Miłość i zbrodnia. „Królestwo” Jo Nesbø – wywiad z pisarzem nie tylko o nowej książce

Ewa Cieślik Ewa Cieślik
02.09.2020

Od dziś w księgarniach można już znaleźć nową powieść Jo Nesbø. „Królestwo” to niezależna od cyklu o Harrym Hole opowieść o dwóch braciach, mieszkających w niewielkiej wiosce w norweskich górach. Z tej okazji przypominamy rozmowę, w której Nesbø po raz pierwszy opowiedział polskim czytelnikom o swym nowym thrillerze.

Miłość i zbrodnia. „Królestwo” Jo Nesbø – wywiad z pisarzem nie tylko o nowej książce

Z Jo Nesbø miałam okazję porozmawiać w maju, jeszcze przed pierwszymi oficjalnymi informacjami o nowej książce. Wtedy pisarz zdradził, o czym będzie opowiadać fabuła „The Kingdom”, opowiedział też o swoich doświadzeniach związanych z pandemią oraz pracą twórczą. Miałam już okazję przeczytać „Królestwo”, a tutaj znajdziecie moją recenzję tego thrillera.

[Opis wydawcy] W norweskiej wiosce gdzieś w górach mechanik Roy wiedzie spokojne, proste życie. Kiedy jego przedsiębiorczy brat Carl wraca po latach z propozycją budowy hotelu, odżywają mroczne sekrety ich dzieciństwa i czasu dorastania. Roy zawsze bronił młodszego brata przed rówieśnikami i chronił przed złośliwymi plotkami, ale teraz jego lojalność zostaje poddana próbie.

Gdy miejscowy stróż prawa wznawia śledztwo w sprawie tragicznej śmierci rodziców braci, Roy staje przed dylematem, jak wiele jest w stanie poświęcić w imię braterskiej miłości.

„Jedyne sprawy, o których warto pisać, to miłość i zbrodnia, a w nowej książce będzie zarówno jedno, jak i drugie” – powiedział Jo Nesbø podczas wywiadu z Ewą Cieślik z lubimyczytać.pl.

Porównaj oferty księgarń i kup ”Królestwo” w najlepszej cenie.

„Królestwo” to nie jest brutalny i mocny styl Nesbø, którym raczy nas w serii o Harrym. To przede wszystkim wysmakowana powieść o rodzinnej tragedii, o więzach i toksycznych relacjach, z których tak ciężko się uwolnić. To opowieść o miłości, obezwładniającym uczuciu, które zmusza do nieracjonalnych zachowań. To książka o strukturach i hierarchii w małym miasteczku, w którym wszyscy się doskonale znają i są połączeni w sąsiedzką pajęczą sieć. To także opowiadanie o potędze natury i pokonywaniu przeciwności losu, a także o granicach psychicznej wytrzymałości człowieka. A do tego autor doprawił ją kilkoma mocniejszymi scenami i dorzucił trochę morderstw, aby nie zawieść swoich fanów, więc summa summarum książka dobrze trzyma równowagę. - Izabela Sadowska, prezes lubimyczytać.pl, w opinii do książki „Królestwo”

Ewa Cieślik: Bardzo się cieszę, że widzę cię i słyszę w dobrym zdrowiu! Dziękuję, że znalazłeś czas na naszą rozmowę.

Jo Nesbø: Bardzo dziękuję, że gościcie mnie tutaj! Chociaż obecnie nie tak trudno znaleźć czas – od dwóch miesięcy siedzę i pracuję w moim mieszkaniu i jeżeli kontaktuję się z kimś towarzysko, to robię to zdalnie.

Rozmowę chciałabym zacząć od wiadomości, która właśnie do nas spłynęła. Dowiedzieliśmy się, że dziś zostałeś laureatem Riverton Prize 2019 – cenionej, prestiżowej norweskiej nagrody wręczanej pisarzom kryminałów i thrillerów!

Proszę chwilkę poczekać, zaraz przyniosę i pokażę tę nagrodę.

Dodam, że Riverton Prize 2019 jest przyznawana corocznie autorom najlepszych kryminałów w Norwegii, a ty zostałeś nią nagrodzony także za swoją pierwszą książkę z cyklu o Harrym Hole.

