rozwiń zwiń
bolekczyta

Profil użytkownika: bolekczyta

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 4 lata temu
46
Przeczytanych
książek
47
Książek
w biblioteczce
22
Opinii
252
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Zagadka Kuby Rozpruwacza – seryjnego zabójcy mordującego londyńskie prostytutki pod koniec XIX wieku – do dziś pozostaje nie rozwiązana. Hipotez na temat jego tożsamości pojawiło się mnóstwo. Łącznie z tropem wiodącym do Pałacu Buckingham. Tajemnica (której rozwiązania – bądźmy realistami – nigdy już nie poznamy) sprawia, że postać Kuby Rozpruwacza działa bardzo inspirująco. To taka historia, którą można opowiadać wciąż od nowa. Wystarczy przypomnieć, średnio udane moim zdaniem, “Z piekła rodem” z Johnnym Deppem. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobił film TV “Kuba Rozpruwacz” z końca lat osiemdziesiątych, w którym główną rol grał Michael Caine.



Czy trop śledztwa w sprawie zabójcy z Whitechapel może prowadzić do Polski?

Dlaczego nie! Dowód? Najnowsza powieść Krzysztofa Beśki “Pozdrowienia z Londynu”.

To kontynuacja cyklu zapoczątkowanego przez “Trzeci brzeg Styksu”. Czas i miejsce akcji pozostają bez zmian: koniec XIX wieku, Łódź. Główny bohater też się nie zmienia – to polski detektyw Stanisław Berg.



Zawsze w podobnych sytuacjach pojawia się pytanie o relację części pierwszej cyklu do części drugiej. Lepsza? Gorsza? Na podobnym poziomie? Moim zdaniem, w “Pozdrowieniach…” autor zdecydowanie się rozwinął. Akcja toczy się bardziej wartko a fabuła właściwie nie ma słabych punktów. Krzysztof Beśka robi skokowe postępy sztuce uzależniania czytelnika od swojej intrygi. Prawda jest taka, że kiedy tę książkę zacznie się czytać, trudno przestać.

Wrażenie robi też na czytelniku złożoność świata powieści i galeria pojawiających się typów: robotnicy, socjaliści, kapusie, właścicieli burdeli (burdeltaci?), zboczeńcy, kurwy, policjanci i oficerowie ochrany. Plus Łódź, która funkcjonuje w tej powieści na prawach osobnej literackiej postaci.



Co tu dużo mówić – jeśli szukacie tzw. książki na lato – czyli lektury niekoniecznie roztrząsającej kwestie ostateczne, ale też nie traktującej was – czytelników – jak półgłówków, bierzcie “Pozdrowienia z Londynu” w ciemno. Nie pożałujecie. A ja czekam już na kolejną część przygód Stanisława Berga, która jak powiedziały mi wiewiórki, już właściwie się napisała, a będzie nosić tytuł “Dolina Popiołów”. Szkoda, że księgarniach pojawi się po wakacjach.

Zagadka Kuby Rozpruwacza – seryjnego zabójcy mordującego londyńskie prostytutki pod koniec XIX wieku – do dziś pozostaje nie rozwiązana. Hipotez na temat jego tożsamości pojawiło się mnóstwo. Łącznie z tropem wiodącym do Pałacu Buckingham. Tajemnica (której rozwiązania – bądźmy realistami – nigdy już nie poznamy) sprawia, że postać Kuby Rozpruwacza działa bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

I

Nie czekam na książki. Owszem, mam swoich ulubionych pisarzy i serie literackie. Ale nigdy nie jest tak, że nie mogę się doczekać na ich kolejny opus albo następną część cyklu. Nie ekscytuję się, kiedy wiem, że ten czy ów “pracuje nad nową powieścią”. Tak mam i już.

Wyjątek w ostatnich latach był tylko jeden – to książka reporterska Magdaleny Grzebałkowskiej “Beksińscy. Portret podwójny”. W tym przypadku dosłownie odliczałem dni do premiery.



II

Dlaczego?

