rozwiń zwiń

Bóg. Ludzka historia religii

Okładka książki Bóg. Ludzka historia religii
Reza Aslan Wydawnictwo: Znak reportaż
316 str. 5 godz. 16 min.
Kategoria:
reportaż
Tytuł oryginału:
God. A Human Story
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2021-10-25
Data 1. wyd. pol.:
2021-10-25
Data 1. wydania:
2017-11-07
Liczba stron:
316
Czas czytania
5 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324044238
Tłumacz:
Tomasz Sikora
Tagi:
religia Bóg
Średnia ocen

                7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
140 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
381
380

Na półkach:

(2017)
[God. A Human Story*]

Ewolucja duchowości, pojęcia boga i religii. Od animizmu, poprzez bóstwa neolitu, rozbudowane politeizmy Bliskiego Wschodu, dualistyczny system Zoroastra, narodziny monoteizmu, chrześcijaństwa i islamu. Autor (1972) skupia się na wschodnim basenie Morza Śródziemnego, Południowej Europie, Międzyrzeczu, Persji, w mniejszym stopniu również Arabii. Zwraca uwagę na stadia pionierskie i przejawy najbardziej charakterystyczne**. Jego praca ma charakter skrótowy, ale dobrze odmalowuje zmienne tendencje.

Tłumaczenie (2021) Tomasza Sikory jest dobre. W tekście znajdziemy pewne potknięcia językowe, które powinny zostać wychwycone na etapie redakcji, ale poza tym całość wypada przystępnie. Autor stara się pisać jasno i zrozumiale, a przekład to oddaje. Niestety, wydawca nie zdecydował się na wprowadzenie przypisów korygujących błędy i niejasności, na żadną konsultację specjalistyczną. W pewnym stopniu stara się to robić tłumacz, ale jego wiedza ogranicza się do teologii i wczesnej historii kościoła. Wiele błędów i niejasności pozostaje bez komentarza. Przypisy które przygotował Aslan są monstrualne, zajmują prawie tyle, co połowa objętości tekstu głównego (!). Zawierają ciekawe uwagi i uzupełnienia, oraz takie fakty, które nie powinny zostać pominięte w poszczególnych rozdziałach. Autor umieszcza je na końcu, izolując od głównego wywodu – co nie jest dobrym pomysłem.

Nie jest to książka anty-teistyczna, choć czyta się ją tak, jakby była. Poszczególne etapy ewolucji wierzeń omawiane są w sposób krytyczny i rzeczowy. Miejscami autor decyduje się na rekonstrukcję i swobodnie zestawia fakty, zdecydowanie częściej pisze jednak o ogólnych prawidłowościach i przedstawia informacje podparte ustaleniami innych. W rozdziale siódmym prezentuje własną wizję narodzin judaizmu, i jest to jeden z najlepszych tekstów. Sporo tu spekulacji, ale to co przedstawia brzmi sensownie i rozpala wyobraźnię. Gdyby wyraźnie zaznaczał co jest potwierdzonym historycznie faktem, a co stanowi część jego teorii, tekst zyskałby na rzetelności, niemniej, jeśli ktoś ma jakąś wiedzę w tej materii – powinien się połapać.

Książka powstała z myślą o szerokim gronie czytelników, nie mających specjalistycznej wiedzy. Nie jest zła, ale wymaga poprawek. Od amerykańskiej premiery minęły jakieś cztery lata [2021], ciężko uwierzyć, aby w tym czasie nie spłynęły do autora żadne uwagi odnośnie błędów i niedociągnięć. Tymczasem polski odbiorca dostaje towar niemalże identyczny jak czytelnik anglojęzyczny, a przecież ktoś będzie czerpał z tej publikacji informacje, budował swój światopogląd – czy nie powinien dostać wiedzy sprawdzonej, zgodnej z literaturą fachową?

(Błędy autora nie przekreślają jednak wartości opracowania, które odbiera się zdecydowanie pozytywnie).