Oto ta nagroda – jest to tak zwany „Złoty pistolet”, co zresztą widać. Jest on dość ciężki i nie wiemy tak naprawdę działa. Ta nagroda jest przyznawana w Norwegii od wielu lat, a po raz pierwszy otrzymała ją pisarka, która była niewidoma. To wyróżnienie tak naprawdę przyznają inni pisarze z Norwegii. Czuję się ogromne zaszczycony – przyznali mi ją wspaniali ludzie i dzisiaj, po raz pierwszy po wielu tygodniach odosobnienia, miałem okazję spotkać się z nimi bezpośrednio na małym lunchu. Siedzieliśmy po trzy osoby przy małych stolikach, a między nami była zachowana odpowiednia przestrzeń.

Jak się czujesz w czasie tego kryzysu, w tych dziwnych czasach, w których się znaleźliśmy?

Myślę, że zarówno jak i Polska, jak i Norwegia nie ucierpiały z powodu wirusa aż tak bardzo, jak inne kraje. Jeśli chodzi o mnie, cóż – pracuję w domu, mam tu swoje biuro. Co jakiś czas wychodzę na zewnątrz, spotykam się z paroma przyjaciółmi, z którymi idziemy wspinać się w górach. Natomiast poza tym nie spotykam się towarzysko, nie chodzę na żadne imprezy, kolacje czy obiady.

Choroba wywoływana przez koronawirusa jest bardzo poważną sprawą, sam wirus jest bardzo poważną sprawą, ale w kraju, w którym mamy tak mało zachorowań, bardziej odczuwa się skutki związane z izolacją i ograniczenia związane z wirusem, niż oddziaływanie samego wirusa. Jeżeli ktoś jest introwertykiem, to wcale nie jest tak źle – ma się wtedy wymówkę, by nie udzielać się towarzysko. Ja właśnie trochę taki jestem, wcale mi nie przeszkadza, że jestem w domu i mogę dzięki temu skupić się na swoich sprawach.

Wiem, że lubisz pracować w kawiarni w jednej z małych kawiarenek w Oslo, gdzie masz swój ulubiony stolik, a za to nie za bardzo przepadasz za pracą w domu. Czy w tej sytuacji coś się zmieniło?

Cóż, kiedy powiedziałem, że nie przeszkadza mi tak bardzo praca w domu, nie było to w stu procentach prawdą – bo rzeczywiście wolę pójść do kawiarni i tam pisać. A teraz zostałem w pewnym sensie zmuszony do pracy przy swoim biurku i korzystania z mojego wielkiego komputera… Ale najważniejsze jest, by pisać – i to właśnie robię.

Czy w obecnej sytuacji towarzyszą ci jakieś nieprzyjemne emocje – odczuwasz jakiś rodzaj niepokoju czy strachu? Może te emocje chciałbyś wykorzystać w swoich książkach?

Myślę, że zawsze tak jest, że życie codziennie wpływa na to, co my, autorzy książek, piszemy. Trudno jest powiedzieć dokładnie, na czym polega ten wpływ, ale z pewnością to, co dzieje się w naszym życiu, ostatecznie trafia na kartki papieru. Kiedyś myślałem, że piszę po prostu o Harrym i nie ma to nic wspólnego z moim życiem, ale po latach, gdy zacząłem wiele podróżować i spoglądałem wstecz na moje książki, uświadamiałem sobie, że tak naprawdę były one o moim życiu. W każdej z tych postaci podświadomie zawarłem jakąś cząstkę siebie, ale to nie dotyczy tylko mnie, lecz także wszystkich autorów.

A czy sytuacja, w której się wszyscy znajdujemy, wpłynie jakoś na życie Harry’ego? Jedna z użytkowniczek lubimyczytać.pl zadała właśnie takie pytanie – czy Harry Hole nosi maseczkę?

