Kluczem jest dobra zabawa. Anna Taraska i Dominika Czerniak-Chojnacka o „Dwóch słowach”

Ewa Cieślik Ewa Cieślik
14.07.2023

Niebanalne, wciągające ilustracje i tekst, który zaskakuje zarówno głębią, jak i humorem. „Dwa słowa” urzekają stroną formalną i warstwą językową, wciągając czytelnika – zarówno młodszego, jak i starszego – do swojego świata, czyli… do słownika. Przewodnikami po jego wnętrzu są dwa słowa: Bóg i Człowiek. O tym, jak doszło do powstania publikacji wyróżnionej Nagrodą Literacką m.st. Warszawy w kategorii „Literatura dziecięca”, opowiadają twórczynie: Anna Taraska i Dominika Czerniak-Chojnacka.

Kluczem jest dobra zabawa. Anna Taraska i Dominika Czerniak-Chojnacka o „Dwóch słowach” Materiały 16. Nagrody Literackiej m.st. Warszawy, fot. Ola Walków

Zaskakująca i pełna językowego humoru opowieść o przygodach dwóch zaprzyjaźnionych słów mieszkających w słowniku.

– Pozwoli pan, że się przedstawię. Bóg.
Człowiek na chwilę zamarł w bezruchu. Uważnie spojrzał na nowo poznane słowo i po krótkim namyśle powiedział:
– Człowiek. Miło mi. Wiele o panu słyszałem.
– Ja o panu też – wyszeptał Bóg.

Mieszkają w starym pożółkłym słowniku. Przyjaźnią się, odkąd wpadli na siebie w czasie wieczornego spaceru wśród haseł. I właśnie wyruszają na wyprawę rowerową po dalekich stronach. Bóg i Człowiek. Dwa słowa.

Po drodze spotkają wielu niezwykłych znajomych i nieznajomych: Miłość, Śmierć i Życie, Czas, Początek i Koniec, a nawet… brzydkie słowo zakłócające porządek na rynku. Każde z tych spotkań będzie dla nich przygodą, a dla czytelników – okazją do uśmiechu oraz do namysłu nad ważnymi (i mniej ważnymi) słowami – i nad tym, co się za nimi kryje.

Na łamach Lubimyczytać opublikujemy wywiady ze wszystkimi laureatkami i laureatami Nagrody Literackiej m.st. Warszawy 2023. Już teraz zapraszamy do lektury rozmowy z Kamilą Janiak, wyróżnioną w kategorii „Poezja” za tomik poetycki „miłość”. Kolejne wywiady pojawią się w naszym serwisie w najbliższym czasie.

Nagroda Literacka m.st. Warszawy w kategorii Literatura dziecięca (tekst i ilustracje) dla „Dwóch słów”. Przeczytaj wywiad z autorkami

Ewa Cieślik: Za „Dwa słowa” zostały panie nagrodzone kilkoma wyróżnieniami. Ostatnio doceniono tę publikację, przyznając jej Nagrodę Literacką m.st. Warszawy w kategorii Literatura dziecięca (tekst i ilustracje). Gratuluję! Jakie znaczenie mają dla pań nagrody – motywują do pracy?

Dominika Czerniak-Chojnacka: Są bardzo miłe – i dają takie poczucie, że niezależnie od tego, co słyszymy na temat naszej pracy w najbliższym otoczeniu, są gdzieś w Polsce i na świecie osoby, które docenią książkę, wyłowią ją spośród innych, pięknych. I jeszcze nagrodzą! To wspaniałe. Te nagrody to takie wisienki wieńczące pracę i tę pracę niosące dalej: dzięki nim o książce jest głośno, można ją opowiedzieć, zareklamować, dotrzeć do czytelnika.

Anna Taraska: Ponieważ po publikacji książki trochę się od niej odklejam, wszystko, co dzieje się później, np. nominacje i nagrody, jest tak zaskakujące, że najpierw muszę się wydobyć z szoku, a potem bardzo się cieszę. Uznanie działa motywująco, ale mnie napędza raczej coś wewnętrznego: jeśli uznam, że temat jest tak wciągający, że warto się nim zajmować przez kilka miesięcy, wtedy piszę.

„Dwa słowa” to książka o tytułowych bohaterach, którymi są słownikowe hasła. To „Bóg” oraz „Człowiek”. Skąd pomysł na tak nietypową publikację? I zapytam przekornie – czy współczesny młody człowiek, niepamiętający świata, w którym nie było jeszcze internetu, w ogóle korzysta jeszcze ze słowników?

D. C.-C.: Myślę, że tak, tylko tych internetowych. Wbrew pozorom może nawet częściej – dostęp jest łatwiejszy, szybszy. I na bieżąco aktualizowany!

