rozwiń zwiń

Ulice utopione w przemocy

Zicocu Zicocu
23.03.2021
Okładka książki Amerykańskie lato. Depesze z ulic Chicago Alex Kotlowitz
Średnia ocen:
6,8 / 10
77 ocen
Czytelnicy: 332 Opinie: 12

Lubię, drodzy Państwo, we wstępach do tekstów dzielić się pikantnymi szczegółami mojej ignorancji i czytelniczego dyletanctwa, więc i dziś sobie pofolguję — niezbyt, przyznaję, lubię się z tytułami. Te nadawane całym tomom jeszcze pamiętam, te związane z poszczególnymi rozdziałami tylko przelatuję wzrokiem, a ani jednym, ani drugim nie poświęcam czasu podczas refleksji nad lekturą. A to bardzo źle, bo mają one swoje zalety — to właśnie tytuł omawianej pozycji stanie się rusztowaniem tej recenzji.

Zacznę od jego drugiej części: „Depesz z ulic Chicago”. Depesze, drodzy Państwo, nie są może słowem najbardziej wyrafinowanym (za takie mam moją ulubioną „ekfrazę”, toż to cudo), ale też nie należy do najczęściej używanych — a dzięki temu każde jego użycie jakoś wgryza się w pamięć. Nie wiem, czy Michał Szczubiałka zrobił to intencjonalnie (co nie jest nieprawdopodobne, wszak „Love and Death in Chicago” można by przełożyć na nieskończoność innych sposobów), ale taki tytuł budzi skojarzenia ze słynnymi „Depeszami” Michaela Herra. O czym był ten wielki reportaż? O Wietnamie oczywiście, a pewnych ran lepiej nie tykać, o czym przekonał się nie tak dawno, popularny polski raper, nawiązując do Holocaustu — ale nie tylko; Amerykanin pisał o wszechogarniającej przemocy, o maszynce do mielenia ludzi, o tym, jak świat zabija — dosłownie i w przenośni — młodych. I tutaj moje salto mortale: Alex Kotlowitz porusza dokładnie te same tematy. Nie mamy południowoazjatyckiej dżungli, lecz, wyświechtany frazeologizm, betonowy las, ale zło to samo.

Może czują Państwo, że wzorem przywołanego już rapera popełniam gruby nietakt, kiedy odwołuję się do wojny w poszukiwaniu taniej translatorskiej sensacji – tymczasem odczarowywanie tego skądinąd naturalnego i instynktownego przekonania o pomijalności ulicznej przemocy to jedna z najważniejszych kwestii „Amerykańskiego lata”. Choć reportaż Kotlowitza jest mocniej zakotwiczony w życiu niż w danych, to jego mało naukowy styl absolutnie wystarczy, aby zrozumieć ogrom zjawiska, aby zrozumieć, że młodzi mieszkańcy Chicago giną dzień w dzień (albo raczej: noc w noc) dziesiątkami; ta książka nie traktuje o pojedynczych przykładach (mimo że nimi się posługuje), lecz o prawdziwym oceanie zła, który stanowi jeden z kluczowych elementów kształtujących społeczeństwo. Aby uświadomić czytelnikowi powszechność przemocy, autor sięga po najróżniejszych bohaterów: dziennikarzy, młodocianych członków gangu, wdowy, przypadkowych świadków strzelanin, w końcu ocalałych, ale doskonale wie, że skrzywdzone dzieci ulicy łączą dwie rzeczy — ubóstwo i kolor skóry. Kotlowitz raczej uświadamia, niż odkrywa – w „Depeszach z ulic Chicago” nie ma filozofii, nie ma głębokiej refleksji, nie ma wielkich lamentów; to bardzo rzetelna, bardzo bezpośrednia książka, która nigdy nie cofa się przed faktami, a przez to przeraża.

Tak jak uwierzyłem w podtytuł, tak nie do końca kupiłem „Amerykańskie lato”. Określenie to łączy się ściśle z pewną konwencją, jaką przyjął autor: chciał przedstawić ciąg wydarzeń skupionych w krótkim przedziale czasu, niekoniecznie związanych ze sobą bezpośrednio, ale nawleczonych na nieskończoną nić przemocy niszczącej amerykańskie ulice. Niektóre z tych pojedynczych opowieści dodatkowo podzielił, aby wracać do nich po kilku rozdziałach przerwy.

Zupełnie mnie ta forma nie przekonuje – rozbicie pojedynczych historii niepotrzebnie utrudnia lekturę (Kotlowitzowi ogólnie udaje się opisać wiele odcieni chicagowskiego zła, ale na pewnym podstawowym poziomie kolejne sytuacje są do siebie podobne, nawet gdy dzieli je perspektywa), a nie wnosi do niej absolutnie nic. Ten tom to zbiór krótkich reportaży, bardzo do siebie zbliżonych za sprawą silnie zaznaczonego tematu przewodniego, zbiór rzetelny i solidny, ale nic więcej — a próba przebierania go w bardziej ozdobne szaty wywołuje nieprzyjemny dysonans. To „lato” mogłoby być zimą, wiosną, jesienią, sierpniem czy dwudziestym drugim tygodniem roku – nie czuć po prostu, żeby ta forma była wystarczająco mocna, aby warto było ją podkreślać.

„Amerykańskie lato” właściwie już podsumowałem: to książka, którą warto przeczytać dla uświadomienia sobie powagi tematu, dobrze zaplanowana (pod kątem doboru pojedynczych opowieści, bo w kwestii połączenia ich w jedną całość raczej nieudana), ale też oferująca tylko rzeczowy opis – bez artyzmu „Depesz”, świeżości „Obcego we własnym kraju” czy popowej brawury „Elegii dla bidoków” (choć ta nie wszystkim przypada do gustu). Czy zachwyca? Nie zachwyca. Czy szokuje? Szokuje. Czy warto? Warto.

Bartosz Szczyżański

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja