rozwiń zwiń
Joanna

Profil użytkownika: Joanna

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 1 rok temu
238
Przeczytanych
książek
449
Książek
w biblioteczce
24
Opinii
160
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Witam, witam! Jestem taka sama, jak Ty. Też uwielbiam czytać i pisać o książkach, dlatego tu jestem; Zapraszam serdecznie na mojego bloga, gdzie możesz zakosztować kultury, tej bardziej i mniej poważnej.

Opinie


Na półkach: , , ,

„Fale” nie są najpopularniejszą książką Virginii Woolf. Nie są nawet tą powieścią, która przyniosła jej popularność. Więc w zasadzie w całym jej dorobku, ta pozycja niczym zanadto się nie wyróżnia. Któż słysząc nazwisko „Woolf” myśli o „Falach”? Zdaje się, że nikt poza mną. Bo zazwyczaj ludziom, którzy choć trochę orientują się w XX wiecznej literaturze angielskiej, cichutki głosik z tyłu głowy szepczę: „Pani Dalloway”, „Do latarni morskiej”, „Pokój Jakuba”, a później w trakcie dyskusji z zaświatów powracają takie nazwy i nazwiska: Bloomsbury Group, modernizm, strumień świadomości, Joyce, Vita Sackville-West, żona, lesbijka, samobójczyni, geniusz… Ale czy te nazwy i nazwiska rzucane mimochodem (choć nie wyzbyte z wewnętrznej ekscytacji) podczas zwyczajnej burzy mózgów, mają jakieś znaczenie dla ogólnego wyrazu tej powieści? Oczywiście, że tak. Dwa twory: książka i jej autor, są niczym ciało i dusza, połączone ze sobą nierozerwalną więzią; gdy przetniesz jedną nić, zniszczysz też tą drugą. Książka jest odzwierciedleniem duszy pisarza, istnieje zawsze tylko połączona z ciałem, wyraża jego pragnienia, słabości, skomplikowane podejście do świata i tym podobne… Wyjątkami od tej reguły są książki naukowe, reportaże (nie autobiograficzne) oraz biografię – w nich znajduje się zaledwie mały ułamek osobowości autora, przywiązany starannie do słupa (jak pies, który musi czekać i słuchać się swojego pana) odgórnych zasad, którymi charakteryzują się te gatunki. Virginia Woolf za przyczynę tego związku, a może czasem romansu gdy obie strony są bardziej kapryśne, niezdecydowane, pisarza i jego twórczości, podaję wieloznaczeniowość słów i rozwijając tę myśl piszę: „Przecież żaden autor nie chcę narzucać czytelnikowi swojego żałosnego charakteru, swoich osobistych sekretów i wad. Ale czy któremukolwiek pisarzowi – który nie jest tylko przepisywaczem – udało się zachować całkowitą bezosobowość? Nie ma rady – zawsze razem z książką poznajemy autora.”

Więcej o wybitnej książce Virginii Woolf (oraz również o samej autorce), można przeczytać na moim blogu: Kultura w notabene -> http://kulturawnotabene.blogspot.com/2020/08/fale-zawsze-pozostaje-we-mni-cos-co.html