A.T.: Nie był to pomysł, który powstawał przez dłuższy czas, on spadł na mnie znienacka, kiedy miałam zapisane tylko jedno, pierwsze zdanie. Wydał mi się trochę ekstrawagancki, a jednocześnie niezwykle atrakcyjny – miałam możliwość napisania czegoś o postaci, o której zwykle się nie pisze albo zostawia się rozważania o niej specjalistom. Co do słowników: tak jak Dominika myślę, że korzysta się z nich bez przerwy, tylko inaczej niż kiedyś.

W tej publikacji warstwa wizualna – ilustracje – jest równie ważna, jak fabuła. Czy mogłyby panie opowiedzieć, jak przebiegała współpraca przy powstawaniu „Dwóch słów”? Czy pierwsze było słowo, czy jednak obraz?

D.C.-C.: Tekst był pierwszy i to on nadał kierunek całości. Stał się punktem wyjścia do stworzenia ilustrowanego świata na kolejnych kartach książki.

A.T.: Potwierdzam, tekst był pierwszy. Każda z nas pracowała oddzielnie, nie przyglądałam się na bieżąco pracy Dominiki. Ale za to kiedy zobaczyłam całość – zachwyciłam się jak dziecko.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Dwie Siostry, ale myślę, że skierowana jest do czytelnika w każdym wieku. Dorośli mogą ją traktować jako powiastkę filozoficzną, odkrywając ukryte sensy. Czasem zasugerowane są jedynie jednym zdaniem (np. gdy Bóg mówi o zabawie w chowanego: „potrafię świetnie się chować”), czasem głębsze znaczenie mają poszczególne rozdziały, np. ten o ślepej na jedno oko Miłości. Czy „Dwa słowa” powstawały więc z myślą o konkretnym czytelniku?

A.T.: Nie. Tylko mgliście wyobraziłam sobie na początku, że będzie to raczej tekst dla młodszego czytelnika, ale potem już kompletnie o tym nie myślałam. Byłam całkowicie zanurzona w procesie pisania i, co chyba wyszło tej książce na dobre, zajęta tworzeniem.

„Dwa słowa” to wyraz miłości do języka?

D.C.-C.: Myślę, że to pytanie do Ani, ale w moim odczuciu to jest – przy okazji świetnej opowieści przygodowej – ukazanie potęgi języka, jego zawiłości i bogactwa ukrytych znaczeń. Piękny dowód na to, że można w nim grzebać i mieć z tego niezłą frajdę.

A.T.: Tak to chyba wyszło, że w tekście moje zainteresowanie językiem widać. To dla mnie, jako redaktorki i tłumaczki, naturalny obszar, poruszam się w nim na co dzień. Język to nie zbiór suchych wyrazów – to żywy, pulsujący organizm.

Ta książka dotyka bardzo ważnych tematów. Czy literatura dziecięca pełni właśnie taką funkcję – oswajania tego, co wielkie i skomplikowane? Życia i śmierci, początku i końca, trudnych emocji?

D.C.-C.: Chyba każda literatura trochę tak ma. Nie tylko ta skierowana do dzieci. Wydaje mi się, że ma pani rację – jest jednak coś w literaturze dla dzieci, nawet dla tych najmłodszych, co powoduje, że wzrusza. W taki prosty, nieupupiający sposób opowiada dzieciom o świecie i jego rozterkach. Jest wydawana z dużą dbałością o język, o warstwę wizualną. Ostatnio pomyślałam, że później, jak wkraczamy w literaturę młodzieżową, to ilustracje schodzą na dalszy plan, problemy zawarte w książkach stają się bardziej namacalne, codzienne. I że ja wciąż wolę ten „oddech” w książkach dla młodszych dzieci. Ten żart – słowny, wizualny, to pole do interpretacji, do snucia kolejnych opowieści.

A.T.: Może pełnić taką funkcję, ale moim zdaniem najlepiej jest, kiedy książki dla dzieci nie mają z góry narzuconej funkcji. Mogą przecież być tylko żartem, rozrywką, i to też jest w porządku. Chciałabym, żeby w moich tekstach „wielkie tematy” pojawiały się trochę przy okazji i żeby były tylko pretekstem do samodzielnych poszukiwań, a nie gotową odpowiedzią („jest tak a tak”).

Na kartach książki Śmierć gra z Życiem w warcaby, co skojarzyło mi się z filmem „Siódma pieczęć” Ingmara Bergmana. Jakie inspiracje stoją za tą publikacją? Inne dzieła literatury dziecięcej, a może osobiste doświadczenia twórczyń?