W obecnej sytuacji w Norwegii nie ma zaleceń noszenia masek, być może to nastąpi, ale na razie go nie ma. A jeśli tak by się stało, czy wtedy Harry nosiłby maskę…? Myślę, że tak naprawdę nie zauważyłby, że wprowadzono taki wymóg. On nie słuchałby wiadomości, nie oglądał mediów – słuchałby raczej muzyki i po prostu ta informacja mogłaby go ominąć. Muszę się nad tym zastanowić… Nie jestem pewny, czy on faktycznie nosiłby maskę, gdyby władze zalecałby. Ja w analogicznej sytuacji zacząłbym nosić maseczkę, natomiast wcale nie jestem przekonany, czy Harry by to zrobił.

Jedna z osób oglądających nasze spotkanie pyta: czasy są niepewne, dlatego chcemy mieć czego się trzymać. Musimy wiedzieć, kiedy wróci Harry Hole?

Bardzo dziękuję za to pytanie! Chciałbym dać wam jasną odpowiedź, ale obecnie pracuję jeszcze nad czymś innym – powieścią, która po angielsku nosi tytuł „The Kingdom”. Nie występuje w niej Harry – jest to całkowicie odrębna powieść, innego rodzaju opowieść. Splatają się w niej różne wątki, niektóre mają kryminalny charakter, inne nie. Natomiast jeśli chodzi o Harry’ego… Nie mam żadnych bezpośrednich planów co do jego osoby. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że pojawi się kolejna powieść z Harrym, ale nie mogę nic konkretniejszego zadeklarować ani dać żadnych konkretów.

Mamy kolejne pytanie od oglądających nas osób. „Dlaczego tak nienawidzisz Harry’ego i każesz go za każdy grzech”?

Cóż, tak naprawdę nie nienawidzę Harry’ego. Nie mogę go nie lubić, ale jest pewna przyczyna dla której on przechodzi przez te wszystkie próby charakteru. Trudne sytuacje występują nie tylko w kryminale, lecz również w tragedii. Jest to drugi gatunek, który w moich książkach łączy się z tym pierwszym. Harry musi przechodzić przez wszystkie te fizyczne i psychiczne tortury, żeby wyłonić po drugiej stronie oczyszczony i mądrzejszy, świadomy okrutności przypadku.

Ostatnią książką z cyklu o Harrym był „Nóż”. W tym tomie zabijasz bardzo ważną postać. Jakie uczucia towarzyszyły ci podczas pisania tych scen? Czy było to uczucie ulgi, a może jednak smutek?

Myślę, że odczuwałem te wszystkie emocje. Ta śmierć była dla mnie bardzo trudna do opisania, ale z drugiej strony było to coś, co planowałem od samego początku cyklu. Czy spadł mi ciężar z serca…? Cóż, rzeczywiście tak, poczułem się trochę lepiej, bo zrobiłem coś, co musiałem zrobić, co mogłem zrobić Harry’emu najgorszego. Myślałem, że będzie to łatwiejsze – okazało się, że to rzeczywiście było dla mnie silniejszym przeżyciem emocjonalnym iż oczekiwałem. Myślałem, że jestem przygotowany, by pozbyć się tej postaci, postaci którą tak kochałem. Kiedy pisze się książkę, jako autor jesteśmy bogiem wszechświata występującego na kartach naszych książek. Są pewne fizyczne zasady tego wszechświata, których trzeba się trzymać – jest to swego rodzaju prawo grawitacji, której nawet autor nie może uniknąć. W przypadku tragedii też są pewne konkretne zasady, które musiałem zastosować.

Porozmawiajmy teraz o nowej książce, o której wspominałeś. Wiemy, że będzie to historia dwóch braci. Na pewno możesz nam zdradzić coś o fabule, coś o bohaterach, coś o wydarzeniach, jakie na nich czekają. Umieramy z ciekawości!

