rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Rykoszet, przeszło obok, nie trafiło do mnie ani we mnie.

Rykoszet, przeszło obok, nie trafiło do mnie ani we mnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

David B., właściwie Pierre-François Beauchard, należy do grona moich ulubionych twórców komiksowych. Cenię autora choćby za Rycerzy Świętego Wita – pozycję wybitną i arcyciekawą. Dużym sentymentem darzę również album Uzbrojony ogród. Francuski artysta w swoim kolejnym komiksie opowiada historię, która jest obrazkową adaptacją jednej baśni z Księgi tysiąca i jednej nocy. Czterysta osiemdziesiątej drugiej nocy Szeherezada zabawiała sułtana historią losów młodego drwala, który został zamknięty w jaskini przez towarzyszy wyprawy po miód.

Hasib, tak ma na imię młodzieniec, wędruje śladem skorpiona po podziemnym świecie i dociera do królestwa węży, gdzie poznaje tytułową królową. Ona raczy młodzika opowieścią o królu Bulukiji mieszkającym w Kairze, który pewnego dnia wyruszył w świat po to, aby odnaleźć proroka Muhammada. Podczas wędrówki król spotyka najpierw mędrca Affaniego, którego raczy opowieścią o swojej wędrówce i życiu. W dalszą podróż ruszają wspólnie. Gdzieś na wyspie były król natyka się na księcia Dżanszacha. Panowie dzielą się (niczym chlebem i winem) opowieściami o własnych przygodach. Dżanszach raczy go opowieścią o tym, jak zakochał się w kobiecie-ptaku.

Jak widać fabuła ma konstrukcję szkatułkową: ktoś komuś coś opowiada, a tamten ktoś w podziękowaniu za zaufanie, opowiada komuś innemu coś zupełnie innego i w tej snutej historii kolejny raz pojawia się wątek, w którym ktoś komuś coś opowiada...

(...) Hasib… powala warstwą ilustracyjną i kolorystyczną. Osoby, które miały już okazję zetknąć się z pracami Davida B. wiedzą, że nie ma on sobie równych w tworzeniu onirycznych, groteskowych i symbolicznych konstrukcji. Kadry i plansze ozdobione zostały ogromną ilością ornamentów geometrycznych i arabesków. Częstokroć układ paneli na stronie jest nieoczywisty i zaskakujący. Oprawa graficzna przywodzi na myśl perskie miniatury z XV i XVI wieku...

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2018/04/11/hasib-i-krolowa-wezy/

David B., właściwie Pierre-François Beauchard, należy do grona moich ulubionych twórców komiksowych. Cenię autora choćby za Rycerzy Świętego Wita – pozycję wybitną i arcyciekawą. Dużym sentymentem darzę również album Uzbrojony ogród. Francuski artysta w swoim kolejnym komiksie opowiada historię, która jest obrazkową adaptacją jednej baśni z Księgi tysiąca i jednej nocy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

(...) odpowiedź na pytanie o tytuł najlepszego komiksu przeczytanego w 2017 roku: Idący człowiek Jirō Taniguchiego.

Idący człowiek to niezwykły komiks o zwykłym życiu przeciętnego, żonatego mężczyzny w średnim wieku i z lekką nadwagą. Wiem, mało zachęcający opis. Wielu potencjalnych czytelników w powyższym zdaniu znajdzie ostrzeżenie, aby za żadne skarby nie sięgać po wzmiankowaną pozycję. Dlatego powinienem napisać inaczej. Idący człowiek to komiksowe arcydzieło, w którym prawda i piękno ukryte są pod powłoką codziennych wydarzeń, wystarczy zwolnić kroku lub na chwilę przystanąć, aby mieć do nich dostęp, aby zrozumieć, jak cieszyć się życiem.

W głównej mierze życie składa się z epizodycznych zdarzeń, które w większości wypadków i w dłuższej perspektywie nie mają żadnego znaczenia. Codzienność bohatera Taniguchiego ukazuje, że między jednym a drugim trzęsieniem ziemi, można odnaleźć ulotne chwile szczęścia. Wystarczy postawić na spontaniczność, na uwagę i świadome bycie w świecie. Niespieszny przechodzień, z którym obcujemy, odczuwa radość ze spaceru z psem, z faktu, że chłopcy zbili mu okulary, że złapał go deszcz, że dotyka chropowatej kory drzewa, że może z żoną oglądać rozgwieżdżone niebo. Świeckie epifanie, żaden mistycyzm, a bogactwo sensualnych wrażeń, ekstaza rzeczywistości. Scenarzysta postawił na minimalizm w akcji i słowach, dzięki czemu czytelnik nie czuje żadnej presji. Nie ma dydaktyzmu. Autor nie narzuca podobnego oglądu świata, to raczej propozycja...

- - -
cały teksy do przeczytania tu:
https://dybuk.wordpress.com/2018/02/19/jiro-taniguchi-idacy-czlowiek-zoo-zima-i-samotny-smakosz/

(...) odpowiedź na pytanie o tytuł najlepszego komiksu przeczytanego w 2017 roku: Idący człowiek Jirō Taniguchiego.

Idący człowiek to niezwykły komiks o zwykłym życiu przeciętnego, żonatego mężczyzny w średnim wieku i z lekką nadwagą. Wiem, mało zachęcający opis. Wielu potencjalnych czytelników w powyższym zdaniu znajdzie ostrzeżenie, aby za żadne skarby nie sięgać po...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lady S #6 - Portugalski galimatias Philippe Aymond, Jean Van Hamme
Ocena 6,3
Lady S #6 - Po... Philippe Aymond, Je...

Na półkach: , ,

(...) Po wydarzeniach przedstawionych w albumie Kret w Waszyngtonie Suzan Fitzroy została pozbawiona amerykańskiego obywatelstwa i wydalona ze Stanów. W bieżącej odsłonie spotykamy kobietę w Strasburgu, gdzie od trzech miesięcy pracuje jako tłumaczka w Parlamencie Europejskim. Szania próbuje na nowo się odnaleźć, zdefiniować. Mieszka w wynajętym mieszkaniu, które dzieli z pochodzącą z jakiegoś kraju arabskiego Kadiją. Obie panie nie stronią od uciech życia, chodzą nawet na podwójne randki. Podczas jednego z takich wieczorów nasza bohaterka poznaje Farika Hassine’a, który wywiera na niej dobre wrażenie: stateczny, mądry, oczytany i mający swoje zdanie. Parę połączy romantyczne uczucie czy fizyczne doznania?

No, nic z tych rzeczy. Wielki Jean Van Hamme ma wobec bohaterki zupełnie inne plany. Stabilizacja, nawet mała, nie jest kobiecie pisana. Kłopoty, szpiegowskie rozgrywki i afery na stałe są wpisane w jej życie. Tym razem pretekstem do nawiązania ponownej współpracy z Orionem jest płyta z pewnymi wrażliwymi danymi, którą Farik podrzucił do torebki Szani. Pewnie zastanawiacie się, jak to się wiąże z Portugalią? Mógłbym podzielić się tą informacją, ale jeśli tak zrobię, to odbiorę Wam frajdę samodzielnego zapoznania się z albumem. Należy oddać scenarzyście sprawiedliwość – fachowo buduje opowieść. Trochę razi, ale nie zraża, że wciąż używa tych samych lub bardzo podobnych elementów składowych.