„Fale” nie są najpopularniejszą książką Virginii Woolf. Nie są nawet tą powieścią, która przyniosła jej popularność. Więc w zasadzie w całym jej dorobku, ta pozycja niczym zanadto się nie wyróżnia. Któż słysząc nazwisko „Woolf” myśli o „Falach”? Zdaje się, że nikt poza mną. Bo zazwyczaj ludziom, którzy choć trochę orientują się w XX wiecznej literaturze angielskiej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lubimy błyskotki. To co przyciąga wzrok, gdy wszystko inne wydaje się szare. Ale lubimy nie tylko to, że owe błyskotki się błyszczą, ale również, że są prawdziwe – wykonane z czegoś szczerego, podparte jakimś niezaprzeczalnym dowodem. Chciałam sprawdzić ile jest wart proza Olgi Tokarczuk. Chciałam przekonać się jak bardzo złoty jest nobel. Zrobiłam to tak po prostu. Dla własnej zabawy i satysfakcji.
Czasem ciężko sprostać wyzwaniom, jakie stawia przed nami świat. Czasem jest to trudne, może nawet niewykonalne. Lecz czasem warto spróbować – zmierzyć się z prawdą i tym co zostało stworzone nieszczerymi intencjami; Dlaczego wybrałam właśnie „Bieguni”? To proste, skusiło mnie srebro i bursztyny zawarte w okładce tej książki. Dwie dodatkowe, jakby zupełnie niepotrzebne nagrody: Bookera i Nike. Człowiek jest chciwy. Chciałby błyszczeć jeszcze bardziej, niż wydaje się przyzwoite.
Trzy prestiżowe nagrody w literackiej sferze to sporo (niejeden życiowy dorobek niejednego wytrawnego pisarza). Ale to nie znaczenia. „Nie wszystko złoto co się świeci”, choć może nie w tym przypadku… Powiem otwarcie: Tokarczuk na nobla jak najbardziej zasłużyła, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości; „Bieguni” było inne, niż mogłam się spodziewać. To książka podręcznik, księga prawdy, wiedza w pigułce na temat podróży (wewnętrznych – anatomicznych – i zewnętrznych – na ziemi, w powietrzu, oraz wszędzie gdzie zaprowadzi nas los). Bardzo trafnie jej prozę podsumowała Akademia Szwedzka w uzasadnieniu po przyznaniu Literackiej Nagrody Nobla: za wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną pasją reprezentuje przekraczanie granic jako formę życia.
Tokarczuk piszę prosto, niekiedy urywanie. Fakty mogłaby zawsze łańcuchem wymieniać po przecinku – tyle ich ma w swym zbiorze. Zaciekawia tym, co ma do przekazania. Mówi obrazami. Sprawia, że wszystko nabiera większego znaczenia; że świat to tylko jedna struktura, prosty schemat do naszkicowania w pośpiechu ołówkiem. Nie daje odpowiedzi. Najwyraźniej wierzy jeszcze w ludzki intelekt. Jest bardzo precyzyjna, szczegółowa. Gwarantuję, nic nie umknie jej przenikliwemu spojrzeniu. Czasem prowadzi operacje. Wkłada białe, nieskazitelne rękawiczki i przygląda się wszystkiemu od wewnątrz, z bliska poznaje to co ukryte, na pierwszy rzut oka niewidoczne. Wszystko skrupulatnie zapisuję. Robi szczegółowe notatki, zupełnie jak początkujący student, który ma w sobie jeszcze odrobinę wewnętrznego zapału. Wydaje się, że jest obiektywna. Tak samo sucha i surowa, jak fakty, które tak zapamiętale przedstawia. Lecz ja dostrzegam w tym coś więcej. Jakiś ukryty upór nagromadzony przez lata, karzący mówić otwarcie o swoich uczuciach. Przecież ludzie zrozumieją. Są bardziej wyrozumiali, niż chociażby pięćset lat temu. W końcu ostatecznie nie jesteśmy od siebie, aż tak różni, jak mogłoby się wydawać; Tokarczuk coś zmienia. Najpierw przedstawia w zupełnie inny, nowatorski sposób. Następnie pyta, lecz tylko retorycznie. A na końcu zmusza do szukania odpowiedzi. Powoduję jakiś nieokiełznany ruch w ludzkich umysłach. Sprawia, że naraz wracamy do pamiętnych słów Kartezjusza „Cogito ergo sum”. Nagle stają się dla nas ważne, bo zakosztowaliśmy prawy o życiu, która bywa męcząca. Może to za proste? Może Sienkiewicz to bardziej odpowiedni kandydat? Zapewne pod pewnymi względami (na pewno przecinkowymi). Ale mnie to aż tak nie przekonuję. Wolę skrajny minimalizm od nadmiernego przepychu. Dlatego krzyknę głośno (co z tego, że sąsiedzi za ścianą usłyszą): Tokarczuk górą! I nie przyjmuję już żadnych sprzeciwów.

Bardziej szczegółową recenzję książki można znaleźć na moim blogu: https://kulturawnotabene.blogspot.com/

Lubimy błyskotki. To co przyciąga wzrok, gdy wszystko inne wydaje się szare. Ale lubimy nie tylko to, że owe błyskotki się błyszczą, ale również, że są prawdziwe – wykonane z czegoś szczerego, podparte jakimś niezaprzeczalnym dowodem. Chciałam sprawdzić ile jest wart proza Olgi Tokarczuk. Chciałam przekonać się jak bardzo złoty jest nobel. Zrobiłam to tak po prostu. Dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W centrum Warszawy, nie opodal Pałacu Kultury mieści się pewna kancelaria prawnicza, w której to niejaka Joanna Chyłka na swym krześle przekleństw zasiada. Pracuję ona w nocy i dnie, bez wytchnienia. Nic więc dziwnego, że taki z niej okrutny stwór bez serca, co to dla swojego opiekuna Oryńskiego żadnej litości nie ma. Sprawy, które prowadzi zazwyczaj wygrywa – bo któżby śmiał się sprzeciwić takiej bezkompromisowej kobiecie? Ale na wszystkich w świecie znajdzie się hak. Dla Joanny Chyłki hakiem może okazać pewien Langer, rzekomy morderca dwóch osób. Sprawa wydaje się prosta: winę oskarżonego widać, jak na dłoni. Więc tym trudniejsze zadanie ma przed sobą pani mecenas, która ma obronić Langera, a nie bynajmniej wymierzyć mu sprawiedliwość.