D.C.-C.: Mam nadzieję, że nie umiem już nie zostawiać kawałków samej siebie w tworzonym dziele. Trzeba się było tego nauczyć: by otworzyć się na tekst, przefiltrować przez siebie, swoją wrażliwość. Dać przyzwolenie na to, żeby to, co pojawiło się w wyobraźni, przelać na strony książki. Trzeba było siebie polubić za to wszystko. I dobrze się bawić. Ania wspominała już kilka razy, że ona się podczas pisania każdej książki musi dobrze bawić, i to jest taka piękna recepta na dobre, spełnione dzieło! Staramy się, żeby osoby studiujące na uczelni artystycznej, w której pracuję (UAP), uwierzyły nam, że ta „dobra zabawa” to naprawdę kluczowa rzecz. Bardzo często jednak – i trochę mnie to smuci – nie dają się przekonać. A tu trzeba dystansu, wariactwa, otwartości!

A.T.: Podczas pisania w mojej głowie powstaje wielki twórczy młyn, w którym mielą się naraz i osobiste doświadczenia, i lektury, i strzępki zasłyszanych rozmów, obrazy, filmy, słowa. Jeśli chodzi o lektury, które być może miały wpływ na tę książkę, to wymieniłabym trzy książki, i żadna nie jest książką dla dzieci: „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego, „Cyberiadę” Stanisława Lema i „Gargantuę i Pantagruela” Rabelais’go.

„Dwa słowa” są obleczone w bardzo nietypową – jak na literaturę dziecięcą – formę. To w zasadzie zbudowane na mocnych kontrastach czerni, bieli i żółcieni kolaże ilustracji i wycinków ze słownika. Zbudowana jest z nich cała opowieść, którą można snuć równolegle do tekstu. Ta zabawa formą jest więc obecna zarówno w warstwie języka, jak i ilustracji?

Dominika: To prawda, wspomniana zabawa rozsadza niejako tekst, zabiera kolejne rozkładówki, przeciąga bohaterów – bardzo nieładnie – nie tylko przez sąsiadujące strony, ale także kolejne i kolejne, tak, że nie sposób ujrzeć całości ilustracji bez szybkiego przewracania kartek. Tutaj ukłony należą się wydawnictwu i redaktorowi – to dzięki ich przyzwoleniu ilustracje nabrały takiego charakteru. Bo mogłam zderzyć się z przysłowiową ścianą: „nie ma możliwości na więcej stron, musimy usunąć połowę ilustracji”. A tutaj od razu wiadomo było, że stron będzie więcej, że można trochę zaszaleć.
Bardzo szybko dostrzegłam, że bycie ilustratorką to posiadanie całkiem sporej władzy. (śmiech) Że można w różnych miejscach pochować kawałki samej siebie, ukryte żarty, skojarzenia, wątki osobiste. To jest bardzo przyjemne, a jednocześnie – tak sobie myślę – czytelnik zyskuje oprócz tekstu dodatkową warstwę do interpretacji, która wcale nie jest bardzo dosłownym zobrazowaniem historii. I można do takiej książki wracać i odnajdywać różne pochowane smaczki.

„Dwa słowa” przepełnia humor. Jest tu, to oczywiste, humor językowy, ale zabawne są też ilustracje. Do dzieci najlepiej przemawiać właśnie w takiej, lekkiej formie?

D.C.-C.: Do każdego najlepiej właśnie w ten sposób. I nie przemawiać, tylko opowiadać, zaciekawiać, zahaczać, zaczepiać. Zachęcać do zgłębiania, do zatrzymania się. Bycie zabawnym nie oznacza bycia niepoważnym czy niemądrym. Dla mnie to błyskotliwość, inteligencja i dystans. Dystans, dzięki któremu lepiej i pełniej poznajemy świat, bez uprzedzeń i lęków, z pozytywnym nastawieniem.

A.T.: Ja w ogóle mam nawet wrażenie, że żart i lekkość jakoś mnie definiują, a moje doświadczenia z dziećmi, również własnymi, w dużej mierze składają się ze świetnych, dowcipnych pogawędek. I to nie ja jestem mistrzynią dowcipu podczas tych rozmów.

Na koniec spytam, nawiązując do anegdoty opowiadanej na końcu przez Człowieka: czy istnieje życie poza słownikami?

A.T.: Tak, istnieje życie poza rzeczywistością dostępną tylko nam: to życie innych ludzi, zwierząt, przedmiotów i idei.

D.C.-C.: Tak, bo to daje nadzieję na to, że jeszcze wszystkiego o wszystkim nie wiemy. Że jest czego szukać, tam, poza kartami z hasłami, że są sprawy i spraweczki, które zgłębimy sami i musimy mieć odwagę. I dużo żartu pod ręką.

--
Artykuł sponsorowany, który powstał we współpracy z organizatorami nagrody


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Kamila 17.07.2023 19:39
Czytelniczka

Fantastyczna książka. Dla dużych i małych. Inteligentnie, z humorem, ale bez zadęcia. Bardzo polecam 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ewa Cieślik 14.07.2023 13:30
Bibliotekarz | Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post