Trudno powiedzieć. Może powodem jest to, że poznałem obu Panów B. (oczywiście nie była to jakaś zażyła znajomość, ze Zdzisławem przeprowadziłem kilka wywiadów, w tym jeden w jego mieszkaniu na Sonaty; z Tomkiem zamieniłem parę zdań, kiedy odwiedził I LO w Sanoku)? Może powodem był lokalny, sanocki patriotyzm, który wciąż ma się dobrze mimo dekady słoikowania w Warszawie? A może zwykła ciekawość, jakżeż autorka ugryzły ten temat? Nie wiem. Ale faktem jest, że niedługo po premierze pognałem do Empiku i egzemplarz “Beksińskich” zakupiłem.



III

Moich znajomych, którzy przeczytali książkę Magdaleny Grzebałkowskiej można podzielić z grubsza na dwie grupy – takich, którzy uważają, że autorka sięgnęła za głęboko i przekroczyła granicę intymności swoich bohaterów. Druga część jest książką zachwycona i twierdzi, że lepiej historii Zdzisława i Tomasza Beksińskich nie można opisać.

Ja z grupą nr 1 zasadniczo się nie zgadzam i bliżej mi do tych drugich, bo książka jest naprawdę bardzo dobra.



IV

Największe wrażenie zrobiła na mnie praca, jaką musiała włożyć Magdalena Grzebałkowska w zbadanie życia swoich bohaterów. Zdzisław i Tomasz sami swoją codzienność skrzętnie dokumentowali: kamerą, listami, nagraniami audio. To dość niecodzienna sytuacja w pracy autora – mieć wszystko podane właściwie na tacy. Ale reporter musi teraz przez ten gąszcz nagrań i listów przebrnąć. I tu pojawia się wyzwanie – jak spośród ogromu materiałów wybrać fragmenty, które mają znaczenie a odrzucić te nieistotne. Niejeden mógłby tu polec. Ale nie Magdalena Grzebałkowska.



V

Jaki jest efekt tego researchu? Czytelnik dostaje świetnie napisane dzieje dość niestandardowej rodziny. Poznaje historię Zdzisława wywodzącego się z familii od pokoleń zakorzenionej w galicyjskim Sanoku. Syn sanockich patrycjuszy postanawia poświęcić się czemuś tak niepoważnemu jak sztuka. Rzuca pracę, egzystuje z rodziną na skraju nędzy. Ale maluje. Książka Magdaleny Grzebałkowskiej opowiada również o tym, jak ubogi artysta, żyjący na peryferiach komunistycznego kraju stopniowo zaczyna zyskiwać międzynarodowy rozgłos, a jego obrazy stają się cennym towarem pożądanym przez kolekcjonerów nawet Japonii. „Portret podwójny” to też historia Tomasza, syna malarza – utalentowanego, ale kompletnie zagubionego w życiu, wrażliwego ale czasem też i okrutnego (zwłaszcza dla rodziców) człowieka. I historia trudnych relacji między tymi dwiema osobowościami.

Nie wiem, czy to wszystko, o czym pisze Magdalena Grzebałkowska daje stuprocentowo prawdziwy obraz życia Beksińskich. Ale wydaje mi się, że autorka pokazuje nam wizję, która jest bardzo blisko prawdy o tych ludziach.



VI

Ciekawy byłem, na ile dzieje Beksińskich będą interesujące dla osób, które niespecjalnie interesują się sztuką, nie oglądały filmów Monty Pythona z tłumaczeniami Tomka, nie słuchały jego audycji i nie są z Sanoka.

Bo że w Sanoku książka wzbudzi zainteresowanie to było pewne. Beksińscy są dla tego miasta czymś w rodzaju mitu. Dzieciom w szkole mówi się o wielkim Zdzisławie. Nie ma szans na to, żeby ktoś wychowywał się w Sanoku i nie znał jego malarstwa. Nie ma też możliwości, żeby być z Sanoka i nie znać tragicznej historii Tomka. Nie mówiąc o tym, że w niejednym sanockim mieszkaniu znajdą się jeszcze taśmy audio i VHS kopiowane przez syna malarza.

Kiedy Beksińskich wczepiają Ci w DNA, nie można być na książkę Magdaleny Grzebałkowskiej obojętnym.

Pytanie, czy opowieść o życiu Zdzisława i Tomka, to atrakcyjna lektura dla kogoś, kto znał ich sylwetki dość pobieżnie. Albo nie znał w ogóle.

I przyznam szczerze – miałem tutaj spore wątpliwości.

