-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-09-10
2018-04
2017-12-31
2016-07
Ta książka to spacer po Pradze. Symboliczny i metaforyczny. Nie do przeczytania na raz, bez zbędnej fabuły. Po prostu piękne i czułe przedstawienie miasta w kilkudziesięciu krótkich opowiadaniach. Do smakowania powoli i po kawałeczku.
Ta książka to spacer po Pradze. Symboliczny i metaforyczny. Nie do przeczytania na raz, bez zbędnej fabuły. Po prostu piękne i czułe przedstawienie miasta w kilkudziesięciu krótkich opowiadaniach. Do smakowania powoli i po kawałeczku.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-06-11
Piękne i celne odwzorowanie świata w ustroju totalitarnym. Umieszczenie akcji w egzotycznej wiosce dodaje kolorytu. Język utworu przezacny. Warto, żeby Bondy i u nas zdobył stosowne mu uznanie, jak stało się to w jego rodzinnych Czechach.
Piękne i celne odwzorowanie świata w ustroju totalitarnym. Umieszczenie akcji w egzotycznej wiosce dodaje kolorytu. Język utworu przezacny. Warto, żeby Bondy i u nas zdobył stosowne mu uznanie, jak stało się to w jego rodzinnych Czechach.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08
Świetna językowo, ponura, lecz i miejscami zabawna historia zwariowanej staruszki. Historia będąca jednocześnie alegorią życia w nie do końca wolnym państwie. Ciekawa, choć ze względu na specyficzną, pełną powtórzeń narrację, nieprosta w czytaniu. Każdy wielbiciel dobrej (szczególnie czeskiej) literatury z pewnością doceni tę powieść.
Świetna językowo, ponura, lecz i miejscami zabawna historia zwariowanej staruszki. Historia będąca jednocześnie alegorią życia w nie do końca wolnym państwie. Ciekawa, choć ze względu na specyficzną, pełną powtórzeń narrację, nieprosta w czytaniu. Każdy wielbiciel dobrej (szczególnie czeskiej) literatury z pewnością doceni tę powieść.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie przepadam za czeską literaturą. Ale do „Jestem egzaltowaną lentilką” skusiły mnie tytuł, oprawa graficzna i rekomendacja Oliwki Pietkiewicz. Zbiorek opowiadań Petra Merki – tak, zbiorek, bo choć opowiadań jest około pięćdziesięciu, to objętością nie powala – jest ostrożnie reklamowany przez wydawców jako książka obrazoburcza. Fakt; czegoś tak… niezgodnego z normami społecznymi nie czytałam od czasu „Jedenastu tysięcy pałek” Apollinaire’a.
Tytuły opowiadań Merki to perełki same w sobie. Ale i treść dzielnie im sekunduje. Choć tematy Merka podejmuje średnio apetyczne. Bohaterowie opowiadań to mieszkańcy Anonimowej Republiki, szczęśliwego społeczeństwa, w którym bezdomni i chorzy są zabijani, kanibalizm i zjadanie starych rodziców jest uważane za praktyczne, a gwałty i perwersyjne tortury dla zabawy to główne zajęcie uczniów Liceum Sadystycznego. Mieszkańcy miasta Śmiecina są wrażliwymi twórcami i delikatnymi neurotykami, jednak szybko nabierają życiowego praktycyzmu i gwałcą własną siostrę (z braku laku, kit jest git) lub mordują dla kosztowności. Merka nostalgicznie i sentymentalnie, wręcz z zadumą, opisuje te wszystkie okropieństwa, wtrącając niekiedy jakąś złotą dewizę czy poradę – jak ekspert z telewizji śniadaniowej, który musi skomentować wojnę w Syrii, mimo że myśli tylko o tym, że jak nagranie się przedłuży, to dzieciak będzie za długo w żłobku, a kot będzie darł się na pół bloku, domagając się jedzenia. Wobec praktycznych spraw codziennych, teoretyczne dramaty niestety potrafią wymięknąć.
Ktoś napisał, że lentilki Petra Merki wypełnione są LSD. A ja myślę, że to te słynne amerykańskie lentilki w nietypowych smakach: gryziesz jedną, bo myślisz, że to pomarańczowa, a jednak okazuje się, że to ta o smaku rzygowin. Truskawkowa okazuje się tą o smaku kupy, a zielona – glutów z nosa. Te lentilki istnieją, istnieje też świat z opowiadań Petra Merki, tyle że odarty z jego metafory Anonimowej Republiki. Mijamy go obojętnie, tak jak flegmatyczny narrator. Po co więc szukać go jeszcze w literaturze? Ano dlatego, że Merka dając nam prztyczka w nos, robi to naprawdę zabawnie. I o ile nie każdemu spodoba się książka, w której na każdej stronie pojawia się pedofilia i koprofagia – do tego na wesoło! – to dzięki dystansowi Merki, bawiłam się świetnie. Ale nie była to radość bez cienia, bo ta książka to również ostrzeżenie. Merka grozi nam palcem ze swojego psychiatryka: jeszcze trochę i do tego doprowadzimy. Wychodzi na to, że książka o gównie i szlachtowaniu ludzi bez powodu może mieć całkiem przyzwoitą wartość dydaktyczną.
Nie przepadam za czeską literaturą. Ale do „Jestem egzaltowaną lentilką” skusiły mnie tytuł, oprawa graficzna i rekomendacja Oliwki Pietkiewicz. Zbiorek opowiadań Petra Merki – tak, zbiorek, bo choć opowiadań jest około pięćdziesięciu, to objętością nie powala – jest ostrożnie reklamowany przez wydawców jako książka obrazoburcza. Fakt; czegoś tak… niezgodnego z normami...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to