______________
* Bóg. Ludzka opowieść – Aslan omawia fenomen Boga jako wytwór typowo ludzki, wiarę w nadprzyrodzonego zwierzchnika, która jest czysto człowieczą przypadłością, nie przejawiającą się wśród innych naczelnych. Coś co jest w nas, i uzewnętrznia się tylko przez nas – poprzez nasze opowieści, deklarację itd. Podtytuł „Ludzka historia religii” traci tę myśl.
Jednak ta decyzja nie jest bezzasadna, bo książka nie jest wyłącznie biografią Boga (jak można by się spodziewać), ale kroniką przemianach w obrębie wierzeń, które szły za ludzkimi potrzebami. Mamy więc historię religii wyłożoną „po ludzku”, tj. przystępnie, bez patosu i zadęcia (prostym językiem). [Społeczeństwo bez religii opisuje Robert J. Sawyer, który oferuje wizję Ziemi zdominowanej przez inny gatunek człowieka: Neandertalska paralaksa: Hominidzi, Ludzie, Hybrydy (2002-2003).]
** Pomija cywilizację Indusu, tylko z rzadka odwołując się do hinduizmu; nie poświęca też żadnego z rozdziałów Buddyzmowi, który z uwagi na swe założenia powinien być potraktowany jako ciekawa innowacja. Brakuje kilku stron o Chinach, które również wyrastają z prastarej cywilizacji, a także przykładów z państw prekolumbijskich, z uwagi na fakt, że stanowią ciekawy przykład analogii rozwijających się w zupełnej izolacji (no chyba że ktoś wierzy w żeglarskie osiągnięcia Olmeków i ich murzyńska proweniencję, globalna cywilizację, paleoastronautykę i inne hece). Omawianie pogańskiej Europy, Czarnej Afryki, Syberii, Australii i Oceanii oraz ludów Ameryki Północnej i mieszkańców Amazonii byłoby wtórne wobec tego co pada w początkowych rozdziałach (Celtowie, Germanie i Słowianie to Indoeuropejczycy – w pewnym stopniu stanowią lustrzane odbicie Greków, reszta świata to głównie animiści: podopieczni szamanów, lokalnych duchów i przodków).



STANOWISKO AUTORA

Aslan prowadzi swoje rozważania w sposób bardzo rzeczowy i racjonalny. Właściwie tylko w jednym miejscu – na str. 60 – padają słowa, które podkopują to stanowisko. Na końcu odkrywa karty, jednak to co mówi nie obniża wartość wywodu: deklaruje się jako panteista. Wierzy, że Bóg jest bliżej nieokreślonym bytem wymykając się ludzkiej wyobraźni i poznaniu (przynajmniej docześnie). Jest zarazem samostanowiącym konstruktem i wszechmaterią – all in one – bytem, który został błędnie uczłowieczony, poprzez ludzką ułomność, i którego istnienia w faktycznej formie zaledwie się domyślamy. Co wynika z tego intelektualnego popisu?
Tutaj wchodzimy na wyższy poziom myślenia abstrakcyjnego o wysokiej złożoności: otrzymujemy negację Boga w formie osobowej, którego zastępuje bliżej niesprecyzowany absolut, pierwotny byt: najwyższy, pełny (doskonały), niezależny, nieograniczony – który przenika wszystkich i wszystko, a poszczególne istnienia, indywidualności, są tylko iluzją każdego z pseudo-sub-bytów, zaledwie przejawami tej siły. W takim przypadku zakończenie fizycznej egzystencji, miałoby się wiązać z całkowitym zespoleniem, zatonięciem w bezmiarze Boga*. Powiedzmy, że to trochę jak w buddyzmie. I właśnie z buddyzmu czerpali ongiś sufi – od których Aslan przejął rdzeń ich filozofii, bezpośrednio po tym jak powrócił do islamu. Jeśli kogoś interesuje jak to wygląda w praktyce, powinien sięgnąć po „Pijanych Bogiem” (2007) Maxa Cegielskiego albo puścić sobie qawwali**.

Stanowisko Aslana w kwestii pośmiertnej egzystencji jest identyczne jak to, które znajdziemy w bestsellerze Dawkinsa: „David Mills opisuje w Atheist Universe wywiad radiowy, jaki przeprowadzał z nim kiedyś bardzo religijny rozmówca, który przywołał w pewnym momencie prawo zachowania masy/energii w tym razem nieskutecznej próbie »olśnienia« nauki. »Wszyscy zbudowani jesteśmy z masy i energii – zwrócił się do Millsa – i czy ta naukowa zasada nie czyni tym samym wiary w życie pozagrobowe bardziej uzasadnioną?« [...] »Kiedy umieramy, żaden atom naszego ciała, ani żadna część jego energii, nie giną. Zatem jesteśmy nieśmiertelni«” (Bóg urojony [2006], Richard Dawkins, str. 127).

„Można też nie zawracać sobie głowy Bogiem i posiłkować się nauką wraz z jej jednoczącą koncepcją natury, zasadą zachowania energii i prawem zachowania masy oraz nierozłącznym charakterem obu tych wielkości – niezaprzeczalnym faktem, że wszystko, co obecnie istnieje, istniało zawsze i będzie istniał tak długo, jak długo będzie istniał wszechświat” (str. 170). Autor powtarza ten argument podczas rozmowy z Karolem Paciorkiem (2021), opublikowanej już po polskiej premierze przekładu (https://www.youtube.com/watch?v=7jrp-iGb9u0). Problem w tym, że gwiazdy kończą swój żywot, a materia ożywiona staje się martwa – nawet jeśli nie kończy to wszystkich procesów w ramach definiującej je chemii i praw fizyki, to jednak nie są już tym samym czym były. To logiczne. Jak więc to życzeniowe myślenie ma się do faktów? Obawiam się że nijak – choć wolałbym aby było inaczej.

