymienione już z imienia, będące od początku aktywne w dialogach nagle są "mężczyzną z blizną" albo "jasnowłosym chłopcem". FAJNIE, ŻE PAMIĘTAM, KTO TAM MIAŁ JAKIE WŁOSY OPRÓCZ RUDEGO, KTÓREGO NARRATOR CZĘSTO NAZYWA "RUDZIELCEM". Oprócz tego moim ulubionym synonimem pozostaje: "woda" - "chłodna, ożywcza ciecz". Dobrze, że to jakiś fantastyczny świat, bo bym pomyślała, że to lokowanie produktu i chodzi o Pepsi.
Dwadzieścia dni męczyłam tę książkę i chciałabym coś więcej napisać, ale wiecie co. NIE CHCE MI SIĘ. Już chcę to odhaczyć i zapomnieć. Nie lubię fantastyki, ale "Cień utraconego świata" nie broni się też jako opowieść sama w sobie. Idealna opowieść na dobranoc, żeby się zmęczyć i szybciej zasnąć. Tyle z mojej strony. Jak można się domyślić - nie polecam.

Nie lubię fantastyki. Myślę, że to idealne rozpoczęcie tej recenzji. Nie lubię fantastyki, ale rzucono mi wyzwanie tą książką na 2022, więc się go podjęłam, no bo co, nie jestem jakąś pizdą, która ucieka przed długimi książkami. Ale nie lubię fantastyki, dlatego zaczynałam lekturę pełna obaw. Słusznie zresztą.
Od początku autor wrzuca czytelnika w świat, którego ekspozycja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

6,5
Moja pierwsza książka w tym roku, a wybór padł na "Córkę", gdyż w przyszłą niedzielę wybieram się na ekranizację w reżyserii Maggie Gyllenhaal. Myślę, że to bardzo wdzięczny materiał do adaptacji, mimo że książka jest krótka. Czyta się szybko, nie przeszkadzała mi nawet pierwszoosobowa narracja. Jedyne co mi trochę zgrzyta, to zakończenie, urwane zbyt gwałtownie, ale z drugiej strony - doceniam ostatnie zdanie i trochę zazdroszczę, bo jest wpasowane IDEALNIE.

6,5
Moja pierwsza książka w tym roku, a wybór padł na "Córkę", gdyż w przyszłą niedzielę wybieram się na ekranizację w reżyserii Maggie Gyllenhaal. Myślę, że to bardzo wdzięczny materiał do adaptacji, mimo że książka jest krótka. Czyta się szybko, nie przeszkadzała mi nawet pierwszoosobowa narracja. Jedyne co mi trochę zgrzyta, to zakończenie, urwane zbyt gwałtownie, ale z...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika marcia crocs

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
44
książki
Średnio w roku
przeczytane
4
książki
Opinie były
pomocne
70
razy
W sumie
wystawione
42
oceny ze średnią 5,7

Spędzone
na czytaniu
313
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
6
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]