„Pozory mogą mylić”, czyli wywiad z Olgą Rudnicką o książce „Wadliwy klient”

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
07.02.2023

Pieczątka patronatu LubimyczytaćOlga Rudnicka to bestsellerowa autorka powieści kryminalnych. W swoich książkach bezbłędnie potrafi łączyć nieoczywisty humor, obyczajowe refleksje i sekrety zbrodni. Autorka historii: „Martwe jezioro”, „Czy ten rudy kot to pies?”, „Zacisze 13” i „Zacisze 13. Powrót” tym razem opowiada nam o swojej najnowszej książce, czyli „Wadliwym kliencie”. Jest to już szósty tom cyklu o Matyldzie Dominiczak, który ukazuje się za sprawą wydawnictwa Prószyński. Co inspiruje Olgę Rudnicką? W jaki sposób kumuluje pisarską energię? Czego szuka w literaturze? O tym właśnie, między innymi, dowiecie się z lektury naszego wywiadu.

„Pozory mogą mylić”, czyli wywiad z Olgą Rudnicką o książce „Wadliwy klient” Materiały Wydawnictwa

Okładka książki [Opis – Wydawnictwo Prószyński i S-ka] Nie ma głupich zleceń, są tylko wadliwi klienci.

W „Wadliwym kliencie” Detektyw Dominiczak jedzie na spotkanie z kolejnym zleceniodawcą. Sytuacja nie należy do przyjemnych, jako że szoferem Matyldy jest grabarz. Zdecydowanie nie sprzyja to negocjacjom, a co dopiero odmowie. Sprawę próbuje ratować towarzyszący pani detektyw mecenas Piasecki. Matylda przyjmuje na pozór proste zlecenie.

Ma udawać najnowszą zdobycz bogatego klienta, prześladowanego przez jedną ze swoich byłych kochanek. Znudzona wiszeniem na ramieniu kobieciarza i wypatrywaniem nieuchwytnej prześladowczyni, wykracza poza ramy zlecenia i odkrywa, że w szafie można znaleźć trupa, a nawet dwa.

Zamknęła drzwi i zrzuciła buty. Rozpięła sukienkę i zdjęła stanik, który cisnęła do kosza. Na brzuchu i bokach wyszczuplających majtek zrobiła kilka nacięć, by mogła zacząć swobodnie oddychać, i modląc się pod nosem do patrona psychicznie chorych – choć nie miała pojęcia, który ze świętych nim jest, ale katolicy mają patronów na każdą okazję – by sukienka nie pękła, zaczęła powoli ciągnąć ku górze zamek z boku.

Olga Rudnicka „Wadliwy klient”

Wywiad z Olgą Rudnicką

Marcin Waincetel: Olgo, powracasz z kolejną powieścią kryminalną o zabarwieniu obyczajowym. Zanim przejdziemy do historii „Wadliwego klienta”, powiedz, proszę, czy pandemiczny czas zmienił jakoś twój warsztat pracy? Podejrzewam, że brakowało spotkań autorskich, natomiast jak sama odczuwasz współczesną codzienność?

Olga Rudnicka: Pandemia w kwestii warsztatu pracy nie zmieniła właściwie nic, nadal pracowałam z domku. Ale masz rację, spotkania autorskie w tym okresie nie odbywały się, co skutkowało zwiększeniem przeze mnie tempa pracy i zdarzyło mi się popełnić trzy powieści, a nie dwie, jak to zazwyczaj bywało. Współczesna codzienność przeniosła się do świata online, w czym nie bardzo potrafię się odnaleźć. Z okazji premiery książki spotkania odbywają się w tej właśnie formie, a ja bardzo cenię sobie bezpośredni kontakt z czytelnikami. Chyba że pytałeś o inflację. Powiem krótko – nie podoba mi się.