Ponownie nie zawodzi Philippe Aymond, który wiernie przedstawia miejsca akcji oraz występujące postaci. Zmiana lokacji pozwala na ukazanie kolejnych realnych plenerów i miast (piękna Lizbona!). Właściwie do konstrukcji skądinąd rozrywkowej fabuły nie można się przyczepić, akcja prze do przodu, a całość czyta się z zainteresowaniem i uwagą...

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2018/01/21/lady-s-7-portugalski-galimatias/

(...) Po wydarzeniach przedstawionych w albumie Kret w Waszyngtonie Suzan Fitzroy została pozbawiona amerykańskiego obywatelstwa i wydalona ze Stanów. W bieżącej odsłonie spotykamy kobietę w Strasburgu, gdzie od trzech miesięcy pracuje jako tłumaczka w Parlamencie Europejskim. Szania próbuje na nowo się odnaleźć, zdefiniować. Mieszka w wynajętym mieszkaniu, które dzieli z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Esmera Philippe Chappuis, Vincent Roucher
Ocena 6,2
Esmera Philippe Chappuis, ...

Na półkach: , , ,

Na okładce komiksu Esmera sprytnie ukryto informacje z jakiego typu produkcją mamy do czynienia. W pierwszej chwili naszą uwagę przykuwa kolor tła, od którego odcina się – niczym w wycinance miejskiego sylwetkarza – ciemny kobiecy profil: krótkie włosy, mały nos i wydatne usta. Po chwili zauważamy, że wewnątrz zarysu ukryto dodatkową ilustrację. Chcąc dokładnie stwierdzić, co przedstawia, musimy podsunąć album prawie pod nos. Dopiero wówczas zobaczymy zbiorową scenę, na której dwie nagie kobiety i dwóch nagich mężczyzn.

Kobieta, którą mamy okazję oglądać w centrum zbiorowej sceny na okładce, to tytułowa Esmera. Dziewczynę poznajemy jako nastolatkę, która w roku 1965 uczęszcza do gimnazjum Sacro Cuore i mieszka w internacie prowadzonym przez siostry zakonne. Za współlokatorkę ma namiętną Rachel, która nocami sprowadza do pokoju swego kochanka. Esmera nie śpi, podsłuchuje, uważnie przygląda się ognistym wygibasom i zapamiętuje. Dodatkowych, wyuzdanych lekcji koleżanka udziela jej osobiście.

(...) Lektura komiksu przypomniała mi felieton Jak rozpoznać film porno autorstwa Umberto Eco, w którym stoi: „(…) film pornograficzny, jeśli ma być warty ceny biletu lub wideokasety, powiada nam, że pewne osoby kopulują ze sobą, mężczyźni z kobietami, mężczyźni z mężczyznami, kobiety z kobietami (…). I to byłoby jeszcze w porządku, ale pełno tutaj przerw w akcji (…). W filmach pornograficznych roi się od postaci, które wsiadają do samochodu i przemierzają całe kilometry, od par, które tracą niewiarygodnie dużo czasu na zameldowanie się w hotelu (…) Mówiąc prosto z mostu, choć nieco ordynarnie, nim dojdzie do zdrowego spółkowania, trzeba zapoznać się kapkę z problemami komunikacji”. Jeśli słowa słynnego semiologa potraktujemy dosłownie i przyłożymy do omawianej pozycji, to tak, Esmera jest komiksem wartym swojej ceny.

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/12/12/esmera/

Na okładce komiksu Esmera sprytnie ukryto informacje z jakiego typu produkcją mamy do czynienia. W pierwszej chwili naszą uwagę przykuwa kolor tła, od którego odcina się – niczym w wycinance miejskiego sylwetkarza – ciemny kobiecy profil: krótkie włosy, mały nos i wydatne usta. Po chwili zauważamy, że wewnątrz zarysu ukryto dodatkową ilustrację. Chcąc dokładnie stwierdzić,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman - Detective Comics: Powstanie Batmanów Eddy Barrows, Alvaro Martinez, James Tynion IV
Ocena 7,1
Batman - Detec... Eddy Barrows, Alvar...

Na półkach: , , , ,

(...) uprzednia seria „Detective Comics” była jedną z najsłabszych propozycji. Oficyna Egmont Polska nie dociągnęła cyklu do końca, rzecz urwała się na tomie Anarky, do finału zabrakło 12 zeszytów. Czy Odrodzenie przynosi jakąś zmianę jakościową?

Punktem wyjścia dla fabuły jest spisek, jaki przez przypadek odkrywa Batman. Po Gotham krążą wysokiej klasy, technologicznie zaawansowane drony, które „z cienia” obserwują poczynania Nietoperza i jego najbliższych sprzymierzeńców. Mroczny Rycerz zamiast działać w pojedynkę – jak to ma w zwyczaju – zwraca się z prośbą do Batwoman, aby wzięła pod swoje opiekuńcze skrzydła grupę „młodzików”. Zadanie polega na wyszkoleniu i przyuczeniu do zespołowego działania: Red Robina (Tima Drake’a), Spoiler (Stephanie Brown), Orphan (Cassandry Cain) oraz nawróconego na drogę dobra Clayface’a (Basila Karlo). W międzyczasie Batman podąża tropem supertajnej grupy, która działa w strukturach wojska.

(...) Trzeba przyznać, że scenarzysta – James Tynion IV – tym razem się przyłożył. Narracja obfituje w mocno zaskakujące i dobrze skonstruowane zwroty akcji. Słabiej wypada konstrukcja postaci, szczególnie obecność żartującego Clayface’a ciężko zaakceptować. Tynion rozbudowuje własne wątki, które zaprezentował w tomach Wieczny Batman i Wieczni Batman i Robin: dotyczące Cassandry Cain oraz romantycznej relacji Stephanie i Tima.

(...) Pora odpowiedzieć na pytanie zadane w pierwszym akapicie. Bez zbędnych wstępów i owijania w bawełnę: „Tak”. Opowiadana w „jedynce” historia jest ciekawsza niż większość fabuł zaprezentowanych w ramach The New 52. ..

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/12/11/batman-detective-comics-1-powstanie-batmanow/

(...) uprzednia seria „Detective Comics” była jedną z najsłabszych propozycji. Oficyna Egmont Polska nie dociągnęła cyklu do końca, rzecz urwała się na tomie Anarky, do finału zabrakło 12 zeszytów. Czy Odrodzenie przynosi jakąś zmianę jakościową?

Punktem wyjścia dla fabuły jest spisek, jaki przez przypadek odkrywa Batman. Po Gotham krążą wysokiej klasy, technologicznie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Storm: Uśpiona śmierć | Piraci z Pandarwii Don Lawrence, Martin Lodewijk
Ocena 7,1
Storm: Uśpiona... Don Lawrence, Marti...