______________
* Scenariusz przypomina nieciekawy los samca photocorynus spiniceps. To jest taka szkaradna ryba głębinowa; samica jest lichych rozmiarów (4,3 cm) a samiec jeszcze mniejszy (dorasta do 1 cm) – jego ciało składa się głównie z jąder (!). Wgryza się w grzbiet samicy, z czasem wrastając w jej ciało – ich układy krwionośne się łączą: ona go żywi, on, kiedy trzeba, dostarcza nasienia. Niekiedy z ciała samicy sterczy dwóch lub więcej samców – zmienia to samicę w multi-hermafrodytę. (Nirwana nigdy nie wydawała mi się kusząca, ale może jestem za mało oświecony?).
** Warto odszukać nagrania Nusrata Fateh Ali Khana (1948-1997) oraz innych wykonawców, np. Sabri Brothers; przesłuchać składankę z serii The Rough Guide prezentującą reprezentatywny zestaw utworów [The Rough Guide To Sufi Music, 2011], oraz to co leci podczas pokazów wirujących derwiszy (kluczowe frazy: sufi music + dervish dance).



PALEC BOŻY

„Jesteśmy homo religiosus, co objawia się nie potrzebą posiadania doktryn czy instytucji ani też przywiązaniem do określonych bogów czy teologii, lecz naszym egzystencjalnym dążeniem do transcendencji, czyli ku temu, co wykracza poza świat widzialny. [...] jeśli skłonność do przekonań religijnych jest nieodłączną cecha naszego gatunku, to musi być ona produktem ewolucji człowieka i najwidoczniej stoi za tym jakaś wartość przystosowawcza. W przeciwnym razie religia nie miałaby prawa zaistnieć”(str. 38-39).

„[Religia] Jest przypadkowym półproduktem jakiejś u p r z e d n i o i s t n i e j ą c e j ewolucyjnej adaptacji [nie jest ewolucyjną adaptacją]” (str. 49) – to samo znajdziemy u Dawkinsa w „Bogu urojonym” (2006).

Dawkins sugeruje, że ludzka skłonność do religii jest ściśle związana z naszą konstrukcją biologiczno-kulturową, że jest to efekt utrwalenia skłonności, która każe nam ufać starszym, bardziej doświadczonym i stojącym wyżej w hierarchii. Tłumaczy, że dzieci które nie słuchały ostrzeżeń rodziców – na ogół kończył marnie, np. rozszarpane przez dzikie zwierzęta, konając po niejadalnych grzybach lub w górskiej rozpadlinie. W efekcie tego, przeżywały jednostki bardziej skłonne do zaufania, i to one przekazywały tę cechę dalej, z czasem doprowadzając do jej kumulacji, czego efektem jest stan dzisiejszy.

„Często możemy usłyszeć, że wiara jest wręcz neurologicznie wbudowana w nasz mózg i musimy mieć Boga, by ją wypełnić; mamy »psychologiczną potrzebę« Boga – wyimaginowanego przyjaciela, ojca, wielkiego brata [tj. starszego], spowiednika, powiernika – i potrzeba ta musi być zaspokojona niezależnie od tego, czy Bóg istnieje, czy nie” (Bóg urojony [2006], wyd. II, 2018, Richard Dawkins, str. 462).

