BookAndBeautiful

Profil użytkownika: BookAndBeautiful

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 7 lata temu
169
Przeczytanych
książek
197
Książek
w biblioteczce
32
Opinii
125
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Jestem zwykłą nudziarą, która czyta książki, a potem pisze o nich na blogu. Później oglądam ekranizacje i też o nich piszę. Osiemnaście lat skończyłam już dawno temu, ale wciąż nie wszyscy w to wierzą :)

Opinie


Na półkach:

Opinia z bloga The Book and The Beautiful - http://thebookandthebeautiful.blogspot.com/2014/06/supeek-z-petelka-mezczyzni-ktorzy.html:

"Jakże ciężkie są jakiekolwiek powroty. Jeśli człowiek wyjdzie ze swoich ustalonych i dobrze działających ram postępowania, to trudno później się na nowo w nie wbić. Człowiek czuje, że brak mu weny, że sobie nie poradzi, że i tak nikt tego nie czyta i nikogo to nie interesuje. Krótko rzecz ujmując, można czuć, że trzeba zacząć wszystko od nowa i trzeba na nowo zdefiniować cele. Jednak, jeśli przekroczy się ten próg zbudowany z trudności i przeciwności, to może wszystko zacznie się na powrót układać? Niektórzy myślą, że Nina umarła. Ona jednak nie umarła, lecz tylko spała. Życie spłatało jej niezłego figla. Henrikowi Vanger również ktoś się psocił, ale o tym będzie w następnym akapicie.

Henrik Vanger to 82-letni mężczyzna poszukujący mordercy wnuczki swojego brata, z którą był bardzo zżyty. Uważa, że morderca co roku wysyła mu na urodziny zasuszony kwiatek w ramce (tak jak robiła to Harriet przed swoją śmiercią) kpiąc sobie z niego. Po 40 latach od zaginięcia dziewczyny Henrik postanawia po raz ostatni prosić kogoś o pomoc w rozwiązaniu zagadki zniknięcia dziewczyny. Decyduje się na dziennikarza śledczego, który po przegranym procesie o zniesławienie, chce na jakiś czas zejść z widoku. Tym dziennikarzem jest Mikael Blomkvist, główny bohater powieści oraz dwóch kolejnych części trylogii Millenium. Mikael na rok przenosi się do Hedestad by spróbować rozwikłać tajemnicę Harriet Vanger.

„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to książka, którą można zaliczyć do grubych, a takie książki zazwyczaj bardzo długo się rozkręcają. Kiedy Nina ją czytała, to ciągle zastanawiała się, kiedy wreszcie pojawi się cokolwiek, co jest związane z kryminałem. Kilka razy chciała ją rzucić w kąt, ale niezidentyfikowane „coś” ciągle dziewczynę zachęcało do dalszego czytania. Jak już coś zaczęło się dziać w powieści, to zaczęło się robić naprawdę ciekawie. Fabuła jest wciągająca, ale momentami bywa strasznie zagmatwana. Członków rodziny Vanger jest tak wielu, że trudno ich wszystkich ogarnąć, jeśli się ma tylko jedną głowę, a tak się składa, że Nina ma jedną. Może właśnie o to chodziło autorowi, żeby tak zakręcić czytelnikiem, żeby odpuścił sobie jakiekolwiek próby „schwytania” mordercy Harriet? Jeśli tak było, to Nina przyznaje, że odwalił kawał dobrej roboty, bo ona skapitulowała i tylko czekała, co przyniosą kolejne strony powieści. Patrząc na to z drugiej strony stwierdzam, że uczyniło to z Niny biernego czytelnika, który nie zastanawia się nad dalszym ciągiem historii.

Nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko sklecić kilka zdań podsumowujących. Po pierwsze, książka jest troszkę przydługawa i w pewnym momencie może zacząć odbiorcę męczyć swoją obszernością. Po drugie, według Niny nie jest to żadna super, rewelacyjna, nadzwyczajna pozycja, którą należałoby przeczytać. Po wielu opiniach i po samym tylko fakcie, że jest to światowy bestseller Nina oczekiwała czegoś takiego „wow!”. Trudno. Ona jest chyba po prostu z tego gatunku czytelników, którzy nie zawsze lubią to, co większości się podoba, ale oczywiście nie robi tego specjalnie (taki książkowy hipster z niej =)). Po trzecie, bohaterowie są całkiem znośni, można ich polubić, można się z nimi identyfikować, ale Nina nie chciała tego robić, ponieważ ich historie są trudne i ciężkie. Powieść jak najbardziej można polecić nie tylko zwolennikom gatunku".

