Advertisement
rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

https://dajprzeczytac.blogspot.com/2020/01/swiaty-rafa-pigon.html?m=1

https://dajprzeczytac.blogspot.com/2020/01/swiaty-rafa-pigon.html?m=1

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Dzieci z Bullerbyn" to książka rewelacyjnie przypominająca dzieciństwo. Autorce świetnie się to udało, bowiem przy zaprezentowanych opowieściach nie atakują nas wszędobylskie puenty czy pouczenia dla dorosłości. Nie, są to historie, realia dzieci-czyste i niewinne, nieskażone pouczeniem i dlatego tak doskonale zawierają w sobie właśnie owo dzieciństwo.

Choć książkę raz pierwszy poznałem będąc małym dość dzieckiem, zauważę, iż dzieło, wbrew pozorom, nie jest dla dzieci, bowiem przypomina dzieciństwo bardzo doskonale, ale dzieciństwo dzieci nadal trwa(dopóki go nie stracą)i tegoż czasu nijak nie zastępuje, bo przecież i jak. Toteż, uważam, książka dla dorosłych, którzy po latach chcą przenieść się w świat, gdzie stawiali szałasy i głośno, bezwstydnie się śmiali, w świat swej młodości, niezwykła podróż.

"Dzieci z Bullerbyn" to książka rewelacyjnie przypominająca dzieciństwo. Autorce świetnie się to udało, bowiem przy zaprezentowanych opowieściach nie atakują nas wszędobylskie puenty czy pouczenia dla dorosłości. Nie, są to historie, realia dzieci-czyste i niewinne, nieskażone pouczeniem i dlatego tak doskonale zawierają w sobie właśnie owo dzieciństwo.

Choć książkę raz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Mądrość pustyni. Sentencje Ojców Pustyni Yushi Nomura, Henri J. M. Nouwen
Ocena 8,0
Mądrość pustyn... Yushi Nomura, Henri...

Na półkach: , ,

Książeczka z sentencjami. Niektóre opatrzone w religię, ba, z niektórymi nawet się nie zgadzam, acz większość naprawdę pociesza, niekiedy podnosi na duchu, łapie za rękę, daje nadzieję, a przecież to najbardziej jest potrzebne, by odnaleźć w sobie miłość.

Sentencje wskazujące drogę, większość bardzo dobra, a raczej...piękna, z niektórymi jak pisałem, ale tak zawsze. Większość to piękny ogród. Wystarczy kilka wersów.

No i dodatkowo te rewelacyjne, malowane(jakimś specjalnym pędzlem)ilustracje.

Książeczka z sentencjami. Niektóre opatrzone w religię, ba, z niektórymi nawet się nie zgadzam, acz większość naprawdę pociesza, niekiedy podnosi na duchu, łapie za rękę, daje nadzieję, a przecież to najbardziej jest potrzebne, by odnaleźć w sobie miłość.

Sentencje wskazujące drogę, większość bardzo dobra, a raczej...piękna, z niektórymi jak pisałem, ale tak zawsze....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak można wydostać się ze swojej misji? Ze swojego życia... Gmachu-ludzkiej rzeczywistości, cywilizacji. Pozostało się zabić? Niebywałą zaletą książki jest mnogość interpretacji. Lem, wbrew pozorom, tworzy i tu cywilizację, cywilizację człowieka, gdzie w tym samym Gmachu musi istnieć Antygmach, którego tak naprawdę nie ma, acz jednak jest.
Gmach jest wszędzie, jest życiem, planetą, nie ma nic innego. I choćby człowiek chciał uciec od swego szkieletu, schować się cały w drobnej kosteczce usznej, to i tak owy szkielet będzie jego częścią, może misją, niezbywalnym Gmachem. Pozostanie brzytwa? Wanna? I pamiętnik?

Lektura daje mnogość interpretacji z różnych, zarówno dosłownych jak i niedosłownych, nawet całkowicie irracjonalnych, poziomów.
Jest ucztą, w której każdy odnajdzie jakiś innym składnik, skosztuje jakiejś innej potrawy. Warto się rozmarzyć, pomyśleć po przeczytaniu, a może tylko się łudzić, iż stworzyło się coś oryginalnego, bo kto wie... Może jesteśmy w Gmachu, gdzie każdy nasz krok jest spodziewany, zaplanowany, jest częścią pamiętnika.

