-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Cytaty z tagiem "bezdomni" [10]
[ + Dodaj cytat]Ludzkie ułomności traktuj jak bezdomnych włóczęgów, których znalazłeś na ganku - przygarnij ich, a kiedyś Ci się odwdzięczą.
- Okej - zgodził się Wadim. - Jest takie miejsce na Twerskiej, gdzie przesiadują [bomże - rosyjscy bezdomni - przyp. M.T.]. Możemy zapytać, jak się dostać do ich podziemnej bazy. Ale będziesz musiał przynieść jakąś ofiarę.
- Coo?
- Będziesz musiał przynieść jakiś prezent.
- Jaki prezent?
- Jak to jaki? Wódkę.
Na smród musiał zwracać szczególną uwagę. Wiedział, że jeśli ludzie się nim brzydzą, nie dają mu ani pieniędzy ani jedzenia, ani starego papieru lub butelek. Odraza i współczucie przeważnie się wykluczają.
(...)W tygodniu usypiali przed bufetem
makulaturę w wózkach(...)
Tomaš Přidal-Argentyński napastnik (Czkawka z punktu widzenia teorii literatury, 1999), s.208.
Wcześniej widywałem już osobników śpiących w śpiworach, odurzonych prochami, leżących w bramach, ale nigdy wcześniej nie widziałem w nich prawdziwych ludzi. Ludzi, z których każdy z nich miał twarz, głos i historię.
Ludzie jakże często kończą na ulicy nie z powodów poważnych ułomności charakteru, ale w wyniku serii na pozór drobnych błędnych decyzji, (...).
Było mi ciężko, ale co z tego? Im było o wiele trudniej. Wchodziłem do ich świata zaledwie raz w miesiącu, a oni tkwili w nim każdego dnia. Dlatego, choć
czasem miałem ochotę walnąć pięścią w ścianę z poczucia bezsilności, to wiedziałem, że chcę nadal im
pomagać. Byłem coś winien światu...".
W tygodniu usypiali przed bufetem
makulaturę w wózkach
Tomaš Přidal-Argentyński napastnik (Czkawka z punktu widzenia teorii literatury, 1999), s.208.
Bezdomni zaczęli wyłaniać się wśród gęstniejącego mroku. Na chodnikach pojawiały się ni stąd ni zowąd kartony, plastik, gazety i koce. W ciągu paru minut stłoczone ciała zawłaszczyły cały chodnik. Piesi dostosowywali się do nowej topografii, ostrożnie krocząc przez pole ramion, nóg i twarzy.
Przez pędzące wagoniki przetacza się korowód bezdomnych sprzedawców gazet, żebraków, głodnych narkomanów, gitarzystów, flecistów, harmonistów. Ale rolą pasażera jest jechać, a nie rozczulać się nad społecznym przekrojem podziemnego miasta.