Mogę powiedzieć, że akcja książki toczy się w małym miasteczku gdzieś w górach Norwegii. Bohaterami są dwaj bracia: starszy, Roy, prowadzi stację benzynową. Jest samotny, ma około 30 lat. Młodszy brat, Carl, opuścił rodzinne miasto zaraz po szkole średniej udał się do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Wyjechał po tym, gdy kilka lat wcześniej umarli jego rodzice. Zginęli w wypadku samochodowym – zjechali z drogi i wpadli w przepaść z wysokości 30 metrów. Samochód, którym jechali, nadal tkwi na dnie tej przepaści, a tak naprawdę nie do końca jasne jest, jak doszło do tego wypadku. Carl wraca do kraju, dorobił się w Stanach i teraz chce zbudować wielki hotel w swoim miasteczku. Chce je ocalić od postępującej izolacji – droga, która przebiegała przez miasteczko, teraz będzie je omijać, gdyż w budowie jest nowy tunel, przez który zostanie poprowadzona ta droga. A zatem Carl jest jak wybawca, który ma ocalić miasteczko. Przyjeżdża z piękną żoną, której Roy wcześniej nie poznał, wprowadzają się do rodzinnego domu. Stopniowo Roy zaczyna zakochiwać się w żonie młodszego brata. Jest też postać lokalnego policjanta, który prowadzi śledztwo w sprawie dawnego wypadku rodziców obu braci. Kawałek po kawałki na powierzchnie zaczynają wypływać coraz to mroczniejsze sekrety.

Czyli można powiedzieć, że jest to thriller, ale jest w nim również wiele pasji, namiętności i miłości?

Pewien norweski pisarz powiedział kiedyś, że jedyne sprawy, o których warto pisać, to miłość i zbrodnia, a w nowej książce będzie zarówno jedno, jak i drugie.

Mamy kolejne pytanie od naszych widzów. „Czy masz w planach pisanie kolejnych książek dla dzieci z serii o Doktorze Proktorze? Moja córka je uwielbia”.

Staram się znaleźć czas na pisanie o Doktorze Proktorze, ale w tym roku nie mam takich planów, raczej się to nie uda. Mam nadzieję, że w przyszłym roku do tego dojdzie, bo pisanie o Doktorze Proktorze sprawia mi ogromną przyjemność.

Do tej pory napisałeś już 17 książek. To dość pokaźna liczba. Zastanawiam się, czy któraś z nich jest najbliższa twojemu sercu lub znaczy dla ciebie coś szczególnego?

Myślę, że tak. Nie wiem, czy to wynika ze stanu mojego umysłu, w jakim byłem, gdy pisałem poszczególne książki, czy raczej z ich treści. Może chodzi o to, że uświadamiałem sobie, że jestem w stanie zrobić pewne rzeczy, z którymi wcześniej się zmagałem. „Czerwone gardło”, trzecia część cyklu o Harrym Hole, to bardzo bliska mi książka, bo jest to historia mojej rodziny z czasów II wojny światowej, kiedy to rodzina po stronie mojej matki była w ruchu oporu, natomiast mój ojciec w wieku 19 lat zgłosił się, by po stronie niemieckiej walczyć z Rosjanami. Często o tych właśnie rodzinnych doświadczeniach z czasów wojny rozmawialiśmy. Doświadczenia mojego ojca oraz rodziny mojej matki zawarłem w książce. „Czerwone gardło” nie jest prezentowane jako historia rodzinna, ale taką właśnie jest w istocie – wszystkie te straszne, przedziwne sceny z okopów pod Leningradem czy Sankt Petersburgiem nie są fikcją, lecz prawdą, przekazywaną mi przez ojca, gdy byłem jeszcze nastolatkiem. Inną osobistą książką jest „Krew na śniegu”, która rozczarowała czytelników, którzy oczekiwali kolejnej części o Harrym. Tę niedużą objętościowo książkę napisałem stosunkowo szybko, ale byłem mocno zainspirowany, kiedy ją tworzyłem. Zwykle nie wracam do moich książek, ale kiedy po paru latach przeczytałem kilka jej stron – i podczas gdy ta książka sprzedała się najgorzej ze wszystkich moich powieści, pod pewnymi względami ją właśnie lubię najbardziej.

W rozmowie wspominałeś swojego ojca i matkę oraz to snucie opowieści, które zawsze było obecne w twoim rodzinnym domu. A jednak twoja kariera rozwijała się, szczególnie na początku, wokół muzyki. Czy twoim zdaniem snucie opowieści i muzyka mają coś wspólnego?