Opinia z bloga The Book and The Beautiful - http://thebookandthebeautiful.blogspot.com/2014/06/supeek-z-petelka-mezczyzni-ktorzy.html:

"Jakże ciężkie są jakiekolwiek powroty. Jeśli człowiek wyjdzie ze swoich ustalonych i dobrze działających ram postępowania, to trudno później się na nowo w nie wbić. Człowiek czuje, że brak mu weny, że sobie nie poradzi, że i tak nikt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia z bloga The Book and The Beautiful (http://thebookandthebeautiful.blogspot.com/2014/03/byc-kobieta-byc-kobieta-dziennik.html):

"Chociaż Nina zna się całkiem dobrze z filmową Bridget, to jednak zdecydowała się przeczytać powieść autorstwa Helen Fielding, poświęconą owej bohaterce. Trzeba przyznać, że wcale nie żałowała tego posunięcia. Może panna Jones nie należy do postaci idealnych, ale za to jest bardzo zabawna i dająca się szybko polubić.

W powieści opisany został jeden rok z życia Bridget. Na wstępie poznajemy jej postanowienia noworoczne, oczywiście bardzo ambitne, takie jak np. rzucenie palenia, ograniczenie spożycia alkoholu, zredukowanie wagi i zachowanie równowagi wewnętrznej. Przez resztę stron jesteśmy świadkami wzlotów i upadków bohaterki, tych drugich jest chyba ciut więcej. Poznajemy jej zawsze chętnych do pomocy przyjaciół, spokojnego ojca, irytującą matkę (Nina niejednokrotnie miała ochotę na ostrą kłótnię z nią), współpracowników, w tym szefa Casanovę oraz syna przyjaciół rodziców.

Co według Niny jest najlepsze w tej książce? Najlepsze jest to, że Bridget jest taka ludzka. Boryka się z takimi samymi problemami jak wiele kobiet na całym świecie. Jej postanowienia noworoczne szybką idą do kąta, chociaż stara się je ciągle odkurzać. Chce się pozbyć cellulitu (i okazuje się, że nie tylko Ty masz z nim kłopoty) stosując diety i masaże. Problemy sercowe to chyba jest jej drugie imię i cały czas ma pod górkę. Kiedy Bridget odnosi jakiś sukces, to Nina się z nią cieszy, a kiedy coś nie wychodzi, to jej współczuje i jest jej przykro. Prawie totalne zaprzyjaźnienie się z bohaterką, a to wszystko, dlatego że można się z Jones identyfikować. Widzimy, że jest człowiekiem takim jak każdy z nas i odczuwa to samo, co my w konkretnych sytuacjach. Poza tym jest zabawna, postrzelona i tak samo się guzdrze jak Nina, kiedy musi się spieszyć i wyjść o określonej godzinie, to wszystko nagle zaczyna robić wolniej.

Nina uważa, że można się czegoś z tej powieści nauczyć, a mianowicie:, „jeżeli nie możesz czegoś w sobie zmienić, pomimo usilnych starań, musisz spróbować, zaakceptować siebie taką, jaką jesteś”. Głową muru się nie przebijesz. Nie warto angażować całej energii w zmianę czegoś, czego się nie da zmienić. Warto oszczędzić sobie obsesyjnych myśli na dany temat i trochę odpuścić. Oczywiście nie chodzi Ninie o to, żeby zapuścić się w wyglądzie czy pozostawić swój paskudny charakter samemu sobie. W żadnym wypadku, trzeba pracować nad sobą, ale czasem ogarniają człowieka myśli niedające spokoju, np. „muszę zgubić jeszcze po centymetrze z każdego uda”, jednak nie udaje się to pomimo wielkiego wysiłku i ogromnych starań. Czy nie lepiej w takim momencie powiedzieć sobie: „Trudno, uda są, jakie są. Zrobiłam wszystko, żeby były inne, ale nie udało się”. Pamiętajmy, że ciężko dorównać photoshopowi.

„Dziennik Bridget Jones” to książka dobra zarówno do pochłonięcia w jeden wieczór, jak i do powolnego delektowania się nią przy lampce wina. Jeszcze jeden znak zapytania krąży Ninie po głowie: „czy jest to pozycja odpowiednia dla mężczyzn”? Stwierdza, że jeśli jakiś Pan docenia romanse, a jest to romans, bo Bridget tylko miłość w głowie, to czemu nie, ale musi być przygotowany na sporą dawkę kobiecej logiki (co bardziej uszczypliwi mogliby powiedzieć, że kobieca logika = brak logiki) i kobiecego zamieszania".