[ADBPX1P]

„Wadliwy klient” zaczyna się osobliwie, bo – jak zawsze zresztą! – potrafisz łączyć i splatać ze sobą powagę i humor. Oto detektyw Dominiczak jedzie na spotkanie z kolejnym zleceniodawcą. Sytuacja nie należy do przyjemnych, jako że szoferem Matyldy jest grabarz… Zastanawiam się, co stanowiło impuls do stworzenia historii zapisanej na kartach „Wadliwego klienta”?

Nadszedł czas spojrzeć prawdzie w oczy i zrobić coś z Romanem. Mąż Matyldy ostatnimi czasy jakoś taki mało przydatny, za własną żoną zasadniczo nie przepada, w wychowaniu dziecka się nie udziela, zabić szkoda, zakopać nie ma gdzie, to co? Adwokat i rozwód. A potem jakoś to poszło. Bo niby dlaczego nie? Co niby jest nie tak z grabarzem? Fajny człowiek, fajne autko, trumna w sam raz w rozmiarze Matyldy, poduszka pod główkę, słoneczko nie razi. Marcin, naprawdę nie trzeba dużo, żeby wyobraźnia popłynęła sobie tylko znaną drogą.

Razem z tobą powracamy do cyklu, który liczy obecnie 6 tomów. Powiedz, proszę, co było dla ciebie najtrudniejsze, a co najbardziej satysfakcjonujące w czasie pracy nad sprawą „Wadliwego klienta”?

„Wadliwy klient” jakoś tak mi się rozrósł, że na jednej części się nie skończy. Część wątków zostanie rozstrzygnięta w kolejnym tomie. Największą trudnością było poprowadzenie akcji w taki sposób, by czytelnikowi wydawało się, że wszystko wie, a tu na koniec klops. Matylda przepadła, mąż wprawdzie widział żonę, ale nie bardzo wie, gdzie i kiedy, choć dopuszcza możliwość, że to mógł być czwartek, komisarz Nawrocki nie wie, czy zająć się sprawą zaginięć, czy zabójstw, i kogo właściwie najpierw szukać… O, i to właściwie już kolejna część.

Matylda przyjmuje na pozór proste zlecenie. Ma udawać najnowszą zdobycz bogatego klienta, prześladowanego przez jedną ze swoich byłych kochanek. Znudzona wiszeniem na ramieniu kobieciarza i wypatrywaniem nieuchwytnej prześladowczyni, wykracza poza ramy zlecenia i odkrywa, że w szafie można znaleźć trupa, a nawet dwa. W formule powieści kryminalnej, zabarwionej humorem, niekiedy czarnym, potrafisz odnieść się do spraw najważniejszych, a nawet ostatecznych. Co było dla ciebie głównym motywem „Wadliwego klienta”?

Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje, pozory mogą mylić, i jak mówiła moja Bunia, mężczyźnie pokazuje się tylko pół – nie powiem czego – a nie całość, bo im mniej wie, tym lepiej cała rodzina śpi.

„Oddaj albo giń!”, pierwsze spotkanie z twoją bohaterką, było niezwykłe, tak jak niezwykła jest Matylda, która nie zwykła pozostawiać w rękach innych osób tego, co da radę zrobić sama. Czy podobnie jest z Olgą Rudnicką?

Nieeeee… Olga Rudnicka jest energooszczędna, ale kiedy się już uruchamiam, to nie ma zmiłuj. Góry, konie, spacerki w terenie – kocham naturę, a w domku włącza się leniwiec. Oczywiście twierdzę, że tylko kumuluję energię, co widoczne jest najczęściej wówczas, gdy zbliża się termin oddania tekstu, a ja wpadłam na coś lepszego i zmieniam wszystko.

- Kiepskie wejście, ale mogło być gorzej – poinformowała go, nalewając wody do szklanki. Tym razem piła małymi łyczkami.

– Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić jak – odparł z niechęcia.

– Tak bardzo chcieli, żebym była w pańskim typie, że niemal umarłam z niedotlenienia. Jeszcze chwila, a wydałabym ostatnie tchnienie u pańskich stóp. Najgorsze zlecenie, jakie ktoś mi wcisnął. To już wolę uciekać przed psami i skakać przez płot.