„[...] skąd wzięła się koncepcja duszy? […] nie wiemy. Natomiast wydaje się jasne, że wiara w istnienie duszy jest jednocześnie p i e r w s z ą wiarą ludzkości [animizm]. I faktycznie, jeśli kognitywistyka religii mówi prawdę, to wiara w duszę prowadzi do wiary w Boga. […] [dotąd wszystko jest jasne, ale kolejne zdania wywodu nie brzmią już w pełni sensownie] źródeł impulsu religijnego [tego co skłania nas do wiary – konstruowania systemów wierzeń, wspomnianej zagadkowej pozostałości ewolucyjnej] nie należy dopatrywać się w poszukiwaniu sensu czy obawie przed nieznanym. Nie narodził się on jako niekontrolowana reakcja na otaczający nas świat i nie jest również efektem ubocznym skomplikowanych działań mózgu. Jest on efektem czegoś o wiele bardziej pierwotnego i trudnego do wytłumaczenia: głęboko zakorzenionego, intuicyjnego i w pełni empirycznego [doświadczalnego zmysłowo, ale czy nie złudnie?] przekonania, że przede wszystkim jesteśmy wcielonymi duszami” (str. 60) – tutaj autor gmatwa, tak jakby chciał zostawić furtkę dla wierzących, dla tych którzy chcieliby wskazać, że stoi za tym Bóg*. To co mówi w rozmowie z Karolem Paciorkiem (2021)**, nie pozostawia w tej kwestii złudzeń. Potwierdza to również zakończenie książki, w którym dzieli się swoją filozofią. (Po takim arbitralnym postawieniu sprawy, myślący człowiek od razu zażąda argumentu – na czym Aslan opiera ten sąd?). Ciężko powiedzieć, na ile zmieniały się nasze mózgi – pewnym jest, że te zmiany zachodziły, i dziś mają większy potencjał, niemniej, skoro współczesny człowiek wierzy w jakąś formę egzystencji pośmiertnej (co z automatu przekłada się na wiarę w duszę, w jakieś nieuchwytne, niematerialne „ja” lub coś konkretnego, co waży 21 gram), i głównym motorem tego rozumowania jest lęk przed niebytem (przed nieistnieniem) – to dlaczego nie mogłoby być tak wcześniej? Przecież ludzie byli niepewni jutra, widzieli jak giną ich bliscy – to musiało mieć wpływ. Dodatkowo, wówczas taka wiara tłumaczyła świat – czemu wieje wiatr, skąd choroba taka, skąd inna, brak powodzenia na łowach, itp. Skłonności do określonego myślenia to jedno, a powód takiego założenia to coś zupełnie innego.

______________
* Za tym impulsem. Tak jak w Big Bang – jako pierwszy poruszyciel, inicjator całego procesu ewolucji Wszechświata, a także życia.
** https://www.youtube.com/watch?v=7jrp-iGb9u0 (2021)



UWAGI MERYTORYCZNE (wyd. 2021):
Str. 17 – „Na początku była otchłań. Mrok. Chaos. Wielki ocean pustki bez żadnej substancji ani formy” – Aslan stara się opisać wielki wybuch, ale robi to błędnie. Chaos to przeciwieństwo pustki, a wedle ustaleń naukowców pierwotnie materia była skupiona w jednym miejscu. Te zdania otwierają rozdział pierwszy, i nie robi to najlepszego wrażenia.
„[...] ok. 13,799 ± 0,021 mld lat temu miał miejsce Wielki Wybuch – z bardzo gęstej i gorącej materii wyłonił się znany Wszechświat, tzn. obserwowana przez człowieka materia, energia i oddziaływania. W niektórych wariantach tego modelu Wielki Wybuch zaczyna się od początkowej osobliwości i wyłania się z niego sama czasoprzestrzeń (przestrzeń i czas)” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_Wybuch).

Str. 17 – „I w to zacisze wkroczył inkunabuł naszego gatunku, [...] Adam i Ewa [...]”– nie bardzo rozumiem, inkunabuły to pierwsze druki (z łac. incunabula, powijaki, kołyska, w pieluszce). To nie jest błąd tłumacza? To nie jest bezmyślna kalka z angielskiego?

Str. 18 – zwykle spotykamy się z informacjami, że homo sapiens pojawił się około 200-250 tys. lat temu (nie 200-300), a opuścił Afrykę 60-90 tys. lat temu (nie 100). Tutaj czepianie się nie ma sensu, to liczby które mogą jeszcze ulec zmianie. Autor prostuje tę kwestie w przypisach (patrz str. 205).

Str. 20 – „[...] ze swoimi przodkami neandertalczykami [...]” – autor pisze to tak, jakby neandertalczycy byli forma poprzedzającą homo sapiens, jakieś stadium pośrednie między „małpoludami” a homo sapiens, a był to zupełnie inny gatunek człowieka (wcześniej pada zdanie które zaświadcza, że autor doskonale to rozumie). Jest jednak faktem, że homo sapiens ma w sobie nieco krwi neandertalczyka. Spotkania niektórych grup prowadziły do hybrydyzacji. Działo się to rzadko – zapewne w wyniku gwałtu lub wymiany kobiet – ale miało miejsce, a badania DNA to potwierdzają, i oczywiście pod tym kątem neandertalczycy to nasi dalecy przodkowie. Homo sapiens nie wyewoluował z homo neanderthalensis (!). Przypis na str. 206 podaje garść istotnych informacji oddających obecny stan wiedzy.

Str. 22 – warto dodać o malowidłach z Ameryki Pd. w których specjaliści dopatrzyli się mastodontów/mamutów i megaterium (są też kamienie, na których wyskrobano dinozaury, ale to oczywiście falsyfikaty).

Str. 42 – więzami krwi i pokrewieństwa (to jedno i to samo... może powinowactwa?). [To w zasadzie tylko błąd techniczny.]