Opinia z bloga The Book and The Beautiful (http://thebookandthebeautiful.blogspot.com/2014/03/byc-kobieta-byc-kobieta-dziennik.html):

"Chociaż Nina zna się całkiem dobrze z filmową Bridget, to jednak zdecydowała się przeczytać powieść autorstwa Helen Fielding, poświęconą owej bohaterce. Trzeba przyznać, że wcale nie żałowała tego posunięcia. Może panna Jones nie należy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia z bloga: http://thebookandthebeautiful.blogspot.com/

"“Światowa woja zombie” to wcale niecienkie tomisko – 538 stron. Pomimo tego, że Nina dała sobie dwa tygodnie na przeczytanie tej książki nie zdołała jej skończyć. Zostało jej jakieś 100 stron. Nie myślcie sobie, że nie chciała doczytać do końca. Nic z tych rzeczy. Z całej siły swojej woli starała się tego dokonać, jednak każda myśl o tym odrzucała ją, na co najmniej 2 km od książki. Kiedy osoba kochająca czytać zamiast cieszyć się z lektury odczuwa raczej obrzydzenie i złość, to chyba nie jest to najlepszy znak. Tak właśnie było. Nina była zła na tę książkę i była nią rozczarowana, bo liczyła na coś zupełnie innego.

Nie jest to horror jak można w kilku opiniach przeczytać. Nie ma w tej książce ani krztyny strachu i lęku, a tak właśnie według Niny powinny działać na człowieka utwory o zombie. Bardzo zabrakło jej terroru i chociaż nie lubi się bać – zaryzykuję nawet i powiem, że boi się bać – to liczyła na to, że z wahaniem będzie czytała każde kolejne zdanie, z obawy przed tym, co może tam zastać. Niestety, tak nie było. Była złość i irytacja, że jest to raczej książka historyczna. Niny to nie zaciekawiło ani trochę.

Nie polubiła żadnego z bohaterów, bo jest ich za dużo i pojawiają się tylko na chwilę. Przedstawiają swoje wspomnienia, doświadczenia, historie i uciekają. Nie ma opcji, żeby kogoś polubić, a o przyjaźni i przywiązaniu to mogą tylko pomarzyć. Nikomu nie trzeba kibicować, ponieważ i tak wiadomo, że dana osoba przeżyła, skoro wiele lat później może o tej katastrofie mówić. Nie ma dreszczyku emocji. Nina nie boi się o tych ludzi, a szkoda. Jeśli nie wiedziałaby, że żyją to pewnie mocniej odbierałaby całą historię. Dziewczyna bardzo lubi identyfikować się z bohaterami książek. Lubi cieszyć się i smucić razem z nimi. W „World War Z” tego nie doświadczyła.

Spośród czterystu trzydziestu stron, które przeczytała zaciekawiły ją dwa opowiadania. Powalająca liczba. Pierwsza historia należała do pułkownik Christiny Eliopolis, druga do Japończyka Kondo Tatsumi. Dlaczego akurat te dwie? Nie wiadomo. Może, dlatego że w nich działo się coś więcej niż w pozostałych? Nie liczcie, jednak na rewolucyjną dawkę akcji. Kiedy przychodzi Christinie zmierzyć się z dosyć sporą grupą zombie, autor nie zaszczyca nas przebiegiem tego zdarzenia. Wiemy, że kobieta będzie walczyć, a w następnym zdaniu już wiemy, że zombie "nie żyją". Brakuje tych szczegółów i detali. Nie oszukujmy się! Brakuje flaków – nie, żeby Nina była ich wielką fanką, ale tematyka zombie zobowiązuje.


Zastanawiające dla Niny jest jedno: jak książka ta stała się bestsellerem. Czy fanom zombie podobało się? Każdy oczywiście ma prawo do własnej oceny i tak jak dla ludzi ekskrementy są obrzydliwe, tak samo dla much są fantastyczne. Jeśli w książce pojawiłoby się więcej z gry „Resident Evil” i serialu „The Walking Dead”, to pewnie byłaby dla Niny do przełknięcia, ale w tej formie, w jakiej jest nie zachwyca. A miała chętkę na tą powieść po obejrzeniu zwiastuna ekranizacji".

Opinia z bloga: http://thebookandthebeautiful.blogspot.com/

"“Światowa woja zombie” to wcale niecienkie tomisko – 538 stron. Pomimo tego, że Nina dała sobie dwa tygodnie na przeczytanie tej książki nie zdołała jej skończyć. Zostało jej jakieś 100 stron. Nie myślcie sobie, że nie chciała doczytać do końca. Nic z tych rzeczy. Z całej siły swojej woli starała się tego...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika BookAndBeautiful

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [7]

Małgorzata Musierowicz
Ocena książek:
7,0 / 10
71 książek
5 cykli
2870 fanów
Joanna Chmielewska
Ocena książek:
6,8 / 10
86 książek
8 cykli
2582 fanów
Zbigniew Nienacki
Ocena książek:
6,9 / 10
37 książek
3 cykle
717 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
169
książek
Średnio w roku
przeczytane
14
książek
Opinie były
pomocne
125
razy
W sumie
wystawione
76
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
830
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
12
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]