Olga Rudnicka „Wadliwy klient”

„To nie jest mój mąż” czy „Rączka rączkę myje”, kolejne części z powieściowego cyklu, odnoszą się do spraw codziennych, choć czasami nieoczywistych – miłości i przyjaźni, skrywanych sekretów, romansów i kłamstw. Co jest dla ciebie najważniejsze w całej serii o Matyldzie Dominiczak?

Matylda Dominiczak. Poznajemy bibliotekarkę znudzoną swoją pracą, codziennością, gdzie każdy dzień wygląda dokładnie tak samo. To nie jest życie, o jakim marzyła, ale jak wielu z nas – żyje w obawie przed zmianami. Matylda znajduje w sobie odwagę, by zmienić zawód, pracę, swoją codzienność, mimo że wsparcie otrzymuje tylko od córki. Nadal jest tą samą Matyldą, roztrzepaną, ciut zagubioną, ale jednocześnie niezależną, radzącą sobie z przeciwnościami losu. Nigdy nie jest za późno, by coś zmienić w swoim życiu.

„Na własną rękę” i „Dwie lewe ręce” to zmiany w życiu twojej bohaterki. Wszak Matylda ma w końcu dość i odchodzi z agencji. Rozpoczyna działalność na własny rachunek. Pierwsze zlecenie wydaje się proste. Ale pozory często mylą… czy rozpisując historię Dominiczak, od początku znasz nie tylko pierwsze, ale również ostatnie słowo swojej powieści? Czy Matylda jest jednak bohaterką, która potrafi zaskakiwać, a Olga Rudnicka w czasie pisania daje się porwać emocjonalnym impulsom?

Na początku powstaje konspekt. Potem do akcji wkracza Matylda. Na koniec konspekt sobie, książka sobie, nie wiem po co wysiliłam się z punktami. Często w trakcie pisania przychodzą mi do głowy nowe pomysły, zachowania i działania bohaterów wymuszają akcję. Nie wiem, czy to impuls emocjonalny, czy bałagan intelektualny, ale czytelnicy lubią Matyldę, więc ważne, że działa.

Nad czym obecnie pracuje Olga Rudnicka? I czy jest gatunek, w którym Olga Rudnicka chciałaby spróbować swoich twórczych sił?

Jak powiedziała moja redaktorka: „Olga, nie możesz teraz zrobić przerwy od Matyldy, bo czytelnicy cię zabiją”. Zatem pracuję nad kontynuacją „Wadliwego klienta”, w wolnych chwilach wymyślam nowego bohatera nowego cyklu – na razie jestem na etapie, że myślę, i tyle. W jakim gatunku chciałabym spróbować swoich sił? Hm, postanowiłam pogodzić się ze swoimi ograniczeniami i pozostać przy tym, co mi w duszy gra, bo chciałabym pisać jak Stephen King, ale podczas czytania jego powieści nikt się nie śmieje.

O autorce

Olga Rudnicka urodzona (1988) w Śremie koło Poznania; nowy talent w literaturze kobiecej; absolwentka Pedagogiki Specjalnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; opiekunka społeczna w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej w Śremie. W pracy nad powieścią wykorzystuje wiedzę o codziennym życiu, przeżytą, zasłyszaną i zaobserwowaną.

Jest osobą obdarzoną zmysłem obserwacji i wnikliwością, sarkastycznym poczuciem humoru oraz ironicznym spojrzeniem na realia współczesnego świata. Jej osobiste zainteresowania poza literaturą oscylują wokół koni i muzyki. Kocha czarne rytmy, taniec oraz scrabble.

Portret autorki

Książka „Wadliwy klient” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Alicja Jablonski - awatar
Alicja 02.04.2023 19:46
Czytelnik

Kiedy dowiemy się co dalej z tym pogrzebem?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel - awatar
Marcin Waincetel 07.02.2023 14:30
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post