Wioletta Grzegorzewska o powieści „Wilcza rzeka”

LubimyCzytać LubimyCzytać
17.11.2021

Patronat LCO byciu pionierką literatury pandemicznej i naszym przyszłym życiu po koronawirusie; o miłości odpornej na wiek i odpornej na dzielącą kochanków odległość, ale także i o muzyce, Brexicie i o pojawiającym się w jej twórczości motywie wody opowiada Wioletta Grzegorzewska. Przyczynkiem do rozmowy jest najnowsza powieść autorki, „Wilcza rzeka”.

Wioletta Grzegorzewska o powieści „Wilcza rzeka”

Wilcza rzeka WIoletta Grzegorzewska[OPIS WYDAWCY] „Wilcza rzeka” to autobiograficzna, oparta na dzienniku, powieść drogi, która relacjonuje dramatyczne losy pisarki, samotnej matki, mieszkającej na stałe w Wielkiej Brytanii. Bohaterka planuje przeprowadzkę z małej wyspy położonej na kanale la Manche, kiedy jest gotowa do drogi, nagle na świecie wybucha pandemia. Ostatnim promem udaje jej się przepłynąć do Southampton z córką, psem i kotem, skąd wyrusza do Hastings, gdzie jednak nie czeka na nią obiecane mieszkanie. Od tego dnia próbuje przetrwać, tuła się z trzynastoletnią córką po przypadkowych stancjach, które dzieli z różnymi imigrantami, biedakami i, takimi jak ona, życiowymi wykolejeńcami. Wreszcie staje się bezdomna i trafia z córką do schroniska dla kobiet.

Bartek Zdunek: „Wilcza rzeka” to jedna z pierwszych polskich książek prozatorskich mocno osadzona w realiach pandemii, jak się pani czuje jako „pionierka” literatury pandemicznej?

Wioletta Grzegorzewska: Jeszcze nie wiem. Wydaje mi się, że warto było łapać te wydarzenia na gorąco. Jestem wdzięczna wydawnictwu W.A.B. za to, że uwierzyło w tę książę i dostrzegło w niej potencjał.

Myśli pani, że pandemia zostawi w nas jakiś trwały ślad, czy też, gdy tylko krzywe zachorowań na dobre się wypłaszczą, wrócimy do starych nawyków?

Jasne, że wrócimy do starych nawyków. Ludzie nie lubią zmian przyzwyczajeń, ale mnie się wydaje, że pandemia zmieni nasz świat na zawsze. Już powstały i wciąż będą powstawać nowe zawody, inne formy pracy, wynalazki, które ułatwiają testowanie, diagnozy, nowe pulsoksymetry, apki zdrowia, apki do pomiaru ciepłoty ciała, apki, które ułatwiają życie w czasie kwarantanny. Poza tym zmieni się kierunek badan medycznych. Myślę, przypadek, że w laboratoriach farmaceutycznych, akurat w trakcie pandemii, poza szczepionkami, powstać nowe, rewolucyjne leki na raka. Mam na myśli te leki z pasożytniczego grzyba. Zrozumienie takich dziwnych istnień jak wirusy czy grzyby zbliży nas do odkrycia tajemnic natury. Pandemia, mam nadzieję, przyspieszy rozwój medycyny. I – co jest akurat dla nas korzystne – dzięki pandemii zachwiała się nasza pewność siebie jako gatunku. Uświadomiliśmy sobie, że wcale nie jesteśmy gatunkiem dominującym, a nasza potęga jest tylko złudzeniem, bo przecież w ciągu kilku miesięcy może nas skosić niewidzialny, zmutowany wirus.

W „Wilczej Rzece” znów spotykamy Wiolę znaną z „Guguł” i „Stancji”. Pewnie odpowiadała pani na to pytanie setki razy, ale ile jest w Wioli Wioletty Grzegorzewskiej?

Postać, która zostaje wchłonięta w narrację, oddycha między akapitami i jest powołana do życia w zdaniach, staje się kimś innym i żyje własnym życiem. Podzieliłam się z Wiolettą moim życiorysem, wspomnieniami, pozwalam jej przeżywać moje przygody, miłości i załamania. Ona, tak jak, ja wyrusza z portu w East Cowes do Southampton, traci dom, trafia do schroniska dla kobiet, myśli jak ja, ale nie jest mną. Jest moim literackim sobowtórem.

„Wilcza rzeka” to także książka o miłości, miłości dwojga dojrzałych ludzi, którzy jednak potrafią cieszyć się sobą jak nastolatkowie. Czy miłość jest odporna na wiek?

W przypadku miłości wiek nie ma znaczenia. Ja zakochałam się, tak na serio, grubo po czterdziestce. Mój przyjaciel mówi, że miłość młodzieńcza ma posmak wejście do Krainy Czarów, ale ja wolę wyjść z tej krainy i się obudzić. Dojrzała miłość daje mi więcej szczęścia.

Olga Tokarczuk o powieści Wilcza rzeka

I przede wszystkim, czy możliwa jest miłość na odległość?

W świecie, gdzie trzy czwarte populacji romansuje na Tinderze i gdzie rozkręca się miłość zoomowa, seks skype’owy, flirty przez messenger, takie związki na odległość są nie tyle możliwe, ile one powoli stają się normą. Mam wrażenie, że jestem świadkiem powstawania nowej formy miłości, a wie pan, co to oznacza? Kiedy zmienia się miłość i zwyczaje z nią związane, jest to dla nas sygnał, że nadchodzi nowa epoka. Tak zawsze było. Miłość starożytnych Grek zmieniła się, kiedy nastało chrześcijaństwo i w dziejach ludzkości zaczął się nowy okres. Nowy człowiek przeniesie miłość bardziej w sferę wyobraźni, będzie uprawiał bezdotykowy seks wirtualny.

Jak potoczyły się losy Wioli i Marka?

Powiem panu w tajemnicy, że wciąż są bardzo w sobie zakochani i planują wspólne życie.

Pani powieść opisuje również te traumatyczne relacje, taką bez wątpienia jest związek z alkoholikiem. Ile trzeba przeżyć, dokąd trzeba dojść, żeby znaleźć w sobie siłę i zakończyć taki związek?

Kobiety, które poznałam w schronisku żyły długo z krzywdzicielami. Ja znalazłam w sobie siłę dzięki miłości do córki i do M. Pandemia pomogła mi przejrzeć na oczy. W trudnych chwilach wyłazi, kto jest kim. Poza tym pojawili się na mojej drodze ludzie, którzy mi pomogli. Pobyt w schronisku, gdzie mogłam posłuchać tragicznych historii krzywdzonych kobiet i dzieci, skonfrontować się z wieloma sprawami, przeczekać, zrozumieć, jakiej kontroli psychicznej podlegałam, ostatecznie pozwolił mi się wyzwolić

Wiola, wychowana przez ojca wypychającego martwe ptaki, lubi „uptasiać” ludzi, kojarzyć ich z poszczególnymi gatunkami. A gdyby „uptasić” Wiolettę Grzegorzewską, to którym ptakiem zostałaby?

Jestem rudzikiem, który swym ćwierkaniem wskazuje wejście do Tajemniczego ogrodu.

Jest pani autorką wielu tomików poetyckich, a pani książkę otwiera motto z wiersza Zbigniewa Herberta. Czy to dla pani najważniejszy poeta?

Na studiach polonistycznych zachwycam się Herbertem, kupowałam wszystkie jego książki i mimo tego, że jego wiersze przemaglowały szkolne programy, wciąż wzbudza mnie podziw i wzrusza. To poeta totalny, bo ja po godzinnym czytaniu jego wierszy staje się lepsza.