Jak można wydostać się ze swojej misji? Ze swojego życia... Gmachu-ludzkiej rzeczywistości, cywilizacji. Pozostało się zabić? Niebywałą zaletą książki jest mnogość interpretacji. Lem, wbrew pozorom, tworzy i tu cywilizację, cywilizację człowieka, gdzie w tym samym Gmachu musi istnieć Antygmach, którego tak naprawdę nie ma, acz jednak jest.
Gmach jest wszędzie, jest życiem,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oran zadżumiony. Miasto zamknięte. Ludzie? To już tylko trupy, tak, na pewno. Jak się zachowają, co zrobią, czy padną przed spodziewanym końcem, czy będą próbować wstać, a może dopiero wtedy podniosą się z kolan. I wreszcie, czy doprawdy i my nie mamy w sobie bakcyla dżumy? Czy w obliczu śmierci można się pogodzić, czy można się uśmiechnąć, czy można odpocząć, zacząć żyć...

Rewelacyjna książka odsłaniająca człowieka, odsłaniająca życie, życie z tylko pozornie odległym od nas bakcylem dżumy. Może już w nas siedzi? Tak, to możliwe, jakże możliwe.

Oran zadżumiony. Miasto zamknięte. Ludzie? To już tylko trupy, tak, na pewno. Jak się zachowają, co zrobią, czy padną przed spodziewanym końcem, czy będą próbować wstać, a może dopiero wtedy podniosą się z kolan. I wreszcie, czy doprawdy i my nie mamy w sobie bakcyla dżumy? Czy w obliczu śmierci można się pogodzić, czy można się uśmiechnąć, czy można odpocząć, zacząć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Sztukmistrzowi z Lublina" dałem taką, a nie inną ocenę, bynajmniej nie dlatego, iż jest to jakaś plaga kultury, nie, lecz dlatego właśnie, że jest to książka doprawdy sucha i nijaka. Mamy tu przedstawione losy tytułowego sztukmistrza, mianowicie, Jaszy Mazura, który to podróżuje, a my jesteśmy świadkami, świadkami jego perypetii, ot, niezbyt ciekawych, koniec. Nie mam nic przeciwko, by książka opierała się cała na życiu człowieka, ale litości, niech to życie będzie choć trochę ciekawe. Czytając ową pozycję...chodziłem po pustyni... Nic mnie nie zaskoczyło, nie zatrzymało. Odkładając ją...nawet nie zwróciłem uwagi, iż ją przeczytałem, sam piasek.

W książce mamy przemianę głównego bohatera, który zastanawia się czy też być Żydem, czy może jednak nie, jednak owe pytanie, które sobie zadaje szybko przeradza się na-z którą to by teraz kobietą. Tak ja to odebrałem. Choć łamie paniom serca, choć się wieszają, uważam, że jego istnienie i to na kartach nie jest wcale porywające, po prostu nudne, bo też i nie ma nic oprócz tych zamieszań bohatera z kobietami, tego supła co się coraz bardziej plącze.

Idąc dalej...przemiana bohatera, to mogła być mocna strona książki, lecz i ona, kolokwialnie mówiąc, została skopana. Autor mógł pokazać ją stopniowo, opisać emocje, przeprowadzić nas wraz z głównym bohaterem przez różne koleiny jego przemyśleń. Mamy jednak niesfornego Jaszę, który nie daje sobie po czasie rady ze swoimi damskimi matactwami, coraz bardziej się w to zagłębia, nie wie z którą być. Tamta odchodzi, ta go zdradza, aż tu nagle cięcie i nasz protagonista jest pokutnikiem, bez skazy, kajającym się, pobożnym nauczycielem w zbudowanej na swoje polecenie celi. To było wszystko zbyt szybko, nie towarzyszyły temu zbytnie emocje, a co to za przemiana, jeśli prawie wcale jej nie uświadczymy.
Ot, był sztukmistrz taki, cięcie, teraz jest taki, koniec.

