Najnowsze artykuły
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[1]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Cykl:
Wielkie Płaszcze (tom 3)
Średnia ocen:
7,7 / 10
375 ocen
Ocenił na:
9 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (1 plus)
Czytelnicy: 1156
Opinie: 39
Zobacz opinię (1 plus)
Falcio val Mond ma pod górkę. To już trzeci tom, w którym ma ostro pod górkę, a towarzyszący mu przyjaciele wcale nie mają lżej. Przetrwali śmierć swojego króla, morderczą psychopatkę próbującą przejąć władzę w Tristii, piekielną wiedźmę, zakon skrytobójców, tortury, bunt rycerstwa i kilka innych, równie nieprzyjemnych ale będzie łatwiej.
Teraz Falcio, Kest i Brasti wciąż próbują jakoś naprawić królestwo i osadzić na tronie prawowitą władczynię, której nikt, chyba łącznie z nimi, nie traktuje poważnie. Problem polega na tym, że do tych kłopotów, które mieli do tej pory, pojawia się im sporo nowych: ktoś zaczyna mordować świętych, do gry wkracza Inkwizycja i w sumie nie wiadomo, czy nie będzie trzeba stanąć do walki z bogami. Ot, kolejny wtorek w życiu Wielkich Płaszczy.
Trzy z czterech tomów to już moment, w którym można oceniać nie pojedynczą książkę, ale całą serię w oczekiwaniu na wielki finał. Bo – jak słusznie się domyślacie – oczekiwanie jest wskazane. Czasami trafiamy na książki, które poruszają w naszym sercu właściwą strunę. Wielkie Płaszcze nie należą do książek 10/10, nie poruszają ważnych i aktualnych tematów, nie przejdą do kanonu klasyków fantasy ¬¬– ale są obecnie jedyną serią, na którą czekam z wypiekami. Która porusza mnie do głębi, bo przejmuję się losami postaci. Ponieważ wchodzę do tych książek całą sobą.
Trudno jednoznacznie określić dlaczego „Krew Świętego” i poprzednie tomy są dobre. To jeden z tych cykli, w których zwyczajnie wszystko klika i wskakuje na właściwe miejsce. Mamy mroczny i intrygujący świat, wciągającą fabułę, humor gdzie wskazany i zwroty akcji tam, gdzie się ich nie spodziewamy. A nawet jeśli się spodziewamy, to nie w tym kierunku, w którym ostatecznie idą. Mamy też coś, co jest największą siłą kolejnych książek Sebastiena de Castella: trójkę świetnych, różnorodnych bohaterów pierwszoplanowych.
Falcio to nadal ten wiecznie smutny bojownik, który walczy za coś, czego nigdy nie będzie w stanie ocalić i odzyskać. Jest jak maszyna, która namierza wszystkie problemy tego świata i próbuje się z nimi rozprawić. Weszło mu to już w krew, którą przez swój tryb życia rozlewa nader często. Właściwie jest ranny, otruty albo pobity przez cały czas, ale wciąż prze przed siebie. I byłby już pewnie dawno martwy, gdyby nie Kest, do niedawna najlepszy szermierz świata, który teraz boryka się z całym pakietem problemów własnych, łącznie z zastanawianiem się, po co ma wstawać każdego kolejnego ranka. Dla równowagi do tych dwóch chodzących depresji dołączony jest Brasti, łucznik i bawidamek, który ma – pod kątem czysto literackim – rozładować atmosferę patosu, co zresztą świetnie mu się udaje. Już w drugim tomie była to najlepsza z postaci, a w trzecim trzyma poziom i pilnuje, by jego przyjaciele nie pogrążyli się ostatecznie w otchłani cierpienia. I jak zwykle odgrywa większą rolę w całej historii niż ktokolwiek chce przyznać.
„– Nie – powiedział Kest. – Wszystko się zmieniło.
– Niby jak?
– Spójrz na twarz Falcia.
Brasti usłuchał Kesta.
– Patrzę i co? Wygląda, jakby był pijany, albo niespełna rozumu… Ach, chodzi ci o to, że właśnie wymyślił nowy plan”.
Dla równowagi, w trzecim tomie do „magicznej trójki” dołączona zostaje kobieta: Ethalia, która w poprzedniej części jako postać poboczna ratowała zdrowie psychiczne co poniektórych bohaterów, a teraz zaczyna grać pierwsze skrzypce. Także młodociana dziedziczka Aline oraz Obrończyni Królestwa Valiana nie są wyłącznie popychadłami fabuły, a odgrywają istotną rolę w tym, by wszyscy – a przynajmniej większość – dożyli do końca tomu.
Wbrew pozorom nie jest to książka ciężka, bo choć dzieją się tam nieprzyjemne rzeczy, a ludzie giną, to przede wszystkim świetna, pełna akcji powieść przygodowa. De Castell zwyczajnie wie jak pisać, by pisać dobrze. „Krew Świętego” nie rozczaruje tych, którzy czytali poprzednie tomy, a jeśli dopiero usłyszeliście o tej serii macie przed sobą trzy tomy fantastycznej czytelniczej rozrywki. I zajmiecie czymś czas w oczekiwaniu na „Tron Tyrana”…
Falcio val Mond ma pod górkę. To już trzeci tom, w którym ma ostro pod górkę, a towarzyszący mu przyjaciele wcale nie mają lżej. Przetrwali śmierć swojego króla, morderczą psychopatkę próbującą przejąć władzę w Tristii, piekielną wiedźmę, zakon skrytobójców, tortury, bunt rycerstwa i kilka innych, równie nieprzyjemnych ale będzie łatwiej.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTeraz Falcio, Kest i Brasti wciąż...