rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Słabiutka książka, sprawiająca wrażenie jakby sama autorka nie bardzo miała na nią pomysł.
Duuużo ogólników i to takich, które znajdziecie w pierwszym lepszym artykule w sieci.
Duużo kompletnie niepotrzebnych zdjęć, które wnoszą dokładnie nic do treści :)
Poziom pisania jak w jakiejś "Chwili dla Ciebie", ciągłe podkreślanie "ja, ja, ja".
To raczej książka kogoś kto bardzo chciał komuś poopowiadać o sobie, ale nikt nie chciał słuchać, więc postanowił napisać książkę ;)

Jeżeli kompletnie niczego nie wiesz o psach, to z tej książki żadnego psiego tematu rzetelnie nie zgłębisz.
Jeśli coś tam wiesz, ale chciałeś pogłębić, to tym bardziej.

Słabiutka książka, sprawiająca wrażenie jakby sama autorka nie bardzo miała na nią pomysł.
Duuużo ogólników i to takich, które znajdziecie w pierwszym lepszym artykule w sieci.
Duużo kompletnie niepotrzebnych zdjęć, które wnoszą dokładnie nic do treści :)
Poziom pisania jak w jakiejś "Chwili dla Ciebie", ciągłe podkreślanie "ja, ja, ja".
To raczej książka kogoś kto bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zupełnie nie w stylu Agathy Christie... Widać, że autorka usilnie stara się aby Poirot był Poirotem, ale wychodzi to strasznie sztucznie i ostentacyjnie. Postaci Poirota stworzonej przez Sophie brakuje głębi, niejednoznaczności tego charakteru jaki potrafiła nadać mu Christie.
Tutaj mamy raczej coś w stylu: patrzcie ma wąsy i lubi porządek - to musi być Poirot. Niestety to nie jest takie proste.

Zupełnie nie w stylu Agathy Christie... Widać, że autorka usilnie stara się aby Poirot był Poirotem, ale wychodzi to strasznie sztucznie i ostentacyjnie. Postaci Poirota stworzonej przez Sophie brakuje głębi, niejednoznaczności tego charakteru jaki potrafiła nadać mu Christie.
Tutaj mamy raczej coś w stylu: patrzcie ma wąsy i lubi porządek - to musi być Poirot. Niestety...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przyjaźń na dwie ręce i cztery łapy. Jak wychować szczeniaka na miłego, mądrego i zrównoważonego psa Agnieszka Ornatowska, Ewa Pikulska
Ocena 4,9
Przyjaźń na dw... Agnieszka Ornatowsk...

Na półkach:

Książka o psach napisana przez psychologa i trenera NPL i panią, która skończyła studia podyplomowe (2 latka) z zoopsychologii i jest fanką Sylwi Najsztub.

Otrzymujemy więc kwiatki w stylu:

1) Pies nie powinien pracować.

No tak, powinniśmy wszyscy, wzorem Sylwii mieć spasione psy, których jedyną aktywnością jest spacer w tempie emeryty po dwóch bajpasach i czterech endoprotezach.
Oczywiście "przypadkiem" te psy to rasa stróżująca, której spokojnie do szczęścia wystarcza patrolowanie dużego obszaru. Czemu ta sama zasada ma się odnosić do ras pracujących np.: węchowo, nie jest wyjaśnione.

2) Psy są mądre i kiedyś to chodziły po chodnikach bez smyczy i wcale nie wpadały pod auta, a teraz ludzie panikują bez sensu i trzymają psy na smyczy.

W ogóle cała książka jest wspominaniem jako to kiedyś było, psy były mądre, człowiek był mądry, a teraz człowiek głupi i psy przy nim głupieją.
Autorka wygodnym milczeniem pomija fakt, że 40 lat temu na parkingu pod blokiem stało kilka maluchów i dwa fiaty 125, a teraz jest auto na aucie.
Równie wygodnie pominięty jest fakt, że kiedyś były dwa psy w bloku, teraz 5 na klatce to norma. I to jednak spora różnica czy Pimpek kiedyś latał bez smyczy bo codziennie spotykał tylko Burka i Azorka, czy może dzisiejszy Pimpek na zwykłym siku koło bloku spotyka około 20 pobratymców, z czego 10 nie zna bo się ciągle zmieniają.

3) Zabawy z szarpaniem i aportowaniem są be.