Te wątpliwości zniknęły, kiedy stałem przed półką w Empiku w Galerii Mokotów i zabierałem z niej ostatni egzemplarz „Portretu podwójnego”.

I

Nie czekam na książki. Owszem, mam swoich ulubionych pisarzy i serie literackie. Ale nigdy nie jest tak, że nie mogę się doczekać na ich kolejny opus albo następną część cyklu. Nie ekscytuję się, kiedy wiem, że ten czy ów “pracuje nad nową powieścią”. Tak mam i już.

Wyjątek w ostatnich latach był tylko jeden – to książka reporterska Magdaleny Grzebałkowskiej “Beksińscy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

I
“Parrot i Olivier w Ameryce” (poprzednia wydana w Polsce powieść P. Careya) i “Chemia łez” są do siebie dość podobne, przynajmniej formalnie. W obu narracja to dwugłos bohaterów.

W „Chemii łez” pierwszym jest kobieta – Catherine, która właśnie dowiaduje się o śmierci swojego kochanka. Razem ze straszną wiadomością przychodzi też świadomość, że tę żałobę będzie musiała przeżyć w tajemnicy przed światem. Tajemnicy takiej samej, w jakiej był utrzymywany jej romans z Matthew. Nie ma mowy o obecności na pogrzebie. Nie ma mowy na okazywaniu bólu. Trzeba za to pozacierać ślady po wielkiej miłości: wykasować namiętne maile ze skrzynki kochanka etc.



II

Drugi bohater „Chemii…”, Henry żyje w XIX wieku. Ale też jest przez los poddawany próbie. Oto jego syn poważnie choruje (gruźlica?). Właściwie umiera. Choroba dziecka sprawia, że żona odsuwa się od Henry’ego. Wobec cierpienia spowodowanego odchodzeniem pierworodnego bohater musi stanąć samotnie. Podobnie jak Catherine wobec żałoby. Pewnego dnia ojciec pokazuje synowi plany kaczki Vaucansona - “zabawki doskonałej”, która nie tylko pływa po wodzie, ale potrafi też jeść i … wydalać to, co zjadła. Henry dostrzega błysk w oczach dziecka. Jakiś mały ślad woli życia. Obiecuje, że z archiwalnych planów zrekonstruuje zabawkę. Ale pomóc mogą mu tylko mistrzowie ze Schwarzwaldu. Henry musi więc udać się w podróż. Jej przebieg opisuje w dzienniku.



III

Kaczka (która okazuje się z czasem łabędziem; brzmi znajomo, prawda?) i dziennik to elementy, które łączą Catherine i Henry’ego. Kobieta, zajmująca się zawodowo rekonstrukcją zabytkowych mechanizmów dostaje zadanie odtworzenia zabawki Vaucansona. W skrzyniach z elementami kaczki/łabędzia odnajduje zapiski Henry’ego. I to w zasadzie jedyny jasny punkt żałoby Catherine. Jedyna rzecz, która jest w stanie odciągnąć jej myśli od bólu i poczucia straty. I od alkoholu, którym stara sobie “pomóc” w żałobie.



IV

Jeśli jednym przymiotnikiem miałbym opisać tę książkę to chyba zdecydowałbym się na “niejednoznaczna”. Trudno powiedzieć “o czym” jest “Chemia łez”. O stracie? Miłości? Śmierci? Poświęceniu? Niepewności? Demonach w nas drzemiących? Na każde z tych pytań można odpowiedzieć twierdząco. Carey wplótł w swoją powieść tyle warstw, tyle znaczeń i nawiązań, że odkrycie ich wszystkich to spore wyzwanie.

Ale też dowód na to, że to proza najwyższej próby.

I
“Parrot i Olivier w Ameryce” (poprzednia wydana w Polsce powieść P. Careya) i “Chemia łez” są do siebie dość podobne, przynajmniej formalnie. W obu narracja to dwugłos bohaterów.

W „Chemii łez” pierwszym jest kobieta – Catherine, która właśnie dowiaduje się o śmierci swojego kochanka. Razem ze straszną wiadomością przychodzi też świadomość, że tę żałobę będzie musiała...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika bolekczyta

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
46
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
252
razy
W sumie
wystawione
42
oceny ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
235
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]