Co mi się podobało? Jest coś takiego. Mianowicie przybliżenie przez autora żydowskich świąt jak i obyczajów, a także opisy paskudzącej się nogi bohatera, ot, wszystk, wystarczyło kilka stron.

Może tę książkę źle odbieram, ale jest to moja opinia, opinia tego, który czytając chodził po pustyni, gdy nagle zza jakiejś mady ujrzał sztukmistrza, który pokazał sztuczkę-raz był lekkim kobieciarzem, a po cięciu pokutnikiem.

"Sztukmistrzowi z Lublina" dałem taką, a nie inną ocenę, bynajmniej nie dlatego, iż jest to jakaś plaga kultury, nie, lecz dlatego właśnie, że jest to książka doprawdy sucha i nijaka. Mamy tu przedstawione losy tytułowego sztukmistrza, mianowicie, Jaszy Mazura, który to podróżuje, a my jesteśmy świadkami, świadkami jego perypetii, ot, niezbyt ciekawych, koniec. Nie mam nic...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książki Lema naprawdę bardzo lubię, a o tym, iż również je uwielbiam przekonała mnie właśnie "Wizja lokalna", w której to autor ujął wszystkie swoje mocne strony.

Jeżeli chodzi o fabułę, to po co ją przytaczać? Maznę tylko, iż owe dzieło podzielone jest na trzy części. Pierwsza to perypetie Ijona Tichego(znanego chociażby z "Dzienników gwiazdowych" czy "Kongresu futurologicznego") w Austrii, druga to mozolne przeszukiwanie biblioteki w celu zaznajomienia się z cywilizacją Encjan. To właśnie tu, na fundamentach fabuły(nie będę przytaczał, bo na co) Lem doskonale stopniuje informacje o obcej cywilizacji. Stopniowo poznajemy ją coraz dogłębniej i z czasem zdajemy sobie sprawę, że i tak nadal nic o niej nie wiemy, a także, iż mimo wszystko jest ona podobna do naszej, tak nieco, choć w pewnych aspektach jak bardzo.
Trzecia część to wyruszenie na odległą Encję głównego bohatera...i to w zasadzie tyle.

Ta recenzja recenzją zwać się nie powinna. Ot, są takie książki, które trzeba po prostu przeczytać. Czytając śmiałem się, nudziłem i z zaciekawieniem przewracałem kolejne strony.

Jest to książka, dla mnie, wybitna, pokazująca możliwą ludzką przyszłość, różne warianty cywilizacji i to jak te wersje będą na nią wpływać. Owi Encjanie to jakby modele, które można bezsprzecznie nałożyć na całą ludzkość i choć na kartach książki losy istot mogą wydawać się nam jakże odległe, możemy prędko wybudzić się z tegoż snu.

Ponadto nawet sposób poznania obcych okazał się w książce jakże beznadziejny bez namacalnego z nimi kontaktu i jakże niemożliwy do pojęcia po jego uzyskaniu.

Tak więc naprawdę polecam. Czy to dla science fiction, czy dla wizji cywilizacji i jej historii, do których Lem ma talent czy dla tego wszystkiego naraz.

Po prostu książka jest tak oryginalna, i tak ciekawa, że daje jej dziesięć gwiazdek i chyba to wystarczy. Po prostu to jedna z ty, którą trzeba przeczytać i się nad nią, nad całym losem i Ziemian, i Encjan głęboko zastanowić.

Książki Lema naprawdę bardzo lubię, a o tym, iż również je uwielbiam przekonała mnie właśnie "Wizja lokalna", w której to autor ujął wszystkie swoje mocne strony.

Jeżeli chodzi o fabułę, to po co ją przytaczać? Maznę tylko, iż owe dzieło podzielone jest na trzy części. Pierwsza to perypetie Ijona Tichego(znanego chociażby z "Dzienników gwiazdowych" czy "Kongresu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Makbet", dramat Shakespeare'a, który zapewne większość zna, bądź kojarzy, lecz jeśli nie, to naprawdę polecam choćby dlatego, że właśnie w owym utworze autor krzyczy-Nie!-antycznej koncepcji dramatu, mianowicie, od zasady decorum, trzech jedności, kreuje postaci fantastyczne, mało tego, pisze prozą, a także okazuje krew, czego na równi w sztukach antycznych należało unikać, a w zasadzie to nawet o czymś takim nie myśleć.
Mamy tu więc esencję dramatu szekspirowskiego.

