Kurt Vonnegut: czego nauczył nas autor kultowego manifestu przeciwko wojnie?

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
10.04.2022

Żyjemy w ciekawych, to znaczy bardzo niespokojnych czasach. Wojna zbiera krwawe żniwo, bo ludzkość nie potrafi uczyć się na błędach historii. Chociaż znaki zapisane są nie tylko w dziejowych kronikach, ale również w sztuce. „Rzeźnia numer pięć” Kurta Vonneguta, jedno z najważniejszych antywojennych dzieł w kanonie, doczekała się adaptacji w formie komiksu. Lektura powieści graficznej potrafi zmienić postrzeganie rzeczywistości.

Kurt Vonnegut: czego nauczył nas autor kultowego manifestu przeciwko wojnie?

Legenda Vonneguta – wspomnienie o mistrzu literatury

Kurt Vonnegut to nazwisko, które odcisnęło trwały ślad w historii literatury. Amerykański pisarz oraz publicysta specjalizujący się w realizowaniu literatury postmodernistycznej potrafił bawić się formą i szokować wymową swoich dzieł. „Rzeźnia numer pięć” stanowi w tym kontekście niezbity dowód. Warto wspomnieć o mistrzu, bo przecież 11 kwietnia przypada 15. rocznica śmierci wybitnego prozaika. Z kolei w listopadzie tego roku będziemy obchodzić okrągłą, setną rocznicę urodzin Kurta Vonneguta. Jego najsłynniejsza powieść powstała w 1969 roku, a podstawą jej fabuły stały się osobiste doświadczenia Vonneguta, który jako młody żołnierz przeżył bombardowanie Drezna. Wskazywanie na konkretne daty z biografii mistrza nie jest przypadkowe. Vonnegut w swojej twórczości rozprawiał bowiem o naturze czasu, a także powtarzalności naszego życia. I nieodłącznie towarzyszącej nam wszystkim śmierci.

Opowieść spod znaku satyry i grozy, czyli „Rzeźnia numer pięć”

Istnieją dzieła, które nie tylko nie tracą, ale z czasem nawet zyskują na wartości. Dzieje się tak na przykład za sprawą nowych kontekstów, aktualnych wydarzeń, ponownych odczytań i reinterpretacji. „Rzeźnia numer pięć” z całą pewnością zalicza się do kręgu dzieł kultowych, które zapisały się w masowej świadomości. Co ciekawe, w zamyśle Vonneguta miała to być jego pierwsza książka. Amerykański autor, twórca „Kociej kołyski” czy „Śniadania mistrzów”, potrzebował jednak określonego dystansu lat, a także doświadczenia wynikającego z publikacji czterech wcześniejszych powieści, by wreszcie przelać na papier swe doświadczenia z czasów, kiedy jako jeniec wojenny był świadkiem bombardowania Drezna. „Rzeźnia numer pięć” to opowieść spod znaku satyry i grozy, z elementami fantastyki naukowej, ujęta w postmodernistycznej formule. Intertekstualna gra z symbolami, utwór, który nie imituje, a raczej odbija rzeczywistość, a także formalny eklektyzm – świadome wykorzystanie różnych stylów, konwencji i poetyk. Vonnegut wiedział, w jaki sposób zobrazować misterny i wielowątkowy spektakl związany z pokoleniową traumą po wojnie.

Bezsens wojny, koleje losu i prawdziwa natura czasu

Co stanowi istotę człowieczeństwa? W jaki sposób zachować resztki humanizmu, kiedy ludzie zamieniają się w zwierzęta? Wojenny terror prowokuje ekstremalne sytuacje. Kurt Vonnegut w charakterystycznym dla siebie stylu opowiada o tym, że wojna to bezsens, makabryczny i przerażający. A jednak warto o tym mówić. Znamienne, że w czasie kiedy książka została wydana, bombardowanie Drezna było wydarzeniem nieznanym szerszej opinii publicznej. „Rzeźnia numer pięć” przyczyniła się do poszerzenia świadomości na temat bombardowania i sprowokowania dyskusji na temat jego słuszności. Jak zresztą wspominiał Vonnegut:

Bombardowanie Drezna, niebotycznie kosztowne i drobiazgowo zaplanowane, było ostatecznie czymś tak bezsensownym, że skorzystała na nim tylko jedna osoba na świecie – ja. Napisałem tę książkę, która przyniosła mi furę pieniędzy i reputację, jaka by ona nie była. W taki czy inny sposób do mojej kieszeni trafiły zatem dwa albo trzy dolary za każdego człowieka, który tam zginął. To dopiero interes:

Billy Pilgrim – człowiek, który spotkał kosmitów i podróżował w czasie

Kurt Vonnegut, podobnie jak bohater jego książki Billy Pilgrim, przeżył bombardowanie Drezna ukryty w podziemnej chłodni do przechowywania mięsa. Podobnie jak on, również amerykański pisarz został następnie zmuszony do pracy przy znajdowaniu i grzebaniu ciał zabitych. To kontekst niezbędny do zrozumienia charakteru powieści. Billy Pilgrim jest natomiast, jak sam zresztą podkreśla, człowiekiem, który – raz na jakiś czas – wypada z czasu. W wyniku tego mężczyzna znajduje się jednocześnie we wszystkich momentach swojego życia. I to stanowi tak naprawdę klucz do zrozumienia wymowy „Rzeźni numer pięć”. Vonnegut wykorzystał elementy związane z fantastyką naukową. Podczas jednej z podróży w czasie Pilgrim zostaje porwany przez kosmiczną rasę. Tralfamadorianie decydują się zbadać szczególny rodzaj homo sapiens, prezentując osobnika w intergalaktycznym zoo. Tralfamadorianie, istniejąc w czterech niezależnych wymiarach, mają zupełnie obcą ludziom koncepcję czasu, co sprawia, że bohater opowieści pozostaje zagubiony – poza czasem, pomiędzy miejscami.