Tak, myślę, że wiele wspólnego mają ze sobą muzyka i literatura, bo starają się człowiekowi coś pokazać – są swego rodzaju lustrem, w którym możemy zobaczyć samego siebie, swoje myśli, emocje i doświadczenia. I muzyka, i literatura starają się dotknąć serca i umysłu człowieka, szczególnie muzyka. Dla mnie muzyka jest ważna szczególnie na poziomie emocjonalnym, a nie intelektualnym, niezależnie od gatunku – czy to jest jazz, rock czy pop, muzyka dotyka mnie i jestem za to jej twórcom bardzo wdzięczny. Natomiast literatura nadaje na innych długościach fal. Gdy piszę muzykę po prostu płynę z prądem, a gdy piszę książkę jestem bardziej analityczny. Muzyka nauczyła mnie tego, że czasem także w literaturze trzeba dać się porwać, pozwolić, by stery przejęły intuicja i emocje. Kiedyś rozmawiałem z pewnym znanym norweskim pisarzem, którego zapytałem o to na czym polega jego piękna proza . Odpowiedział, że chodzi w niej przede wszystkim o rytm, o wdech, wydech. Jeśli oddychasz, czujesz rytm i możesz go utrzymać, masz dobrą szansę, by napisać dobrą prozę… Nie chodzi mi o to, by twierdzić, że mający wyczucie rytmu muzycy są najlepszymi pisarzami, ale jeśli jesteśmy w stanie odpuścić, jeśli nie boimy się swoich emocji i jesteśmy w stanie pokazać, kim tak naprawdę jesteśmy, to nasze pisanie na pewno stanie się czymś bardzo interesującym dla wszystkich czytelników

Jeszcze jedno pytanie od naszych widzów. Wspomniałeś że pisanie jest porównywalne z byciem pilotem, a co się dzieje, gdy pojawiają się turbulencje? Jakie masz sposoby na pokonanie kryzysu twórczego?

Jeżeli mówimy o samolocie, w którym nie ma żadnych pasażerów, to nie ma problemu – zawsze mogę z pokładu takiego samolotu wyskoczyć. Zrobiłem to już w swoim życiu dwukrotnie – to znaczy dwa razy całkowicie usunąłem napisane już powieści. W samolocie nie było żadnych pasażerów – żadne egzemplarze tej powieści nie zostały jeszcze wydrukowane i w pracę, poza mną, nikt inny nie został zaangażowany. Nigdy jeszcze nie doświadczyłem kryzysu, który blokowałby mi pisanie, choć miałem w przeszłości pewne wątpliwości odnoście swoich powieści. Trudno jest pisać, jeżeli ktoś budzi się rano i stwierdza, że tak naprawdę nie ma na to ochoty.. Trudno też oczywiście podjąć decyzję, by pozbyć się danej powieści, ale jeżeli nie wzbudza ona w nas ekscytacji, to jak mogą zainteresować się nią inni ludzie? Mam ten przywilej, że nie musze publikować kolejnych powieści, by mieć czym zapłacić za czynsz. Są twórcy pod presją, tacy, którzy po prostu muszą wydawać książki, ale ja nie jestem w takiej sytuacji. Dlatego moja rada jest taka, że twórcy powinni pozostać szczerzy w tym co robią i jeśli czują, że powieść nie jest ciekawa, powinni spróbować napisać coś innego.

Doprecyzuję jeszcze, bo jeżeli jesteśmy w małżeństwie, to pierwsza kłótnia nie powinna być przyczyną do rozwodu – tak samo jest z powieścią. Jeżeli zmagamy się, by w odpowiedni sposób przelać naszą ideę na papier, to nie znaczy wcale, że nie powinniśmy kontynuować. Mogą być takie okresy w życiu pisarza, kiedy jest o to trudno, ale jeśli wiemy, że sam pomysł jest dobry, to może warto o tę powieść powalczyć. Natomiast jeżeli mamy wątpliwości odnośnie samego zamysłu powieści, to może lepiej sobie ją odpuścić.

Odrobinę pociągnę cię za język jeszcze w temacie tej walki, którą pisarz stacza sam ze sobą. Czy wyobrażasz sobie sytuację, w której byłbyś już tak zmęczony postacią Harry’ego Hole, że byłbyś gotów oddać tę postać w ręce innego pisarza?