Czy można popełnić morderstwo w świetle prawa? Co się tak naprawdę liczy dla sędziego słuszność sprawy, czy zgodność z konstytucją? Bo nie wierze, aby jakiekolwiek prawo było w stanie wyznaczać wszystkie zasady, które miały by swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Takie pytania rodzi ta książka. Pozostawia nas ona z jednym wielkim znakiem zapytania – Jak żyć?, pyta. „Kasacja” jest bardzo specyficzna, wręcz kontrowersyjna. Jednych może zachwycać (jak na przykład moją byłą panią z języka polskiego), a drugich doprowadzać do zimnej furii, szczególnie swoim zbyt wulgarnym językiem; Chyłka to typowa „baba z jajami”, twarda niczym skała i uparta nawet bardziej, niż osioł. A Oryński to jej vice versa prawie pod każdym względem. Och jak oni dobrze się uzupełniają. Te napięcie między nimi jest wprost namacalnie wyczuwalne na kartach powieści. Oj, Mrozie, Mrozie powinieneś być przystojnym autorem romansów, skupiającym się na literaturze kobiecej - to by ci wszyło na dobre. To dla mnie dosyć śmieszne, że w prawniczym kryminale znalazłam wątek romantyczny, który jest lepiej zarysowany, aniżeli cała ta sprawa, wokół której toczy się akcja. Choć szczerze mówiąc relacja Chyłka – Oryński, Oryński – Chyłka jest schematyczna przez płytkość stworzonych postaci. Gdybym miała napisać szczegółową charakterystykę głównej bohaterki, to niezmiennie przez cały tekst przejawiały by się synonimy słowa „twarda”, lub „bezwzględna”. A tak to w zasadzie nic więcej nie przychodzi mi do głowy na jej temat. Z Zordonem jest podobnie, ale cóż można począć w wyniku tak wielkiego niedopatrzenia…


Podsumowując: na szczytach stoi „Kasacja” zimna i chłodna, niczym Chyłka w przypływie bezwzględnego uporu, i wiązanki wulgaryzmów. Zewsząd mych uszu dobiega głośni krzyk konkurencji, wspinającej się na szczyt, ale jest tutaj tak ciasno, że wątpię aby ktokolwiek zdołał dołączyć jeszcze do tego zacnego grona „szczęśliwców”. Więc każdy musi pilnować swojego miejsca, w szczególności „Kasacja”, bo w każdej chwili nasi przeciwnicy mogą wykorzystać naszą nieuwagę, wdrapać się na szczyt, zająć nasze miejsce i już nigdy więcej nie odstąpić nam pola. W związku z tym trzeba walczyć okrutnym wulgaryzmami i schematami, by przetrwać.

Bardziej szczegółową recenzję można znaleźć na moim blogu:http://kulturawnotabene.blogspot.com/2019/10/na-tropie-morderstwa-jak-to-jest-byc.html

W centrum Warszawy, nie opodal Pałacu Kultury mieści się pewna kancelaria prawnicza, w której to niejaka Joanna Chyłka na swym krześle przekleństw zasiada. Pracuję ona w nocy i dnie, bez wytchnienia. Nic więc dziwnego, że taki z niej okrutny stwór bez serca, co to dla swojego opiekuna Oryńskiego żadnej litości nie ma. Sprawy, które prowadzi zazwyczaj wygrywa – bo któżby...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Joanna

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

J.K. Rowling
Ocena książek:
7,7 / 10
43 książki
14 cykli
11337 fanów
Sarah J. Maas
Ocena książek:
7,7 / 10
36 książek
8 cykli
Pisze książki z:
3400 fanów
Donna Tartt
Ocena książek:
7,2 / 10
3 książki
0 cykli
457 fanów
Erika Johansen Królowa Tearlingu Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
238
książek
Średnio w roku
przeczytane
20
książek
Opinie były
pomocne
160
razy
W sumie
wystawione
232
oceny ze średnią 7,2

Spędzone
na czytaniu
1 575
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
23
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]