Pamiętam taki wiersz Herberta o ptaku, który zmartwychwstał i potem żył między materią ożywioną a wymyśloną, między paprocią z lasu a paprocią z Larousse’a. Bardzo mi się ten wiersz kojarzył z ptakami wyprawionymi przez mojego ojca. On je dusił, a ja zwracałam im życie w wyobraźni.

Wioletta Grzegorzewska w parku

Szalenie interesująca wydała mi się historia Maksa, człowieka, który, zanim zaczął klepać biedę na wyspach, posiadał kopalnie złota w Demokratycznej Republice Kongo. Maks wraz ze swoją historią jest prawdziwą postacią, czy też rodzajem hołdu dla Josepha Conrada, jednego z pani ulubionych pisarzy?

Nie potrafiłabym sama wymyślić takiej historii. Nigdy nie byłam w Kongo. W czasie mojej wędrówki pandemicznej zamieszkałam w mieszkaniu przy ulicy Eversfield w Hastings i tam poznałam człowieka, którego polscy imigranci z Hastings nazywali Ryjkiem. Pewnego dnia Ryjek pokazał mi zdjęcia o własnej kopalni złota z Afryki. Nagrałam jego opowieść na dyktafon w telefonie i potem spisałam do książki. Przez chwilę nawet myślałam, że Maks w mojej powieści będzie jak Charlie Marlow z „Jadra ciemności” Conrada, niestety nasze drogi szybko się rozeszły.

Pani książkę, począwszy od motta, poprzez sny bohaterki, kończąc na sentymencie wobec wielkich pisarskich podróżników, takich jak Jack London i Joseph Conrad, przenika motyw wody, płynności, oceanu. To jest po prostu wdzięczny literacki topos, czy też utożsamia się pani z podróżą, zdobywaniem przestrzeni, nieprzystawaniem do jednego miejsca?

Od kilkunastu lat mieszkam w kraju wyspiarzy. Woda to mój żywioł. Jako dziewczynka czytałam powieści Londona, Conrada, Wielkie nadzieje Dickensa i marzyłam, że będę żeglarką. Kiedy zaczęłam dorastać, dowiedziałam się, że dziewczynka to nie powinna marzyć o pływaniu, tylko o rodzinie. No to rzuciłam się w inny tajemny nurt.

Tytuł pani książki wziął się od rzeki zwanej wilczą, miejsca, w którym w niewyjaśnionych okolicznościach utopił się muzyk Jeff Buckley. To dla pani ważny artysta?

Bardzo lubię jego piosenki i sposób, w jaki interpretował i grał na gitarze. Pierwszy raz usłyszałam go w londyńskim pubie w Ryde i wsiąkłam.

Muzyka ma wpływa na pani pisanie?

Muzyka podkręca moją wyobraźnię i pomaga mi pisać. W trakcie pracy nad wydanymi kilka lat temu „Stancjami” słuchałam Paganiniego, a dokładnie jego najtrudniejszego do zagrania kaprysów na skrzypce. Chciałam napisać powieść w podobnym, zwariowanym rytmie, ale nie podołałam. Po tej przygodzie z kaprysem dwudziestym czwartym Paganiniego zostały tylko ślady w mojej książce. A „Wilcza rzeka” pobrzmiewa mi V Symfonią Beethovena. Słynny motyw losu – ta ta ta daaam – skojarzyłam z pandemią, kiedy fatum puka do drzwi. Mojej bohaterce ta melodia skojarzyła się z mewami, ale Beethovena zainspirował ponoć trznadel, którego śpiew usłyszał w trakcie spaceru po Wiedniu.

Wioletta Grzegorzewska

Interesująca jest pani fascynacja wykolejeńcami, ludźmi z półświatka lub po prostu przegrywami. Wyraża ją pani wprost w książce i takich ludzi opisuje. Czy przegrany los jest wdzięczną materią literacką, czy też ta fascynacja wynika z empatii?

