rozwiń zwiń
Patrycja

Profil użytkownika: Patrycja

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 12 tygodni temu
4
Przeczytanych
książek
4
Książek
w biblioteczce
2
Opinii
2
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

przeczytałam książkę Andrzeja Lipińskiego „Kalinka”. Ukazała się ona w serii „bliżej siebie” i jest to jak można przeczytać na tylnej okładce „(…) opowieść ojca, który próbuje zrozumieć sens nieuleczalnej choroby swojego dziecka”.
Kalinka jest dziewczynką, która przyszła na świat już z wyrokiem śmierci. To może się stać za kilka dni lub też za kilka lat. Dokładnej daty nikt nie zna, jednak jest ona nieuchronna.
Historię tę poznajemy z punktu widzenia ojca. A ja odebrałam ją, jako swego rodzaju spowiedź, uwolnienie się od nadmiaru emocji i bólu, by móc ze świadomością, ale i spokojem dalej żyć.
„To nasza największa choroba – strach przed czymś trudnym, innym czy nieznanym, niewyobrażalność zjawisk, z którymi nie zetknęliśmy się nigdy wcześniej. Każdy ledwie coś o nich słyszał, a wszyscy są ekspertami i nawzajem straszą się tą ubogą wiedzą.” (str.73)
Według mnie jest to też hołd dla żony, Barki, która rzuciła swoje dotychczasowe życie w zapomnienie i w całości oddała się ich Roślince.
„Na środku zamglonych pól, między moim dzieckiem czekającym na własną śmierć, żoną, która albo wykończy się z niewyspania, albo po śmierci Kalinki zaśnie głęboko i już więcej się nie obudzi, i moim pękniętym wnętrzem rozrywanym na pół walką z wiatrakami.”(str.171)
Autor tym świadectwem ukazuje nam, że w tak trudnej sytuacji człowiek jest w stanie sobie poradzić, gdy kieruje się miłością i słucha swojego wnętrza. Nawet, jeżeli ma być to decyzja o podjęciu terapii dla siebie. Nie ma recepty na wszystko.
„(…) wpatrywałem się w jej zamknięte powieki jak w magiczną kurtynę. W tym miejscu od czterech lat spotykałem się z moim dzieckiem. Tylko tam, jak w małym okienku, widziałem codziennie jej prawdziwą zdrową twarz, stamtąd patrzyła na nas swym czystym, żywym, wzrokiem. Jedynie on dodawał nam woli walki i kazał wierzyć, że ma ona jakikolwiek sens.” (str.158)
Jest to książka dla osób, które mają potrzebę zatrzymać się i zadumać nad tym, co w nas i wokół nas. Nie ma w niej wartkiej akcji i wielkich przygód, chociaż dla Kalinki są wielkie na pewno. Jak sądzę są to nieliczni rodzice, którzy z tak chorym dzieckiem nie zamykają się szczelnie w czterech ścianach. Nie jedno zdrowe dziecko mogłoby pozazdrościć takiej aktywności.
Ja przyjęłam tę powieść z otwartym sercem i bardzo mnie poruszyła. Jeżeli jesteście gotowi, to szczerze Wam ją polecam.

przeczytałam książkę Andrzeja Lipińskiego „Kalinka”. Ukazała się ona w serii „bliżej siebie” i jest to jak można przeczytać na tylnej okładce „(…) opowieść ojca, który próbuje zrozumieć sens nieuleczalnej choroby swojego dziecka”.
Kalinka jest dziewczynką, która przyszła na świat już z wyrokiem śmierci. To może się stać za kilka dni lub też za kilka lat. Dokładnej daty...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lisa-Xiu i Lin-Shi. Córki z Chin Auke Kok, Dido Michielsen
Ocena 6,0
Lisa-Xiu i Lin... Auke Kok, Dido Mich...

