-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Cytaty z tagiem "ksenomorf" [9]
[ + Dodaj cytat]
Oko drgnęło i spojrzało na niego.
Skórzaste jajo eksplodowało. Monstrualna dłoń otworzyła się, potężna siła drzemiąca w zwiniętym ogonie wyrzuciła ją na zewnątrz, cisnęła w twarz Kane'a. Kane uniósł ramię, chciał się zasłonić. Za późno, paskudztwo przywarło już do wizjera hełmu. Obrzydliwie blisko twarzy, ledwie centymetry od nosa, mignęła mu wijąca się ohydnie rurka. Coś zasyczało zaskwierczało i tworzywo, z którego wykonano przezroczysty wizjer, zaczęło się topić, rozpuszczać.
To tutaj byli koloniści. Pogrzebani żywcem, zamurowani tą samą żywico-podobną wydzieliną, której użyto do budowy tuneli, umocnień, komór i zaczopowanych szybów, która przekształciła najniższy poziom stacji w ksenoschizofreniczny koszmar.
Każdy z nich został wciśnięty w ścianę bez uwzględnienia choćby podstawowych cech budowy człowieka. Głowy były nienaturalnie powykrzywiane, ręce i nogi groteskowo powyginane, połamane, żeby nieszczęsną ofiarę odpowiednio dopasować do obcej kompozycji i wzoru.
Ale jeśli założymy, że nasza analogia się potwierdzi, możemy wyodrębnić kolejne podobieństwa. Królowa tych krwiożerczych osobników, tak jak królowa termitów czy mrówek, jest o wiele większa od swoich podwładnych, których już spotkaliśmy. Jej odwłok jest rozdęty taką ilością jaj, że samica nie może się praktycznie ruszyć z miejsca.(...)Ona jest źródłem ich życia, matką całej społeczności. Mamy szczęście, że jedno się w naszej analogii nie zgadza. Mrówki i pszczoły rozwijają się w następującym cyklu: jajo - larwa - poczwarka - dorosły osobnik. Natomiast każdy embrion obcych potrzebuje nosiciela, w którym dojrzewa. Gdyby było inaczej, do tego czasu rozpełzliby się po całej planecie.
- Zrzucił skórę. To jakiś rodzaj linienia. - Rzuciła przelotne spojrzenie w górę tunelu. - To jakiś nowy. Nigdy przedtem tego nie widziałam. Nie w tym stadium rozwoju.
- Co to oznacza? - mruknął Dillon.
- Trudno wyczuć. Nie ma precedensu. Jednego jednak możemy być pewni. Jest teraz większy .
- O ile większy? - Aaron podobnie jak ona zaczął się wpatrywać w ciemny korytarz.
- To zależy - szepnęła Ripley.
- Od czego?
- Od tego, czym się stał.
W tej samej chwili, gdy usiłowała skłonić swe sparaliżowane struny głosowe do działania, jakaś jej część zauważyła, że obcy różnił się nieco wyglądem od wszystkich odmian, jakie napotkała do tej pory. Głowa była pełniejsza, ciało bardziej masywne. Subtelniejsze odchylenia o charakterze fizycznym zarejestrowała w przelotnych tikach obserwacyjnych owego zastygłego momentu grozy.
Coś unosiło go w górę! Wyżej, nad sylwetką inżyniera, dostrzegli niewyraźny zarys czegoś, co przypominało kształtem człowieka, ale człowiekiem na pewno nie było, czegoś olbrzymiego, czegoś obcego i złego. Przez ułamek sekundy widzieli odbicie światła w ślepiach zbyt wielkich nawet jak na łeb iście gigantycznych rozmiarów. A potem monstrum i Brett zniknęli w mrocznych zakamarkach Nostromo.
Co istotniejsze, urządzenie zawiera bardzo czuły detektor gęstości powietrza, który zareaguje na ruch każdego obiektu. W dodatku odczyt powie nam, w jakim kierunku cel zmierza. Trzeba aparat skierować przed siebie i tak trzymać. Nie jest to może sprzęt wyrafinowany, ale ze względu na ograniczony czas nie zdołałem zbudować niczego lepszego.
- Amanda Ripley-McClaren. To chyba po mężu. Wiek. Sześćdziesiąt sześć lat w chwili... śmierci. To było dwa lata temu. Mam tutaj całą historię jej życia. Nic spektakularnego, nic godnego szczególnej uwagi. Jak z tego widać, pędziła zwyczajne, przyjemne życie. Chyba takie jak większość z nas.
Nagłym, konwulsyjnym szarpnięciem pająkokształtne monstrum zerwało głowę Boggsa z ramion równie łatwo, jak Golic wyrwałby poluzowaną śrubę.(...) Z upiorną obojętnością maszkaron cisnął na podłogę zerwaną z tułowia czaszkę Boggsa i zwrócił się powoli w stronę ostatniej z dwunogich form życia.Jego zęby błyszczały jak sztabki platyny wyrwane z wnętrzności Fioriny.