Na półkach: , , ,

Piąty zbiorczy tom serii Storm, który zawiera albumy Uśpiona śmierć oraz Piraci z Pandarwii, jest z kilku powodów rzeczą przełomową. Po pierwsze etatowy rysownik Don Lawrence pierwszy i ostatni raz próbuje swoich sił jako autor fabuły. Po drugie na fotel głównego i stałego scenarzysty powraca Martin Lodewijk, czyli współpomysłodawca całej serii i autor skryptu drugiej odsłony. Po trzecie albumem Uśpiona… kończy się cykl Kroniki świata na dnie, a Piratami… rozpoczyna się nowy rozdział epopei, który nosi podtytuł Kroniki Pandarwii.

(...) Akcja odcinka Uśpiona śmierć rozgrywa się w dusznej i wiecznie zielonej puszczy, przez którą przedzierają się Storm i Rudowłosa. Nie są jednak sami, obserwuje ich grupa wojowniczych Indian. Dziewczyna zostaje postrzelona zatrutą strzałką i nagle traci przytomność. Mężczyzna bez większych problemów obezwładnia napastników i zmusza, aby poprowadzili do wodza. Satrapa posiada cudowne antidotum, jednak nie chce się nim dzielić, chyba że Storm…

(...) Natomiast fabuła Piratów… rozgrywa się z dala od Ziemi. Storm i Rudowłosa zostają porwani przez strumień czerwonego światła i przeniesieni na drugi kraniec galaktyki, gdzieś w okolice planety Pandarwia. Tymczasem nie wiemy, dlaczego władca planety – teokrata Marduk – wydał zlecenie porwania Stroma. Mężczyzna w swoich wypowiedziach nazywa go „anomalią”. Eksperyment uprowadzenia prawie się udał. W wyniku spadku mocy promień porzucił naszych bohaterów przed osiągnięciem celu...

(...) Za sprawą Piratów z Pandarwii omawiana odsłona jest znacząca. Grubą kreską zostaje odcięte to wszystko, co było. Serial poniekąd rozpoczyna się na nowo. Zmiana lokacji to dobre posunięcie, daje pisarzowi pełną swobodę w kreowaniu kolejnych przygód Storma i Rudowłosej. Dobrze wróży wprowadzenie nowych postaci, które chyba zostaną na dłużej. Zresztą, przekonamy się o tym już za tydzień, gdy do sprzedaży trafi „szóstka”, która zawiera: Labirynt śmierci oraz Siedmiu z Aromatery.

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/12/07/storm-5-uspiona-smierc-piraci-z-pandarwii/

Piąty zbiorczy tom serii Storm, który zawiera albumy Uśpiona śmierć oraz Piraci z Pandarwii, jest z kilku powodów rzeczą przełomową. Po pierwsze etatowy rysownik Don Lawrence pierwszy i ostatni raz próbuje swoich sił jako autor fabuły. Po drugie na fotel głównego i stałego scenarzysty powraca Martin Lodewijk, czyli współpomysłodawca całej serii i autor skryptu drugiej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kaznodzieja. Tom drugi. Steve Dillon, Garth Ennis
Ocena 8,3
Kaznodzieja. T... Steve Dillon, Garth...

Na półkach:

(...) rugi tom nowego wydania serii nie wyjeżdża z buta w twarz, bo Irlandas od tego zaczął. Za to mamy ciąg dalszy wiercenia dziury w brzuchu. Poprzednia odsłona (klik! klik!) była niemal wzorcową ekspozycją: przedstawiającą bohaterów i ich tło oraz zarysowującą cel. Kontynuacja to sprawne rozwinięcie. Jest więc kaznodzieja z Texasu, który uwolniony od bolesnych więzi rodzinnych wchodzi na ścieżkę przemocy, by wytropić Boga. Jest jego kobieta. Jest też zaprzyjaźniony irlandzki wampir. To historia drogi – współczesny western z demonami, aniołami, ich potomstwem z nieprawego łoża, Słowem Bożym, oraz szorstką, męską przyjaźnią. Jest też coś jeszcze.

Ennis dopiero teraz zanurza nas w spiskowej intrydze. Jest Jesse Custer, Tulip i Cassidy, ale jest też Graal – tajna religijna organizacja, która stoi nie tylko za Watykanem, ale i za współczesnymi demokratycznymi państwami. Jest więc religia, przepowiednie, więzy krwi, a wspólnym mianownikiem wszystkich wątków pozostaje Bóg. I to wszystko naprawdę cholernie dobrze się wiąże.

Pisarz jedzie prowokacyjnie, poza granicą sztubackiej zgrywy, wulgarnie i z przemocą, ale – paradoksalnie – wrażliwie wobec własnych bohaterów i ich wzajemnych relacji. Większa historia herr Starra i jego knowań przeplatana jest wspomnieniami Cassidyego z czasów, gdy jeszcze nie chłeptał krwi i żył na zielonej wyspie. Wobec irlandzkich niepodległościowców Ennis jest oczywiście równie krytyczny, co wobec organizacji religijnych. Więzi przyjaźni i rzeczy, które mężczyzna musi zrobić, gdy są rzeczy, które mężczyzna musi zrobić, nie upraszczają oczywiście relacje damsko męskie. Wiadomo. Życie.

(...) Kaznodzieja nieprzypadkowo jest współczesną klasyką komiksu dla starszego czytelnika. Kolory się zestarzały, kadrowanie jest niedzisiejsze, ale to dalej świetnie opowiedziana historia, gdzie większa opowieść o konfrontacji człowieka z Bogiem w istocie jest przypowieścią o przyjaźni i miłości, w dodatku mistrzowsko przeplecioną świetnymi miniaturkami, które pozostają częścią większej całości. Jak bym napisał że polecam, to bym się niedostatecznie precyzyjnie wyraził. Trzeba. Choć to lektura niekoniecznie dla każdego.

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/28/kaznodzieja-tom-2/

(...) rugi tom nowego wydania serii nie wyjeżdża z buta w twarz, bo Irlandas od tego zaczął. Za to mamy ciąg dalszy wiercenia dziury w brzuchu. Poprzednia odsłona (klik! klik!) była niemal wzorcową ekspozycją: przedstawiającą bohaterów i ich tło oraz zarysowującą cel. Kontynuacja to sprawne rozwinięcie. Jest więc kaznodzieja z Texasu, który uwolniony od bolesnych więzi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Millennium. Saga #01: Zamrożone dusze Belen Ortega, Sylvain Runberg
Ocena 7,1
Millennium. Sa... Belen Ortega, Sylva...

Na półkach: , , ,

(...) Autorem sequela jest Sylvain Runberg, który odpowiadał za wcześniejsze adaptacje. Czy komiksowy skrypt jest ciekawszy od tego, co napisał w swoich powieściowych kontynuacjach David Lagercrantz?

Pierwsze, co przykuwa uwagę czytelnika, to aktualność opowieści wymyślonej przez belgijskiego scenarzystę. Punktem wyjścia dla fabuły jest wzrost antyimigranckich nastrojów i aktów przemocy na tle rasistowskim w Szwecji, na fali których do głosu w debacie publicznej dochodzą skrajnie prawicowe i konserwatywne organizacje parapolityczne. Lewicującym liberałom z magazynu „Millennium” nie podoba się wzrost przestępczości na tle rasowym i narodowym. Dlatego biorą na celownik Stena Windoffa – szafa partii politycznej, która ma „bogatą” przeszłość i powiązania z nacjonalistycznymi bojówkami.