Co do fabuły, to oczywiście nie ma zwrotów akcji, niespodziewanych wydarzeń, natomiast dziwnym by było powiedzieć, iż jest prosta. Według mnie historia chwali się intrygującą konstrukcją odsłaniającą na środek ludzką psychikę oraz to, ile też można poświęcić dla obranych przez się wartości, w skrócie, mamy pokazane ukryte ambicje i bezwzględność, która z czasem po prostu musi odejść.

Niezwykłe są tu opisy zdarzeń, przemyślenia egzystencjalne mistrzowsko wpasowujące się w ton fabuły. Daje to łącznie cudne akordy. Nie będę tego nawet cytował, albowiem to po prostu należy przeczytać. Myśli, meandry emocjonalne bohaterów tak rewelacyjne i obrazowe, nie na zasadzie-zabić czy nie zabić.

"Makbet"jest jak utwór muzyczny budowany na zwykłej, nieskomplikowanej melodii. Tak robił Mozart, Chopin, a nawet i Schakespeare. Toteż polecam dramat nie ze względu na przedstawioną historię, ba, nawet nie dlatego, iż napisał to Schakespeare, lecz polecam dla tego, co ten utwór otacza, a mianowicie odejście od antycznych norm i rewelacyjne, ciekawe, wymagające własnej refleksji, a jakże obrazowe refleksje nad istotą i emocją człowieka.

"Makbet", dramat Shakespeare'a, który zapewne większość zna, bądź kojarzy, lecz jeśli nie, to naprawdę polecam choćby dlatego, że właśnie w owym utworze autor krzyczy-Nie!-antycznej koncepcji dramatu, mianowicie, od zasady decorum, trzech jedności, kreuje postaci fantastyczne, mało tego, pisze prozą, a także okazuje krew, czego na równi w sztukach antycznych należało...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dzieła Lema bardzo lubię, ot, podobają mi się jego i styl, i koncepcja i wcale nie inaczej było z tym dziełem. Pomimo prostego szkieletu fabularnego możemy się szybko otrząsnąć, dostrzegając, iż ten z niedługim czasem okrywają coraz to bardziej zagadkowe i rozbudowane tkanki, organy czy co tam jeszcze.

Przede wszystkim ogromną i podstawową zaletą tego dzieła jest jego tajemniczość. Tak mi tego brakuje w niektórych książkach, w których powinna być, ba, nawet królować. W tej jest poprowadzona rewelacyjnie, od samego początku do końca i za to, rzecz jasna, wielki plus.

Ogromną część powieści stanowią opisy. Opisy wszystkiego. Od planety i krajobrazów po szczegóły budowy pojazdów. Wychodzi to nieźle, bo owszem, niezbadany glob zasługuje na dokładne w szczegóły ukazanie, zważając, że jest na niej różnorodny ląd, a nie jak w "Solaris"- tylko ocean. Z drugiej jednak strony, po pewnym czasie czytanie tego mnie nużyło i po kolejnych stronach opisu podłoża po którym poruszali się bohaterowie, błagałem o jakąś akcję lub...cokolwiek, nawet o koniec rozdziału. Ponadto wydaje mi się, iż owe opisy są trochę nazbyt zawiłe i skomplikowane, ale nie mam żalu, bowiem są one niezbędne chociażby w podsyceniu tak rewelacyjnie zachowanej w książce tajemniczości. Oprócz tego, co do wcześniej wspomnianej przesadnej zawiłości, jak można pokazać czytelnikowi tak niezwykle barwną planetę z drugiego końca galaktyki, używając prostego, lekkiego języka?
Także uważam opisy za wielki atut. Krótko mówiąc-są niezbędne.