Człowiek uczy tak biedne pieski, żeby je od siebie uzależnić. Czemu szczeniaki same z siebie się przeciągają i aportują jest pominięte milczeniem.
A jak się mamy bawić z psem? No mamy "żartować". Jeśli te żarty mają wyglądać tak jak niektóre filmiki z DL to obawiam się, że zabawę mają tylko ludzie.... (kto nie oglądał to opiszę: na filmikach pies leży albo stoi i się patrzy a ludzie wokół niego biegają i machają rękami i to jest ta "zabawa").

4) W tekscie jest ciągłe uczłowieczanie psów i tłumaczenie ich zachowań porównując je do człowieka.

Drogie panie autorki: pies to nie człowiek! Nie myśli jak człowiek i nie będzie w danej sytuacji czuł tego co człowiek więc może jednak niech panie spojrzą na psa jak na odrębny gatunek, a nie jak na dziwną wersję człowieka?

5) Uczenie komend to dla autorki dryl. Zakłada, że skoro sama nie potrafi robić z tego zabawy, to inni też nie i wszystkie psy nie lubią tego tak jak jej psy.

Proszę wyjść ze swojej bańki z lat 70 i 80 ubiegłego wieku. Dzisiaj się już tak psów nie szkoli!

6) Przywołanie awaryjne mamy wykonywać tylko w przypadku awaryjnej sytuacji bo inaczej "zawracamy psu bez sensu głowę".

To trochę jakby zakładać, że za kierownicę pierwszy raz powinniśmy wsiąść jak będziemy musieli gdzieś pojechać najlepiej w nagłym wypadku, karetką.
Przy okazji, widziałam kiedyś jak wyglada to awaryjne przywołanie Sylwii: psy to zlewają, spokojnie kończą co tam sobie robiły i jak już im się znudzi to łaskawie przyjdą...

7) Według autorki psy wcale nie lubią polować i porzucone nie próbowałyby polowań, tylko żywiły się w śmietniku.

Przeczy temu liczba osób, które skarżą się na swoje psy uparcie polujace na gryzonie, ptaki itp. Powtórzę - nie każdy ma spasione, ociężałe psy, pochodzące do tego z ras, w których przez kilkaset pokoleń redukowano łańcuch łowiecki. W ich przypadku jest to niewątpliwie prawda. W przypadku innych psów - niekoniecznie.

Takich bzur jest w książce więcej.
Zdecydowanie książka dla kogoś kto swoje nieogarnięcie wobec psa potrzebuje ubrać w wydumane teorie nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością.

Autorka dorabia sztuczną ideologię również do swojej własnej niekompetencji opisując swojego psa, który regularnie od niej zwiewa i lata w samopas. No tak, łatwiej bredzić o potrzebie wolności psa, który spiernicza z domu niż zastanowić się co zrobić, żeby jednak CHCIAŁ zostać.

Książka o psach napisana przez psychologa i trenera NPL i panią, która skończyła studia podyplomowe (2 latka) z zoopsychologii i jest fanką Sylwi Najsztub.

Otrzymujemy więc kwiatki w stylu:

1) Pies nie powinien pracować.

No tak, powinniśmy wszyscy, wzorem Sylwii mieć spasione psy, których jedyną aktywnością jest spacer w tempie emeryty po dwóch bajpasach i czterech...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To jest po prostu żenujące, że tak dobrą książkę tlumaczy tak nieudolny tłumacz.
Pani Aleksandro Radlak, google translator by to chyba lepiej przetłumaczył.
Bardzo często przez to wydaje się, że autorka pisze bez sensu.
Wstyd.
Książkę polecam, ale w oryginale, nie z tym żenującym tlumaczeniem Pani, która nie zna idiomów na poziomie podstawowym (np. to think better of something, nie, to nie znaczy "wymyślić coś lepszego" 🤦‍♀️)

To jest po prostu żenujące, że tak dobrą książkę tlumaczy tak nieudolny tłumacz.
Pani Aleksandro Radlak, google translator by to chyba lepiej przetłumaczył.
Bardzo często przez to wydaje się, że autorka pisze bez sensu.
Wstyd.
Książkę polecam, ale w oryginale, nie z tym żenującym tlumaczeniem Pani, która nie zna idiomów na poziomie podstawowym (np. to think better of...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzecia z cyklu Tony Hill i Carol Jordan i według mnie najsłabsza książka z cyklu dostępnego na ryku polskim (u nas cykl kończy się na "Odpłacie" i bardzo dobrze, bo potem jest już równia pochyła).