Chodzi o to, aby zdyskredytować polityka, obnażyć prawdziwe przekonania i obnażyć mechanizmy propagandy. Wcale nie trudno się domyślić, że to Lisbeth Salander pomoże Michaelowi Blomkvistowi zebrać kompromitujące dowody. Nie będę zdradzał, dlaczego dziewczyna zdecydowała się dołączyć do krucjaty. Druga nić fabularna, która dotyczy Republiki Hakerów, jest równie ciekawa i zajmująca.

Scenariusz dopiero się rozkręca, ale po „jedynce” możemy przewidywać, że bohaterzy będą musieli stawić czoło prawicowym radykałom i populistycznej propagandzie, że ich życiu będzie grozić niebezpieczeństwo. Runberg napisał tekst, który nie pozostawia czytelnika obojętnym. Zresztą podłoże polityczne przedstawianych wydarzeń, mimo że rzecz rozgrywają się w Szwecji, są nadzwyczaj aktualne w całej Europie. Kryzys migracyjny, radykalizacja nastrojów, populistyczne hasła polityków, żerowanie na strachu przed nieznanym – to znamy także z własnego podwórka.

(...) Nowe przygody Salander i Blomkvista nie wszystkim czytelnikom przypadną do gustu, gdyż Zamrożone dusze to opowieść z kluczem. Rzecz napisana została „w duchu Larssona”, czyli propagując lewicowe poglądy zmarłego pisarza. Opowiadana historia do mnie przemawia i chętnie zapoznam się z całością.

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/12/06/millennium-saga-1-zamrozone-dusze/

(...) Autorem sequela jest Sylvain Runberg, który odpowiadał za wcześniejsze adaptacje. Czy komiksowy skrypt jest ciekawszy od tego, co napisał w swoich powieściowych kontynuacjach David Lagercrantz?

Pierwsze, co przykuwa uwagę czytelnika, to aktualność opowieści wymyślonej przez belgijskiego scenarzystę. Punktem wyjścia dla fabuły jest wzrost antyimigranckich nastrojów i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rat Queens tom 1: Magią i maskarą Roc Upchurch, Kurtis J Wiebe
Ocena 6,9
Rat Queens tom... Roc Upchurch, Kurti...

Na półkach: , , ,

Rat Queens, czyli Królowe Szczurów, to ekscentryczny kwartet młodych, skłonnych do bitki i popitki, łowczyń do wynajęcia. Pierwsza odsłona komiksowej serii o ich przygodach, która nosi znaczący podtytuł Magią i maskarą, wprowadza czytelnika w brutalny i krwawy świat fantasy, który pełen jest potworów, obcych ras i magii. Dziewczęta, które scenarzysta – Kurtis J. Wiebe – obsadził w głównych rolach, nie są ani miłe, ani uczynne. Ekipa, którą tworzą, daleko odbiega od standardowych wyobrażeń, jakie możemy mieć o Drużynie Pierścienia.

Dziewczyny nadzwyczaj chętnie piją i ćpają, a potem wdają się w awantury, co nie wszystkim mieszkańcom Palisady się podoba. Po kolejnej burdzie cierpliwość władz miasta wystawiona zostaje na próbę. W ramach kary dziewczęta zostają wysłane za miasto z misją zabicia zgrai goblinów, które ukrywają się po jaskiniach. Zadanie miało być proste – kaszką z mlekiem, ale na miejscu okazuje się, że ktoś Królowe wpuścił w maliny…

(...) Rat Queens to kolejny komiks w ofercie oficyny Non Stop Comics, w którym główne skrzypce grają kobiety. Widać, że redaktorzy śląskiego wydawnictwa bardzo dbają o zróżnicowanie portfolio. Rzeczywistym plusem komiksu, obok intrygujących i zindywidualizowanych postaci, jest szybko prowadzona akcja, duża dawka humoru, zabawne i niewymuszone dialogi oraz potraktowanie klasycznego heroic fantasy z przymrużeniem oka. Nigdy nie grałem w żadne RPG ani w Dungeons & Dragons, a mimo to lektura sprawiła mi frajdę.

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/29/rat-queens-1-magia-i-maskara/

Rat Queens, czyli Królowe Szczurów, to ekscentryczny kwartet młodych, skłonnych do bitki i popitki, łowczyń do wynajęcia. Pierwsza odsłona komiksowej serii o ich przygodach, która nosi znaczący podtytuł Magią i maskarą, wprowadza czytelnika w brutalny i krwawy świat fantasy, który pełen jest potworów, obcych ras i magii. Dziewczęta, które scenarzysta – Kurtis J. Wiebe –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książę nocy to francuska seria komiksowa autorstwa Yves’a Swolfsa, która pierwotnie ukazywała się w latach 1994 – 2001. Całość, czyli sześć zeszytów cyklu, została w Polsce opublikowana latach 2001 – 2003 staraniem Egmont Polska. Dwa lata temu belgijski artysta postanowił napisać i narysować kolejny, a właściwie pierwszy, rozdział sagi o nieumarłym Vladimirze Kerganie. Tym razem opowieść dotyczy genezy powstania nieśmiertelnego krwiopijcy, który jak się okazuje pochodzi ze starożytnego ludu Daków. W naszym kraju album Pierwsza śmierć ukazał się w sierpniu bieżącego roku.

Swolfs osadził akcję w odległych czasach, gdzieś na przełomie I i II wieku naszej ery, gdy Dakowie walczyli z legionistami Imperium Rzymskiego. Kergan, pierworodny syn księcia Panajkomesa i teoretycznie przyszły władca, zostaje wysłany z poselstwem do króla Jazygów, aby wespół z nimi pertraktować zawarcie rozejmu z Rzymianami. Podczas przejazdu przez leśne ostępy w górach ekspedycja zostaje wybita, a młody Vladimir pojmany i odstawiony do wrażego obozu. Wykorzystując zamieszanie udaje mu się uciec, wraca do rodzinnego grodu, gdzie przysięga odwieczną zemstę zdrajcom. Gnany nienawiścią trafia do chatynki wiedźmy, która oferuje mu wieczność.

Scenarzysta miał okazję napisać historię, która w interesujący sposób opowie o początkach krwiożerczego potwora. Niestety intryga, w którą wpisana została zdrada i zemsta, jest płytka, oczywista oraz tendencyjna. Po przeczytaniu pierwszych kilku plansz od razu wiadomo w jakim kierunku potoczy się akcja. Nieoryginalność odbiera czytelnikowi całą potencjalną frajdę z lektury....

(...) Prequel został opublikowany, gdyż Egmont ma w planach wznowienie głównego cyklu, dyptyk Łowca | List inkwizytora trafi do sprzedaży w 7 grudnia. Obawiam się jednak, że osoby, które sięgnęły po Pierwszą śmierć, będą miały obiekcje przed zakupem „jedynki”. Mimo wszystko proszę się nie zrażać do cyklu, bo potem jest o niebo lepiej!

