rozwiń zwiń
Artur

Profil użytkownika: Artur

Poznań Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
43
Przeczytanych
książek
53
Książek
w biblioteczce
5
Opinii
14
Polubień
opinii
Poznań Mężczyzna
Dodane| 2 książki
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Książka ta to opowieść o trzech kobietach, które postawiły sobie za cel opuszczenie swoich krajów, w których życie stało się z różnych przyczyn ekstremalnie uciążliwe. Wojna w Syrii, klęski żywiołowe w Nigerii i problemy społeczno-religijne w Erytrei - to właśnie jest powodem tego, że każda z kobiet zostawia za sobą swoje życie i wyrusza do Europy. Historia łapie za serce i nie puszcza nawet na moment, bez uciekania się, z pozoru, do tanich chwytów. Książka sprawia wrażenie jakby imitowała rzeczywistość w sposób nader realny, co możemy przypisać świetnemu wyważeniu rejestru i języka autora. Nieliczne momenty radości nie są cukierkowe, a te liczniejsze, przykre doświadczenia, opisane są precyzyjnie, ale nie beznamiętnie.

Problematyka jest również bardzo umiejętnie wpisana w narrację, nie będąc surowo podaną na tacy. Nawet więcej, autor bardzo zręcznie zasiewa przemyślenia czytelnikowi w trakcie lektury, gdy mierzymy się z problemami stawianymi przed bohaterkami. To również można przypisać bardzo trafionemu stylowi w jakim napisana jest powieść.

Dlaczego zatem mam problem z uznaniem tej książki jako pełnoprawnej laureatki tegorocznej edycji Goncourtów w Polsce? Otóż ten sam, świetnie dobrany język i wyjątkowo umiejętnie oddany realizm, pozorny realizm, które są głównymi budowniczymi narracji i emocjonującej fabuły, z dalszej perspektywy wydają mi się użyte instrumentalnie dla osiągnięcia pewnego celu. Historie kobiet są modelowe i poprowadzone jak po sznurku, co nawet nam otwarcie mówi układ książki. Co więcej, poprzez odwołanie się do prawdziwych wydarzeń pod koniec historii, czytelnikowi miesza się fikcja literacka z tym jak faktycznie wygląda rzeczywistość. Nie jest to reportaż, choć autor w najmniejszych szczegółach przedstawia to jak przebiega podróż kobiet (i nie tylko tych trzech kobiet), która kończy się katastrofą statku, co rzeczywiście miało miejsce. Nie podoba mi się ten zabieg i uważam, że łatwo można było go uniknąć, jeśli Dalembert pozostałby w sferze literackiej fikcji, która, jak widać, wychodzi spod jego palców bardzo zręcznie.

I nie zrozumcie mnie źle, proszę. Uważam, że jeśli książka zwróciła uwagę choć kilku osób na problemy jakie stawiane są przed uchodźcami na ich drodze, a parę innych dogłębnie wzruszyła, to należy to zaliczyć jako sukces. Życzyłbym sobie jednak, i mam nadzieję, że nie jest to życzenie odrealnione, aby literatura zaangażowana z kategorii tych fikcyjnych, pozostała w mniejszej zależności od świata rzeczywistego niż ma to miejsce w Mur Méditerranée. Tym niemniej, polecam sprawdzić i wyrobić sobie własną opinię!

Książka ta to opowieść o trzech kobietach, które postawiły sobie za cel opuszczenie swoich krajów, w których życie stało się z różnych przyczyn ekstremalnie uciążliwe. Wojna w Syrii, klęski żywiołowe w Nigerii i problemy społeczno-religijne w Erytrei - to właśnie jest powodem tego, że każda z kobiet zostawia za sobą swoje życie i wyrusza do Europy. Historia łapie za serce i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