Na półkach: , ,

“Lisa-Xiu I Lin-Shi. Córki z Chin” to druga książka opisująca adopcję chińskich dziewczynek przez holenderskie małżeństwo. Autorami tej książki są Auke Kok i Dido Michielsen adopcyjni rodzice tytułowych dziewczynek. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Dobra Literatura w 2010 roku w serii „bliżej siebie”.
Można uznać, że jest to literatura faktu, reportaż, a nawet literatura poradnikowa, tak to wszystko zawiera się na tych 239 stronach.
Autorzy opowiadają nam historię swojego życia, jak mniemam najważniejszą. Są rodzicami dwóch adoptowanych dziewczynek pochodzących z Chin. Świadomymi rodzicami, gdyż wychowują je w miłości do własnego kraju i w szacunku dla kultury. Wiedzą również, że ”(…) jako rodzic adopcyjny masz za zadanie nie tylko poinformować dziecko o jego adopcji, ale musisz także pomóc mu żyć z myślą, że zostało porzucone”. (str.116)
Dlatego też wspólnie z Lisą i Lin podejmują decyzję o podróży do Chin w celu poznania tego kraju i co najważniejsze odwiedzenia sierocińców, w których mieszkały. Dziewczynki nie są rodzonymi siostrami. Czworo bądź, co bądź obcych sobie ludzi spotkało się, by stworzyć rodzinę w miłości i wzajemnym poszanowaniu i to jest najważniejsze.
„(…) istnieje Niewidzialna Nić łącząca ludzi, którzy są stworzeni po to, by się spotkać (…)” (str.135)
Od książki nie mogłam się wręcz oderwać. Ta historia porwała mnie od pierwszych stron, czego się w ogóle nie spodziewałam. Bałam się, że będzie to nudna relacja i suche fakty. Nic bardziej mylnego. Ciekawie opisana podróż do Chin płynnie przepleciona wspomnieniami z czasów adopcji. Są też w niej porady dla rodziców starających się o adopcję międzynarodową.
W tle, ale i wyraźnie poznajemy same Chiny, Zaporę Trzech Przełomów na rzece Jangcy, Terakotową Armię, czy inne oblicze Chińskiego Muru…
Poznajemy też namiastkę historii tego państwa. Przez rządy Mao, który nakłaniał Chińczyków do jak największej liczby potomków, po wprowadzoną przez Deng Xiaopinga „politykę jednego dziecka”.
„(…) urodzenie dziecka bez oficjalnego pozwolenia jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych mogło doprowadzić do wykluczenia z rodziny, zwolnienia z pracy i kary pieniężnej. Nie jakiejś tam groszowej: Chińczycy, którym dziecko rodzi się w kolizji z prawem, muszą zapłacić, średnio, od jednej do pięciu wartości swoich rocznych dochodów. Kobieta może stracić wszystko tylko, dlatego, że urodziła dziewczynkę”. (str.87)
Dlatego ludzie ze strachu porzucali swoje dzieci, sierocińce pękał w szwach i nawet nie chcę myśleć, co jeszcze się działo.
Autorzy są pisarzami. Dodatkowo ona jest dziennikarką, a on historykiem. Pisząc tę książkę skierowali się do własnego wnętrza, do własnych przeżyć. I to stąd ta książka tak wciąga i czyta się ją jednym tchem. Polecam ją wszystkim, bo naprawdę warto. Już sama okładka zachęca swą poetyką i symboliką. W tle chiński budynek, a w ręku dziewczynki tam podążającej żółty, holenderski tulipan.
Zapraszam do lektury.

“Lisa-Xiu I Lin-Shi. Córki z Chin” to druga książka opisująca adopcję chińskich dziewczynek przez holenderskie małżeństwo. Autorami tej książki są Auke Kok i Dido Michielsen adopcyjni rodzice tytułowych dziewczynek. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Dobra Literatura w 2010 roku w serii „bliżej siebie”.
Można uznać, że jest to literatura faktu, reportaż, a nawet...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Patrycja

z ostatnich 3 m-cy
2024-02-03 13:55:00
Patrycja Zagłosował w plebiscycie "Książka Roku 2023"
2024-02-03 13:55:00
Patrycja Zagłosował w plebiscycie "Książka Roku 2023"

statystyki

W sumie
przeczytano
4
książki
Średnio w roku
przeczytane
0
książek
Opinie były
pomocne
2
razy
W sumie
wystawione
4
oceny ze średnią 8,8

Spędzone
na czytaniu
32
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
0
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]