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/24/ksiaze-nocy-0-pierwsza-smierc/

Książę nocy to francuska seria komiksowa autorstwa Yves’a Swolfsa, która pierwotnie ukazywała się w latach 1994 – 2001. Całość, czyli sześć zeszytów cyklu, została w Polsce opublikowana latach 2001 – 2003 staraniem Egmont Polska. Dwa lata temu belgijski artysta postanowił napisać i narysować kolejny, a właściwie pierwszy, rozdział sagi o nieumarłym Vladimirze Kerganie. Tym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Chrononauci, tom 1 Mark Millar, Sean Murphy
Ocena 6,4
Chrononauci, t... Mark Millar, Sean M...

Na półkach: , , ,

Pochodzący ze Szkocji scenarzysta Mark Millar jest klasą sam dla siebie. Wystarczy wymienić kultowe pozycje, które weszły do klasyki „opowieści obrazkowych”: Kick-Ass, Wojna domowa, The Authority czy Jupiter’s Legacy. Z albumem Chrononauci, wydanym przez Non Stop Comics, sprawa przedstawia się zdeczko inaczej, a dokładnie: gorzej.

Akcja komiksu rozpoczyna się w komnacie grobowej w piramidzie Majów, gdzie archeolodzy znajdują współczesne amerykańskie myśliwce, czołgi i samochody. Odkryte artefakty mają stanowić dowód na to, że podróże w czasie są możliwe. Tylko nie wynaleziono jeszcze właściwej technologii, ale doktorzy Corbin Quinn i Danny Reilly są bliscy dokonania przełomowego odkrycia. Najpierw wysyłają w przeszłość satelitę, który może on-line przekazywać obrazy z przeszłości do współczesności. W końcu przychodzi dzień, w którym genialni naukowcy wykonują „mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości”.

(...) abuła, mimo że dotyka tematu podróży w czasie, nie jest ani skomplikowana, ani złożona. Millar napisał miałki scenariusz. Wielka szkoda, bo do piachu idzie świetna robota rysownika Seana Gordona Murphy’ego oraz kolorysty Matta Hollingswortha. Murphy’ego można kojarzyć choćby z komiksu Przebudzenie wg scenariusza Scotta Snydera. Rysownik posługuje się ostrą kreską o cienkim konturze, co nadaje ilustracjom pewnej drapieżności. Technika dobrze się sprawdza w wypadku przedstawienia postaci. Szczególnie atrakcyjnie wyglądają całostronicowe plansze przedstawiające militarne machiny, które odrysowano z dbałością o każdy szczegóły. Dynamika scen walki także stoi na właściwym poziomie.

Chrononauci to lekka, sensacyjna komedia bez przesłania – tylko rozrywka. Po lekturze komiksu w pamięci pozostają jedynie graficzne fikołki Murphy’ego...

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/23/chrononauci-tom-1/

Pochodzący ze Szkocji scenarzysta Mark Millar jest klasą sam dla siebie. Wystarczy wymienić kultowe pozycje, które weszły do klasyki „opowieści obrazkowych”: Kick-Ass, Wojna domowa, The Authority czy Jupiter’s Legacy. Z albumem Chrononauci, wydanym przez Non Stop Comics, sprawa przedstawia się zdeczko inaczej, a dokładnie: gorzej.

Akcja komiksu rozpoczyna się w komnacie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Jestem Gotham David Finch, Tom King, Scott Snyder
Ocena 6,1
Batman: Jestem... David Finch, Tom Ki...

Na półkach: , , , ,

DC Odrodzenie, w przeciwieństwie do The New 52, nie ma burzyć całego continuum i stawiać uniwersum superbohaterów na głowie. DC Rebirth nie odrzuca, a kontynuuje wątki fabularne z ostatnich lat. Gdyż celem „wielkiego” wydarzenia miało być podniesienie jakości, poprzez swoisty powrót do przeszłości, do minionych wartości i opowieści. Zmiany niby kosmetyczne. I tu nasuwa się pytanie: Czy nowa odsłona przygód Batmana niesie ze sobą powiew świeżości?

Podtytuł pierwszego albumu – Jestem Gotham – sugeruje, że Mroczny Rycerz ma jakieś problemy z zapanowaniem nad własnym ego, które może urosło do niewyobrażalnych rozmiarów. Gdyż nastąpiła pełna identyfikacja Batmana z tkanką miasta, które ślubował chronić. Czy faktycznie opowieść tego dotyczy? Od razu zdradzę: nie! Zupełnie nie, to strzał kulą w płot. To autorska zmyłka, na którą osobiście dałem się nabrać.

Fabuła dotyczy czegoś zupełnie innego. Pewnej nocy nad Gotham dochodzi do awarii samolotu, Batman – wiadomo – rusza z odsieczą i jest gotów zginąć, aby tylko uratować wszystkich ludzi, którzy są wewnątrz. Przez chwilę wydaje się, że faktycznie coś strasznego się musi wydarzyć, że nie ma szans, aby Mściciel wyszedł z katastrofy bez szwanku. I wtedy na scenę wkracza para zupełnie nowych bohaterów: Gotham i Gotham Girl.

(...) Pomysł scenarzysty, Toma Kinga, sprowadza się do tego, aby do miasta wprowadzić herosów z prawdziwego zdarzenia, bo obdarzonych niezwykłymi mocami, którzy teoretycznie mogą zastąpić naszego ukochanego Gacka. Blady strach powinien paść na czytelników… Niestety nie pada, bo fabularnie całość nie jest ani ciekawa, ani udana, ani przełomowa. W wypadku „jedynki” powrót do przeszłości się nie udał. Miło być novum, a wyszła miałka pulpa...

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/21/batman-1-jestem-gotham/

DC Odrodzenie, w przeciwieństwie do The New 52, nie ma burzyć całego continuum i stawiać uniwersum superbohaterów na głowie. DC Rebirth nie odrzuca, a kontynuuje wątki fabularne z ostatnich lat. Gdyż celem „wielkiego” wydarzenia miało być podniesienie jakości, poprzez swoisty powrót do przeszłości, do minionych wartości i opowieści. Zmiany niby kosmetyczne. I tu nasuwa się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Thor Gromowładny: Ostatnie dni Midgardu Jason Aaron, Agustin Alessio, Simon Bisley, R. M. Guéra, Esad Ribić
Ocena 6,9
Thor Gromowład... Jason Aaron, Agusti...

Na półkach:

(...) Parabole Aarona nie opuszczają, ale czasem mu wychodzą lepiej. W „czwórce” Thor nie jest zbrojnym ramieniem koalicji, a w zasadzie starbucksowym lewakiem z kubkiem kawy ze Starbucksa. Bo Thor (gdy nie pije kawy i nie randkuje) walczy tu z mega-korporacją energetyczną, która oczywiście jest autentycznym ucieleśnieniem zła. Ale tym razem – dla odmiany – opowieść jest spoko. Z kilku powodów.