Znowu mamy dwa wątki.

Wątek Carol to jej praca pod przykrywką jako niby business woman z półświatka, po to aby przyszpilić szajkę gangsterów z środkowej Europy, którym przewodzi Polak Tadeusz Radecki.

Ten wątek jest słaby, nieudolny i nieprawdopodobny.
Coś na zasadzie: jak mały Jasio wyobraża sobie gangsterów.
Mamy więc Tadeusza "Tadzia" Radeckiego, który jest przystojny, inteligentny i wrażliwy (teksty w stylu "po policzku Radeckiego potoczyła się samotna łza...") i w żałobie po ukochanej, która zginęła 2 miechy wcześnej.
Mamy jego serbskiego przybocznego, który jest brutalny, cwany i okrutny.
Mamy brytyjski wywiad, który zabija kochankę Radeckiego, żeby na jej miejsce podstawić Carol Jordan.
I mamy samą Carol, która będąc pod przykrywką całuje się z Tonym, mieszkającym w tym samym bloku, w odsłoniętym oknie na pierwszym piętrze....I och, och, któż by zgadł? Ktoś ich zobaczył a "Tadzio" się troszkę zirytował.
Przez kolejne tomy Carol będzie zawodzić i jęczeć jak to ją strasznie oszukano i wystawiono na niebezpieczeństwo podczas gdy wpadka była wynikiem jej błędu i to takiego błędu, którego nie popełniłby nawet 13-letni harcerz.
Absurd i bzdura.

Wątek Tony'ego jest dużo lepszy. Ciekawy obraz mordercy, oryginalnie motywowane zbrodnie. Dużo lepiej się to czyta. Dwie policjantki Marika i Petra też super wprowadzone.
Niestety ten wątek zostaje porzucony gdy rozwija się wątek Carol, a potem w naprędce zakończony, bez ładu i składu.

Ogólnie: można przeczytać, ale do "Krawej blizny" się to nawet nie umywa.

Trzecia z cyklu Tony Hill i Carol Jordan i według mnie najsłabsza książka z cyklu dostępnego na ryku polskim (u nas cykl kończy się na "Odpłacie" i bardzo dobrze, bo potem jest już równia pochyła).

Znowu mamy dwa wątki.

Wątek Carol to jej praca pod przykrywką jako niby business woman z półświatka, po to aby przyszpilić szajkę gangsterów z środkowej Europy, którym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

A według mnie całkiem niezła. Bohaterowie pełnokrwiści i zróżnicowani. Ich losy ciekawe, ale bez bajkowych twistów z powietrza. Polecam osobom, które lubią książki o "zwyczajnych" ludziach, skoncentrowane na postaciach i tym co się dzieje w ich głowach. Jeśli podobały ci się "Małe dzieci", "Ostatni seans filmowy", "Akty miłości" to jest szansa, że "Dzieci cesarza" też trafią w twój gust.

A według mnie całkiem niezła. Bohaterowie pełnokrwiści i zróżnicowani. Ich losy ciekawe, ale bez bajkowych twistów z powietrza. Polecam osobom, które lubią książki o "zwyczajnych" ludziach, skoncentrowane na postaciach i tym co się dzieje w ich głowach. Jeśli podobały ci się "Małe dzieci", "Ostatni seans filmowy", "Akty miłości" to jest szansa, że "Dzieci cesarza" też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To mogła być dobra książka. Ale nie jest.
Sam pomysł przedstawienia monologów rodziców trójki zaginionych dzieci bardzo dobry.
Problem w tym, że każdy z tych rodziców mówi słowami jednej osoby, używa takich samych wyrażeń, powiedzonek, tego samego języka, przez co całość sprawia sztuczne wrażenie.
Jeśli chodzi o szukanie mordercy... Mnie argumenty autorki nie przekonały. Chłopcy niby jak dwie krople wody a z opisów zaginionych jeden blondyn 1,50 m, drugi brunet 1,67....
Najgorszy natomiast jest ostatni rozdział.
O matko, jakby się autorka naczytała brukowców o seryjnych mordercach. Nieobecny ojciec, matka z fiksacją w fazie analnej, torturowane zwierzęta, muzyka i seks nieletnich. Brakowało tylko podpaleń i moczenia w nocy.