Wojenna trauma, historyczna pamięć i ból istnienia

Groza wojny i chichot losu – czego uczy nas Kurt Vonnegut? „Rzeźnia numer pięć” to historia rozpisana na kilku niezależnych planach narracyjnych. Młodość idzie w parze z dojrzałością, śmierć splata się z życiem, a przeznaczenie urządza zabawy z wolną wolą. Postmodernistyczny charakter powieści sprawia, że książka z czasem zyskuje na interpretacyjnej wartości. Niezwykle istotny jest element związany z bólem istnienia, wojenną traumą i historyczną pamięcią. Wzięty do niewoli Billy trafia początkowo do obozu jenieckiego, gdzie przeżywa krótkotrwałe załamanie nerwowe. Podróże w czasie pozwalają mu na krótko uciec od rzeczywistości wojny, w której nie potrafi się odnaleźć. Przynajmniej na moment – a przecież wiadomo, że chwile mogą zamienić się niekiedy w prawdziwą wieczność. Symboliczną postacią w całości historii jest mało znany autor literatury science fiction, niejaki Kilgore Trout. Billy Pilgrim twórczość rzeczonego poznaje w czasie rekonwalescencji w szpitalu wojskowym. To właśnie Trout był twórcą pradawnej rasy nazwanej Tralfamadorianie.

Pomiędzy prawdą a kłamstwem – sekrety „Rzeźni numer pięć”

Choć narracyjne plany powieści są wzięte w nawias, a Vonnegut lubuje się w eksperymentowaniu formą, to w „Rzeźni numer pięć” nic nie jest tak naprawdę oczywiste. Bo choć według ziemskiego czasu Billy na kosmicznej planecie Tralfamadorii spędza jedynie kilka chwil, przez co nikt z jego bliskich nie zauważył jego nieobecności, to tak naprawdę moment może zmienić wszystko. Podobnie jak groza wojny, scena gwałtu i palenia ludzi żywcem, pozamałżeński romans, kłamstwo czy ucieczka. Kultowa powieść stanowi wybitnie niejednoznaczny, ciągle aktualny i prowokujący obraz, który niedawno doczekał się bardzo interesującej adaptacji w formule powieści graficznej.

Powieść graficzna – duch Vonneguta w komiksowej realizacji

Powieść graficzna „Rzeźnia numer pięć” wykorzystuje pełnię możliwości komiksowego medium w przeniesieniu literackiego arcydzieła w formułę historii obrazkowej. Komiks autorstwa Ryana Northa i Alberta Monteysa czyta się równie dobrze jak powieść Vonneguta być może dlatego, że jest wyjątkowo wierny oryginałowi, choć wcale nie ma zamiaru go kopiować.

Twórcy komiksowej „Rzeźni numer pięć” rozplanowali fabułę inaczej niż w powieści i dodali do narracji nowe elementy. Mamy tu faktograficzną planszę z datami, na której pokazane są etapy z życia Billy’ego Pilgrima. W obrazach widzimy także fragmenty fabuł z książek science fiction Kilgore’a Trouta, fikcyjnego pisarza występującego również w innych powieściach Vonneguta. Wstawki te, stylizowane przez Monteysa na pulpowe magazyny z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku, wyróżniają się odmienną oprawą graficzną niż główna historia.

Możemy wreszcie zobaczyć wygląd Tralfamadorian, który dotąd mgliście rysował nam się w wyobraźni. Takich smaczków, które pokazują możliwości komiksowego medium jako formy adaptacji literatury, jest więcej i udanie wzbogacają one przekaz powieści. Twórcy albumu dedykują swoje dzieło przede wszystkim autorowi powieści, ale nie tylko. Ich komiks poświęcony jest również straconym życiom oraz tym, którzy wypadli z czasu; tytułowym dzieciom wojennej krucjaty, z których jedna część zginęła, a druga musiała do końca życia leczyć traumy.

„Rzeźnia numer pięć”, kultowy manifest przeciwko wojnie

Nieuchronność śmierci. Niszczycielski wpływ wojny. Czas i pamięć – istnienie w obliczu końca świata. Wreszcie wolna wola i szukanie prawdy na temat otaczającej nas rzeczywistości. Kurt Vonnegut pozostaje prawdziwym mistrzem, autorem nieśmiertelnym, który – podobnie jak Billy Pilgrim – funkcjonuje poza czasem. „Rzeźnia numer pięć”, kultowy manifest przeciwko wojnie, zyskuje na znaczeniu, zachwyca formą, pozwala na nowo odczytywać naszą rzeczywistość, pamiętając, że niektóre rzeczy są niezmienne. Po grozie wojny musi w końcu nastąpić pokój.


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Sędzia_von_Kalosch  - awatar
Sędzia_von_Kalosch 10.04.2022 14:55
Czytelnik

Lubię komiks, ale po co wszystko na niego przerabiać? Od Dantego przez Orwella do Vonneguta. Rozumiem, że to inne medium i można tym sposobem inaczej opowiedzieć historię. Odbieram to też jako znak czasów, że trzeba przerabiać literaturę na jakieś opracowania, bo ludzie nie umieją, nie mają czasu, czy nie rozumieją pierwowzoru książkowego. Nie przekonuje mnie to.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas   - awatar
czytamcałyczas 10.04.2022 10:27
Czytelnik

Bardzo kiedyś czytałem .

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel - awatar
Marcin Waincetel 10.04.2022 10:01
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post