Bo antykorporacyjna, antyneoliberalna popierdułka wydana przez korporacyjnego molocha, ale rozrywkowa i ładnie narysowana. Konkretne, następujące argumenty na rzecz tego tomu:
– Thor (tutaj jako NekroThor) walczący z Galactusem, a Galactus, wiadomo, zawsze wporzo;
– Simon Bisley, który maluje tu blondwłosą, nordycką wersję Slaine’a nawalającego toporem lodowych gigantów (short story);
– R.M. Guéra, który tym razem nie rysuje zgnojonych Indian, a zgnojone mroczne elfy, więc w sumie wychodzi na to samo, tylko kolor skóry inny, ale to dalej historia o przesranym życiu w rezerwacie (short story);
– Esad Ribic, który potrafi popłynąć przyjemniej (patrz: Loki), ale nawet jak się trzyma marvelowskiego standardu, to się przyjemnie patrzy.

Nie wiem, czy ma sens polecać tom jako wyrwany z cyklu, ale z drugiej strony – poprzedni był od czapki, że lepiej go sobie darować. Bieżący broni się samym Galactusem. Nawet licha strawa smakuje lepiej w towarzystwie pożeracza planet, a tu mamy jeszcze Guerę, Ribica i Biza, więc jest OK.

- - -
cały tekst do przeczytania tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/15/thor-gromowladny-4-ostatnie-dni-midgardu/

(...) Parabole Aarona nie opuszczają, ale czasem mu wychodzą lepiej. W „czwórce” Thor nie jest zbrojnym ramieniem koalicji, a w zasadzie starbucksowym lewakiem z kubkiem kawy ze Starbucksa. Bo Thor (gdy nie pije kawy i nie randkuje) walczy tu z mega-korporacją energetyczną, która oczywiście jest autentycznym ucieleśnieniem zła. Ale tym razem – dla odmiany – opowieść jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Comanche #8 - Szeryfowie Michel Greg, Hermann Huppen
Ocena 7,2
Comanche #8 - ... Michel Greg, Herman...

Na półkach: , , , ,

eria Comanche osiągnęła właśnie półmetek. W bieżącej odsłonie powracają znane (lubiane i nie) postaci, po krótkiej przerwie pojawia się także tytułowa bohaterka. Dodatkowo kontynuowany jest wątek z poprzedniej części: Red Dust na ranczu Duncana, gdzie wiedzie spokojny żywot farmera, kolty schował w sypialni pod poduszką. Sielanka? Tak, ale do czasu…

…gdy zjawia się szóstka byłych szeryfów, którzy mają nieregulowane rachunki z rodzinną bandą Ruhmannów i ich prywatną armią. Nasz bohater nie chce się mieszać i odmawia przyłączenia się do karnej ekspedycji. Mężczyzna jest przekonany, że czasy, gdy zamiast wideł używał broni, minęły. I czytelnik również chwilę w to wierzy. I już wydaje się, że byli stróże prawa pod wodzą dawnego przełożonego Dusta – szeryfa Wallace’a, odjadą z kwitkiem, ale wówczas wychodzi na jaw, że wśród oblężonych w forcie Summerfield jest piękna i rezolutna Comanche.

Scenarzysta podaje nam swoja wersję klasycznej, westernowej opowieści o „siedmiu wspaniałych”, którzy gotowi poświęcić własne życie, aby zaprowadzić ład i porządek. Chociaż mam wrażenia, że Greg pisząc skrypt bardziej wzorował się na filmie Akiry Kurosawy niż na legendarnym filmie Johna Sturgesa.

(...) Rysując Szeryfów Hermann był w szczytowej formie, komiks pierwotnie został opublikowany w roku 1980. Ilustracje robią piorunujące wrażenie, dbałość o detale stoi na najwyższym poziomie. Diabelnie dobrze wyszły sekwencje rozgrywające się na tle przyrody. Na uwagę zasługuje przeprawa rewolwerowców przez skaliste i ośnieżone góry.

(...) Melancholijny i „rozliczeniowy” wydźwięk fabuły stawia omawianą część wyżej niż większość uprzednich odsłon. Lubię komiksowe westerny, dlatego od samego początku lektura serialu sprawiała mi większą lub mniejszą przyjemność. „Ósemką” autorzy udowadniają, że nie opowiedzieli jeszcze wszystkiego, że mają w zanadrzu kilka mocnych historii o Dzikim Zachodzie.

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/16/comanche-8-szeryfowie/

eria Comanche osiągnęła właśnie półmetek. W bieżącej odsłonie powracają znane (lubiane i nie) postaci, po krótkiej przerwie pojawia się także tytułowa bohaterka. Dodatkowo kontynuowany jest wątek z poprzedniej części: Red Dust na ranczu Duncana, gdzie wiedzie spokojny żywot farmera, kolty schował w sypialni pod poduszką. Sielanka? Tak, ale do czasu…

…gdy zjawia się szóstka...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Odrodzenie. Tom 1: Jesteś wśród przyjaciół Mike Norton, Tim Seeley
Ocena 7,0
Odrodzenie. To... Mike Norton, Tim Se...

Na półkach: , , , ,

W październikowym pakiecie oficyny Non Stop Comics są dwie pozycje, które każdy szanujący się zjadacz popkultury powinien przeczytać . Obie serie komiksowe – Monstressa i Odrodzenie – pierwotnie ukazały się w USA w oficynie Image Comics. Dziś chciałbym skupić się na drugim z tytułów (...).

Akcja „jedynki”, która nosi podtytuł Jesteś wśród przyjaciół, rozpoczyna się drugiego stycznia w krematorium domu pogrzebowego w mieście Wausau w stanie Wisconsin. Nieboszczyk, który właśnie wjechał do pieca, nagle ożywa, głośno krzyczy i desperacko dobija się (od środka) w zamknięte drzwiczki. Zmartwychwstał i to nie jest odosobniony przypadek. W innych częściach miasteczka także „budzą się” osoby zmarłe pierwszego stycznia. Łącznie w niewyjaśnionych okolicznościach do życia powraca dwudziestu trzech mieszkańców. Dlatego nie dziwi, że Wausau zostaje objęte kwarantanną, a w CDC (Centra Kontroli i Prewencji Chorób) i FBI wysyłają na miejsce swoich przedstawicieli.

Zachowanie małej armii żywych trupów jest dalekie od oczekiwań. Zombie, zamiast polować na żywych, jak gdyby nigdy nic wracają do swoich domów i próbują wieść „normalne” życie. Jednak nie potrafią się odnaleźć, bywają agresywni, plota trzy po trzy, są zagubieni. Szybko się okazuje, że Odrodzeni są nieśmiertelni i wtóry raz już nie umrą.

(...) Seeley nie skupia się tylko i wyłącznie na budowaniu atmosfery tajemniczości i niesamowitości, ale poświęca sporo czasu i miejsca, aby przybliżyć czytelnikowi także społeczne oraz obyczajowe tło wydarzeń. Dla przykładu: relacje w rodzinie Cypress nie są szczególnie dobre ani przykładne. Oczywiście największa tajemnica wiąże się z tym, dlaczego zmarli zmartwychwstali? Dlaczego nie pamiętają swego dawnego życia? Co działo się z nimi po śmierci? Czy biegający po lasach i miedzy domami świetlista zjawa ma coś wspólnego z wydarzeniami?