To mogła być dobra książka. Ale nie jest.
Sam pomysł przedstawienia monologów rodziców trójki zaginionych dzieci bardzo dobry.
Problem w tym, że każdy z tych rodziców mówi słowami jednej osoby, używa takich samych wyrażeń, powiedzonek, tego samego języka, przez co całość sprawia sztuczne wrażenie.
Jeśli chodzi o szukanie mordercy... Mnie argumenty autorki nie przekonały. ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra. Świetnie napisana, oparta luźno na faktach. Mocne psychologicznie postacie, dobrze się czyta.

Bardzo dobra. Świetnie napisana, oparta luźno na faktach. Mocne psychologicznie postacie, dobrze się czyta.

Pokaż mimo to

Okładka książki Dwudziesta trzecia Beata Dębska, Eugeniusz Dębski
Ocena 6,5
Dwudziesta trz... Beata Dębska, Eugen...

Na półkach:

Nudna. Zaczyna się tradycyjnie jak Millenium - czyli mamy kolesia, który został wrobiony, spalonego w swoim środowisku zawodowym oraz bogatego zleceniodawcę oferującego nie tylko pieniądze, ale też haka na wrabiających (ale jednak nie bardzo bo autorzy nie wiedzą jak to dalej pociągnąć). W Millenium chociaż było jakieś uzasadnienie czemu Blomkvist, a tutaj zleceniodawca niby mózgowiec, na patentach zarabia, a nie wiadomo czemu do poszukiwań mordercy wybiera glinę, który nawet w kryminalnym nigdy nie był (i jak się potem okazuje, inteligencją również nie grzeszy).
Główny bohater to 36 latek zachowujący się jak emeryt. Fajki (kto w xxi wieku jeszcze pali camele?), popijanie jarzębiaka, koniak, piwo co tam w łapy wpadnie. Ciężko dzień na trzeźwo przeżyć. Oczywiście picie nie przeszkadza w prowadzeniu auta - witamy w Polsce. Codziennie poranny wypad do kawiarni na darmową lekturę gazet (kto dzisiaj jeszcze czyta papierowe wydania?). Spacery z psem jak emeryci pod moim blokiem, pies na dwumetrowej smyczy, właściciel stoi i pali i czeka aż pies skończy srać. Oszczędzanie 20 gr na jajku i pogawędki z babcią. Jak zaczęłam czytać, myślałam, że gościu jest przed 60-tką a potem piszą, że ma 36. Może był hibernowany.
Babcia bohatera raz jest panienką z przedwojennej pensji za chwilę mówi "fuck" i "wypierdalaj". Niby mądra i oczytana a dwie kartki dalej odzywki jak gimbaza. O jej porównywaniu kolejek za mięsem za komuny z kolejkami do gazu w Auschwitz nawet szkoda pisać. To jakiś cringe level master.
Postacie drugoplanowe absolutnie nijakie. Zero smaczków, różnorodnych osobowości, powiedzonek. Niby są tam jakieś osoby, ale tak totalnie bezbarwne, że żadnej stronę dalej już nie pamiętasz.
Do tego język... W polskim jest obecnie masa anglicyzmów, zgoda. Tylko, że te w tej książce są z księżyca wzięte nie z mowy potocznej. "downpejdżować"? "sajty"? "invit'y" telefoniczne? WTF? To nie brzmi jak współczesny ponglish, ale jakby babcia z dziadkiem wzięli słownik polsko-angielski i na siłę chcieli coś powrzucać żeby było modnie.
Całość przetykana opisami tortur, które też są dziwnie sztuczne, jak plastik.
Całość kompletnie niewiarygodna psychologicznie, a monologi oprawcy sprawiają wrażenie, jakby ktoś próbował grać psychopatę w szkolnym teatrzyku..

Nudna. Zaczyna się tradycyjnie jak Millenium - czyli mamy kolesia, który został wrobiony, spalonego w swoim środowisku zawodowym oraz bogatego zleceniodawcę oferującego nie tylko pieniądze, ale też haka na wrabiających (ale jednak nie bardzo bo autorzy nie wiedzą jak to dalej pociągnąć). W Millenium chociaż było jakieś uzasadnienie czemu Blomkvist, a tutaj zleceniodawca...

więcej Pokaż mimo to