Chyba jest to związane z moim pochodzeniem. Wychowałam się w biednej rodzinie na wsi, pomagałam plewić, grabić siano, wyrzucać gnój z chlewa, karmiłam zwierzęta gospodarstwie dziadków, wyprowadzałam krowy na pole, zaganiałam kury i kaczki do kurników, patrzyłam jak wykluwają się, dorastają i trafiają na pieniek indyki. Jestem dzieckiem robotników, wnuczką chłopów, znam ich życie od podszewki, co pokazałam w „Gugułach” i solidaryzuje się z nimi. Moj ojciec za ucieczkę z wojska siedział w więzieniu, śpiewał mi potem więzienne ballady, czarny chleb, czarna kawa.

W „Wilczej rzece” pojawiają się konsekwencje „Brexitu”. Pisze pani o zrujnowanych, pustych willach w Hastings, wielu formalnych utrudnieniach dla obcych i dość minorowym nastroju panującym w Wielkiej Brytanii. Czy Polskę według pani czeka podobny scenariusz i wyjdziemy z UE?

O matko i córko, nie wychodźcie z Unii.

Dla czytelnika może wciąż być szokujące to, że autorka poczytnych powieść, z nominacją do prestiżowej Nagrody Bookera wiedzie, delikatnie mówiąc, skromne życie. Czy pisanie dziś jest już tylko powołaniem, bądź hobby?

Chciałabym, by pisanie było moim zawodem, dlatego od kilku lat czytam uważnie umowy, wstąpiłam do związków zawodowych takich jak Unia Literacka w Polsce i stowarzyszenie pisarzy w Wielkiej Brytanii. Niestety utrzymanie się z pisania, bez własnego domu, jest niemożliwe. Dostajesz zaliczkę, zapłacisz ze cztery czynsze, kupisz dziecku buty, kilka e-booków i zostajesz bez kasy. Nie rozumiem tego systemu. Nie wiem, dlaczego pisarz nie dostaje tak jak mój dziadek stolarz i zdun po prostu zapłaty za swoją pracę, tylko na mocy umowy zaliczkę, która potem odliczają mu z zarobku. Jeśli piszesz powieść trzy lata, powiedzmy pięć godzin przez pięć dni w tygodniu, to powinieneś dostać zapłatę za każdy miesiąc, choćby najniższą średnią krajowa za godzinę, jakieś trzy tysiące na miesiąc, a tak naprawdę to dostajesz tylko lizaka do polizania i do usranej, samotnej śmierć czekasz na nagrodę, która zależy od chwilowych mód i widzimisię jurorów.

Książkę dedykowała pani córce, jej słowa zamykają powieść w bardzo poetyckim epilogu, poprzedzonym pięknym, aczkolwiek dość złowieszczym zakończeniem. Myśli pani, że jest nadzieja i pokolenie Julii przetrwa bieżące i przyszłe wstrząsy?

Pokolenie mojej córki jest narcystyczne, ale też niewiarygodnie bystre, mówi po angielsku, szybko uczy się logicznego myślenia z gier, filmików. Ja musiałam poświecić cały dzień, żeby dowiedzieć się czegoś o trznadlu Beethovena: wyprosić babcie o pieniądze na bilet autobusowy, pobiec w deszczu do biblioteki, wypożyczyć książę, a moja córka ogarnie takie rzeczy w pięć minut, potrafi szybciej niż ja odnaleźć drogę na wirtualnych mapach. Myślę, że jeśli damy im jakieś etyczne podstawy, to oni sobie poradzą, nie będą tak konsumpcyjni, jak my i nie rozwalą świata do reszty.

Przeczytaj fragment książki „Wilcza rzeka”:

Wilcza rzeka

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Wilcza rzeka” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Czytajacamewa 19.11.2021 00:02
Czytelniczka

Czytałam powieść i to tytuł zdecydowanie wart uwagi. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 17.11.2021 10:01
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post