In plus pierwszego tomu serii należy zaliczyć, że historia daleka jest od metafizyki czy religijnych konotacji. Opowieść rozwija się dynamicznie, ale kierunek jest dla czytelnika nie do przewidzenia, kolejne epizody zaskakują. Całość jest spójna i konsekwentnie poprowadzona...

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/17/odrodzenie-1-jestes-wsrod-przyjaciol/

W październikowym pakiecie oficyny Non Stop Comics są dwie pozycje, które każdy szanujący się zjadacz popkultury powinien przeczytać . Obie serie komiksowe – Monstressa i Odrodzenie – pierwotnie ukazały się w USA w oficynie Image Comics. Dziś chciałbym skupić się na drugim z tytułów (...).

Akcja „jedynki”, która nosi podtytuł Jesteś wśród przyjaciół, rozpoczyna się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Uniwersum DC – Odrodzenie Gary Frank, Phil Jimenez, Geoff Johns, Ivan Reis, Ethan Van Sciver
Ocena 6,7
Uniwersum DC –... Gary Frank, Phil Ji...

Na półkach: , , ,

(...) Przejdźmy do ustalania podstawowego faktu. Mimo że będę używał określenia „komiks”, to tak naprawdę rzeczony tytuł jest nim tylko z pozoru. W rzeczywistości jest to fabularyzowany katalog wydawniczy, który jest punktem wyjścia do całej inicjatywy Odrodzenia. Ale jest również „listem miłosnym” Geoffa Johnsa do DCU i zadośćuczynieniem dla starych fanów. Niezaprzeczalnie, to pozycja przeznaczona zwłaszcza dla nich, używająca potęgi nostalgii równie sprawnie jak Flash Mocy Prędkości.

Niepisaną tradycją jest istotna rola Szkarłatnego Sprintera w wielkich wydarzeniach w uniwersum. Nie inaczej jest tym razem, z wyjątkiem, że postawiono nie na Barry’ego Allena, a Wally’ego Westa. Johns nie mógł wybrać lepiej. Nie tylko ma on kilkuletnie doświadczenie w pisaniu przygód Westa, ale jest to jeden z ulubieńców czytelników, którzy przez cały czas trwania New 52 (Nowego DC Comics) domagali się jego powrotu. Ruch poczyniony ze strony wydawnictwa kilka lat temu, polegający na wprowadzeniu postaci, która dzieliła z ulubieńcem fanów jedynie imię, był jak cios w policzek. Uniwersum DC: Odrodzenie miało za zadanie odkupić winy The New 52 i przywrócić elementy, których brakowało w uniwersum przez ostatnich sześć lat. Wally jako symbol „starych, dobrych czasów” i najlepszy legacy hero, zwiastuje powrót dziedzictwa, nadziei, przyjaźni, optymizmu i miłości. Tytuły trzech z czterech rozdziałów oddają kluczowe elementy, które mają przyświecać Odrodzeniu.

Wally przez dwie dekady zasłużenie pełnił rolę Flasha i w świadomości czytelników z dłuższym stażem to on jest tym właściwym, a nie mdły i bezosobowy Barry. Pomimo antypatii wobec Allena, jego wspólna scena z Wallym podczas pierwszej lektury oryginalnego zeszytu w maju 2016, zaszkliła mi oczy i to mimo ówczesnych 29 lat na karku. Wątpię, aby nowi czytelnicy podzielali to emocjonalne podejście. Świeżych czytelników zachęcą pierwsze numery nowych serii, ale wydawnictwo chciało trafić do tych starych.

Nikt inny nie nadawał się do tej misji lepiej niż Johns. Scenarzysta uwielbia ten świat i zaludniające go postacie. Już pierwsze kadry wywołają uśmiech na twarzach fanów. Słowa, które padają tam z ust Wally’ego, pochodzą bezpośrednio od Johnsa i wyrażają uczucia reszty wielbicieli DCU. Mówią, że nie można wrócić do domu, ale lektura tego katalogu sprawiła, że poczułem się jakbym wrócił, a od progu przywitał mnie jeden ze starych kumpli...

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/14/uniwersum-dc-odrodzenie/

(...) Przejdźmy do ustalania podstawowego faktu. Mimo że będę używał określenia „komiks”, to tak naprawdę rzeczony tytuł jest nim tylko z pozoru. W rzeczywistości jest to fabularyzowany katalog wydawniczy, który jest punktem wyjścia do całej inicjatywy Odrodzenia. Ale jest również „listem miłosnym” Geoffa Johnsa do DCU i zadośćuczynieniem dla starych fanów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zmarły w 2010 roku Satoshi Kon, który znany jest głównie dzięki pełnometrażowym animacjom, że wymienię tylko Perfect Blue czy Millennium Actress, był również twórcą mang. W Polsce jego rysownicza działalność reprezentowana jest jedynie przez album Opus, który ukazał się staraniem oficyny Studio JG. Z Pewnie nie sięgnąłbym po komiks, gdyby nie entuzjastyczna rekomendacja Szymona Holcmana.

(...) Głównym bohaterem opowieści jest mangaka Chikara Nagai, który właśnie kończy rysować ostatnie plansze swego sztandarowego komiksu. Po konsultacji z redaktorami wydawnictwa, które publikuje Resonance, autor decyduje, że w decydującym starciu zginie i antagonista, i protagonista (Maska i Rin). Jednak dzięki swoim parapsychicznym zdolnościom Rin wydostaje się z komiksu i kradnie planszę, na której przedstawiono jego śmierć. Początkowo Chikara przedziwne zdarzenie bierze za majak senny, ale gdy wpada – niczym Alicja do króliczej nory – do własnej mangi, sytuacja ulega całkowitej zmianie. W tym miejscu zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymaki.

Szkatułkowa struktura opowieść niesamowicie działa na wyobraźnię czytelnika, który z punktu daje się wciągnąć w metatekstualną zabawę: manga w mandze, wątki autobiograficzne, przechodzenie z jednej rzeczywistości do drugiej, bo najpierw autor wśród swoich postaci, a potem postaci w świecie autora. Napisałem, że chodzi o ludyczność, ale rzecz ma dużo większe znaczenie i wartość. Kon stawia ważkie pytania, dotyczące procesu twórczego. Czy mityczny moment kreacji jest przejęciem odpowiedzialności za wymyślonych bohaterów? Czy autor jest odpowiedzialny za życie i śmierć swoich bohaterów? Czy autorowi wszystko wolno?

Chociaż występujący w komiksie Chikara broni się przed nazywaniem go „bogiem”, to bez wątpienia jest stwórcą świata. Wymyślone przez niego postaci zyskują świadomość, a ingerencja Rina w fabułę powoduje, że świat ulega powolnemu rozpadowi. Warto podkreślić, że mimo przekraczania światów, przechodzenia w różne strony, scenariusz jest spójny i przystępny. W warstwie fabularnej wiele się dzieje, akcja toczy się szybko, bohaterzy walczą ze sobą, uciekają i ukrywają się. Występujące postaci są dobrze skonstruowane i psychologicznie wiarygodne....