Nie podobała mi się natomiast tylko jedna rzecz. Rozumiem, że naukowcy-ścisłe mózgi rozbijają się na planecie, ale według mnie powinni to jakoś emocjonalnie przeżywać, choć trochę, podczas gdy prawie wszyscy(Doktor trochę odstaje)na chłodno biorą nieznane lądy. Nie zwracają zbytniej uwagi na ich katastrofę, na zupełnie obce miejsce. Niezbyt się boją, niezbyt są odważni, niezbyt się cieszą, smucą, niezbyt tęsknią i pomimo tego, że są naukowcami, bije od nich lekka pustka i suchość(nie płytkość) i brak emocjonalnej refleksji na cokolwiek co się dzieje. Prawda, na upadłego można ją odnaleźć, ale według mnie, jest jej za mało, może nie jak na naukowców, ale jak na ludzi.

Nie licząc tego, książka świetna. Wbrew pozorom niesztampowa-do tego jej daleko i dobrze, refleksyjna i przede wszystkim tajemnicza tak bardzo, że kończąc nie spodziewałem się prawie wcale zakończenia. Przemyślenia bohaterów, fantazyjność krajobrazów, próba zrozumienia "po ludzku", a przede wszystkim okalany błogą tajemniczością i niewiedzą kontakt z obcą cywilizacją i to jeszcze w stylu Lema.
To lubię i gorąco polecam.
Na dowód, jest to jedna z paru książek, które z czystej chęci przeczytałem ponownie.
Na uwagę zasługuje też to, że Lem w "Edenie" nawiązał do powojennych realiów Europy.

Jeszcze kilka słów o czymś z pozoru nieważnym, ale jakże cieszy oko, a mianowicie o okładkach tak ciekawych, że aż sprawdziłem, kto je zaprojektował.
Jeżeli ktoś mówi o projektowaniu okładek, to zwykle patrzę z politowaniem, bowiem owo "projektowanie" jest często słowem doprawdy na wyrost.
Okładki w nowych przedrukach dzieł Lema, Przemysława Dębowskiego, są po prostu świetne. Nawiązują ciekawie, czasem metaforycznie do skrytej pod nimi opowieści, a ich futurystyczny i minimalistyczny koncept idealnie wpasowuje się w ideę reprezentantów nauki czy technologii i ich perypetii, które to przedstawia Lem.
Ponadto owe okładki są po prostu ciekawe, ładne i z pomysłem.
Także książkę polecam wszystkim.
Naprawdę warto przeczytać i się zastanowić nad wieloma poruszanymi w dziele problemami. Warto zatopić się w ową niezwykłą planetę.

Dzieła Lema bardzo lubię, ot, podobają mi się jego i styl, i koncepcja i wcale nie inaczej było z tym dziełem. Pomimo prostego szkieletu fabularnego możemy się szybko otrząsnąć, dostrzegając, iż ten z niedługim czasem okrywają coraz to bardziej zagadkowe i rozbudowane tkanki, organy czy co tam jeszcze.

Przede wszystkim ogromną i podstawową zaletą tego dzieła jest jego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Bajki Robotów"...jakiż to paradoksalny tytuł. Połączenie stalowych, bezbarwnych, martwych maszyn...z bajkami. Na takie coś mógł wpaść wariat, lecz stworzyć dla tego czegoś świat, osobowość dla, z pozoru, martwych atomów, pokolorować wszystko w piękne, stalowe imperia międzyplanetarne, okraszając to skrytymi, filozoficznymi przemyśleniami dotyczącymi żywego człowieka i na dodatek zamykając to wszystko w postaci książki. Tak, to mógł zrobić tylko mistrz pióra.
Wniosek...

"Bajki Robotów"...jakiż to paradoksalny tytuł. Połączenie stalowych, bezbarwnych, martwych maszyn...z bajkami. Na takie coś mógł wpaść wariat, lecz stworzyć dla tego czegoś świat, osobowość dla, z pozoru, martwych atomów, pokolorować wszystko w piękne, stalowe imperia międzyplanetarne, okraszając to skrytymi, filozoficznymi przemyśleniami dotyczącymi żywego człowieka i na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to