XIX wiek był czasem, kiedy na ustach wielu przewijało się słowo: postęp, a w ich wypowiedziach łatwo było wyczuć niezachwianą wiarę w niego. Człowiek, wzmocniony przez rozwijającą się technologię, czuł się silniejszy niż wcześniej i gotów był jeszcze dalej przesunąć granicę swoich możliwości, dotrzeć tam, gdzie nie stanął nikt inny. Pionierska wyprawa balonowa Andréego, Strindberga i Frænkela z 1897 roku była jednym z takich przedsięwzięć – jej celem był biegun północny, zdobyty ostatecznie dopiero 29 lat później.
Hélène Gaudy, będąca narratorką pierwszoosobową swojej książki, zabiera swoich czytelników w podróż do świata zimna i wszechobecnego lodu. Utożsamienie narratorki z autorką sprawia, że trudno określić gatunek literacki tej książki. Oparcie na źródłach, cytowanie podróżniczych dzienników i wiele podanych faktów, dat i przykładów zestawione zostaje z domysłami, dopowiedzeniami i zagłębieniem się w psychikę i emocje bohaterów. Dokładając do tego wtrącenia i dygresje, ma się wrażenie jakby autorka zaprosiła czytelnika na wykład wsparty prezentacją, gdzie opowiada o wyprawie Andréego.
Inspiracją dla książki była wystawa zdjęć odnalezionych przy szczątkach podróżników. Pisarka utrwaliła je w słowach w sposób fenomenalny, rozbudowując opisywaną przestrzeń o swoje odczucia i wizje. Momentami opisuje ona jakiś konkretny, uchwycony przez aparat Strindberga obraz, gdzie indziej uzupełnia krajobraz, wykorzystując swoją wyobraźnię i talent pisarski. Atmosfera nieprzyjaznej, białej przestrzeni jest niemal namacalna i dlatego żałowałem, gdy chronologiczna część opisu wyprawy przeplatana była krótkimi opowieściami o innych, również rzeczywistych ekspedycjach, które za cel obierały rejon Antarktydy lub Arktyki. Co więcej, oprócz podróżników takich jak Nansen, na paru stronach znalazło się miejsce także dla pionierskiego, francuskiego fotografa znanego pod pseudonimem „Nadar”, który próbował robić zdjęcia z lecącego balonu.
Skądinąd ciekawe opowieści, które pozornie spójnie wpisywały się w narrację, były dla mnie z jednej strony zaletą, a z drugiej wadą. Tą pierwszą, gdy próbując określić gatunek książki, skłaniałem się ku fabularyzowanej książce historycznej, natomiast tą drugą, gdy jednak chciałem przeczytać dobrą powieść.
Po drugiej stronie postawić można to, co pisarka dodała od siebie. Jej wyobraźnia dostarczyła nam przede wszystkim fragmentów, w których opisywane są emocje i uczucia bohaterów, zwłaszcza Nilsa Strindberga i jego narzeczonej Anny, która została w Szwecji. Ich uczucia i rozterki (którym często towarzyszy słowo peut-être) dodają książce dramatyzmu, uderzając w romantyczną, a zarazem tragiczną strunę. Był to kolejny, dobrze napisany wątek, który z kolei przybliżał książkę do gatunku powieści. Pisarka podjęła się też odgadnięcia tego, co przeżywali podróżnicy w ekstremalnie trudnych warunkach fizycznych i psychicznych, a także ich motywacji i celów. Również przebieg ich przygód jest opisany bardzo dokładne, co wymagało od autorki zagłębienia się zagadnienia takie jak ekwipunek i procesy związane z lotem balonem (który uległ zniszczeniu już 3 dnia wyprawy), choć nie wiem w jakim stopniu opisy te umożliwił dziennik Andréego, który jest niejednokrotnie cytowany przez pisarkę.
Swobodna interpretacja – tak swoją książkę opisuje sama autorka i z pewnością przyznam jej rację, zwłaszcza w kwestii swobody, którą sobie zostawiła. Myślę, że z tego właśnie powodu jej ocena jest zadaniem niełatwym. Koniec końców, książka, pomimo niejasnej tożsamości literackiej, bardzo mi się podobała!