Str. 71 – Niebo reprezentuje na ogół aspekt męski (trąby powietrzne, opady), ziemia żeński – wedle starożytnych Egipcjan odwrotnie – personifikacją nieba jest Nut (bóstwo żeńskie), ziemi Geb (jej brat). Jest to wyraźne odstępstwo od ogólnoświatowej normy, o której pisze Aslan. Z uwagi na fakt, że już w czasach Herodota cywilizacja egipska uznawana była za starożytną (a w latach budowy piramid żyły jeszcze ostatnie mamuty), warto by wskazać na to odstępstwo. Co ciekawe, jeden z mitów kosmogonicznych znad Nilu wskazuje, że świat zaczął się od aktu masturbacji męskiego bóstwa Atum, który wynurzył się z wszechwód pod postacią pagórka (skojarzenie falliczne jest jak najbardziej zasadne).
Dalej autor wspomina o bóstwach, których ciała posłużyły za budulec świata. Ozyrys został rozczłonkowany kiedy świat był już uformowany (co autor zaznacza). Nie zakończył jednak życia ostatecznie, został poskładany przez Izydę, która odnalazła wszystkie części ciała za wyjątkiem fallusa – pożartego przez rybę. (Penis dorobiła mężowi z gliny). Jako dobry przykład posłużyłby tu mord olbrzyma Ymira, uśmierconego przez Asów: „Z ciała stworzyli ląd stały i umieścili go na samym środku świata, oddzielając od lodów Północy i ogni Południa pradawnym oceanem. […] Z kości Ymira stworzyli góry, z krwi – morza, z włosów – lasy, zaś Midgard [ziemię środka, nasz świat] otoczyli palisadą z jego rzęs” (Mitologia germańska, Artur Szrejter, wyd. II, 2006, str. 53).

Str. 77 – „[...] to, co zaczęło się jako podświadomy impuls poznawczy zmierzający do kształtowania boskości na nasz obraz – żeby dać jej naszą duszę – z czasem, to jest w ciągu 10 tysięcy lat duchowego rozwoju, stawało się coraz bardziej świadomym wysiłkiem zmierzającym do uczynienia bogów coraz bardziej i bardziej podobnymi do ludzi, aż do chwili gdy Bóg dosłownie stał się człowiekiem” – kiedy się to czyta, można pomyśleć, że chodzi o milenia od początków rewolucji neolitycznej aż do chrześcijaństwa. Str. 97-98 wskazują, że autor ma myśli okres dziesięć tysięcy lat wstecz od ostatniej fazy epoki kamiennej (neolitu), ale wydaje się bezsprzecznym, że takie aktywności zachodziły już znacznie wcześniej. Sam pisze o naskalnym malowidle („czarnoksiężniku”) sprzed ok. 18 tysięcy lat – symbolizującym boga lasu (albo szamana). Istnieją przecież świadectwa sugerujące, że już homo erectus (pojawił się około 1.8 miliona lat temu) miał już jakieś życie duchowe, a kultura mustierska (od Le Mustier we Francji), która była wytworem neandertalczyków i datuje się na ok. 250-35 tys. lat temu – również zawiera takie dowody. Warto wspomnieć o pochówku z jaskini Szanidar w irackim Kurdystanie, przy jednym z ciał znaleziono resztki kwiatów, co przyczyniło się do teorii, że mogły być elementem ceremoniału pogrzebowego (datowanie metodą C14 sugeruje, że zmarli żyli ok. 48–44 tys. lat p.n.e.). „W Turkiestanie, wokół miejsca pochówku dziecka ułożono wieniec z rogów muflona. W jaskini Monte Circeo we Włoszech, znajduje się czaszka ludzka otoczona małym kręgiem z kamieni – jest to jeden z tak zwanych pochówków czaszek. Często napotykamy dary pogrzebowe, na przykład w jaskini La Chapelle-aux-Saints we Francji. Pod koniec okresu mustierskiego zaczęto grzebać zmarłych w pozycji embrionalnej i posypywać zwłoki czerwoną ochrą. Jedno i drugie może świadczyć o wierze w pośmiertną egzystencję: powrót do łona Matki Ziemi oraz przedłużenie życia w innym świecie za pośrednictwem czerwonej »krwi«. Wydaje się, że zachowania niektórych współczesnych nam ludów pierwotnych potwierdzają taką interpretację, choć możliwe są tu i inne wyjaśnienia.

