rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Czasem sobie myślę, dlaczego książki na które trafiam, sa ciągle o jakichś popaprańcach, o jakichś dziwadłach, niezaspokojonych bohaterach, którzy nie wiedzą, czego chcą. I potem myślę sobie, że pewnie na tym polega literatura - na opisywaniu tych niezaspokojeńców, którzy są inni niż reszta; w których życiu zdarzają się jakieś zdumiewające rzeczy, których ja nie muszę rozumieć.

Bohaterki "Życia miłosnego" kompletnie nie rozumiem. Rozumiem, że można się zakochać beznadziejnie, nawet w takim starym wkurzającym zepsutym dziadu, jak Arie. Ale pozwalać na upokorzenia, humory, manipulacje, kłamstwa, głodzenie, orgietki z innymi staruchami... tego jednak nie łapię. W pewnym momencie głupota głównej bohaterki sprawiła, że przestałam traktować fabułę poważnie. Kolejne upokorzenie ze strony starucha, kolejne przysięgi składane sobie samej, że to już koniec i kolejny raz, na jedno jego gwizdnięcie, trzydziestolatka, pracownica uniwersytetu, zostawia wszystko i lezie w paszczę lwa. Po dziesiątym razie to juz zaczęło być nudne i przewidywalne.

A poza tym, ten słowotok, ta niekończąca się gadanina, o wszystkim, o lisciach, o kuble na śmieci, o drzewie co rosło, ale juz nie rośnie, o kocie, bez dialogów, bez kropek, bez akapitów. Mnie to męczyło. W pewnym momencie zaczęłam przeskakiwać te opisy w dramatycznym poszukiwaniu jakiejś akcji.

Jak dla mnie - trochę przerost formy. Ale - co kto lubi.

Czasem sobie myślę, dlaczego książki na które trafiam, sa ciągle o jakichś popaprańcach, o jakichś dziwadłach, niezaspokojonych bohaterach, którzy nie wiedzą, czego chcą. I potem myślę sobie, że pewnie na tym polega literatura - na opisywaniu tych niezaspokojeńców, którzy są inni niż reszta; w których życiu zdarzają się jakieś zdumiewające rzeczy, których ja nie muszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka OK, chociaż chyba chyba przydałoby się troszkę lepsze tłumaczenie. czasem zdania były straszliwie zagmatwane.

Książka OK, chociaż chyba chyba przydałoby się troszkę lepsze tłumaczenie. czasem zdania były straszliwie zagmatwane.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W tej książce dobre jest jedynie to, że większośc akcji dzieje się w Londynie - moglam sobie przypomnieć ulice i parki mojego ukochanego miasta. Pojawia się tam jeszcze Warszawa i Lutosławski. A jedyne, co mi zostało po tej książce, to zdanie norweskiej bohaterki, zżymajcej się na podrywacza, który określił ja jako Szwedkę: "Norwegia nie istnieje poza Skandynawią. Poza Skandynawią wszyscy jesteśmy Szwedami".
Ta książka jest tak nieprawdopodobna psychologicznie, że aż śmieszna. Niby mają otwarty związek, ale sa o siebie zazdrośni, niby się ranią, ale ciągle opowiadają sobie o zdradach, mąż niby zakochany w kochance, ale zaprasza żonę do gry: "zostawię kochankę, jesli ty znajdzisz kogoś, w kim się zakochasz". Wszystko takie przefilozofowane, nieprawdziwe, sztucznie zbudowane nieprawdopodobne.

"Debiutancka powieść E. Poppy, tak rzeczywista, niebezpiczna, w naturalny sposób wyróżnia się w zalewie poślednich powieściowych rozczarowań". To zdanie z przedmowy, która jest równie przegadana, nadmuchana i pusta w środku, jak cała powieść.

W tej książce dobre jest jedynie to, że większośc akcji dzieje się w Londynie - moglam sobie przypomnieć ulice i parki mojego ukochanego miasta. Pojawia się tam jeszcze Warszawa i Lutosławski. A jedyne, co mi zostało po tej książce, to zdanie norweskiej bohaterki, zżymajcej się na podrywacza, który określił ja jako Szwedkę: "Norwegia nie istnieje poza Skandynawią. Poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę męczące. Pierwsze opowiadane ciekawe, ale głównie ze względu na ekwilibrystykę językową. Reszty opowiadań właściwie już ne pamiętam.

Trochę męczące. Pierwsze opowiadane ciekawe, ale głównie ze względu na ekwilibrystykę językową. Reszty opowiadań właściwie już ne pamiętam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak kocham Twardocha za Dracha, i za to, jak świetnie wygląda w garniturach, tak Morfina mnie WYMĘCZYŁA. Ostatnie 200 stron to naprawdę była zażarta walka z chęcią odłożenia książki - a nigdy tego nie robię. To quasi-filozoficzne wodolejstwo, te dziwaczne zabiegi, powtórzenia, 4 podmioty w jednym zdaniu... I po prostu nieciekawa fabuła, jeden tydzień rozwleczony niemiłosiernie, do granic mojej wytrzymałości. Zapewne sięgne po Króla, ale na razie odpocznę od Szczepana

Jak kocham Twardocha za Dracha, i za to, jak świetnie wygląda w garniturach, tak Morfina mnie WYMĘCZYŁA. Ostatnie 200 stron to naprawdę była zażarta walka z chęcią odłożenia książki - a nigdy tego nie robię. To quasi-filozoficzne wodolejstwo, te dziwaczne zabiegi, powtórzenia, 4 podmioty w jednym zdaniu... I po prostu nieciekawa fabuła, jeden tydzień rozwleczony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W zasadzie dość szybko przeczytałam tę książkę, ale chyba nie podzielam ogólnego zachwytu. W drugiej połowie jakoś lepiej mi sie czytało, ale pierwszych 150 stron, to jednak była ciężka przeprawa. Moim zdaniem książce lepiej by zrobiło, gdyby była jakieś 50-80 stron krótsza.

W zasadzie dość szybko przeczytałam tę książkę, ale chyba nie podzielam ogólnego zachwytu. W drugiej połowie jakoś lepiej mi sie czytało, ale pierwszych 150 stron, to jednak była ciężka przeprawa. Moim zdaniem książce lepiej by zrobiło, gdyby była jakieś 50-80 stron krótsza.

Pokaż mimo to