XIX wiek był czasem, kiedy na ustach wielu przewijało się słowo: postęp, a w ich wypowiedziach łatwo było wyczuć niezachwianą wiarę w niego. Człowiek, wzmocniony przez rozwijającą się technologię, czuł się silniejszy niż wcześniej i gotów był jeszcze dalej przesunąć granicę swoich możliwości, dotrzeć tam, gdzie nie stanął nikt inny. Pionierska wyprawa balonowa Andréego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chociaż książka opowiada o trudnych kwestiach takich jak śmierć, utrata bliskich i wojna, to jednak czytałem ją dość beznamiętnie. Być może wynika to z faktu, że nie odczuwam bezsensu konfliktu tak bardzo jak w mojej ocenie powinno się to odczuwać. Tragedię, której doświadczył Alfa (senegalski ochotnik w armii francuskiej podczas I Wojny Światowej) w całości rozumiemy dopiero pod koniec książki, gdy poznajemy przedwojenne losy dwóch „więcejniżbraci”. Ponieważ jednak Mademba (jego przyjaciel z dzieciństwa) ginie już na początku to jest jedynie kolejnym z wielu milionów, które straciły życie w trakcie Wielkiej Wojny. Brzmi to dość bezwzględnie, ale porównując tę książkę z tym co działo się naprawdę to jest to jedynie kolejna taka historia. Zabrakło zaangażowania emocjonalnego z mojej strony właśnie dlatego, że nie zdążyłem poznać Mademby przed jego śmiercią.

Pierwsze kilkadziesiąt stron opisuje to co działo się na froncie, a dokładnie to co dzieje się z Alfą (narratorem) i w jego głowie po tym jak utracił „więcejniżbrata”. W zabijaniu „Niebieskookich” szuka on odkupienia za śmierć Mademby, choć gdy nie powoduje nim chęć zemsty, szuka winy w samym sobie. Wydaje się, że nie ma dla niego znaczenia czy umrze; chce zabić jak najwięcej ludzi podobnych do żołnierza, który zabił Madembę. Zaczyna zabijać w sposób nieludzki i to co początkowo imponowało jego towarzyszom broni zaczyna ich przerażać.

Po tym jak Alfa robi się niewygodnym członkiem oddziału, zesłany zostaje „w nagrodę” na tyły, do wojskowego szpitala, gdzie znajduje się pod opieką. Tam ma czas na wspomnienia, a wspomina swoje dzieciństwo, relacje z Madembą i to co działo się w Senegalu. Moim zdaniem zbyt szybko przenieśliśmy się do miejsca relatywnie bezpiecznego z frontu, który dopiero zaczynał sprawiać wrażenie piekła na Ziemi. Zawiedziony, znowu beznamiętnie podążałem za myślami Alfy, które skupiały się wokół rodziny, Mademby i relacji z kobietami. Wszystko to dzieje się już w innej przestrzeni, a śmierć Mademby wydaje się wtedy jedynie powodem do otwarcia niewielkiego worka z myślami Alfy (te często się powtarzają nie tylko tematycznie, ale również w postaci innych słów opisujących to samo). Swoją drogą, sam bohater również postrzegał śmierć „więcejniżbrata” podobnie, a przynajmniej jako moment, w którym otworzył oczy.

Moim zdaniem powieść Diopa nie należy do tych, które trzeba przeczytać, ani nawet do tych, które przeczytać się powinno. W rzeczywistości jest książką krótką, która niedostatecznie głęboko porusza którekolwiek z podjętych zagadnień, a jeśli chodzi jej przede wszystkim o to co przeżywa Alfa to jest to napisane w sposób niewystarczająco poruszający, tudzież zmuszający do własnych przemyśleń. Dodam jednak, że książka zdobyła nagrodę Goncourtów, wersję licealną (Prix Goncourt des lycéens) w 2018 roku.

Chociaż książka opowiada o trudnych kwestiach takich jak śmierć, utrata bliskich i wojna, to jednak czytałem ją dość beznamiętnie. Być może wynika to z faktu, że nie odczuwam bezsensu konfliktu tak bardzo jak w mojej ocenie powinno się to odczuwać. Tragedię, której doświadczył Alfa (senegalski ochotnik w armii francuskiej podczas I Wojny Światowej) w całości rozumiemy...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Artur Łuksza

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
43
książki
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
14
razy
W sumie
wystawione
30
ocen ze średnią 7,9

Spędzone
na czytaniu
257
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
2
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]