Z tego samego okresu pochodzą pierwsze przedmioty o znaczeniu sakralnym: okrągłe skamieliny i kawałki pirytu. W Tata na Węgrzech znaleziono okrągłą skamielinę, na której wyryte zostały dwie krzyżujące się linie: być może jest to najwcześniejsze świadectwo koncepcji czterodzielnego universum.
[...] Prawdopodobne jest, że w epoce mustierskiej w Europie był rozprzestrzeniony kult niedźwiedzia, zwłaszcza w [dzisiejszej] Szwajcarii, Francji, Niemczech i Włoszech. W jaskini Drachenloch w Szwajcarii znaleziono niedźwiedzie czaszki zamknięte w kamiennym sarkofagu, nakrytym kamienną płytą, co by świadczyło o celowym pochówku zwierząt. Przypomina to współcześnie praktykowany kult niedźwiedzia, spotykany wśród ludów Arktyki. Wierzą oni, że martwe zwierzę powróci do życia i przekona swoich krewnych, aby się pozwolili człowiekowi zabić. Niektórzy naukowcy nie podzielają jednak tej opinii i sądzą, że czaszki wcale nie były grzebane, tylko przypadkowo zasypane odłamkami skalnymi” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Religie_prehistoryczne).

Homo erectus około milion lat temu posługiwał się ogniem. Można spekulować, że ogień był wówczas otaczany czcią. Autor pomija wiele ciekawych informacji, które standardowo pojawiają się w różnych opracowaniach odnośnie prehistorii. Przytoczone przykłady dotyczą neandertalczyków, ale skoro homo sapiens wykształcił się zaledwie 200 tysięcy lat temu, to musiał korzystać z tego co wypracowały wcześniejsze stadia (sprzed upowszechnienia się mutacji) i (być może) sąsiedzi.

Oczywiście nie możemy mieć pewności co do roli określonej figurki czy ułożenia artefaktów. Przecież dzieci ludzi pierwotnych także się bawiły, ułożone dla zabawy kości mogą być identyfikowane jako miejsce kultu – podobnie w innych przypadkach. To trochę jak w „Edenie” (1958) Lema albo w „Pikniku na skraju drogi” (1972) Strugackich – widzimy coś, jakieś twory, ale nie mamy pojęcia czym były. W „Historii świata w obrazkach” (1990) Larry’ego Gonicka („Księga 2. Kije i kamienie”) jest na ten temat kilka kadrów (str. 80): „Najbardziej znanym przykładem rzeźby kro-maniońskiej jest, obok figurek zwierząt, słynna »Wenus«. Uczeni do dziś spierają się o jej znaczenie... CZY BYŁA TO TYLKO ZWYKŁA PODNIETA DLA MĘŻCZYZN? [obrazek z dwoma brodaczami] Ale kociak! Ślinka mi cieknie! [– rzuca czarnowłosy] Nie w moim typie... [– odpowiada jego towarzysz] MOŻE PRZEDSTAWIA BOGINIĘ-MATKĘ? Tylko jedno pytanie, wasza tłustość – [...] co to jest »bogini«? [mówi do figurki bijący pokłony wierny] A MOŻE BYŁ TO TALIZMAN, SYMBOL PŁODNOŚCI? [...] Czy nie sądzisz, że to tylko przesądy starych ciot? [– mówi korpulentna pani z obfitym biustem, z figurką paleolitycznej Wenus na szyi] Pozwól sobie przypomnieć, że niedługo sama staniesz się jedną z nich! [– odpowiada staruszka]”. To oczywiście ujęcie humorystyczne.

Autor ogranicza się do naszego gatunku, ale jeśli szukamy korzeni zjawiska – trzeba sięgnąć głębiej. (W przypisach, poza tekstem głównym, podaje nieco wartościowych informacji: nt. prehistorycznych grobów z epoki kamienia – str. 209, oraz duchowości neandertalczyków – str. 214).

Str. 81 – „Jeśli ten starożytny, napisany ponad 4 tysiące lat temu sumeryjski [?] epos o Atra-hasisie i wielkiej wodzie brzmi znajomo, to tak być powinno” – sumeryjski?
„Atra-hasis (akad. atra-hasis, tłum. »Bardzo Mądry«) – postać występująca w akadyjskim Eposie o Atra-hasisie (ok. 1800 r. p.n.e.), król miasta Szuruppak, ocalony z potopu przez boga Enki. Odpowiednik Ziusudry z sumeryjskiej [!] opowieści o potopie, Utnapisztima z akadyjskiego Eposu o Gilgameszu, Ksisutrosa z dzieła Babyloniaka Berossosa i biblijnej postaci Noego” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Atra-hasis).

Str. 82 – „W pochodzącym z XII wieku przed nasza erą babilońskim Eposie o Gilglameszu [...]” – doprecyzowując: epos jest akadyjski, a bazuje na tradycji Sumeru i opowiada o sumeryjskim władcy, królu który rządził miastem Unug/Unu (Uruk) pod koniec pierwszej połowy III tys. p.n.e., i przeszedł do legendy. „Najwcześniejsze znane akadyjskie opowieści o Gilgameszu pochodzą z okresu starobabilońskiego (ok. 2000–1600 p.n.e.). Obecnie wiadomo o siedmiu (być może ośmiu) istniejących takich tekstach, ale wszystkie one zachowane są jedynie fragmentarycznie” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Epos_o_Gilgameszu). („Od czasów III dynastii z Ur (2113-2005 p.n.e.) określenie »Sumer i Akad« stało się synonimem Babilonii” [https://pl.wikipedia.org/wiki/Akad_(kraina)]). Najbezpieczniej byłoby mówić o eposie mezopotamskim (który oczywiście ulegał przekształceniu) – zyskał sporą popularność we wszystkich miastach Międrzyrzecza, a także poza nim – np. w imperium Hetytów (środkowa Anatolia).