Odpowiedź jest prosta – nie. Cykl Harry’ego Hole nie jest franczyzą. Istnieją takie cykle, które są traktowane jako marki opatrzone znakiem handlowym, natomiast nie chciałbym, żeby coś takiego przydało się cyklowi o Harrym Hole. Gdybym jutro miał umrzeć, proszę, nie pozwól, by ktokolwiek inny kontynuował pisanie tego cyklu za pieniądze. Widzieliśmy, jak skończyło się to w Szwecji i nie było to dobre rozwiązanie.

Chciałam podpytać cię jeszcze o polską literaturę, bo w zeszłym roku wydarzyło się wiele: Olga Tokarczuk wygrała literacką Nagrodę Nobla, mieliśmy szaleństwo związane z adaptacją „Wiedźmina” Andrzeja Sapkowskiego i popularnym serialem Netflixa. Jedna z oglądających nas osób chciałabym też wiedzieć, co sam czytasz?

Obecnie czytam pewnego dzieła szwedzkiego pisarza Mikaela Niemi, który napisał powieść „Muzyka pop z Vittuli”. Czytam też „Enlightenment Now” Stevena Pinkera oraz „Behave” Roberta Sapolsky’ego – obie to książki non-fiction. Wracam do starych dzieł klasycznych, choćby do Bukowskiego, mojego ulubionego autora z czasów młodości, który teraz, po latach, jest równie dobry, jak wtedy. Znów czytam też Ernesta Hemingwaya, ale tu przyznam, że ku mojemu zdziwieniu, jego książki okazały się dla mnie swego rodzaju zawodem – czułem, że ta literatura odrobinę się już zestarzała.

Mamy więcej pytań od naszych widzów, użytkowników strony Lubimyczytać. Sabina zadaje pytanie odnośnie weny. „Haruki Murakami wpada na najlepsze pomysły prasując ubrania, Agatha Christie zmywała naczynia. Czy pan ma swój sposób na przywołanie weny twórczej”?

Moje najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy o godzinie 6 rano, kiedy jeszcze jestem w pół zaspany

To ciekawe, że właśnie o tym mówisz, bo następne pytanie jest związane właśnie z tym tematem. Jeden z użytkowników lubimyczytać pyta, czy pamiętasz najgorszy koszmar, jaki ci się przyśnił? O czym śni Jo Nesbø?

W snach przychodzą do mnie najróżniejsze szalone rzeczy; niektóre moje sny zdają mi się tak prawdziwe, że zdarza się, że kiedy się budzę, nie znoszę osoby, która w tym śnie zrobiła mi coś złego. Trudno mi teraz przypomnieć sobie mój największy koszmar, ale zawsze w nich przed czymś uciekam albo jestem w sytuacji, gdy staram się biec, ale nie mogę.

Na zakończenie ostatnie pytanie od widza. Cztery lata temu odwiedziłeś nasz kraj, ale czy miałeś czas coś pozwiedzać? I pamiętaj, że wciąż czekamy na ciebie w Polsce.

Oczywiście, pamiętam ten pobyt, spotkania z czytelnikami i pracownikami Wydawnictwa Dolnośląskiego, które w Polsce wydaje moje książki – spotkania z przesympatycznymi, pełnymi entuzjazmu ludźmi. Wspinaczka również była świetna, udaliśmy się z przyjaciółmi w białe skały [Jura Krakowsko-Częstochowska, przyp. EC] i spędziliśmy tam cały dzień. Nie tylko przy wspinaczce, ale i w innych sytuacjach ludzie byli dla mnie bardzo przyjaźni i hojni, więc jeśli miałbym wrócić do Polski – a chciałbym – zrobiłbym to nie tylko po to, żeby się powspinać, ale też by znów się z nimi spotkać i móc spędzić więcej czasu.

Porównaj oferty księgarń i kup ”Królestwo” w najlepszej cenie.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Ewa Cieślik - awatar
Ewa Cieślik 02.09.2020 14:41
Bibliotekarz | Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post