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/10/opus/

Zmarły w 2010 roku Satoshi Kon, który znany jest głównie dzięki pełnometrażowym animacjom, że wymienię tylko Perfect Blue czy Millennium Actress, był również twórcą mang. W Polsce jego rysownicza działalność reprezentowana jest jedynie przez album Opus, który ukazał się staraniem oficyny Studio JG. Z Pewnie nie sięgnąłbym po komiks, gdyby nie entuzjastyczna rekomendacja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

(...) jest to komiks japoński, narysowany charakterystyczną mangową kreską, a jego akcja rozgrywa się na początku XI wieku w Europie podczas wielkiej ekspansji Wikingów i podboju Anglii. „Jedynka” mi się podobała, chwaliłem po całości, dlatego niecierpliwie wyczekiwałem dalszego ciągu.

W ramach krótkiego przypomnienia. Osią fabularną jest konflikt między Thorfinnem a Askeladdem. Panowie się szczerze nienawidzą. Bieżąca część rzuca dodatkowe światło na charakter i podłoże ich wzajemnej relacji. Początkowo sympatia czytelnika jest po stronie młodego Thorfinna, który pragnie się zemścić na dowódcy za śmierć swojego ojca, Thorsa.

Scenarzysta poświęca sporo czasu i miejsca, aby ukazać niejednoznaczność i nieoczywistość sytuacji. Tym razem epizody pokazują zachowanie młodzieńca, które ciężko oceniać pozytywnie. Natomiast postać Askeladda zyskuje dodatkową psychologiczną głębię. Nie jest już tylko i wyłącznie bezwzględnym, brutalnym i łasym na kasę oprychem. Bije od niego jakiś spokój, dystans i zrozumienie dla postępowania młodego przeciwnika. I choć mógłby go zabić, to powstrzymuje się od zadania ostatecznego ciosu. Dodatkowym smaczkiem jest poddanie w wątpliwość pochodzenia bohatera. Może wcale nie jest Wikingiem? Może skrycie nienawidzi przyszywanych pobratymców? Może ma zupełnie osobny plan na podbój Anglii?

(...) Nadal na wysokim poziomie stoi oprawa graficzna. Na plus: 1) zaliczam wysoko rozbudowaną mimiką i gestykulację postaci, która trafnie oddaje emocje; 2) dynamikę scen bitewnych i walk między postaciami; 3) dokładne przedstawienie materialnych realiów epoki (stroje, broń i sprzęty); 4) sceny rozgrywające się w gęstym lesie lub na ośnieżonych polach. Mówiąc kolokwialnie: jest na czym oko zawiesić. Całość prezentuje się nadzwyczaj dobrze i spójnie. W „jedynce” przeszkadzało mi karykaturalne przedstawienie niektórych aktorów drugoplanowych, tym razem Yukimura stawia na realistyczne odwzorowanie. I dobrze!

W recenzowanym tomie akcja ani na chwilę w nie zwalnia tempa. Intryga jest wyborna. Fabuła obfituje w nagłe i zaskakujące zwroty. Bliżej poznajemy motywację występujących postaci, ale to wcale nie znaczy, że przestają zaskakiwać. Całość – od pierwszej do ostatniej planszy – czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Tak, Saga Winlandzka jest ze wszech miar pozycją godną polecania.

- - -
cały tekst można przeczytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/09/saga-winlandzka-tom-2/

(...) jest to komiks japoński, narysowany charakterystyczną mangową kreską, a jego akcja rozgrywa się na początku XI wieku w Europie podczas wielkiej ekspansji Wikingów i podboju Anglii. „Jedynka” mi się podobała, chwaliłem po całości, dlatego niecierpliwie wyczekiwałem dalszego ciągu.

W ramach krótkiego przypomnienia. Osią fabularną jest konflikt między Thorfinnem a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Barbarella, słynna bohaterka wykreowana przez Jean-Claude’a Foresta, obchodzi w tym roku 55. urodziny. Pierwsze epizody – w formie komiksowych pasków – drukowane były od 1962 roku na łamach francuskiego czasopisma „V Magazine”. Dwa lata później przygody kosmicznej podróżniczki ukazały się w formie pełnoprawnego albumu. Nad Sekwaną publikacja wywołała obyczajową burzę, produkt skończył na „cenzurowanym”: objęty zakazem reklamowania oraz sprzedaży nieletnim. W Polsce na debiut heroiny musieliśmy czekać ponad pół wieku. Pięknie wyszykowany album ukazał się staraniem Wydawnictwa Kurc dopiero we wrześniu bieżącego roku.

Krajowa edycja zawiera dwa z czterech oryginalnych tomów: Barbarellę oraz Gniew minutojada. Pierwsza część składa się w kilku luźno ze sobą powiązanych krótszych historii. Epizody spaja postać protagonistki oraz miejsce akcji – rzecz rozgrywa się na planecie Lythion.

(...) Druga cześć – Gniew minutojada – od początku ma już charakter pełnometrażowej, przemyślanej fabuły. Scenarzysta obsadza Barbarellę w nowej roli, jako właścicielkę Cyrku Delirium, który oferuje najbardziej perwersyjne i niebezpieczne atrakcje seksualne w układzie słonecznym.

(...) Fabuła obu historii nie jest ani odkrywcza, ani pasjonująca. Z dzisiejszej perspektywy moglibyśmy nawet powiedzieć, że jest tendencyjna, mętna i miejscami nużąca. Jednakże nie o ciąg spójnych wydarzeń w omawianym komiksie chodzi, a o kreację głównej bohaterki, którą Forest wzorował na ówczesnym symbolu seksapilu – Brigitte Bardot. Barbarella jest dzieckiem swoich czasów: wolna, pewna siebie, dzika i niezależna, ale nie jest wampem ani femme fatale. To w pełni świadoma swojej seksualności kobieta, która w pełni rozumie swoją władzę nad mężczyznami (i kobietami). Ma w nosie moralne reguły i wszelkie seksualne tabu.

(...) Dziewczyna bardzo chętnie nawiązuje wszelkiej maści intymne stosunki z mężczyznami, kobietami i robotami oraz nadzwyczaj często biega nago lub topless. Zdziwią się jednak ci, którzy sięgną po publikację dla samej golizny i „momentów. Pragnę podkreślić, że nie jest komiks pornograficzny....

- - -
cały tekst można czytać tu:
https://dybuk.wordpress.com/2017/11/07/barbarella/

Barbarella, słynna bohaterka wykreowana przez Jean-Claude’a Foresta, obchodzi w tym roku 55. urodziny. Pierwsze epizody – w formie komiksowych pasków – drukowane były od 1962 roku na łamach francuskiego czasopisma „V Magazine”. Dwa lata później przygody kosmicznej podróżniczki ukazały się w formie pełnoprawnego albumu. Nad Sekwaną publikacja wywołała obyczajową burzę,...

więcej Pokaż mimo to