Str. 100 – egipski Szu nie był bogiem słońca. Stanowił deifikację powietrza, przestrzeni między niebem (Nut) a ziemią (Geb) – jednak autor nie rozmija się do końca z prawdą, bo był również bóstwem promieni słonecznych („Er ist sowohl Gott der Luft als auch Gott des Sonnenlichtes”, https://de.wikipedia.org/wiki/Schu).
+
Heliopolis to właśnie nazwa grecka. Egipcjanie określali je Iunu/Junu.

Str. 108 – autor pisze, że do momentu „wynalezienie” nieba i piekła przez Zaratusztrę (ok. 1000 r. p.n.e.), większość ludzi wierzyła, że życie w zaświatach będzie kontynuacją doczesnego. O ile było tak w przypadku Egipcjan, to jednak ludy Mezopotamii obawiały smutnego bytowania w świecie podziemnym, Gilgamesza mówi do ducha Enkidu tak:
„»Powiedz mi, mój przyjacielu, [...] powiedz mi o nakazach świata podziemnego, które widziałeś«. / »Nie powiem ci, mój przyjacielu, [...] Jeżeli powiem ci o prawach świata podziemnego, które widziałem, ty siądziesz i będziesz płakał!«” – dalej Enkidu mówi, że jego ciało uległo rozkładowi, i podaje różne przykłady egzystencji w zaświatach, które są z grubsza odbiciem żywota wiedzionego na ziemi: zarządca zarządza, ojcowie licznego potomstwa jedzą do syta, duch tego który nie otrzymuje ofiar „[...] resztki z garnka wyjada i okruchy chleba zbiera po ulicach”. „»Tego, którego ciało leży porzucone w stepie, widziałeś?« [– pyta heros] »Widziałem, jego duch nie spoczywa w świecie podziemnym«” (Epos o Gilgameszu w tłumaczeniu Krystyny Łyczakowskiej, Piotra Puchy i Magdaleny Kapełuś, wyd. II uzupełnione, 2010, str. 65-66). Koresponduje to z wizją egipską, w której martwi są uzależnieni od żywych, którzy mają wobec nich swoje powinności. Jednak to tylko wizja literacka. „Sumeryjsko-akadyjska koncepcja świata zmarłych, rozciągającego się poniżej oceanu wód podziemnych, zakłada rodzaj letargu i jednostajności bytowania w tej krainie. Panowały tu ściśle określone reguły. Jedna z nich, nadrzędna, zakładała brak powrotu do świata żywych. [...] W mitach najczęściej ten świat jest przedstawiany jako rozległy step pełen ciemności i pyłu” (Mitologie świata: Ludy Mezopotamii, Olga Drewnowska-Rymarz, Zuzanna Wygańska, 2007, str. 27). Identyczną wizję mieli Żydzi, którzy wywędrowali właśnie z Mezopotamii (przynajmniej wedle Biblii). Szeol przedstawiany jest jako miejsce ponure, mroczne i pyliste, pozbawione wszelkiej radości. Podobną wizję mieli Grecy, choć ich tradycja zakładała sąd nad duszą, który pozycjonował zmarłego w zależności od tego jak ten sobie poczynał: „Kraina zmarłych dzieliła się na 3 części: wyjątkowo zasłużeni ludzie żyli odtąd błogo na Polach Elizejskich [quasi-raj, kraina wiecznej wiosny]. Niczym nie wyróżniający się szli do Erebu [krainy ciemności – coś w rodzaju wiecznego czyśćca/szeolu]. Ci, którzy narazili się bogom, byli strącani do Tartaru, gdzie cierpieli najczęściej wieczne męki [odpowiednik piekła]. Katami były Erynie – obłąkane z okrucieństwa demony, niemające miłosierdzia” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Hades). To tylko kilka przykładów, które pomijają wiele innych kultur. Jak widać, sprawy nie mają się do końca tak jak pisze o nich Aslan. (Jeśli jednak wychodziłoby tak, że populacje wierzące tak jak Egipcjanie czy Celtowie są w większości, sformułowanie autora miałoby sens).

Str. 125 – wygnaniu babilońskim (niewoli babilońskiej – sformułowanie częściej spotykane).

Str. 137 – Juliusz Cezar był dyktatorem, pierwszym cesarzem został Oktawian August.

Str. 145 – Turcji (Azji Mniejszej/Anatolii/dzisiejszej Turcji) – do V wieku (i kilka stuleci później) na półwyspie o którym pisze autor rządzili cesarze rzymscy (a następnie bizantyńscy).

Str. 249 – pierwszy przypis korygujący od tłumacza: „Aslan najprawdopodobniej błędnie umieścił Byblos w granicach Syrii (przyp. tłum.)” – w związku z takim przekonaniem, pan Sikora „poprawia” autora, i podmienia Syrię na Liban („Byblos w Libanie”). Byblos to dzisiejszy Dżubajl, który znajduje się na terenie historycznej Syrii, gdzie piętrzą się góry Liban, od których wzięło nazwę post-mandatowe państwo. Aslan pisze o przeszłości, i trzeba było zostawić tę Syrię w spokoju.

Str. 252 – „pierwszy obiekt kultu w dziejach” – zapewne te pierwsze zaginęły lub zostały zniszczone (ten po prostu dotrwał do naszych czasów).

Str. 258 – Tefnus (Tefnut).

Str. 278 – „[...] złoty cielec może również symbolizować przejęcie przez niektórych Izraelitów egipskiego kultu Hathor, bogini macierzyństwa i miłości, która często przedstawiana była pod postacią krowy [...]” – mi kojarzyło się to zawsze z kultem sumeryjsko-babilońskiego Marduka („Młody byczek boga Utu”) lub z kultem byka Apisa (i późniejszym Serapisa).

Str. 285 – Aslan określił Ariusza jednym z „ojców Kościoła” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ojcowie_Ko%C5%9Bcio%C5%82a) – tłumacz podmienił to na „wpływowego teologa”, uzasadniając, że na soborze w Nicei nakazano spalenie jego prac. Zasadniczo ma rację, ale warto zauważyć, że w grę wchodziły sądy arbitralne. Poza tym, tłumacz kilka razy poprawia drobne pomyłki Aslana, wynikające z czasowego zaćmienia (np. Morze Bałtyckie zastępuje Czarnym). Co ciekawe, tłumacz musi mieć jakieś rozeznanie w teologii i historii Kościoła, bo dopiero przy tych rozdziałach rozlicza autora.

Przy osobliwości Trójcy Świętej, warto by też napisać coś o katolickim kulcie Maryi i niezliczonych tabunów świętych, którzy weszli w rolę pomniejszych bogów, opiekuńczych duchów i boginek. De facto wszelkie odłamy chrześcijaństwa, a zwłaszcza katolicyzm i prawosławie – to religie politeistyczne. Nie wspomniano też nic o Sol Invictus, a jest to w temacie rozdziału o chrześcijaństwie istotne.

Przed wydaniem, tekst powinien trafić do trzech konsultantów merytorycznych: archeologa, religioznawcy i historyka. Wydawanie tego bez przypisów od specjalistów nie świadczy dobrze o podejściu wydawcy, choć jest typowe dla dzisiejszego rynku książki. (Prawdę mówiąc, to tak oczywiste błędy, że nie powinny ujść uwadze tłumacza).


UWAGI TECHNICZNE:
Str. 56 – uwierzenia (czci); str. 65 – ruinach Edenu (pozostałościach); str. 72 – naszłaby (naszła); str. 73 – „oni i jego krewni głodowali i umierali” (powtórzenie tej samej frazy 1:1 w sąsiednich zdaniach); str. 75 – wykopalisk (ośrodków/miejsc kultu) – niefortunny skrót myślowy); str. 76 – hodowli (rozwoju); str. 82 – wykreowały (nanosiły); str. 140 – „samej jego samego” („samego” do usunięcia); str. 298 – XVi (XVI?). Jak widać jest tego niewiele.

(2017)
[God. A Human Story*]

Ewolucja duchowości, pojęcia boga i religii. Od animizmu, poprzez bóstwa neolitu, rozbudowane politeizmy Bliskiego Wschodu, dualistyczny system Zoroastra, narodziny monoteizmu, chrześcijaństwa i islamu. Autor (1972) skupia się na wschodnim basenie Morza Śródziemnego, Południowej Europie, Międzyrzeczu, Persji, w mniejszym stopniu również Arabii....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    536
  • Przeczytane
    160
  • Posiadam
    38
  • Teraz czytam
    13
  • 2022
    11
  • 2021
    7
  • Religia
    4
  • 2023
    3
  • Do kupienia
    3
  • Popularnonaukowe
    3

Cytaty

Więcej
Reza Aslan Bóg. Ludzka historia religii Zobacz więcej
Reza Aslan Bóg. Ludzka historia religii Zobacz więcej
Reza Aslan Bóg. Ludzka historia religii Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także